Dorothy Sayers - Kat poszedł na urlop

Здесь есть возможность читать онлайн «Dorothy Sayers - Kat poszedł na urlop» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kat poszedł na urlop: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kat poszedł na urlop»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zbiór opowiadań

Kat poszedł na urlop — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kat poszedł na urlop», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W sumie spędziłem w Little Hexham przyjemny tydzień i czułbym się wspaniale, gdyby nie koty. Co noc było ich pełno w ogrodzie: ta cypryjska kocica, którą widziałem pierwszej nocy, i coś rudego i ohydny, śmierdzący czarny kocur, najbardziej z nich nieznośny, a którejś nocy jeszcze wystraszone, białe kociątko przez bitą godzinę miauczało pod moim oknem. Rzucałem w tych nieproszonych gości butami i książkami, do upadłego, ale one jakby się zmówiły na spotkania w ogrodzie gospody. Co noc było gorzej i gorzej, aż kiedyś naliczyłem piętnaście sztuk, usadowionych w krąg na tyłku, a wśród nich cypryjska kocica wykonywała swe tańce z cieniem,.przelatując tam i z powrotem niby czółenko tkackie. Okno musiałem stale trzymać zamknięte, bo cypryjska kocica najwyraźniej miała zwyczaj wdrapywać się po glicynii.

Drzwi również, bo kiedy zszedłem raz po coś do salonu, wróciwszy zastałem ją na swoim łóżku, jak łapami ugniatała narzutę – prrp, prrp, prrp – z oczyma przymkniętymi w zmysłowej ekstazie. Spędziłem ją klapsami, a ona fukając na mnie uciekła w ciemny korytarz.

Zagadnąłem o nią gospodynię, która dość chłodno odparła, że w gospodzie nie ma żadnego kota – i faktycznie w porze dziennej nie zdarzyło mi się spotkać tych bestii – ale raz wieczorem, o zmierzchu, natknąłem się w jednej z przybudówek na gospodarza. Na ramieniu trzymał rudego kota i karmił go czymś wyglądającym na pokrajaną w kostki wątrobę. Wytknąłem mu, że zachęca koty do panoszenia się i poprosiłem o inny pokój, bo przeszkadza mi ta kocia muzyka po nocach. Uchyliwszy nieco szparek swych oczu wymamrotał, że spyta się żony; ale skończyło się na niczym; chyba zresztą nie mieli do wyboru innej sypialni.

A pogoda wciąż robiła się coraz to gorętsza i bardziej duszna, zbierało się na burzę z piorunami, niebo jak mosiądz i ziemia jakby z żelaza, a powietrze nad nią tak rozedrgane, aż oczy bolały od patrzenia.

Dobrze, Harringay, dobrze! staram się nie odchodzić od właściwego tematu. I niczego przed tobą nie ukrywam. Mówię ci, że moje stosunki z panią Merridew były jak najzwyklejsze. Pewnie, że dużo się z nią widywałem, bo – jak już mówiłem – Merridew całymi dniami nie pokazywał się w domu. Rano jechaliśmy z nim na zaporę i odstawialiśmy samochód, a później musieliśmy się wzajemnie zabawiać, w miarę swych możliwości, aż do wieczora. Jej chyba odpowiadało moje towarzystwo, a ja nie mogłem jej nie polubić. Nie powiem ci, co było tematem naszych rozmów: nic specjalnego. Felice nie była kobietą zbyt rozmowną. Przesiadywała albo leżała godzinami na słońcu, prawie nie odzywając się, tylko przeciągała się w blasku i upale. Nieraz całe popołudnie spędzała bawiąc się gałązką albo kamyczkiem, gdy ja siedziałem paląc. Spokojna? Nie. To nie… spokojną bym jej nie nazwał. Mnie w każdym razie nie napawała spokojem. Pod wieczór ożywiała się i była rozmowniej sza, zwykle jednak wcześnie się kładła i zostawiała nas obu w ogrodzie, żebyśmy sobie pogawędzili.

A! rewolwer. Tak. Kupiłem go w Bath, dokładnie w tydzień po przyjeździe do Little Hexham. Pojechaliśmy tam z samego rana i podczas gdy pani Merridew robiła jakieś zakupy dla męża, ja zacząłem szperać po antykwariatach. Chciałem kupić wiatrówkę, pistolet na groch czy coś w tym rodzaju, kiedy go zobaczyłem. Oczywiście widziałeś go. Jest malutki – w książkach pisze się o tym, że „prawie jak zabawka" – ale zabić można. Staruszek, który mi go sprzedał, chyba nie znał się za bardzo na broni palnej. Mówił mi, że przyjął go kiedyś w zastaw; i było do niego dziesięć naboi. Nie robił kwestii z pozwoleniem na broń i tym podobnych, pewnie cieszył -się, że może go sprzedać, i kropka, a nie żeby jeszcze coś klientowi utrudniać. Zapewniłem go, że umiem się z tym obchodzić, i niby dla żartu napomknąłem, że chciałbym postrzelać sobie do kotów. Na to antykwariusz jakby się trochę ocknął. Był to zasuszony człeczyna o wątłej, siwej bródce i żylastej szyi. Zapytał, gdzie mieszkam. Odparłem, że w Little Hexham.

– To niech pan uważa – powiedział. – Oni tam bardzo szanują swoje koty i sądzą, że zabić coś takiego to nieszczęście. – Po czym dodał coś niezbyt zrozumiałego, coś o srebrnej kuli. Był to zramolały staruszek i jakby wahał się, czy dać mi ten zapakowany już rewolwer, ale zapewniłem go, że potrafię dbać o niego i o siebie. Kiedy odchodziłem, stał we drzwiach sklepu, tarmosząc się za bródkę i wypatrując za mną.

Tej nocy zaczęło grzmieć. Przed wieczorem niebo stało się ołowiane, ale przygaszony upał okazał się jeszcze gorszy od prażącego słońca. Państwo Merridew oboje byli rozdygotani: on posępny, klął na pogodę i na muchy, a ona jakby dziwnie ożywiona czy podniecona. Grzmoty wywierają taki wpływ na niektórych. Ja czułem się też nieszczególnie, a co gorsza, ogarnęło mnie wrażenie, że dom jest pełen kotów. Nie mogłem ich wyśledzić, ale wiedziałem, że są, przyczajone gdzieś za szafą i przemykające bezgłośnie po korytarzach. Nie mogłem wytrzymać w salonie i rad uciekłem do swego pokoju. Koty nie koty, musiałem otworzyć okno i siedziałem tak w rozpiętej piżamie, usiłując odetchnąć. Ale pokój był jak miedziany piec. I czarny jak smoła. Z okna ledwie dostrzegałem, gdzie kończą się krzewy i zaczyna trawnik. Słyszałem jednak i czułem wszędzie te koty. Coś chwilami skrobało w pnączach glicynii, szurało wśród liści, aż około jedenastej któryś z nich przeraźliwym, ohydnym wrzaskiem rozpoczął koncert. Przyłączył się następny i jeszcze następny… słowo daję, musiało ich być z pół setki. Niebawem ogarnęło mnie to wstrętne uczucie mdłości i ciarki mnie przeszły, i już wiedziałem, że któryś czai się nie opodal w mroku. Obejrzałem się gwałtownie i proszę! znowu ta cypryjska kocica! stała prawie dotykając mego ramienia, z oczyma jarzącymi się jak zielone latarki. Krzyknąłem i uderzyłem ją, a ona wrzasnęła i wyskoczyła. Słyszałem, jak buchnęła o żwir, i po całym ogrodzie znów się rozległ tym dzikszy wizgot. Potem w jednej chwili zapadła cisza i w oddali zamigotał niebieski błysk, a później drugi. W pierwszym z nich ujrzałem odległy mur ogrodu, którego brzeg na całej długości obsiadły koty, kot przy kocie, jakby szlaczek w dziecinnym pokoju. W drugim rozbłysku krawędź muru znów okazała się pusta.

O drugiej spadł deszcz. Trzy godziny wcześniej siedziałem już w oknie, przyglądając się, jak bryzgają po niebie błyskawice i radując się z grzmotu. Burza jakby oczyściła me ciało z wszelkich elektrycznych zakłóceń; chciało mi się krzyczeć z podniecenia i z ulgi. Aż upadły pierwsze ciężkie krople; potem ulewa; i wreszcie istny potop. Waliło to w spiekły na żelazo ogród z hałasem, jakby się rozsypywały stalowe pręty. Uniósł się odurzający zapach od ziemi, wiatr zerwał się i zacinał mnie deszczem po twarzy. Usłyszałem, że w drugim końcu korytarza ktoś z trzaskiem zamyka i rygluje okno, ale ja, wychylony w ten zgiełk, rozkoszowałem się wodą nasączającą mi włosy i ramiona. Ciągle grzmiało od czasu do czasu, ale już ciszej i dalej, i dostrzegałem niekiedy w rozbłysku białe okratowanie z wody, dzielące mnie od ogrodu.

Po którymś przetoczeniu się grzmotu usłyszałem, że ktoś puka do moich drzwi. Otworzyłem i był to Merridew. Trzymał świecę i twarz miał przerażoną.

– Felice! – wyrzucił z siebie. – Zachorowała. Nie mogę jej obudzić. Proszę cię, chodź i pomóż mi.

Pośpieszyłem za nim korytarzem. W ich pokoju stały dwa łóżka: jedno wielkie z baldachimem z purpurowego adamaszku na czterech słupach i drugie polowe, rozstawione pod oknem. To było puste, z odrzuconym przykryciem, z niego się widać zerwał. Pod baldachimem zaś leżała pani Merridew, naga, tylko nakryta prześcieradłem. Wyciągnięta na wznak; długie, czarne włosy miała splecione na ramionach. Twarz miała jak z wosku i stężałą niby u trupa; a kiedy poszukałem tętna, było tak wątłe, że z początku prawie niewyczuwalne. Oddech bardzo płytki i powolny, ciało zimne. Potrząsnąłem nią, ale bez skutku. Uniosłem jej powieki i stwierdziłem, że gałki oczne są wywrócone do góry, widać tylko białka. Dotknięcie ich wrażliwej powierzchni czubkiem palca nie wywołało żadnej reakcji. Od razu pomyślałem: czy nie zażyła czegoś?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kat poszedł na urlop»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kat poszedł na urlop» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dorothy Sayers - Whose Body?
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Diskrete Zeugen
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Los secretos de Oxford
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Five Red Herrings
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - The Nine Tailors
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Have His Carcass
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Murder Must Advertise
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Clouds of Witness
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Unnatural Death
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Busman’s Honeymoon
Dorothy Sayers
Отзывы о книге «Kat poszedł na urlop»

Обсуждение, отзывы о книге «Kat poszedł na urlop» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x