– Jak długo pani tam była?
– Mniej więcej do północy.
– Czy Gøran był z panią?
– Nie – zaprzeczyła szybko. – Sama potrafię zająć się dwuletnim dzieckiem. Oglądałam telewizję, a potem złapałam ostatni autobus do domu.
– Więc pani chłopak nie dotrzymał pani towarzystwa?
Zerknęła na niego z ukosa.
– Mówię o Gøranie.
– Nie mam chłopaka.
Skarre oparł brodę na ręce i przez jakiś czas w milczeniu przyglądał się dziewczynie. Na ręce miała ładny pierścionek z czarnym kamieniem.
– Gøran Seter nie jest pani chłopakiem? – zapytał wreszcie.
– Był – odparła z przygnębieniem.
– Więc już po wszystkim?
– Tak.
– Kiedy to się skończyło?
– Właśnie wtedy. Dwudziestego, po siłowni. Miałam już dosyć.
Skarre zaczął zastanawiać się nad tym, co usłyszał.
– Pani Ullo – odezwał się wreszcie. – Proszę mi wybaczyć, ale muszę zadać pani kilka osobistych pytań. Muszę wiedzieć więcej o pani rozstaniu z Gøranem.
– Dlaczego? – zapytała przestraszona.
– Tego na razie nie mogę wyjaśnić. Proszę mi wszystko opowiedzieć. Kiedy i jak dokładnie to się stało?
– Dlaczego muszę o tym mówić?
– Zapewne sądzi pani, że nie powinno mnie to obchodzić, ale zapewniam, że jest inaczej.
– Nie chcę. Ani on, ani ja nie mamy nic wspólnego z tą sprawą.
Znowu zamknęła się w sobie.
– Nie musi pani wdawać się w szczegóły. Po prostu proszę mi w skrócie opowiedzieć, co się wydarzyło.
Patrzył swoimi błękitnymi oczami prosto w zielone oczy Ulli. Zwykle odnosiło to zamierzony efekt. Tym razem też tak się stało.
– Byliśmy ze sobą przez prawie rok. Dwa albo trzy razy w tygodniu ćwiczyliśmy razem w Adonisie. Ja czasem sobie odpuszczałam, lecz Gøran nigdy. Przyjeżdżał po mnie, ćwiczyliśmy jakieś dwie godziny i wychodziliśmy. Wieczorem dwudziestego sierpnia też tam byliśmy. Postanowiłam, że wtedy mu powiem. Zaczekałam do końca ćwiczeń, a potem poszliśmy do przebieralni. Każdy do swojej. Bałam się, chciałam to odwlec, ale kiedy spotkaliśmy się przy wyjściu, po prostu nie mogłam się powstrzymać, samo to ze mnie wyszło. On kupił sobie colę, a ja sprite'a. Wypiliśmy na zewnątrz i wtedy mu powiedziałam, że mam już dosyć i że wracam do domu autobusem.
Myśli przelatywały przez głowę Skarrego jak błyskawice.
– Pamięta pani, co Gøran miał na sobie?
Spojrzała na niego niepewnie.
– Niech się zastanowię… Białą koszulkę z kołnierzykiem i dżinsy. Czarne. Zawsze takie nosi.
– Jak to przyjął?
– Zbladł jak ściana, ale co mógł zrobić? Koniec to koniec. Nic nie powiedział, tylko odwrócił się na pięcie i wskoczył do samochodu.
– Powiedział, dokąd jedzie?
– Nie, ale najpierw rozmawiał z kimś przez komórkę. A potem ruszył z piskiem opon.
– Jeszcze będziemy o tym z panią rozmawiać – powiedział Skarre. – Proszę pamiętać, że niczego nie musi się pani obawiać, rozumie pani?
Ponuro skinęła głową.
– A teraz może pani wracać do pracy.
Wyszedł z centrum handlowego i wsiadł do samochodu. Przez chwilę bębnił palcami w kierownicę. Gøran Seter nie opiekował się z Ullą dzieckiem jej siostry. Ulla go rzuciła. Wracając do domu, przejeżdżał przez Hvitemoen. Jechał czerwonym golfem i miał na sobie białą koszulę.
Linda już wielokrotnie dzwoniła do Karen, ale za każdym razem odbierała jej matka i mówiła, że córki nie ma w domu. Ludzie gapili się na nią, kiedy wchodziła do kawiarni albo jechała na rowerze. Nie byli przyjaźnie nastawieni. Stanęła przy oknie, spoglądając na pogrążony w mroku ogród. Z plotek można było się dowiedzieć, z kim rozmawiała już policja, a także u kogo zjawiła się więcej niż raz. Ludzie byli bezlitośni.
Matka nie była ani zachwycona, ani oburzona tym, że Linda zadzwoniła na policję. Wszystko wskazywało na to, że szanse na ponowne zobaczenie Jacoba były równe zeru. Nie miała pojęcia, co musiałaby zrobić, żeby znowu ją odwiedził. Bez przerwy wracała myślami do wspomnień z tamtego wieczoru, szukając nowych szczegółów. Dwoje ludzi na łące, dziwna zabawa… Wciąż wydawało jej się, że to była zabawa, lecz Jacob powiedział, że ludzie zwykle widzą to, co chcą zobaczyć. Nikt nie chce przecież oglądać morderstwa. Mężczyzna gonił kobietę, zwykła zabawa kochanków. Dlatego tak właśnie pomyślała. Gøran tak na nią paskudnie spojrzał wtedy w kawiarni, kiedy zobaczył, że gapi się na jego samochód. Już pewnie domyślił się, dlaczego tak się zachowywała. Nie żeby się go bała, ale nie chciała narobić mu kłopotów. Powiedziała im tylko o samochodzie, i tyle. Mnóstwo ludzi jeździ przecież golfami. Teraz było już za późno: policja rozmawiała i z Gøranem, i z Ullą. Przypomniała sobie zadrapania na jego twarzy. Inni też je na pewno widzieli. W każdym razie ona nie piśnie o tym ani słówka, jednak musi znowu zobaczyć Jacoba! Wciąż stała przy oknie, myśląc intensywnie. Matka pojechała do Holandii po transport tulipanów. W domu było zupełnie cicho, minęła już jedenasta w nocy. Nagle wypadła z pokoju, zbiegła na dół i zamknęła drzwi na zamek. Stukot zatrzasku przestraszył ją. Usiadła przy stole w kuchni. Kiedy niespodziewanie zadzwonił telefon, aż podskoczyła. Może to nareszcie Karen? Chwyciła słuchawkę.
– Karen?
Cisza. Słyszała tylko czyjś oddech. Stała nieruchomo, przyciskając słuchawkę do ucha.
– Halo?
Bez odpowiedzi. Chwilę potem usłyszała sygnał. Drżącą ręką odłożyła słuchawkę, usiadła na kanapie i zaczęła obgryzać paznokcie. Na zewnątrz wiatr szeleścił w liściach. Nikt nie usłyszałby jej krzyku. Ogarniał ją coraz większy lęk. Włączyła telewizor tylko po to, żeby zaraz go wyłączyć. Mogłaby nie usłyszeć, gdyby ktoś zaczął dobierać się do drzwi. Postanowiła pójść spać. Szybko umyła zęby i pobiegła na górę. Zaciągnęła zasłony, rozebrała się, wskoczyła pod kołdrę. Leżała, nasłuchując. Miała przeczucie, że ktoś jest na zewnątrz. Co za głupota. Nikt tu nigdy nie przychodził z wyjątkiem saren ucztujących na jabłkach, których nikomu nie chciało się zbierać. Wyłączyła lampkę i wsunęła się głębiej pod kołdrę. Człowiek, który popełnił tę okropną zbrodnię, nie odważyłby się tu zjawić. Na pewno się ukrywa. Na specjalny policyjny numer zadzwoniło trzysta osób. Jest zaledwie jedną z trzystu.
Nagle coś usłyszała. Odgłos był wyraźny i w niczym nie przypominał dźwięku, jakiego podświadomie oczekiwała. Głuche uderzenie w ścianę domu. Usiadła raptownie i nasłuchiwała, wstrzymując oddech. Coś jakby szuranie. Zrobiło jej się niedobrze. Podkuliła kolana i objęła je ciasno ramionami. Ktoś był na zewnątrz, w ogrodzie! Postawiła stopy na podłodze gotowa do ucieczki. Lada chwila intruz zacznie majstrować przy zamku na dole. Krew szumiała jej w uszach, nie mogła myśleć. Nagle wszystko ucichło. W pokoju panowała całkowita ciemność. Podkradła się do okna, odrobinę rozchyliła zasłony i spojrzała przez szczelinę. Początkowo widziała tylko nieprzeniknioną czerń, ale jej wzrok szybko przywykł do ciemności; dostrzegła drzewa i słaby poblask sączący się z kuchennego okna. I mężczyznę. Wpatrywał się wprost w jej okno. Cofnęła się gwałtownie, łapiąc rozpaczliwie powietrze. To kara, przemknęło jej przez głowę. Zemści się na mnie za to, że zadzwoniłam. Ogarnięta paniką, wybiegła z pokoju, popędziła w dół po schodach, dopadła telefonu i wybrała numer Jacoba. Jego prywatny numer, który już od dawna znała na pamięć. Dyszała ciężko, czekając na połączenie.
Читать дальше