Władysław Łoziński - Oko proroka
Здесь есть возможность читать онлайн «Władysław Łoziński - Oko proroka» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Мифы. Легенды. Эпос, literature_19, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Oko proroka
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Oko proroka: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Oko proroka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Oko proroka — читать онлайн ознакомительный отрывок
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Oko proroka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Tak cały niemal boży dzień szedłem, nie odpoczywając, jak tylko krótko i z rzadka, bom się chciał jako najrychlej oddalić od tego przeklętego miejsca, gdziem Kajdasza zabił, a byłem wtenczas pewien, żem go wierutnie zabił. Obdarłem i obszarpałem sobie odzież, pokaleczyłem bose nogi, ale nie bacząc ani na głód, ani na ból, ani na srogie zmęczenie, przebierałem 106 106 przebierać się (tu daw.) – przeprawiać się, iść, podążać. [przypis edytorski]
się coraz dalej, nie widząc temu końca, bo już pewnie dobrze było z południa, a ani się las przede mną nie prześwietlał, ani też śladu w nim ludzkiego nie spotkałem. Już z głodu i znużenia przymierałem i rozpacz mnie brała, że mi tu chyba mamie zginąć przyjdzie, kiedy owo słyszę naraz jakby głosy ludzkie niedaleko przed sobą.
Pierwsza moja myśl była, że to może zbójcy, o jakich od dziecka nasłuchałem się najrozmaitszych strasznych baśni, jako po lasach koczują i łupy zrabowane między sobą dzielą, a zawsze ich bywa dwunastu, a herszt trzynasty. Ostrożnie i pomału idę dalej, i spoza drzew widzę niedużą polankę leśną, a na niej gromadkę ludzi, a wszyscy z miejska ubrani i żaden z nich na zbója nie wygląda. Całą noc i cały dzień blisko samotny spędziłem w dzikości leśnej, tedy rad byłem, że widzę twarze ludzkie, ale nieśmiałość mnie brała, że to miastowi, a nie wiejscy, bom ja z miastowymi jeszcze nie bywał. Wychodzę na polankę i zdejmując czapczynę, grzecznie mówię:
– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Snadź nikt nie zasłyszał mnie z dala i nikt się z tej strony, od samej gąszczy, gościa nie spodziewał, bo się wszyscy aż poderwali z ziemi, jakby nastraszeni, i nikt mi nawet nie odpowiedział na to pozdrowienie chrześcijańskie. Zdało mi się, że nie mam co robić między nimi, biedny prostak, i już nawet nie patrząc na nich, chcę ich minąć i iść dalej w las, kiedy słyszę, jak jeden z nich woła:
– Hejże, hola, panie arkuariusz 107 107 arkuariusz (z łac. arcuarius ) – łucznik, strzelec. [przypis edytorski]
!…
Nie słyszałem nigdy tego słowa, nie rzekę tedy nic, a idę dalej.
– Hejże, a kędy to? – woła na mnie ten sam głos – od Tatarów czy na Tatary?
Oglądam się, a ten, co to mówi, to, widzę, chłopak mniejszy od mnie, może ma lat czternaście, ubrany z miejska, ale w wytartym i połatanym nieco giermaczku 108 108 giermaczek , giermak – kubrak, kaftan. [przypis edytorski]
, w czapce pilśniowej z junacka brożkiem 109 109 brożkiem – na bakier. [przypis edytorski]
na ucho zasadzonej i z kogucim piórem na niej. Twarz ma szczerą i przyjemną, oczy ciekawe, śmieje się do mnie i drwiąco patrzy na mój łuk, sterczący od ramienia.
– Anim Tatar, ani arkuariusz żaden – mówię temu wyrostkowi, bo mi już markotno było, że sobie ze mnie śmieszki chce stroić.
– Arcuarius albo łucznik – rzecze ten wyrostek. – „Gre, gre, gre, Gregory, idźże chłopie do szkoły”, kiedy nie umiesz po łacinie.
Ja miarkuję, że to frant i rady mu gębą nie dam, bo mnie głodnemu i zmęczonemu raczej do płaczu było niż do żartów, więc chcę mu ujść z drogi, a widząc dopiero teraz, że z jednej strony przez drzewa światło już dobrze bije i że tędy pewnie blisko w czyste pole się dostać, ku tej to stronie raźno się biorę.
– Stójże, człowieku! – woła znów ów wyrostek z kogucim piórem przy czapce i skoczywszy z miejsca, chwyta mnie za ramię. – Na Boga żywego, czy ty się chcesz dostać w tatarskie łyka? Pilno ci w Dzikie Pola, do Krymu?
Za tym chłopcem ruszyli się i ci wszyscy, co byli na polanie, i wołają:
– Nie rusz się, zostań! Licho cię bierz samego, ale jak z lasu łeb wystawisz, to drogę im do nas ukażesz, bierz ciebie kat!
Tak na mnie wrzeszczą, a wszyscy naraz, że ani zrozumieć czego chcą, aż ów wyrostek do nich:
– Ukażecie wy to lepiej krzykiem swoim aniżeli on! Taki czynicie wrzask, że ano dziw by był, żeby Tatarowie tego nie słyszeli, chociażby już u siebie doma 110 110 doma (ros. a. ukr. дома ) – w domu. [przypis edytorski]
na Perekopie 111 111 Perekop – twierdza tatarska, strzegąca wejścia na Półwysep Krymski. [przypis edytorski]
byli!
Zaraz się cicho zrobiło, żeby mak siał, a osobliwie jeden, co tak strasznie i mężnie patrzył, że owo przysiąc by, iż Tatary żywe jakby orzechy zębyma gryźć będzie, człek z dużymi wąsiskami, szpiczastą brodą i przy zardzewiałej szabli u boku, osobliwie ten jeden jak chusta pobladł i siadł pokornie na murawę, trzęsąc się ze strachu.
– Żeby my to wszyscy na wojnach bywali – rzecze teraz ów bystry chłopak z kogucim piórem, a oczy jeno mu się śmieją – jako owo pan Grygier, i taki miecz na karkach pogan i nieprzyjaciół Korony Polskiej srodze poszczerbiony przy boku mieli, tobym ja był cale spokojny; moglibyście krzyczeć, jako chcecie. A co, panie Grygier, wy się pewno Tatarów nie boicie?
– Ja bym się miał bać? – zawoła teraz ten człek ze szpiczastą brodą i nadyma się, i wąsy kręci, i znowu straszno dokoła patrzy, że mu się jeno oczy przewracają, a przy tym chrapie jak lew. – Albo mnie to nowina Tatary! Chrrry! Niechaj się jeno który pokaże! Chrrry! – i to mówiąc uderzył po szabli.
– Kto by to rzekł – prawi dalej ów ciekawy wyrostek, który mi się coraz bardziej podobał – że ten rycerski człek, pan Grygier, do krawieckiego cechu należy! Taka hetmańska dusza, a owo igłą zabawiać się musi i nożycami! Panie Grygier, a na chocimskiej ile Turków zabiliście?
– Kto by ich tam rachował, chrry! – rzecze pan Grygier ze srogim spojrzeniem. – Ale gdyby każdy z tych, co tam byli, tak samo sobie poczynał, jak ja, do jednej łapy bylibyśmy to pogaństwo wysiekli! Chrry!
Wyrostek z kogucim piórkiem mrugnął na mnie, a że to w młodości swawolnik swawolnika zawsze snadno odgadnie i do psoty jest skory, tedy ja zrywam się z siedzenia i udając przestrach, mówię:
– A co tam za nami rucha się między drzewy!
Ledwiem to powiedział, a tu pan Grygier aż się w małą kupkę cały zapadł, od razu z rycerza baba; trzęsie się i oczyma miłosierdzia prosi.
Zaczęli się wszyscy śmiać, a było na polanie jeszcze dwóch mularczyków 112 112 mularczyk (daw.) – czeladnik murarski. [przypis edytorski]
i jeden rzemieślniczek grzeczny, który u złotników rabiał, a teraz do Lwowa za robotą szedł. Pan Grygier znowu nasrożył oczy i wąsy po husarsku potrząsł swoją szabliną i patrząc na mnie z okrutnym marsem, mówi:
– Temu pachołkowi zawadzają uszy, chrrry! już ja widzę, że mu zawadzają; wrychle ja mu je poobcinam, chrrry! Kiedyś po staremu tchórz i masz duszę na ramieniu od samego szelestu liści…
– To nie strasz takich rycerzy, jak pan Grygier – skończy za niego ów chłopak. – Panie majster, chrry! co wam tak dzwoniło przed chwilą, czy wasze nożyce, czy zęby?
Zaczął ja teraz być śmielszy i pytam tego ciekawego wyrostka, a jak się potem dowiedziałem, nazywał się Urbanek, czemu to siedzą i skąd o Tatarach mówić im przyszło. Powiada mi tedy, że się nagle pojawili koło Lwowa Tatarowie na kilka mil dokoła, sioła popalili, siła krwi przelali, łupów moc nabrali, a co najżałośniejsza, pewno jakich kilka tysięcy ludu na łykach w niewolę pognali. Już się ich orda nawróciła, ale jeszcze w małych gromadkach się uwijają i szarpią jeszcze, co się da, jako diabeł na wylocie.
– Ja dla powietrza 113 113 dla powietrza (tu daw.) – z powodu epidemii (morowego powietrza). [przypis edytorski]
ze Lwowa wyjechałem z panem Heliaszem, który u pana Spytka jest pierwszym sprawcą 114 114 sprawca – tu: zarządca. [przypis edytorski]
, i byliśmy razem stąd niedaleko na wsi. We Lwowie czarna śmierć ludzi codziennie setkami zmiatała; szczególna łaska boska, kto tam w czasie tego morowego powietrza przebywał a żyw został. Powiadają, że 10 000 ludzi wymarło. A u was powietrza nie było?
Интервал:
Закладка:
Похожие книги на «Oko proroka»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Oko proroka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Oko proroka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.