Joannie przyszła do głowy pewna myśl: skoro każde z nich nienawidziło Selkirka i życzyło mu śmierci, to czy któreś zdobyłoby się na opłacenie zabójcy? Czy Justin Selkirk, zgarbiony, nerwowy mężczyzna o pobladłej twarzy i drgających powiekach, chciał dokuczyć ojcu anonimowym listem?
Joanna powiodła wzrokiem po pokoju i spojrzała na Teresę o twarzy świętej Madonny, której ręce obejmowały łono z nienarodzonym dzieckiem. Czy w swej nienawiści do teścia nie miała dla niego ani odrobiny współczucia, gdy ten dostał zawału, tylko natychmiast powiadomiła zabójcę, by udał się do szpitala? A dumna, pewna siebie Sheila Selkirk, która miała kontrolę nad wszystkim oprócz własnego małżeństwa?
A Tony Pritchard, który lubi drogie rzeczy, choć nie wiadomo, skąd bierze na nie pieniądze?
Jedno było pewne – że w tej rodzinie nikt nikogo nie zdradzi. Łączyła ich jakaś silna, solidarna więź. Nawet mała Lucy siedziała cicho na podłodze, wpatrzona w Joannę oczkami wielkimi jak spodki.
Joanna zastanawiała się, co mogłoby ich rozdzielić. Może jeśli w grę wchodziłby własny interes każdego z nich, to łatwiej byłoby ich poróżnić, myślała.
– A czy znali państwo Michaela Frosta? – zaryzykowała.
– Nie, nie znaliśmy go – rzuciła gniewnie Sheila w imieniu całej rodziny. – Ale wiemy, kim był. To małe miasto, pani inspektor. Złe wieści szybko się rozchodzą. Po jego samobójstwie w mediach znów huczało o sprawie Carterów, a w prasie pojawiło się pełno krzykliwych nagłówków. To była kolejna straszna tragedia – dodała, kręcąc głową. – Znaliśmy go tylko z nazwiska, nie mieliśmy okazji go poznać – ciągnęła beznamiętnym głosem, pozbawionym wszelkich emocji, nie zdradzając cienia współczucia dla zmarłego i jego trudnej sytuacji, za którą winę ponosił jej mąż.
Joanna zrozumiała, że nic tu po niej i postanowiła skończyć rozmowę.
– No cóż, dziękuję wam wszystkim – rzuciła pogodnie. – To było bardzo ciekawe spotkanie.
Po wyjściu z domu Selkirków siedzieli w wozie przez całe pięć minut.
– Tyle czasu w plecy, niech to szlag – rzucił Mike.
– No wiesz, Mike! – Uniosła drwiąco brwi. – Tego się po tobie nie spodziewałam. Dowiedzieliśmy się przecież tylu nowych rzeczy, na przykład, komu Jonathan Selkirk zapisał pieniądze.
– No i co nam to daje?
– Mamy kolejny trop, który trzeba zbadać. Zapalił silnik.
Budynek firmy prawniczej Selkirk & Wilde ze swoją elegancką fasadą w stylu georgianskim wyglądał równie imponująco jak w dniu ich pierwszej wizyty.
– Nawet do głowy by mi nie przyszło, że taka profesjonalna firma może być zamieszana w jakieś machlojki – zauważył Mike.
– To tylko kolejny dowód na to, że pozory mylą – odparła Joanna, pchnięciem otwierając drzwi.
Najwyraźniej śmierć współpartnera nie odbiła się negatywnie na interesach. W holu naprzeciwko biurka Samanthy siedziało już dwoje klientów.
Tym razem zamiast czarnego, żałobnego ubrania dziewczyna miała na sobie czerwoną spódnicę mini i mnóstwo złotej biżuterii. Rzuciła Joannie wyzywające spojrzenie.
– Słyszałam, że odziedziczyła pani fortunę, pani Wilde – zaczęła Joanna. – Gratuluję! Czy możemy porozmawiać na osobności?
Dziewczyna zamrugała nerwowo oczami i nagle wydała się dużo młodsza i lekko onieśmielona. Ciekawe, czy jej kochany tatuś dopomógł szczęściu, zastanawiała się w duchu Joanna. Samantha tymczasem zaprowadziła ich do jakiegoś niewielkiego pomieszczenia.
– Niech nam pani powie, jaką sumę pani odziedziczyła?
– Nie wiem. Nie mam pojęcia – odparła, patrząc na Joannę niewinnym wzrokiem. – Nawet do głowy mi nie przyszło… Ani przez chwilę. To dla mnie kompletny szok.
– Nie wątpię.
Dziewczyna zrobiła nadąsaną minę, wykrzywiając swe błyszczące, czerwone wargi i w jednej chwili jej ładna buzia zmieniła się w groteskową maskę. Joanna obserwowała ją bardzo uważnie. To nie uroda, pomyślała, to sztuczny blichtr. Ta dziewczyna jest strasznie nienaturalna, a taka forsa to dla niej wszystko. Samantha znów zamrugała.
– A co pani Selkirk… – zaczęła.
– No właśnie. Pani Selkirk nie darzy pani sympatią – dopowiedziała Joanna.
– Twierdzi, że zabawiała się pani z jej mężem – dorzucił z tyłu Mike.
Dziewczyna zrobiła oburzoną minę.
– To nieprawda – zaprotestowała. – To kompletna bzdura. Między nami nigdy nic nie było.
– A może to był tylko niewinny flirt? – drążyła uparcie Joanna. – Taka drobna kokieteria?
– Nie ma pani prawa jej o to posądzać – odezwał się męski głos.
W drzwiach zjawił się Rufus Wilde. Miał groźną, zaciętą minę, jak na prawnika przystało.
– To są insynuacje.
– Ja tylko tak z czystej ciekawości – odparła Joanna. – Bo niby z jakiego powodu Jonathan Selkirk zapisał pana córce wszystkie swoje pieniądze? – spytała wprost, nawet nie siląc się na delikatny ton. – Czym sobie zasłużyła na taką nagrodę?
– Tylko nie tym tonem, pani inspektor – zagrzmiał Wilde, mrużąc oczy. – Jonathan bardzo polubił moją Samanthę. Byliśmy mu bliżsi niż jego własna rodzina.
– Polubił? – Mike zacisnął szczękę. – Ja też polubiłem wiele osób, ale nawet nie przyszłoby mi do głowy zapisywać im w spadku pieniądze.
Joanna odkaszlnęła znacząco.
– Drodzy państwo – zaczęła, uświadamiając sobie, że czeka ją konfrontacja z kolejną rodziną. Wiedziała, że bez względu na konsekwencje, ojciec i córka będą trzymali się razem. Zastanawiała się tylko, czy to typowa cecha prawników. – To bardzo podejrzana sprawa, że Jonathan Selkirk zapisał pani wszystkie pieniądze, skoro łączyła was jedynie przyjaźń. Przypominam wam, że tu chodzi o podwójne morderstwo.
Wilde popatrzył na córkę.
– Czy pani wiedziała, że pan Selkirk zamierzał zapisać pani pieniądze?
Dziewczyna pokręciła głową, rzucając ojcu przelotne spojrzenie, jakby szukała u niego aprobaty, a ten niepostrzeżenie skinął głową.
– A gdzie państwo byli w zeszły wtorek rano?
– W firmie – odparli niemal jednogłośnie.
Rufus Wilde odchrząknął nerwowo.
– Przez chorobę Jonathana mieliśmy mnóstwo pracy – wyjaśnił. – Ktoś musiał zająć się sprawami firmy.
– No tak, rzeczywiście – przyznała Joanna, mierząc Rufusa Wilde bacznym spojrzeniem. – Przecież wydział przestępstw gospodarczych depcze wam po piętach. Panie Wilde, jeśli pani Selkirk zaskarży testament, to jakie ma szansę na to, by wygrać sprawę? Niech mi pan powie szczerze, w końcu jest pan prawnikiem.
Wilde odkaszlnął.
– Córka jest skłonna pójść na ugodę… – zaczął.
– I zamknąć usta pani Selkirk? – dorzuciła szorstko Joanna. – Proszę odpowiedzieć na moje pytanie.
– W świetle prawa każdy testament jest ważny, chyba że istnieją dowody na to, że jego autor był niezrównoważony psychicznie – wyrecytował.
Joanna dostrzegła na jego twarzy wyraźny niepokój, który sprawiał jej dziwną satysfakcję. Dobrze mu tak, pomyślała.
– A czy Jonathan Selkirk był niezrównoważony psychicznie? – spytał oschle Mike.
Wilde popatrzył po nich i otworzył usta, ale zaraz je zamknął.
– Aha, rozumiem – rzuciła Joanna przyjaznym tonem. – Jak w japońskim przysłowiu: nie widzę, nie słyszę i nie mówię nic złego. Ale oboje wiemy, panie Wilde, że Selkirk spisał testament w pełni władz umysłowych, a pan doskonale wie, że w sądzie nie da się go podważyć.
Wilde skinął głową.
– Przypuśćmy, że żona Selkirka zażąda połowy, a wy odpalicie jej jakąś symboliczną sumkę, byleby tylko nie poszła do sądu – ciągnęła Joanna, czując, że zmusza swój mózg do pracy po godzinach. – A pana córka pracuje tu tylko jako sekretarka i nie odpowiada za machlojki w firmie. Sprytnie pan to wymyślił – dodała obojętnie. – Chyba że wydział przestępstw gospodarczych zdążył już przejąć aktywa Jonathana Selkirka…
Читать дальше