– Tak. – Zacisnął usta. – Długo z nią nie rozmawiałem. Załamała się. To jeszcze prawie dziecko.
– Zauważyłam, że byłeś dość zaprzyjaźniony z Charliem.
– Mogłem się z nim bardziej zaprzyjaźnić, ale chciałem, żeby był twardy. – Potrząsnął głową. – Złapanie Dona staje się dla mnie bardzo osobistą sprawą.
– Witaj w klubie – powiedziała Eve, przechodząc przez ulicę.
Napięcie wzrosło jeszcze, gdy Joe zadzwonił do drzwi laboratorium.
Niech się nie okaże, że ci młodzi ludzie zginęli bezsensownie – pomyślała. Niech Don tym razem nie wygra.
Postać Kevina Baldridge’a nadal była zamazana. Na ekranie komputera wyglądał niemal jak duch, jak trup zawieszony w chmurze światła.
Ale twarz była dostatecznie wyraźna. Eve przestała oddychać.
– Eve?
– Powiedz, że zwariowałam, Joe.
Joe spojrzał na ekran komputera i zaklął cicho. Spiro głośno wypuścił powietrze.
– Grunard.
Mężczyzna był młodszy i szczuplejszy, ale nadal miał ten sam czarujący, lekko bezczelny uśmiech.
Eve opadła na krzesło, kompletnie oszołomiona.
– Nie – zaprotestowała głośno.
– Wiek się zgadza. Od samego początku był blisko ciebie – powiedział powoli Spiro.
Tak blisko.
– Ten strażnik w domu opieki społecznej… – Eve zadrżała. – Poprosiłam, aby odwrócił jego uwagę, jeśli się na niego natknie.
– Grunard myśli, że jest bezpieczny – rzekł Joe do Spiro. – Aresztuj go, nim się zorientuje, co robiliśmy w nocy.
– Być może już wie. – Spiro wyciągnął telefon i wystukał numer. – W ostatnich dniach nawiązał dobre stosunki z miejscowymi policjantami.
Eve rozmyślała o charakterystyce psychologicznej profilu masowego mordercy, o którym Spiro opowiadał jej w chacie Joego.
„Zazwyczaj znają procedury policyjne, a nawet mogą być związani z policją”.
Joe mówił, że Grunard często chodził do baru w Atlancie, gdzie lubili przesiadywać policjanci.
Reporter mógł podróżować z miejsca na miejsce, nie budząc podejrzeń. Miał kontakty i znajomości, które umożliwiały mu poznanie faktów nieznanych opinii publicznej.
Mark opóźnił pojechanie po Jane do domu opieki społecznej do jedenastej, co dało mu czas, żeby się tam udać, zabić strażnika, a potem pojechać jeszcze w zaułek, gdzie przebywał Mike. Wtedy, przed laty, nie miał z pewnością żadnych trudności z dotarciem do Frasera.
– W jego pokoju hotelowym nikt nie odbiera telefonu. – Spiro wystukał inny numer. – Poślę tam kogoś.
Grunard. Don.
Wczoraj chciał zostać w laboratorium razem z Sungiem. Dał technikowi swój numer telefonu. Spiro skończył rozmawiać i ruszył do drzwi.
– Zacznę sprawdzać Grunarda. Nie wiem, co nam to da. Trudno powiedzieć, ile razy rodził się na nowo i zmieniał osobowość. Wracajcie do domu i czekajcie.
Grunard.
Przez całą drogę do domu Eve myślała, że to on jest Donem. Był przy niej przez cały czas i nie czuła nawet cienia podejrzenia. Obwiniała się, że nie dość często podawała mu nowe informacje. A on ostrzegł ją, aby nie pozwoliła Donowi zobaczyć się razem z Jane w Phoenix.
Czuła się tak, jakby ją ktoś kopnął z całej siły w żołądek.
– Jane. Zostawiła Jane samą.
– Jak daleko…
– Cholera! – Joe nacisnął na gaz. – Nie martw się. Już prawie jesteśmy w domu.
Wjechali przez bramę i Eve natychmiast wyskoczyła z samochodu i pobiegła do domu.
– Eve, zaczekaj! – Joe biegł tuż za nią.
Jane była bezpieczna. Pilnowało ją dwóch ochroniarzy, Sarah i Monty.
Ale Don dostał się jakoś na werandę chaty Joego nad jeziorem.
Przeskakiwała po dwa stopnie.
Z rozmachem otworzyła drzwi pokoju Jane.
Łóżko było rozścielone, puste.
– Sprawdźmy u Sarah – powiedział za jej plecami Joe.
Rozespana Sarah usiadła na łóżku, kiedy wtargnęli do jej pokoju.
– Co się stało?
– Jane. Nie mogliśmy znaleźć… – Eve z ulgą przysiadła na łóżku Sarah. – Dzięki Bogu.
Jane spała zwinięta w kłębek obok Monty’ego, na kocu na podłodze, przy łóżku Sarah.
– Przyszła parę godzin temu – wyjaśniła Sarah. – Powiedziała, że śniło jej się coś złego o Montym, i spytała, czy może zostać. Nic nie szkodzi, prawda?
Eve kiwnęła głową, starając się zapanować nad bijącym jak oszalałe sercem.
– Nic nie szkodzi. Tylko się przestraszyłam. Przepraszam, że cię obudziłam.
– Nie ma sprawy. Eve i Joe wyszli.
– Boże, ale się przeraziłam! – powiedziała Eve.
– Ja też. – Joe objął ją ramieniem. – Chodź, zrobimy sobie kawy. Przyda mi się zastrzyk z kofeiny.
Sarah weszła do kuchni godzinę później.
– Co się właściwie dzieje? – spytała, ziewając. – Próbowałam jeszcze zasnąć, ale nie mogłam, bo zaczęłam myśleć.
– Nie chcieliśmy zawracać ci głowy – odparł Joe, nalewając Sarah kawy.
– Nie przeszkodziliście Jane i Monty’emu. Oboje nadal śpią. – Wypiła łyk kawy. – Snem niewinnych. To wspaniała rzecz. Dlaczego bałaś się o Jane?
Nim wszystko jej opowiedzieli, Sarah wypiła dwie filiżanki kawy. Oparła się wygodniej w krześle.
– A więc to prawie koniec – podsumowała.
– Skończy się, jak on będzie martwy albo przynajmniej za kratkami – powiedziała Eve.
– Ale teraz macie już twarz i nazwisko. Jeśli uda mu się wymknąć FBI, pokażą go w telewizji w programie „Poszukiwani” albo w czymś takim. Ktoś zawsze znajduje morderców.
– W twoich ustach brzmi to bardzo prosto – powiedział sucho Joe.
– Jestem bardzo prostą osobą – odparła z uśmiechem Sarah. – To dlatego, że mieszkam z psami. Wszystko jest czarne albo białe, a do celu idziesz najprostszą drogą. Dlatego zajmuję się ratownictwem, a nie pracuję w policji, tak jak ty, Joe. Nie mogłabym wytrzymać…
Zadzwonił telefon. Eve podniosła słuchawkę aparatu wiszącego na ścianie w kuchni.
– Uciekajcie stamtąd – rzekł Spiro. – Powiedz Joemu, aby zabrał stamtąd Jane i ciebie.
– Dlaczego? Czy Don…?
– Nie, nie ma śladu Dona. Ale policja z Phoenix będzie tam lada chwila.
– Dlaczego? Czy ktoś mnie rozpoznał na miejscu wypadku?
– Dostali anonimowy telefon z informacją, gdzie cię można znaleźć. Zgadnij, kto to dzwonił.
– Grunard.
– Tak. Najwyraźniej chcę cię wykurzyć z fortecy.
– I to mu się udaje. – Starała się szybko myśleć. – Ale jeśli zamkną mnie w więzieniu, nie będzie mógł…
– Jane nie zamkną w więzieniu. Wróci do domu opieki społecznej w Atlancie.
Jeśli Jane wróci pod skrzydła opieki społecznej, znajdą się w punkcie wyjścia.
– Ile mamy czasu?
– Zero. Uciekajcie od razu.
Eve odłożyła słuchawkę.
– Policja z Phoenix jest w drodze tutaj. Dostali informację o mnie i o Jane. – Odwróciła się do Sarah. – Bierz Monty’ego i wyjeżdżajcie. Zadzwoń do Logana i powiedz mu, co się stało.
Sarah ruszyła do drzwi.
– Już jadę.
Eve kiwnęła głową.
– Idę po Jane. Spakuj trochę naszych rzeczy, Joe.
Zdążyli dotrzeć do bramy. Kiedy się przed nimi otworzyła, zobaczyli migoczące światło policyjnego samochodu wyjeżdżającego zza rogu, i Joe zaklął pod nosem.
– Wysiadaj – rzuciła Eve.
– Co?
– Wyskakuj i schowaj się w krzakach. Im zależy na mnie i na Jane.
– I miałbym was zostawić?
– Będę w więzieniu. Ty będziesz musiał upilnować Jane.
Joe znów zaklął, ale posłusznie wyskoczył i schował się w krzakach na podjeździe. Eve przesunęła się za kierownicę i wyjechała za bramę.
Читать дальше