Dorothy Sayers - Kat poszedł na urlop

Здесь есть возможность читать онлайн «Dorothy Sayers - Kat poszedł na urlop» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kat poszedł na urlop: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kat poszedł na urlop»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zbiór opowiadań

Kat poszedł na urlop — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kat poszedł na urlop», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
Dorothy Leigh Sayers Kat poszedł na urlop Przełożył z angielskiego Robert - фото 1

Dorothy Leigh Sayers

Kat poszedł na urlop

Przełożył z angielskiego Robert Stiller

Człowiek, który znał sposób

Chyba po raz dwudziesty, odkąd pociąg wyjechał z Carlisle, Pender, podnosząc oczy znad Morderstwa na plebanii, napotkał wzrok pasażera siedzącego naprzeciw.

Zmarszczył się z lekka. Irytowało go, że towarzysz podróży tak bacznie rnu się przygląda i do tego z ledwie dostrzegalnym, sardonicznym uśmieszkiem. Tym bardziej zaś irytowało go, że daje się tak wyprowadzać z równowagi tym uśmieszkiem i tym wpatrywaniem się. Znów się przymusił do lektury, z mocnym postanowieniem, że się skoncentruje na problemie zamordowanego w bibliotece proboszcza. Niestety była to fabuła z kategorii (tych akademickich, gdzie wszystkie co ciekawsze wydarzenia upchane są iw pierwszym rozdziale, a potem już tylko długa seria dedukcji prowadzi do 'naukowego rozwiązania w ostatnim. Wątła nić zainteresowania, z trudem wysnuta na kołowrotku rozumującego mózgu Pendera, urwała się. Dwa razy musiał się cofać dla sprawdzenia szczegółów, przeoczonych w lekturze. Wreszcie uświadomił sobie, że oczy jego przebrnęły bite trzy stronice wywodów, kompletnie nic nie przekazawszy do umysłu. W ogóle już nie myślał o zamordowanym proboszczu: za to coraz intensywniej uświadamiał sobie twarz pasażera z przeciwka. Co za dziwna twarz! pomyślał Pender.

W jej rysach nie było właściwie nic nadzwyczajnego; Pendera niepokoił jej wyraz. Była to twarz skryta, twarz kogoś wiedzącego mnóstwo rzeczy na czyjąś niekorzyść. Usta lekko skrzywione i silnie wgłębione w kącikach, jakby pełne tajonej satysfakcji. Oczy niesamowicie błyskały zza szkieł nieoprawnych binokli; ale to wrażenie mogło być spowodowane odbijaniem się światła. Pender zastanawiał się, kim ten człowiek może być z zawodu? Ubrany w ciemny garnitur, płaszcz od deszczu i sfatygowany miękki kapelusz, mógł mieć około czterdziestki.

Pender niepotrzebnie odchrząknął i usadowił się głębiej w rogu, unosząc kryminał na wysokość twarzy, jakby się nim odgradzał. Okazało się to gorzej niż bezużyteczne! Odniósł wrażenie, że mężczyzna przejrzał jego manewr i skrycie się nim ubawił. Chciało mu się pokręcić na siedzeniu, ale odczuł niejasno, że byłoby to swego rodzaju triumfem dla przeciwnika. Skrępowany tym, siedział tak sztywno, że skupienie uwagi na książce stało się fizyczną niemożliwością.

Pociąg miał się teraz zatrzymać dopiero w Rugby i nie było szansy, że jakiś pasażer wejdzie z korytarza i przerwie tę niemiłą solitude a deux. Coś jednak trzeba zrobić. Milczenie trwało już tak długo, że każda uwaga, choćby najbłahsza, rozległaby się – tak odczuwał to Pender – w napiętej atmosferze jak przeraźliwy terkot budzika. Oczywiście mógłby wyjść na korytarz i nie wrócić, ale w ten sposób przyznałby się do klęski. Opuściwszy w dół Morderstwo na plebanii Pender znów napotkał wzrok tego z przeciwka.

– Znudziło się panu? – spytał mężczyzna.

– Nocna podróż jest zawsze trochę nudna – odpowiedział Pender, trochę z ulgą, a trochę niechętnie. – Może pan ma ochotę poczytać?

Wyjął z teczki Zdradziecki spinacz i podał mu z nadzieją. Tamten spojrzał j na tytuł i potrząsnął głową.

– Bardzo panu dziękuję – odparł – ale nie czytuję kryminałów. One 1 są takie… nieadekwatne, nie uważa pan?

– Może brak im trochę rysunku charakterów i ludzkiego podejścia, owszem – przyznał Pender – ale do pociągu…

– Nie to miałem na myśli – rzekł tamten. – Ludzki aspekt zupełnie mnie nie obchodzi. Ale wszyscy ci mordercy są tacy nieudolni… mnie to po prostu nudzi.

– Och, czy ja wiem – rzekł Pender. – Jednak są na ogól sprytniejsi i o wiele bardziej pomysłowi od morderców, jakich spotykamy w rzeczywistości.

– Od tych morderców, którzy zostają wykryci, owszem – zgodził się tamten.

– Nawet i ci sobie nieraz całkiem nieźle radzili, zanim ich złapano – sprzeciwił się Pender. – Na przykład Crippen: w ogóle by go nie złapali, gdyby nie to, że stracił głowę i uciekł do Ameryki. George Joseph Smith też załatwił co najmniej dwie narzeczone, zanim się w to wmieszały los i prasa brukowa.

– Owszem – rzekł tamten – ale jakież to było niezdarne: te zawiłe kombinacje, te kłamstwa, tyle różnych przyborów. Wszystko to niepotrzebne.

– Co też pan opowiada! – zaprotestował Pender. – Przecież nie spodziewa się pan, że można kogoś zamordować i wykręcić się z tego tak lekko, jakby groch wyłuskać.

– A! – powiedział pasażer. – Tak pan uważa?

Pender spodziewał się, że usłyszy coś więcej, ale. się nie doczekał. Mężczyzna odchylił się na oparcie i siedział, uśmiechając się po swojemu do sufitu: jakby uznał, że nie warto już kontynuować rozmowy. Wzrok Pendera, gdy znów sięgał po książkę, przyciągnęły dłonie tego człowieka: białe i o zadziwiająco długich palcach. Patrzył, jak te palce postukują łagodnie o kolana – potem zdecydowanie odwrócił kartkę – a potem znów odłożył książkę i zagadnął:

– Jeśli to takie łatwe, to ciekawe, jak pan zabrałby się do popełnienia morderstwa?

– Ja? – odparł mężczyzna. Odblask na binoklach sprawił, że dla Pendera oczy jego były całkiem niewidoczne, ale w głosie dosłyszał lekkie rozbawienie. – Ja to co innego. Ja bym się w ogóle nie namyślał.

– Dlaczego?

– Bo ja akurat wiem, jak to zrobić.

– Czyżby? – mruknął wyzywająco Pender.

– Och, tak. Przecież to nic trudnego.

– Skąd ta pewność? Chyba pan nie próbował?

– Tu nie ma co próbować – odparł mężczyzna. – W mojej metodzie nie może być żadnych niespodzianek. Właśnie na tym polega jej wdzięk.

– To łatwo powiedzieć – odrzekł Pender. – Na czymże polega ta cudowna metoda?

– Chyba" się pan nie spodziewa, że powiem? – odparł tamten, znów kierując spojrzenie na Pendera. – To mogłoby się okazać niebezpieczne. Wprawdzie wygląda pan nieszkodliwie, ale któż wyglądał bardziej nieszkodliwie niż Crippen? Nikomu nie można powierzyć absolutnej władzy nad życiem innych.

– Brednie! – zawołał Pender. – Mnie by do głowy nie przyszło, żeby kogoś mordować.

– Przyszłoby, jeszcze jak! – odpowiedział tamten. – Gdyby tylko pan naprawdę był przekonany, że to bezpieczne. Każdy by zrobił to samo. A po co te kolosalne, sztuczne przeszkody, jakimi morderstwo obudowane zostało przez Kościół i prawo? Ponieważ jest to zbrodnia dla każdego, powszechna i tak naturalna jak oddychanie.

– Ależ to śmieszne! – krzyknął gorączkując się Pender.

– Tak pan uważa? Większość ludzi tak by odpowiedziała. Ale ja nie polegałbym na tym. Biorąc pod uwagę, że siarczan tanatolu można kupić za dwa pensy w każdej aptece.

– Czego siarczan? – zapytał ostro Pender.

– A! pan myśli, że ja się wygadałem? No tak, trzeba zmieszać to i jeszcze parę składników, a wszystkie równie pospolite i tanie. Za dziewięć pensów można wyprodukować tyle trucizny, że wystarczyłoby na wytrucie całej Rady Ministrów: a tego chyba nawet pan by nie uważał za zbrodnię? Ale oczywiście nie załatwiałoby się wszystkich naraz: mogłoby to dziwnie wyglądać, gdyby tak od jednego razu wszyscy padli trupem w kąpieli.

– A dlaczego w kąpieli?

– Bo tak właśnie by ich dopadło. Widzi pan, ten środek skutkuje pod działaniem gorącej wody. W okresie od paru godzin do kilku dni po zaaplikowaniu. Chodzi tu o bardzo prostą reakcję chemiczną, której analiza nie wykryje. Wygląda to po prostu na atak serca.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kat poszedł na urlop»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kat poszedł na urlop» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dorothy Sayers - Whose Body?
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Diskrete Zeugen
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Los secretos de Oxford
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Five Red Herrings
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - The Nine Tailors
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Have His Carcass
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Murder Must Advertise
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Clouds of Witness
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Unnatural Death
Dorothy Sayers
Dorothy Sayers - Busman’s Honeymoon
Dorothy Sayers
Отзывы о книге «Kat poszedł na urlop»

Обсуждение, отзывы о книге «Kat poszedł na urlop» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x