P. James - Czarna Wieża
Здесь есть возможность читать онлайн «P. James - Czarna Wieża» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czarna Wieża
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czarna Wieża: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarna Wieża»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Adam zatrzymuje się w ośrodku na pewien czas, by uporządkować odziedziczony po przyjacielu księgozbiór, i poznaje pensjonariuszy oraz łączące ich stosunki, z pozoru tylko proste i bezkonfliktowe. Wydarzenia, które później następują, utwierdzają go w przekonaniu, że w ośrodku dzieje się coś złego…
Czarna Wieża — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarna Wieża», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Daj mi strzykawkę. Śpiący i umarli
Są obrazkami tylko; nikt prócz dzieci
Malowanego nie lęka się diabła.
Twarz Dalgliesha i jego glos nie zdradzały żadnych uczuć. Detektyw powiedział tylko:
– Macie we dwójkę niezłą rozrywkę. Szkoda tylko, że wówczas Court nie wykazał się takim dystansem. Gdyby nie szalał jak rozhisteryzowana baba, mógłby się na coś przydać.
Henry uśmiechnął się zadowolony, że sprowokował taką reakcję.
– Nie lubi go pan? – zapytał. – Podejrzewam, że pański przyjaciel ze święceniami też za nim nie przepadał.
Dalgliesh odezwał się pod wpływem impulsu:
– Wiem, że to nie moja sprawa, ale czy nie czas, by opuścił pan Folwark Toynton?
– Opuścił? Czy orientuje się pan, dokąd mam jechać?
– Przecież są inne miejsca.
– Owszem, na świecie pełno jest różnych miejsc. Lecz co, pana zdaniem, miałbym w nich robić albo na co czekać? Właściwie kiedyś chciałem stąd wyjechać. Było to wyjątkowo głupie pragnienie. Nie, pozostanę w Folwarku. Trust Ridgewella to profesjonalna instytucja z doświadczeniem, którego nie posiada Anstey. Mogło być gorzej. Poza tym Wilfred również zostaje, ja zaś mam względem niego dług do spłacenia. Tymczasem jednak, skoro część formalna się zakończyła, możemy wszyscy odetchnąć i spokojnie wyruszyć jutro do Lourdes. Powinien pan z nami jechać, Dalgliesh. Długo pan tu siedzi. Podejrzewam, że polubił pan nasze towarzystwo. Poza tym rekonwalescencja nie bardzo się panu udała. Mógłby pan przecież jechać do Lourdes i sprawdzić, czy skutecznie działa zapach kadzidła oraz zmiana scenerii.
Gdy to mówił, autokar Folwarku Toynton, kierowany przez Philby'ego, zrównał się z nimi. Opuszczono rampę z tyłu. Dalgliesh obserwował w milczeniu, jak Eric i Helen, zostawiwszy Wilfreda, jednocześnie położyli dłonie na uchwytach fotela i sprawnie wjechali z Henrym do autobusu. Podniesiono rampę, Wilfred zajął miejsce z przodu obok Philby'ego i autokar odjechał.
Pułkownik Ridgewell i członkowie zarządu przybyli po obiedzie. Dalgliesh zauważył, jak zajechał elegancki samochód. Grupa mężczyzn w ciemnych garniturach zniknęła w budynku. Później wszyscy poszli wraz z Wilfredem w kierunku morza. Dalgliesh z niejakim zdziwieniem zauważył, że towarzyszyli im Eric i Helen, ale nie było Dorothy Moxon. Widział, jak siwe włosy pułkownika powiewają na wietrze, gdy rześki starzec zatrzymywał się, zakreślając laską szerokie koła podczas udzielania wyjaśnień, albo gdy stawał nagle i dyskutował o czymś z tą grupką ludzi, która natychmiast skwapliwie go otaczała. Na pewno, pomyślał Dalgliesh, będą chcieli obejrzeć domki. Cóż, Chata Nadziei jest gotowa. Półki po książkach stały puste i odkurzone, pudła zapakowane, powiązane i zaadresowane, jego walizka spakowana, jeśli nie liczyć kilku drobiazgów potrzebnych podczas tej ostatniej nocy. Nie miał jednak ochoty wdawać się w ceremoniał powitań i wieść z nimi rozmów o niczym.
Kiedy cała grupa wreszcie oddaliła się w kierunku Chaty Miłości, Dalgliesh wsiadł do samochodu i ruszył, bez konkretnego celu, wybranego kierunku, byle tylko jak najdłużej krążyć w mroku.
Następny ranek wstał bezwietrzny i parny; przyprawiał o ból głowy. Niebo wyglądało jak namiot z poplamionego perkalu, nabrzmiałe od deszczu. Grupa pielgrzymów miała wyruszyć o dziewiątej rano, więc pół godziny wcześniej wtargnęła bez pukania Millicent Hammitt. Chciała się pożegnać. Miała na sobie bardzo już znoszony błękitnoszary kostium tweedowy, z krótką dwurzędową marynarką, bluzkę w ostrzejszym i niedobranym odcieniu błękitu ozdobioną pod szyją jaskrawą broszką; buty z niewyprawionej skóry i szary filcowy kapelusz naciśnięty aż po uszy. Postawiła u stóp wypchaną torbę podróżną i torebkę, nałożyła parę płowych bawełnianych rękawiczek i wyciągnęła rękę. Dalgliesh odstawił filiżankę z kawą. Millicent Hammitt omal nie zmiażdżyła mu dłoni w uścisku.
– Zatem żegnam, komendancie. Dziwne, ale nigdy właściwie nie przywykłam do twojego imienia. Rozumiem, że gdy wrócimy, ciebie tu już nie będzie?
– Zamierzam wyjechać do Londynu jeszcze dzisiaj przed południem.
– Mam nadzieję, że miło spędziłeś czas. Przynajmniej coś się działo. Jedno samobójstwo, jeden zgon i koniec Folwarku Toynton jako samodzielnej instytucji. Nie mogłeś narzekać na nudę.
– I jedna próba morderstwa.
– Wilfred w płonącej wieży? To brzmi jak tytuł awangardowej sztuki. Zawsze miałam co do tego pewne wątpliwości. Moim zdaniem Wilfred sam podłożył ogień, by mieć pretekst do zrzucenia obowiązków na kogoś innego. Nie wątpię, że i tobie przyszło do głowy takie wyjaśnienie.
– Kilka możliwości przyszło mi do głowy, lecz żadna z nich nie była zbyt rozsądna.
– Mało co jest sensownego w Folwarku Toynton. Cóż, stary porządek zmienia się i ustępuje miejsca nowemu, a Bóg objawia swą wolę na różne sposoby. Musimy mieć nadzieję, że to On zwycięży.
Dalgliesh zapytał Millicent o dalsze plany.
– Zostanę w chacie. Zgodnie z umową między Wilfredem i trustem mogę tam mieszkać do końca życia, a zapewniam, że nie zamierzam szybko wybrać się na tamten świat. Oczywiście, to już nie to samo, kiedy się wie, że majątek przeszedł w obce ręce.
– Jak się czuje twój brat po przekazaniu majątku? – spytał Dalgliesh.
– Oddycha z ulgą. Przecież cały czas do tego dążył, prawda? Oczywiście nie ma pojęcia, co wyrabia. Przy okazji, tej chaty nie przekazał trustowi. Będzie należała do niego. Zamierza się tu przeprowadzić, gdy tylko domek nabierze jakiegoś wyglądu i zostanie wyposażony w brakujące urządzenia. Zaproponował też swoje usługi, gdyby trust uznał, że Wilfred może się tu na coś przydać. Jeśli mu się wydaje, że wciąż będzie zarządcą, to czeka go niemiła niespodzianka. Mają własne plany co do Folwarku i wątpię, czy jest w nich miejsce dla Wilfreda, nawet jeżeli postanowili ulec jego próżności i nazwać dom jego imieniem. Wilfredowi na pewno się wydaje, że wszyscy będą nadal uważać go za dobroczyńcę i prawowitego właściciela. Zapewniam cię, że tak nie będzie. Teraz, kiedy podpisano akt darowizny… czy jak to tam nazywają… i trust ma prawo własności, Wilfred liczy się tyle ile Philby, albo jeszcze mniej. Zresztą to jego wina. Powinien sprzedać majątek.
– Sprzeniewierzyłby się wówczas temu, w co wierzy.
– Zabobon i bzdura! Jeśli Wilfred chciał zakładać mnisi habit i zachowywać się jak średniowieczny opat, mógł się starać o przyjęcie do klasztoru. Anglikański klasztor byłby bardzo odpowiedni. Pielgrzymki oczywiście będą kontynuowane dwa razy do roku. To jeden z warunków Wilfreda. Szkoda, że pan z nami nie jedzie, komendancie. Mieszkamy w przytulnym, tanim pensjonacie. Posiłki są wspaniałe, a Lourdes jest całkiem wesołą mieściną. Jakaż tam panuje atmosfera! Może i wolałabym, żeby Wilfred doznał cudu w Cannes, ale przecież mogło być gorzej. Załóżmy na przykład, że zostałby uleczony w Blackpool.
Przystanęła przy drzwiach i dodała:
– Przypuszczam, że autokar się tu zatrzyma, by pozostali uczestnicy pielgrzymki też mogli cię pożegnać. – Zabrzmiało to tak, jakby spotykał go wyjątkowy przywilej. Dalgliesh powiedział, że podejdzie z nią i pożegna się z wszystkimi w Folwarku Toynton. Znalazł książkę Henry'ego Carwardine'a na półce ojca Baddeleya i pragnął ją zwrócić. Chciał też oddać pościel i trochę puszek z żywnością, które na pewno przydadzą się w Folwarku.
– Sama później zaniosę te konserwy. Zostaw je tu. A pościel oddasz przy okazji. Folwark nigdy nie jest zamknięty. Zresztą niedługo wróci Philby. Odwozi nas tylko do portu, potem zajmie się majątkiem i nakarmi Jeoffreya, no i – rzecz jasna – kury. Chyba wszystkim brakuje pomocy Grace przy kurach, chociaż kiedy żyła, wydawało się, że nie ma z niej żadnego pożytku. Zresztą nie chodzi tylko o kury. Nikt nie może znaleźć listy Przyjaciół Domu. Właściwie Wilfred chciał, żeby Dennis został tym razem w domu. Znowu ma migrenę i wygląda jak śmierć. Lecz ten za nic nie zrezygnuje z pielgrzymki.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czarna Wieża»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarna Wieża» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czarna Wieża» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.