P. James - Czarna Wieża

Здесь есть возможность читать онлайн «P. James - Czarna Wieża» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarna Wieża: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarna Wieża»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Adam Dalgliesh, wyższy oficer policji, postanawia się wybrać do prywatnego ośrodka dla nieuleczalnie chorych, dokąd zaprosił go zaprzyjaźniony stary pastor. Na miejscu okazuje się jednak, że pastor kilka dni wcześniej zmarł.
Adam zatrzymuje się w ośrodku na pewien czas, by uporządkować odziedziczony po przyjacielu księgozbiór, i poznaje pensjonariuszy oraz łączące ich stosunki, z pozoru tylko proste i bezkonfliktowe. Wydarzenia, które później następują, utwierdzają go w przekonaniu, że w ośrodku dzieje się coś złego…

Czarna Wieża — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarna Wieża», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie martwiłbym się zbytnio na pani miejscu listem do ojca Baddeleya. Chyba go niespecjalnie zranił. Właściwie był dosyć łagodny, sugerował tylko złośliwie, że ksiądz nie bardzo się przydawał w folwarku Toynton i ktoś pożyteczniejszy mógłby zająć jego chatę. Ojciec Baddeley miał w sobie zbyt wiele pokory, by się przejmować takimi bzdurami. Myślę, że zatrzymał ten list tylko po to, by porozmawiać ze mną, na wypadek gdyby się okazało, że nie jest jedyną ofiarą. Rozsądni ludzie wrzucają takie anonimy do ubikacji. Nie zawsze jednak możemy postępować w sposób roztropny. W każdym razie, gdyby pani jeszcze dostała taki list, proszę obiecać, że mi go pani pokaże.

Potrząsnęła głową odmownie, ale nie odezwała się. Dalgliesh jednak zauważył, że była spokojniejsza. Wyciągnęła zwiędniętą lewą dłoń i dotknęła jego dłoni, lekko ją ściskając. Wrażenie było nieprzyjemne, dłoń sucha i zimna, a kości jakby obluzowane pod skórą. Lecz sam gest był zarówno przejmujący, jak i pełen godności.

Na dworze ochłodziło się i pociemniało; Henry Carwardine wjechał już do budynku. I na nią nadszedł czas. Dalgliesh powiedział po chwili namysłu:

– Proszę nie sądzić, że wszędzie zabieram ze sobą pracę. Lecz jeśli podczas następnych kilku dni mogłaby pani sobie przypomnieć, jak ojciec Baddeley spędził ostatni tydzień przed pójściem do szpitala, bardzo by mi to pomogło. Proszę nikogo o nic nie pytać. Po prostu niech mi pani powie, co pani sama pamięta, na przykład kiedy przychodził do Folwarku Toynton lub gdzie jeszcze mógł przebywać. Chciałbym odtworzyć obraz dziesięciu ostatnich dni życia księdza.

– Wiem, że pojechał do Wareham w środę, zanim zachorował – powiedziała. – Mówił, że chce zrobić jakieś zakupy i spotkać kogoś w interesach. Pamiętam, ponieważ we wtorek tłumaczył mi, dlaczego nie przyjdzie jak zwykle do Folwarku następnego ranka.

Więc to wtedy – pomyślał Dalgliesh – poczynił zapasy, przekonany, że jego list nie pozostanie bez odpowiedzi. Rzeczywiście, słusznie żywił taką nadzieję.

Przez minutę siedzieli w milczeniu. Detektyw zastanawiał się, co panna Willison myślała o jego prośbie. Nie wyglądała na zdziwioną. Być może uznała to za coś całkiem naturalnego, że pragnął odtworzyć ostatnie dni życia przyjaciela. Lecz nagle dopadły go złe przeczucia. Czy powinien podkreślić, że jego prośba jest absolutnie prywatna? Na pewno nie. Przecież jej powiedział, żeby nikogo o nic nie pytała. Rozdmuchiwanie sprawy wzbudziłoby podejrzenia. Ale czy powodowało to jakieś niebezpieczeństwo? Jakie miał podstawy, by kontynuować śledztwo? Wyłamany zamek w sekretarzyku, brakujący dziennik, stula założona do spowiedzi. Nie było tu prawdziwych dowodów. Z pewnym trudem odegnał te niczym nie uzasadnione złe przeczucia, które nachodziły go uparcie jak przeczucie katastrofy. Bardzo mu to przypominało długie nieprzyjemne noce w szpitalu, gdy walczył w męczącej półświadomości z irracjonalnym strachem i na pól tylko uświadamianymi obawami. Te instynktowne domysly były równie bezpodstawne i należało je zwalczać za pomocą zdrowego rozsądku. Skąd więc brało się to przedziwne przekonanie, że zwykła, niemal zdawkowa i niezbyt zobowiązująca prośba zabrzmiała jak wyrok śmierci?

3

OBCY W GOŚCINIE

I

Przed kolacją Anstey zaproponował, żeby Dennis Lerner oprowadził Dalgliesha po domu. Przeprosił, że nie może osobiście towarzyszyć gościowi, ale musi napisać pilny list. Pocztę dostarczano i wybierano każdego ranka tuż przed dziewiątą, używając skrzynki umieszczonej na granicznej bramie. Jeśli Adam ma do wysłania jakieś listy, to wystarczy, że zostawi je na stole w korytarzu, a Albert Philby zabierze je do skrzynki wraz z innymi przesyłkami z Folwarku Toynton. Dalgliesh grzecznie mu podziękował. Co prawda powinien napisać jeden pilny list, do Billa Moriarty'ego w Scotland Yardzie, ale wyjaśnił, że wyśle go później, w ciągu dnia, z Wareham. Bynajmniej nie zamierzał zostawiać koperty na widoku, by nie wzbudzić ciekawości czy domysłów Ansteya oraz jego personelu.

Propozycja zwiedzenia Folwarku miała charakter rozkazu. Helen Rainer pomagała pacjentom myć się przed kolacją, a Dot Moxon zniknęła z Ansteyem, tak że oprowadzał go tylko Lerner w towarzystwie Juliusa Courta. Dalgliesh wcale nie miał ochoty na tę wycieczkę, ale tudno mu było się zręcznie wykręcić. Przypomniał sobie, jak kiedyś, w dzieciństwie, w Święta Bożego Narodzenia odwiedził z ojcem pacjentów w szpitalu geriatrycznym, do dziś dręczyło go wspomnienie uprzejmości, z jaką pacjenci przyjmowali to kolejne naruszenie ich spokoju, wystawianie na pokaz bólu i kalectwa, idiotyczny entuzjazm personelu demonstrującego drobne triumfy. Teraz – tak jak wówczas – detektyw z niepokojem pilnował, by w jego głosie nie pojawił się choćby najmniejszy ton niechęci, tymczasem wyczul coś jeszcze bardziej irytującego – nutkę protekcjonalnej serdeczności. Dennis Lerner zdawał się tego nic zauważać, a Julius szedł z nimi, rozglądając się z żywym zaciekawieniem, jakby pierwszy raz widział to miejsce na oczy. Dalgliesh rozważał, czy Court towarzyszył im, by mieć oko na Lernera czy też na niego.

Gdy tak wędrowali z pokoju do pokoju, Lerner pozbył się początkowego skrępowania i nabrał pewności siebie; zaczął nawet rozprawiać ze swadą. Było coś ujmującego w jego naiwnej dumie z poczynań Ansteya, który rzeczywiście wydal swoje pieniądze z pewną wyobraźnią. Sam Folwark, z dużymi wysokimi pokojami i zimnymi marmurowymi podłogami, z przygnębiającymi ścianami pokryłymi ciemną dębową boazerią i oknami, które zdobiły wytworne słupki, niestety zupełnie nie nadawał się dla niepełnosprawnych ludzi. Poza jadalnią i salonem na zapleczu, który służył jako sala telewizyjna, Anstey przeznaczył główny budynek na mieszkanie dla siebie i personelu, natomiast z tyłu dobudował jednopiętrową kamienną przybudówkę, z dziesięcioma osobnymi pokojami dla pacjentów na parterze oraz salką szpitalną i dodatkowymi sypialniami na piętrze. Przybudówka przylegała do starych stajni, które położone były w stosunku do niej pod kątem prostym, tworząc osłonięte patio z miejscem na fotele dla pacjentów. Stajnie zamieniono w garaże, pracownię i świetlicę do robót plastycznych. Tutaj też wytwarzano i pakowano krem do rąk i talk. Dom sprzedawał kosmetyki, by wspomóc swoje finanse. Miejscem pracy była ława zasłonięta przezroczystym plastikowym przepierzeniem, ustawionym prawdopodobnie po to, by zaznaczyć wzgląd dla zasad naukowej czystości. Dalgliesh dostrzegł na przepierzeniu z drugiej strony białe cienie ochronnych kombinezonów.

– Victor Holroyd był nauczycielem chemii i podał nam przepis na krem do rąk i talk – powiedział Lerner. – Krem to w zasadzie lanolina, olejek migdałowy i gliceryna, jest on bardzo skuteczny i ludzie go lubią. Świetnie sobie z nim radzimy. A ten kąt pracowni poświęcony jest modelowaniu.

Dalgliesh wyczerpał już niemal cały swój zasób pochlebnych komentarzy. Teraz jednak ogarnął go szczery podziw, Na środku ławy, na małym drewnianym piedestale, stała gliniana głowa Wilireda Ansteya. Szyja, wydłużona i żylasta, wyrastała jak kark żółwia z fałd kaptura. Głowa wysunięta była do przodu i przechylona lekko w prawo. Rzeźba sprawiała wrażenie parodii, a mimo to emanowała z niej niezwykła moc. W jaki sposób, zdumiał się Dalgliesh, rzeźbiarz potrafił oddać słodycz i uporczywość tego szczególnego uśmiechu, wymodelować współczucie, a zarazem zredukować je do samouwielbienia, pokazać pokorę w przebraniu mnisiego habitu i jednocześnie przekazać wrażenie bogatych pokładów zła? Plastik okrywał bryły i wałki gliny, które leżąc bezładnie na ławie, podkreślały jedynie moc i techniczną doskonałość tej jedynej dokończonej pracy. Lemer powiedział:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarna Wieża»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarna Wieża» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czarna Wieża»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarna Wieża» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x