Dorothy Sayers - Kat poszedł na urlop
Здесь есть возможность читать онлайн «Dorothy Sayers - Kat poszedł na urlop» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Kat poszedł na urlop
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Kat poszedł na urlop: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kat poszedł na urlop»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Kat poszedł na urlop — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kat poszedł na urlop», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Szkoda. Czy od razu pan zasnął?
– Tak. Z miejsca.
– Nic pan nie słyszał, jak Wagstaffe wchodzi na górę?
– Nic a nic. Ale moja żona nie spała do północy i mówi, że do tego czasu nie wchodził. A tak na rozum biorąc, to on już w ogóle nie mógł wejść na górę, co?
– Na to wygląda – rzekł ostrożnie inspektor. – A jak było z Georgem? \
Barman potwierdził opowieść Rudda i coś niecoś dorzucił. Że między wpół do dziesiątej a dziesiątą wszedł do baru-salonu^ i zastał obu jakby w zajadłej kłótni. Slater mówił: – Ty gnido! żebym ci nie połamał kości! – Odniósł wrażenie, że obaj są pijani. Nie odzywał się do nich, tylko poprawił ogień i wyszedł. Więcej kłótni nie słyszał. Po tym, jak Rudd o wpół do jedenastej poszedł na górę, znów tam zajrzał, ale oni już rozmawiali spokojnie i chyba czytali jakieś listy. Więc też się położył, a zbudziły go kroki i odjazd samochodu.
– I co dalej? – spytał inspektor Birch. George spuścił posępnie oczy.
– Pan Rudd wrócił na górę.
– No i?
– To wszystko. Znowu zasnąłem.
– Nie słyszałeś, żeby ktoś inny się ruszał?
– Nie. Mówię, że zasnąłem.
– O której pan Rudd poszedł na górę?
– Nie wiem. Nie patrzyłem.
– A słyszałeś, jak bije dwunasta?
– Niczego nie słyszałem. Spałem.
– Ile walizek ten Slater ze sobą przywiózł?
– Tylko jedną.
– Jesteś tego pewien?
– Chyba tak.
– A ten drugi, Wagstaffe, miał walizkę?
– Tak, miał jedną walizkę. Zabrał ją do salonu.
– Czy ci dwaj się wpisali do księgi?
– Slater, jak przyjechał, to się wpisał – odpowiedział gospodarz. – Wagstaffe się nie wpisał. Miałem z rana mu o tym przypomnieć.
– Wobec tego Slater nic nie planował, kiedy tu przyjechał – rzekł inspektor. – Wygląda mi to na przypadkowe spotkanie. Dziękuję, Rudd. Z pańską żoną później porozmawiam. Teraz niech pan wraca do swoich spraw i za dużo o tym nie gada. Mamy numer samochodu Slatera – dodał, nie wiadomo do kogo. – Jeśli rzeczywiście pojechał do Pettiford, to go tam zgarną.
– Właśnie – powiedział Monty. – Spodziewam się – dodał jakby na próbę – że ten zegar nie kłamie?
– Że ktoś mógłby go cofnąć, tak? – odrzekł inspektor. – Jak w tej sztuce, co ją grają w stolicy?
– No – przyznał Monty – troszkę to dziwnie wygląda, że zbrodniarz tak starannie przewrócił zegar, całkiem jakby się starał dostarczyć przeciw sobie dowodu. Nie wygląda to naturalnie. Chwalcie z umiarem! nabywca zaraz podejrzewa, że mu się kłamie, jeśli sprzedawca nieostrożny posunie się za daleko w reklamie! jak mówi Poradnik Sprzedawcy.
– Zaraz się przekonamy – rzekł inspektor, podchodząc do zegara. -
Ale momencik… lepiej sprawdzić, czy na szafce się nie znajdą odciski palców.
Przybycie fotografa i całej aparatury do zdejmowania i utrwalania odcisków palców doprowadziło do wykrycia takiego mnóstwa śladów, że jak zegar, tak i butelka przeszły przez wiele rąk, aż wyłonił się nieodparty wniosek,; że pod Królewskim Dębem już od niepamiętnych czasów nie używano ścierki do kurzu i pasty do mebli. W końcu porobiono zdjęcia, po czym inspektor i jeden z policjantów wspólnymi siłami ustawili zegar na dawnym miejscu. Widać nie odniósł szwanku, tylko się zatrzymał, gdy wahadło oparło się o bok szafki, bo kiedy go postawiono, z miejsca zaczął wesoło tykać. Birch sięgnął grubym palcem wskazującym do wskazówki minutowej i zatrzymał się.
– Nie – powiedział- lepiej dać staruszkowi spokój. Jeśli ktoś tu szachrował, może się coś na wskazówkach znajdzie, choć są trochę za wąskie, żeby odcisk palca się zmieścił. Ale nigdy nic nie wiadomo. Parę godzin chyba Jeszcze pochodzi.
– Och, na pewno – stwierdził pan Egg, otwierając szafkę i zaglądając do środka. – Ciężarki są dość nisko, zwłaszcza jeden, ale na jakieś dwanaście godzin jeszcze wystarczy. Co dziś mamy? sobotę? Pewnie nakręcają go w niedzielę rano.
– Zapewne – zgodził się inspektor. – No to dziękuję panu, panie Egg. Nie będę już pana zatrzymywał.
– Chyba nie ma pan nic przeciwko temu, żebym wstąpił tu do baru na piwko – zasugerował Monty. – Otworzą go za jakieś pół godziny, a śniadanie jadłem dziś raczej skąpe.
– A ja w ogóle – użalił się inspektor.
Dalszy ciąg był już dość oczywisty. Inspektor właśnie kończył zmiatać górę bekonu z jajkami, kiedy jakiś rozgardiasz u drzwi dał znać o przybyciu sierżanta policji w towarzystwie zbiegłego pana Slatera. Ten ostatni był postawnym, rozgniewanym mężczyzną, który, ledwie gp wprowadzono, zaczął gwałtownie protestować.
– No już, spokój! – powiedział pan Birch. – Sierżancie, ile miał ze sobą walizek?
– Tylko jedną, panie inspektorze, własną.
– Mówię wam – rzekł Slater – że nic o tym nie wiem. Kiedy zostawiłem go tu w salonie ze dwadzieścia po jedenastej albo coś koło tego, Wagstaffe był zdrów i cały, tylko pijany. Odjechałem o wpół do dwunastej, a może za kwadrans dwunasta. Z jedną walizką przyjechałem i wyjechałem też z jedną, o, właśnie tą! a kto mówi co innego, ten kłamie. Gdybym go zamordował, to myślicie, że pojechałbym sobie do Pettiford i siedział, ot tak, przy śniadanku pod Czterema Dzwonami, czekając, aż mnie złapiecie?
– Może tak, a może nie – rzekł pan Birch. – Czy ten Wagstaffe był pana znajomym?
Rozwścieczone oczy drgnęły niepewnie.
– Spotykaliśmy się – powiedział Slater.
– Podobno doszło między wami do kłótni.
– No… spił się i zaczął być nieprzyjemny. To był jeden z powodów, że wyjechałem.
– Aha. – Inspektor wertował korespondencję, znalezioną w kieszeni zabitego.
– Pan ma na imię Archibald, prawda? Czy pan ma siostrę imieniem Edith?… O… nie!
Slater nagłym ruchem usiłował wyrwać Birchowi list.
– No cóż – przyznał niechętnie – mogę wam powiedzieć, że ta świnia Wagstaffe to był parszywy łajdak! Myśmy go znali pod nazwiskiem Thorne, a moja siostra jest jego żoną… w każdym razie tak jej się wydawało, aż wyszło na jaw, że ten śmierdziel ma już inną żonę, pod innym nazwiskiem! Pobrali się, kiedy ja miałem objazd na północy, i nic nie wiedziałem, aż przejąłem ten rejon… a wtedy już mnie troskliwie unikał… aż do wczoraj. Wprawdzie i tak nic mu nie mogłem zrobić, co najwyżej postarać się, żeby płacił alimenty na dzieciaka… i wreszcie się zgodził. Ja… niech pan posłucha, inspektorze, ja rozumiem, że to nie za dobrze wygląda, ale…
– Ej! – zawołał Monty. – A zegar? Zaraz będzie bił.
– Owszem – powiedział inspektor. – Dziesięć po jedenastej ten zegar pokazał, kiedy go przewrócono w bójce. A dwadzieścia po już tu pana nie było. Jeśli teraz wybije pierwszą, to będziemy wiedzieli, że cofnięto same wskazówki – a jeżeli dwunastą, to dobrze pokazuje i pan leżysz.
Szafka stała otworem. Przy pierwszym uderzeniu młoteczka patrzyli,
zafascynowani, jak ciężarek od wybijania godzin opuszcza się z wolna o kilka cali względem drugiego. Zegar wybił dwunastą.
– To już coś jest – rzekł posępnie pan Birch.
– Nieprawda! – wrzasnął dziko pan Slater. Później dodał, już nieco spokojniej: – Można było go zabić po moim wyjściu, ale przed północą, i cofnąć wskazówki o trzy kwadranse.
A gdy inspektor się zawahał:
– Chwileczkę – wtrącił się Monty. – Bardzo pana przepraszam, inspektorze, ale właśnie coś mi przyszło do głowy. O dwunastej ten ciężarek przebywa największą drogę, tymczasem obniżył się raptem o jakieś pół cala. Więc jak to się stało, że wisi o tyle niżej od ciężarka napędowego? Pan rozumie, o co mi chodzi? Podczas długich godzin, od szóstej do dwunastej, ciężarek od młotka wyprzedza ten od napędu i znajduje się niżej od niego, ale w krótkich godzinach ciężarek napędowy to nadrabia, tak że – jak wynika z moich obserwacji – w zegarze nakręcanym co osiem dni ta różnica nigdy nie bywa większa niż jakieś pół cala, i na końcu znowu są równo. Więc jak to możliwe, że ten aż o tyle przegonił tamten?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Kat poszedł na urlop»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kat poszedł na urlop» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Kat poszedł na urlop» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.