P. James - Czarna Wieża

Здесь есть возможность читать онлайн «P. James - Czarna Wieża» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarna Wieża: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarna Wieża»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Adam Dalgliesh, wyższy oficer policji, postanawia się wybrać do prywatnego ośrodka dla nieuleczalnie chorych, dokąd zaprosił go zaprzyjaźniony stary pastor. Na miejscu okazuje się jednak, że pastor kilka dni wcześniej zmarł.
Adam zatrzymuje się w ośrodku na pewien czas, by uporządkować odziedziczony po przyjacielu księgozbiór, i poznaje pensjonariuszy oraz łączące ich stosunki, z pozoru tylko proste i bezkonfliktowe. Wydarzenia, które później następują, utwierdzają go w przekonaniu, że w ośrodku dzieje się coś złego…

Czarna Wieża — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarna Wieża», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tak oto, krok za krokiem, zasapana i spocona pomimo chłodu, podciągała się, łapiąc poręcz obu rękami. Schody zaskrzypiały. W każdej chwili spodziewała się usłyszeć słaby brzęczyk dzwonka przy łóżku i tupot kroków Dot bądź Helen.

Nie miała pojęcia, jak długo wspinała się po schodach. Wreszcie jednak, cała drżąca, przycupnęła na ostatnim stopniu, trzymając poręcz obu rękami tak kurczowo, że drewno dygotało. Spoglądała na korytarz w dole. Wówczas to pojawiła się postać w habicie. Nie towarzyszył jej ostrzegawczy odgłos kroków, kaszel czy choćby ludzki oddech. Z początku korytarz był zupełnie pusty. W następnej chwili osoba w brązowym habicie – ze spuszczoną głową i kapturem naciągniętym na twarz – przemknęła cicho obok niej i zniknęła w głębi korytarza. Ursula czekała przerażona. Nawet nie śmiała oddychać, skuliła się, jakby chciała zniknąć. Ta postać wróci. To wiedziała z pewnością. Jak okropny wizerunek śmierci widziany w starych księgach, rzeźbiony na monumentalnych grobowcach, zatrzyma się przy niej, odrzuci kaptur do tyłu, ukazując czaszkę wykrzywioną grymasem, puste oczodoły i kościstymi palcami zacznie kłuć Ursulę przez poręcz. Serce tłukło się w piersiach dziewczyny i powiększyło chyba na tyle, że rozsadzało ciało Ursuli. Teraz już z pewnością zdradzi ją to wściekłe bicie serca! Minęła wieczność, chociaż Ursula zdawała sobie sprawę, że nie upłynęła nawet minuta, gdy tajemnicza postać ukazała się ponownie i ku przerażeniu dziewczyny przemknęła cicho do głównego budynku.

Ursula zrozumiała, że się nie zabije. To była na pewno Dot, albo Helen, lub Wilfred. Przecież nie mógł to być nikt inny. Lecz przerażenie wywołane cichą postacią, która przeszła jak cień, rozbudziło w niej ponownie wolę życia. Jeśli naprawdę chciała umrzeć, co robiła tu, u szczytu schodów, skulona i zziębnięta? Miała przecież pasek od szlafroka. Jeszcze teraz mogła go zawiązać wokół szyi i zwiesić się ze schodów. Jednak nie zrobi tego. Sama myśl o szarpnięciu, które wbiłoby pasek w jej szyję, wywołała u Ursuli jęk protestu. Nie, właściwie nie zamierzała popełniać samobójstwa. Nikt, nawet Steve, nie był wart skazania się na wieczne potępienie. Może Steve nie wierzył w piekło, ale właściwie o czym Steve miał w ogóle jakieś pojęcie? Teraz jednak trzeba zakończyć tę podróż. Musi jakoś dotrzeć do butelki z aspiryną, która jest gdzieś w gabinecie. Nie będzie jej używać, ale na wszelki wypadek postara się ją zawsze trzymać pod ręką. Jeśli życie stanie się nie do zniesienia, przypomni sobie, że posiada coś, co łatwo może je przerwać. Gdyby wzięła garść i resztę zostawiła przy łóżku, zrozumieliby przynajmniej, że jest nieszczęśliwa. Tylko o to jej chodziło; nigdy nie zamierzała nic więcej. Wyślą po Steve'a. Zauważą, że jest biedna. Może nawet zmuszą Steve'a, żeby zabrał ją do Londynu. Skoro już dotarła tak daleko i poczyniła tyle wysiłków, musiała dotrzeć do gabinetu.

Drzwi nie przedstawiały problemu. Lecz gdy weszła do środka, zrozumiała, że to koniec. Nie potrafiła włączyć światła. Żarówka w korytarzu dawała wprawdzie słaby blask, ale nawet jeśli drzwi do gabinetu stały otworem, światło było za słabe, by Ursula mogła dostrzec, gdzie jest przełącznik. Gdyby chciała próbować go przekręcić za pomocą paska od szlafroka, powinna znać dokładnie miejsce, w które należało mierzyć. Wyciągnęła rękę i po omacku dotykała ścianę. Nic. Ponownie zrobiła pętlę z paska i zaczęła nią uderzać w miejsca, gdzie – jej zdaniem – mógł znajdować się kontakt. Lecz na próżno. Znowu zaczęła płakać, pokonana, przemarznięta, pojmując, że jeszcze raz musi odbyć podróż, tym razem w drugą stronę, a wciągnięcie bezwładnego ciała na łóżko będzie najtrudniejszym i najbardziej bolesnym zadaniem.

Nagle z ciemności wychyliła się ręka i ktoś zapalił światło. Ursula wydała okrzyk trwogi i spojrzała w górę. W drzwiach stała Helen Rainer w rozpiętym brązowym habicie z odrzuconym kapturem. Dwie skamieniałe z przerażenia kobiety spoglądały na siebie bez słowa. Ursula dostrzegła, że oczy, które na nią patrzyły, są równie przestraszone jak jej własne.

III

Grace Willison przebudziła się z nagłym drżeniem i zaczęła trząść w nie kontrolowany sposób, jakby jakaś silna dłoń usiłowała doprowadzić ją do przytomności. Nasłuchiwała w mroku, z trudem unosząc głowę znad poduszki, niczego jednak nie słyszała. Bez względu na to, jaki dźwięk ją obudził, prawdziwy czy wyimaginowany, teraz panowała cisza. Włączyła lampkę nocną – prawie północ. Sięgnęła po książkę. Szkoda, że jej Trollope w miękkiej oprawie był taki ciężki. Oznaczało to bowiem, że należałoby go o coś oprzeć na kołdrze, a ponieważ Grace leżała w tradycyjnej pozycji, miałaby kłopoty ze zgięciem kolan, wysiłek zaś lekkiego uniesienia głowy i spoglądania na drobny druk był zbyt duży, zarówno dla jej oczu, jak i mięśni karku. Te niewygody czasami powodowały, że rozważała, czy czytanie w łóżku rzeczywiście stanowiło taką przyjemność, jak sądziła w dzieciństwie, kiedy to troska ojca o rachunki za elektryczność oraz matki o jej przemęczone oczy i niezbędne osiem godzin snu spowodowały, że zabrano jej nocną lampkę.

Jej lewa noga drżała w sposób niekontrolowany. Grace przyglądała się z chłodnym zainteresowaniem podskakującej chaotycznie kołdrze, jakby w łóżku siedziało jakieś spłoszone zwierzę. Takie przebudzenie po zapadnięciu w sen zawsze było złym znakiem. Czeka ją niespokojna noc. Bała się bezsenności i przez chwilę miała ochotę się pomodlić, by chociaż dzisiaj jej oszczędzono męki. Jednak odmówiła już pacierz, więc doszła do wniosku, że nie ma sensu modlić się o łaskę, której – jak ją uczyło doświadczenie – i tak nie dostąpi. Błaganie Boga o to, czego jej jasno odmawiał, przypominało zachowanie złośliwego i upartego dzieciaka. Oglądała więc z zainteresowaniem harce swych kończyn, w pewnym sensie odczuwając ulgę, że niemal potrafiła już w tej chwili zachować dystans wobec swego nie skoordynowanego ciała.

Odłożyła książkę i postanowiła porozmyślać o pielgrzymce do Lourdes, w którą wyruszali za czternaście dni. Wyobraziła sobie gorączkowe przygotowania do wyjazdu… miała na tę okazję nowy płaszcz… przejazd przez Francję wesołą grupą, jakby jechali na piknik, pierwszy rzut oka na mgły spowijające przedgórze Pirenejów, szczyty pokryte śniegiem; i wreszcie samo Lourdes z atmosferą wiecznego, nieustającego święta. Grupa z Folwarku Toynton, poza dwójką rzymskich katolików, Ursula Hollis i Georgiem Allanem, nie stanowiła części oficjalnej angielskiej pielgrzymki, nie brała udziału we Mszy, trzymała się skromnie z tyłu, gdy biskupi w fioletowych szatach powoli obchodzili plac Różańcowy z uniesioną wysoko złotą monstrancją. Ależ to wszystko było inspirujące, kolorowe i cudowne! Świece zakreślające swe jasne wzory, barwy, śpiew, poczucie przynależności do świata i to takiego świata, w którym chorobę honorowano, a nie uważano za powód do izolowania człowieka, uznawano zarówno deformację ducha, jak i ciała. Jeszcze trzynaście dni. Zastanawiała się, co jej ojciec, szczery protestant, powiedziałby na temat tej tak wyczekiwanej przez nią przyjemności. Lecz przecież rozmawiała z ojcem Baddeleyem o stosowności udania się z pielgrzymką i jego rada hyła bardzo jasna.

– Moje drogie dziecko, lubisz zmiany i podróże, więc czemu nie? Poza tym wizyta w Lourdes jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Jak najbardziej powinnaś pomóc Wilfredowi wypełnić zobowiązania wobec Wszechmogącego.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarna Wieża»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarna Wieża» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czarna Wieża»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarna Wieża» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x