Jerzy Edigey - Sprawa dla jednego

Здесь есть возможность читать онлайн «Jerzy Edigey - Sprawa dla jednego» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sprawa dla jednego: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sprawa dla jednego»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zapadł zmierzch. Tego dnia wcześniejszy niż zazwyczaj, bo chociaż minęła dopiero połowa września, było chłodno, a czarne chmury wędrowały po niebie. Kilka razy dobrze popadało, lecz teraz, wieczorem, jezdnie i chodniki obeschły. Przy tak niepewnej pogodzie nikt bez wyraźnej potrzeby nie wychodzi z domu. Nic więc dziwnego, że na ulicy Wilczej, nawet na jej najruchliwszym odcinku, tym pomiędzy Marszałkowską a Kruczą, było dość pustawo.

Sprawa dla jednego — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sprawa dla jednego», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nic na to nie poradzę – Henryk Kowalski rozłożył ręce.

– Na tym na razie skończymy. Proszę podpisać protokół. Na każdej stronie u dołu. Gdyby pan sobie przypomniał coś ważnego, proszę się z nami skomunikować.

– Powiedziałem wszystko, co wiedziałem.

– Dziękuję panu. Na dole będą uprzedzeni o pana wyjściu z gmachu komendy.

Inżynier wyszedł z pokoju, zaś podporucznik Szymanek zauważył: – Ten człowiek nie ma alibi, a jego wygląd doskonale pasuje do tego, co zapamiętała pani Maria Bolecka, jedyny świadek, który widział mordercę.

– Zauważyła, że to człowiek wysokiego wzrostu, a takich jest w Warszawie przynajmniej sto tysięcy. A tych bez alibi na krytyczną godzinę także by się zebrało kilkanaście tysięcy osób.

– Nie nabrałem o nim zbyt wysokiego mniemania.

– Zgadzam się, że pan Henryk Kowalski nie jest świetlaną postacią, ale daj mi motyw zbrodni. Przecież nie te stare kłótnie sprzed trzech lat o dziewczynę, którą zresztą obaj stracili. Stojanowski nawet zapłacił wyższą cenę niż Kowalski.

– Wszystko rozbija się o ten motyw – stwierdził z żałosną miną podporucznik. – Prowadzimy dochodzenie prawie tydzień i nie posunęliśmy się naprzód nawet o malutki krok. Zaczynam się coraz bardziej obawiać, że „stary” nas obu wyleje z milicji na zbitą mordę.

– Będziesz mógł wtedy zostać księdzem, o czym dzisiaj marzyłeś.

– Zapominasz o Hance.

– W grecko-katolickim obrządku celibat obowiązuje tylko przy wyższych stopniach kapłańskich. A zwykli proboszczowie mogą mieć żony – pocieszał Andrzej przyjaciela. – Ale zanim nas wyleją, będziesz musiał sprawdzić tego majstra Walentowskiego, chociaż nie wierzę, żeby to przyniosło jakieś pozytywne rezultaty. A także alibi obu panów Urbaniaków. Musimy również odszukać człowieka z zielonym oplem. Obawiam się, że to ostatnie zadanie będzie najtrudniejsze.

Wbrew obawom porucznika znalezienie „pana z oplem” okazało się znacznie łatwiejsze, niż to sobie Ciesielski wyobrażał. W ciągu godziny wszystkie milicyjne radiowozy krążące po Warszawie otrzymały polecenie szukania zielonego opla rekorda ze szwedzką rejestracją. Miano zatrzymać wóz pod jakimkolwiek pozorem, wylegitymować kierowcę, ze szczególnym zwróceniem uwagi na miejsce jego zamieszkania, zarówno w Warszawie, jak i ewentualnie na Wybrzeżu. Podano także przypuszczalny rysopis kierowcy.

Nie upłynęły nawet dwie godziny i porucznik dostał wiadomość od jednego z patroli. Meldunek podawał szczegółową rejestrację samochodu, nazwisko jego właściciela, niejakiego Erika Jonssona zamieszkałego w Malme, a także nazwisko i adres aktualnego użytkownika wozu. Był nim Marian Zalewski zamieszkały w Gdyni przy ulicy Świętojańskiej. Zalewski przebywał czasowo w Warszawie. Początkowo zatrzymał się u swojej siostry, a od czternastego września gościł w pensjonacie przy ulicy Brackiej w pokoju stale zajmowanym przez Helmuta Schulza, obywatela austriackiego, który wyjechał na kilka tygodni do Wiednia i odstąpił swoje pomieszczenie przyjacielowi.

Jeszcze tego samego dnia nadano z Warszawy telegram do milicji gdańskiej z prośbą o informacje o Marianie Zalewskim, a podporucznik Szymanek odwiedził Gmach Sądów przy ulicy Świerczewskiego i w Rejestrze Karnym bez trudu odszukał kartę „człowieka z oplem”. Znalazł w niej sporo ciekawych informacji, chociaż zapisano je wyłącznie cyframi – data wyroku, artykuł kodeksu karnego i wysokość wymiaru kary.

Natomiast inne poszukiwania skończyły się fiaskiem. Edward Walentowski był wprawdzie zameldowany na Bródnie przy ulicy Piotra Skargi, ale od dwóch lat znalazł sobie zajęcie w Przedsiębiorstwie Poszukiwań Naftowych i pracował przy wierceniu w Województwie Białostockim, gdzieś pod Sokółką. Jeden telefon wyjaśnił, że ślusarz Walentowski był w dniu czternastego września cały dzień w pracy, a wieczorem w swoim barakowozie.

Najlepsze alibi mieli obaj panowie Urbaniakowie. Gdy gasili pragnienie w pewnej knajpce przy ulicy Radzymińskiej, doszło do „lekkiego nieporozumienia towarzyskiego”. Przyjechała milicja i cała zacna kompania wieczór i noc spędziła w dzielnicowym areszcie.

Kobieta z walizką

Przez cztery dni obaj oficerowie powtórnie przesłuchali wszystkich świadków. Niestety, niczego nowego się nie dowiedzieli. Rozmowa z kierownikiem działu personalnego nie wniosła niczego do sprawy. Nie doszło wprawdzie jeszcze do spotkania z bezpośrednim zwierzchnikiem Zygmunta Stojanowskiego, inżynierem Januszem Adamczykiem, gdyż wyjechał on służbowo do Czechosłowacji, gdzie jego firma chciała wygrać przetarg na budowę fabryki kwasu siarkowego, sądząc jednak z wypowiedzi „personalnego” i ta rozmowa nie wróżyła postępów w śledztwie.

Pułkownik Adam Niemiroch, naczelnik wydziału zabójstw, nie spełnił przepowiedni Antoniego Szymanka i nie „wylał na zbitą mordę” obu oficerów. „Stary” nie ukrywał, że nie jest zadowolony z postępów śledztwa, ale musiał przyznać, że prowadzone było z wielką energią. Nie pominięto żadnego najmniejszego szczegółu. A że nie było rezultatów? Zebrany materiał okazał się zbyt szczupły, żeby mogły być. Sprawa nie ruszyła z miejsca, bo nadal brakowało motywów tego tajemniczego zabójstwa. Chyba żeby przyjąć mało prawdopodobną tezę, iż zbrodnię zainspirowała żona Stojanowskiego, Irena, która – jak wiadomo – tego samego dnia uciekła za granicę razem z obywatelem austriackim, Helmutem Schulzem.

Schulz był przedstawicielem na Polskę wielkiej austriackiej firmy. Większą część roku przebywał w Warszawie; mieszkał w pensjonacie na rogu Brackiej, Szpitalnej i Hibnera, w domu, w którym mieści się popularna kawiarnia „Szwajcarska”. Austriak władał dość dobrze językiem polskim. W Ministerstwie Handlu Zagranicznego i w polskich centralach importowych znano go doskonale. Cieszył się tam opinią człowieka poważnego i solidnego. Nasi handlowcy ze śmiechem odrzucili podejrzenia milicji, że mógłby być zamieszany w jakąkolwiek aferę kryminalną, a cóż dopiero w morderstwo.

Austriak pertraktował właśnie w sprawie zawarcia kontraktu dotyczącego eksportu maszyn budowlanych do Iraku. Warunki umowy zostały już uzgodnione z irańskimi firmami, chodziło jedynie o dopracowanie szczegółów współpracy polsko-austriackiej. Panu Schulzowi ogromnie zależało na sfinalizowaniu tej największej dotychczasowej jego transakcji, dlatego też udał się do swoich pracodawców w celu ostatecznego uzgodnienia kontraktu. Zarówno o jego wyjeździe, jak i o dacie powrotu do Warszawy, a miało to nastąpić mniej więcej za miesiąc, polskie koła handlowe były powiadomione.

Odpowiednie nasze centrale handlowe utrzymywały prawie codzienny kontakt telefoniczny z Austriakiem lub z jego wiedeńskimi pracodawcami.

W tej sytuacji rzeczywiście wyglądało na to, że Helmut Schulz jest poza wszelkimi podejrzeniami. Fakt, że ten człowiek znał Irenę Stojanowską, bywał w kawiarni „Aida” a także wyjechał z Warszawy tym samym pociągiem co żona zabitego, mógł być zwykłym przypadkiem. Zresztą Schulz dowiedziawszy się, że piękna kobieta wybiera się do Austrii mógł dostosować swój wyjazd do jej projektów. Po prostu dlatego, żeby mieć w drodze sympatyczne towarzystwo z widokami na flirt nad Dunajem.

Jedyną podejrzaną pozostawała nadal Irena Stojanowska, chociaż prowadzący śledztwo jakoś nie mogli uwierzyć w jej winę.

Kiedy równo w dwa tygodnie po zabójstwie Zygmunta Stojanowskiego porucznik Andrzej Ciesielski wchodził rankiem do gmachu Stołecznej Komendy MO, zatrzymał go podoficer dyżurny.

– Obywatelu poruczniku – meldował – od szóstej czeka na was jakaś kobieta. Proponowałem jej, żeby przyszła po ósmej, ale ona wolała siedzieć w poczekalni.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sprawa dla jednego»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sprawa dla jednego» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Sprawa dla jednego»

Обсуждение, отзывы о книге «Sprawa dla jednego» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x