Sejer patrzył Gøranowi prosto w oczy. Chłopak uśmiechnął się.
– To prawda.
– Jednak ta młoda dama powiedziała nam coś zupełnie innego: że nie jest już pańską dziewczyną i nie spędziła z panem tamtego wieczoru. Ćwiczyliście razem w Adonisie od osiemnastej do dwudziestej. Po zajęciach oświadczyła, że zrywa z panem. Wsiadł pan wściekły do samochodu i odjechał. Między dwudziestą trzydzieści a dwudziestą pierwszą musiał przejeżdżać pan przez Hvitemoen.
Oczy Gørana Setera rozszerzyły się. Błyszczały jak krople rtęci. Mężczyzna był potężnie zbudowany, miał jasne, postawione na żel włosy ufarbowane w czerwone pasy.
– Ulla znowu ze mną zerwała? – Roześmiał się. – Robi to tak często, że już przestałem się przejmować.
– Szczerze mówiąc, wasze wzajemne układy wcale mnie nie interesują. Znacznie ciekawsze jest to, że zeznał pan wcześniej, iż spędziliście razem wieczór w domu jej siostry, i że okazało się to nieprawdą.
– Rzeczywiście. A właściwie dlaczego muszę się tłumaczyć?
– Prowadzimy śledztwo w sprawie morderstwa. W związku z tym wiele osób musi odpowiedzieć na wiele pytań. Inaczej mówiąc, nie jest pan wyjątkiem, jeśli może to panu poprawić samopoczucie.
– Nie narzekam na samopoczucie.
Gøran był spokojny i przekonujący. Ani na chwilę nie przestawał się uśmiechać.
– Ulla lubi robić zamieszanie – dodał.
– Mój podwładny odniósł odmienne wrażenie.
– Bo rozmawiał z nią tylko kilka minut. Ja znam ją od ponad roku.
– Nadal twierdzi pan, że spędziliście razem wieczór?
– Tak. Opiekowaliśmy się dzieckiem.
– Dlaczego Ulla miałaby okłamywać funkcjonariusza policji?
– Wystarczy, jeśli był przystojny. Ona nikomu nie przepuści. Pewnie chciała zasygnalizować, że jest chętna.
– To trochę mało wyrafinowane, jak na mój gust.
– Nie ma pan pojęcia, jakich sposobów chwytają się dziewczyny, żeby zwrócić na siebie uwagę. Nie cofną się przed niczym. Ulla nie jest wyjątkiem.
– Czy był pan wcześniej w domu jej siostry?
– Tak. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej. – W związku z czym bez trudu mogę opisać salon, kuchnię i łazienkę. A to pech, co?
– Jak był pan ubrany, wychodząc z siłowni?
– Tenisowa koszulka, chyba biała. Czarne dżinsy. Tak jak zwykle.
– Wziął pan prysznic po ćwiczeniach?
– Oczywiście.
– W takim razie dlaczego potem kąpał się pan raz jeszcze?
Krótkie milczenie.
– Skąd pan wie?
– Rozmawiałem z pańską matką. Wrócił pan do domu około jedenastej i poszedł pan prosto pod prysznic.
– Skoro pan tak twierdzi.
Wciąż się uśmiechał, nie okazując ani śladu niepokoju.
– Dlaczego pan to zrobił?
– Bo miałem ochotę.
– Pańska matka twierdzi również, że wrócił pan do domu w granatowej koszulce i szarych spodniach od dresu. Przebrał się pan po siłowni?
– Z tego, co wiem, pamięć lubi płatać mamie figle.
– A pan jest najbystrzejszy w całej okolicy?
– Wcale nie. Ona naprawdę nie pamięta takich rzeczy. A swoją drogą, ćwiczę zwykle w granatowej koszulce i szarym dresie.
– Czyli wyszedł pan z siłowni w czystej białej koszuli i czarnych dżinsach, ale przed powrotem do domu przebrał się pan w przepocony strój do ćwiczeń?
– Oczywiście że nie. Mamie coś się pomieszało.
– Jakie miał pan buty?
– Sportowe. Dokładnie te.
Wyprostował nogi.
– Wyglądają na nowe.
– A gdzie tam. Już je nosiłem.
– Mogę zobaczyć podeszwy?
Gøran uniósł nogi. Podeszwy były śnieżnobiałe.
– Do kogo pan dzwonił?
– Kiedy?
– Z samochodu. Ulla pana widziała.
Uśmiech zniknął z jego twarzy.
– Do znajomego.
– Pozwoli pan, że podsumuję, co wiemy do tej pory. Mniej więcej w czasie kiedy dokonano zbrodni, przejeżdżał pan obok miejsca, w którym ją popełniono. Świadek widział tam samochód podobny do pańskiego, zaparkowany na poboczu. Ten sam świadek zauważył na łące mężczyznę w białej koszuli i kobietę. Okłamał nas pan, mówiąc, gdzie spędził tamten wieczór. Kilka osób zauważyło, że dzień po zabójstwie pojawił się pan z podrapaną twarzą. Zresztą ślady zadrapań widać do tej pory. Chyba nie zdziwi pana, jeśli zapytam również o tę sprawę?
– Miałem małe nieporozumienie z moim psem. Nie napadam na kobiety. Nie muszę, mam Ullę.
– Ona mówi co innego.
– Ulla mówi różne rzeczy.
– Nie wydaje mi się. Jeszcze wrócimy do tej rozmowy.
– Nie mam ochoty. Odpieprzcie się.
– Zależy mi na tym ze względu na zamordowaną kobietę.
– Takim jak pan na nikim nie zależy.
Sejer wyszedł na podwórze. Miał przeczucie, że Gøran Seter coś ukrywa. Każdy coś ukrywa, pomyślał, i niekoniecznie od razu musi to być morderstwo. Dlatego ta praca jest taka trudna. Każdy nosi w sobie odrobinę poczucia winy i niekiedy ściąga na siebie nieuzasadnione podejrzenia. Najbardziej ze wszystkiego nie lubił grzebać w życiu innych ludzi. Zamknął oczy i przywołał z pamięci widok zmasakrowanej twarzy Poony. Chciał przypomnieć sobie, po co to wszystko robi.
Sara czekała na niego, siedząc na kanapie, z dzbankiem zaparzonej kawy. Kollberg leżał u jej stóp. Śniło mu się chyba, że za czymś goni; łapy drgały mu, jakby gnał co sił. Sejer zastanawiał się, czy psy miewają koszmary, w których – choć biegną najszybciej, jak mogą – wciąż stoją w miejscu.
– On nigdy nie wydorośleje – zauważył. – Już zawsze będzie przerośniętym szczeniakiem.
– Może to przez coś, co przydarzyło mu się w dzieciństwie – roześmiała się Sara i nalała mu kawy. – Co wiesz o pierwszych tygodniach jego życia?
Sejer zastanowił się.
– Był bardzo powolny. Nigdy nie mógł dopchać się pierwszy do jedzenia, zawsze wyprzedzały go inne szczeniaki. A to był duży miot, w sumie trzynaście sztuk.
– A więc był biedny i zagłodzony i dlatego zwróciłeś na niego uwagę. Po prostu wybrałeś nie tego szczeniaka, co trzeba.
Sejer zignorował jej uwagę.
– Myślę, że od tego czasu nadrobił straty z nawiązką. Chyba już nie musi zwracać na siebie uwagi.
– Trudno rozstać się z niektórymi przyzwyczajeniami – mruknęła Sara.
Wyłączyli lampy i siedzieli w półmroku. Na stole płonęła świeca. Sejer myślał o Poonie.
– Dlaczego zmasakrował jej twarz? – zapytał na głos. – Co to może oznaczać?
– Nie wiem – odparła.
– Musiał być jakiś powód.
– Może uważał, że jest brzydka?
– Skąd ten pomysł? – zdumiał się Sejer.
– Czasem wystarczy tylko tyle. Ty też jesteś cholernie brzydka, myśli sobie, ogarnia go wściekłość i traci panowanie nad sobą. – Pociągnęła łyk kawy. – Jak sądzisz, czy teraz cierpi z tego powodu?
– Nie wydaje mi się, choć na pewno chciałbym, żeby tak było.
Uśmiechnęła się.
– Jesteś taki zasadniczy. Oczekujesz wyrzutów sumienia?
– W tym przypadku byłyby całkowicie uzasadnione, ale kiedy go już złapiemy, będzie walczył o przetrwanie. Będzie się bronił, usprawiedliwiał. Wszyscy będą nam przypominać, że on też ma swoje prawa.
Sara wstała z kanapy, usiadła na podłodze obok Kollberga i zaczęła go głaskać. Ciężkie zwierzę z zadowoleniem poddawało się pieszczotom.
– Ma guza pod skórą – powiedziała nagle. – Tutaj, na grzbiecie.
Uniósł brwi.
– A nawet kilka. Trzy albo cztery. Zwróciłeś na to uwagę, Konradzie?
Читать дальше