John Grisham - Raport “Pelikana”

Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Raport “Pelikana”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Raport “Pelikana”: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Raport “Pelikana”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zabójstwa sędziów Sądu Najwyższego. FBI i CIA są bezradne. Śledztwo stoi w miejscu. Na trop sprawców wpada studentka prawa. Swoje podejrzenia przedstawia w specjalnym raporcie. I staje się celem płatnych morderców i służb specjalnych.

Raport “Pelikana” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Raport “Pelikana”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Prezydent ujął kij do golfa i stanął nad pomarańczową piłeczką.

– W takim razie trzeba będzie pojechać również na pogrzeb Jensena – powiedział.

– Właśnie. Ale bez mowy pogrzebowej.

– Wiesz, widziałem go tylko dwa razy w życiu. – Uderzył piłeczkę.

– Wiem. Cichutko weźmiemy udział w obydwu uroczystościach. Nie będziemy nic mówić, a potem znikniemy.

– Chyba masz rację. – Znów uderzył.

ROZDZIAŁ 9

Thomas Callahan spał do późna, samotnie. Położył się wcześniej niż zwykle – może dlatego, że był trzeźwy i że nikt nie leżał obok. Już trzeci dzień z rzędu odwoływał zajęcia. Był piątek, jutro miał się odbyć pogrzeb Rosenberga. Callahan postanowił, że nie tknie prawa konstytucyjnego, dopóki prochy Rosenberga nie spoczną w ziemi.

Zaparzył kawę i w szlafroku usiadł na balkonie. Temperatura spadła do sześćdziesięciu stopni Fahrenheita – jesień dawała o sobie znać pierwszym chłodem. Mimo to ulica Dauphine jak zwykle tętniła życiem. Ukłonił się starszej pani, której nie znał, siedzącej na balkonie po przeciwnej stronie ulicy. Od słynnej Bourbon dzieliła go tylko jedna przecznica i w dole widział obwieszonych aparatami fotograficznymi turystów, którzy wylegli zwiedzać miasto. W Dzielnicy Francuskiej świt przychodził niepostrzeżenie, a już o dziesiątej wąskie uliczki roiły się od samochodów dostawczych i taksówek.

Podczas licznych późnych poranków spędzanych na balkonie Callahan delektował się wolnością. Gdy przed dwudziestu laty kończył prawo, nie mógł wybrać lepszej drogi. Większość jego kolegów ze studiów zasuwała teraz po siedemdziesiąt godzin tygodniowo, pocąc się ze strachu o pracę w wielkich zespołach adwokackich. Callahan wytrzymał tylko dwa lata w prywatnej kancelarii. Po dyplomie w Georgetown zaproponowano mu posadę w waszyngtońskim gigancie, zatrudniającym dwustu prawników. Gdy się zgodził, zamknęli go na sześć miesięcy w klitce wielkości budki telefonicznej, a jego jedynym zadaniem było sporządzanie odpisów. Potem przez dwanaście godzin dziennie odpowiadał w imieniu jakiejś firmy farmaceutycznej na reklamacje dotyczące spirali domacicznej. Jego przełożeni dziwili się, że nie pracuje po szesnaście godzin na dobę. Wmawiano mu, że jeśli przez następne dziesięć lat zrobi tyle, ile normalny człowiek przez dwadzieścia, to osiągnąwszy piękny wiek zagonionego trzydziestopięciolatka zostanie wspólnikiem w firmie.

Callahan chciał dożyć pięćdziesiątki, więc po dwóch latach nieustającej i nudnej krzątaniny zrezygnował z pracy w zespole. Doktoryzował się z prawa konstytucyjnego i dostał katedrę w Tulane. Dzięki temu sypiał do późna, pracował pięć godzin dziennie, pisywał od czasu do czasu artykuły do prasy fachowej i przede wszystkim mógł cieszyć się życiem. Nie miał rodziny na utrzymaniu i zarabiając siedemdziesiąt tysięcy rocznie, bez trudu dorobił się piętrowego domu, jeździł porsche i wydawał mnóstwo pieniędzy na wódę. Jeśli umrze przedwcześnie, to z pewnością przez whisky, a nie na zawał serca z przepracowania.

Wiedział, jak wiele stracił. Większość jego kumpli z roku była już wspólnikami w wielkich firmach o przezabawnych nazwach i zarabiała po pół miliona rocznie. Niektórzy rozmawiali jak równy z równym z prezesami rad nadzorczych IBM, Texaco i State Farm. Inni dzielili się władzą z senatorami. Mieli biura w Tokio i Londynie. Lecz wcale im nie zazdrościł.

Jednym z jego najlepszych przyjaciół na wydziale prawa był Gavin Verheek, który podobnie jak on zrezygnował z aplikantury w prywatnej kancelarii i wybrał karierę urzędniczą. Początkowo pracował w wydziale swobód obywatelskich Departamentu Sprawiedliwości, potem przeniósł się do FBI. Obecnie piastował funkcję doradcy prawnego samego dyrektora. Callahan wybierał się w poniedziałek do Waszyngtonu na coroczną konferencję wykładowców prawa konstytucyjnego. Zamierzał spotkać się z przyjacielem, zjeść z nim obiad, a wieczorem upić się jak za dawnych czasów.

Postanowił zadzwonić do Verheeka, żeby potwierdzić spotkanie, a przy okazji zasięgnąć informacji na temat tego, co się stało. Pamiętał numer Gavina i bez problemu uzyskał połączenie, ale czekał całe pięć minut na odpowiedź kilku numerów wewnętrznych, z którymi go łączono. Wreszcie za którymś razem odezwał się sam Verheek.

– Mów szybko – rzucił do słuchawki.

– Jak miło cię słyszeć – odparł Callahan.

– Co u ciebie, Thomas?

– Jest wpół do jedenastej. Wstałem niedawno i nie zdążyłem się jeszcze ubrać. Siedzę na balkonie w Dzielnicy Francuskiej i popijając kawę przyglądam się przechodniom na Dauphine. A ty co porabiasz?

– Człowieku, nie pytaj! Tutaj jest wpół do dwunastej, a ja, odkąd znaleźli ciała, nie wychodzę z Biura. Jeśli pamiętasz, było to w środę nad ranem.

– Rzygać mi się chce, jak o tym pomyślę. Gavin, ten facet nominuje dwóch esesmanów!

– No cóż, zdajesz sobie sprawę, że człowiek piastujący taką funkcję jak ja nie może komentować tego rodzaju uwag. Podejrzewam jednak, że trafiłeś w sedno.

– Pierdolę twoje podejrzenia! Założę się, że widziałeś już krótką listę kandydatów, prawda? Wasi ludzie grzebią im w życiorysach. Proszę, nie okłamuj mnie, Gavin! Możesz mi zaufać. Kto jest na liście? Przysięgam, że nikomu nie powiem.

– Ja również przysięgałem, Thomas. Mogę cię jednak zapewnić, że twoje nazwisko nie figuruje pośród wybrańców.

– Jestem urażony.

– Jak tam twoja dziewczyna?

– Która?

– Nie wygłupiaj się!

– Jest piękna, błyskotliwa, ciepła i delikatna…

– Mów dalej.

– Kto ich zabił, Gavin? Mam prawo wiedzieć. Jestem podatnikiem i mam prawo wiedzieć, kto to zrobił.

– Przypomnij mi, jak ma na imię.

– Darby. Kto ich zabił i dlaczego?

– Thomas, ty szczęściarzu, zawsze mogłeś przebierać wśród imion! Pamiętam kobiety, które porzuciłeś, bo nie podobały ci się ich imiona. Cudowne, napalone kobiety o banalnych imionach. Darby… Brzmi erotycznie… Kiedy ją poznam?

– Nie wiem.

– Wprowadziła się do ciebie?

– Nie twój cholerny interes! Gavin, posłuchaj mnie: kto to zrobił?

– Nie czytasz gazet? Nie mamy podejrzanych. Ani jednego. Nada .

– Z pewnością znacie motyw?

Mucho motivos . Tutaj nienawiści jest więcej niż wody w rzece, Thomas. Przedziwna kombinacja, nie sądzisz? Ciekawe, dlaczego trafiło akurat na Jensena. Dyrektor polecił nam zbadać rozpatrywane przez Sąd sprawy, ostatnie orzeczenia, rozkład głosów i całe to gówno.

– Wspaniale, Gavin. To samo robią wszyscy badacze prawa konstytucyjnego w całym kraju. Bawią się w detektywów i próbują rozwikłać tajemnicę morderstw, przeglądając rejestry spraw i rocznik statystyczny.

– A ty?

– Ja nie. Kiedy się dowiedziałem, schlałem się do nieprzytomności. Ale już wytrzeźwiałem. Natomiast moja dziewczyna robi dokładnie to, co wy. Zakopała się w księgach i nie zwraca na mnie uwagi.

– Darby… Co za imię! Skąd ona jest?

– Z Denver. Widzimy się w poniedziałek?

– Nie mogę ci obiecać… Voyles każe nam pracować dwadzieścia cztery godziny na dobę dopóty, dopóki komputery nie wyrzygają nazwiska sprawcy. Mimo wszystko zamierzam się z tobą spotkać.

– Dzięki. Liczę na szczegółowy raport, Gavin. Zapomnij o plotkach.

– Och, Thomas, Thomas… Wiercisz mi dziurę w brzuchu, chociaż wiesz dobrze, że nie mogę zaspokoić twojej ciekawości.

– Spiję cię i wszystko wyśpiewasz, Gavin. Tak jak zawsze.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Raport “Pelikana”»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Raport “Pelikana”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Grisham - Camino Island
John Grisham
John Grisham - The Client
John Grisham
John Grisham - The Whistler
John Grisham
John Grisham - Partners
John Grisham
John Grisham - The Last Juror
John Grisham
John Grisham - The Broker
John Grisham
John Grisham - The Activist
John Grisham
John Grisham - The Racketeer
John Grisham
libcat.ru: книга без обложки
John Grisham
libcat.ru: книга без обложки
John Grisham
John Grisham - El profesional
John Grisham
John Grisham - The Brethren
John Grisham
Отзывы о книге «Raport “Pelikana”»

Обсуждение, отзывы о книге «Raport “Pelikana”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x