Reymont Władysław - Chłopi, Część czwarta – Lato
Здесь есть возможность читать онлайн «Reymont Władysław - Chłopi, Część czwarta – Lato» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Мифы. Легенды. Эпос, literature_19, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Chłopi, Część czwarta – Lato
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Chłopi, Część czwarta – Lato: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chłopi, Część czwarta – Lato»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Chłopi, Część czwarta – Lato — читать онлайн ознакомительный отрывок
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chłopi, Część czwarta – Lato», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Poszarzało na świecie, a nie wyszło i Zdrowaś, jął sypać drobny, ciepły deszcz rzęsistymi kroplami, że wnet wszystkie pola i sady rozdzwoniły się sypkim, nieustającym szmerem.
Ochłodło znacznie, zapachniały drogi, ptaki zaczęły śpiewać z całej mocy, a w tej szarej, rozdrganej 108 108 rozdrgany – rozedrgany. [przypis edytorski]
kurzawie, jaka przysłoniła świat, piły spragnione zboża, piły liście pomdlałe, piły drzewa, piły wyschnięte gardziele strug i ziemie spieczone, piły długo i z lubością, dysząc jakby z dziękczynieniem.
– Bóg zapłać, bracie deszczu! Bóg zapłać, siostro chmuro! Bóg zapłać!
Właśnie ten deszcz zacinający przebudził Hankę śpiącą pod samym oknem, że się pierwsza zerwała na nogi.
Pobiegła z krzykiem do stajni.
– Pietrek! Wstawaj! Deszcz pada! Koniczynę trza lecieć kopić 109 109 kopić – zbierać w kopy. [przypis edytorski]
, bo na nic przemięknie! Witek, wałkoniu jeden, krowy wyganiaj! Na wsi już przepędzili! – wołała ostro, wypuszczając z chlewów gęsi, które z radosnym gęgotem leciały taplać się w kałużach.
Zajrzała do krów i świnie wypędzała na podwórze, gdy przyleciał kowal; ułożyli, co było potrza 110 110 potrza (gw.) – potrzeba. [przypis edytorski]
kupić na jutrzejszą stypę, wziął pieniądze i miał zaraz jechać do miasteczka, ale już z bryczki przywołał ją i rzekł cicho:
– Hanka, dajcie mi połowę, to ni pary nie puszczę, żeście starego podebrali. Zróbmy po dobremu.
Rozczerwieniła 111 111 rozczerwienić się – zaczerwienić się. [przypis edytorski]
się kiej 112 112 kiej (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
burak i krzyknęła porywczo:
– A pyskuj sobie choćby przed całym światem; widzisz go, sam gotów do złego, to myśli, co i drugie takie same.
Jeno błysnął ślepiami, poskubał wąsów i zaciął konie.
Hanka zaś wzięła się ostro do roboty, tyla bowiem gospodarka 113 113 tyla (…) gospodarka (gw.) – tak wielka gospodarka ( gospodarka w znaczeniu: prac i obowiązków gospodarskich). [przypis edytorski]
czekała na nią, że trza było dobrze kulasy 114 114 kulas (gw.) – noga. [przypis edytorski]
wyciągnąć i głowić się niemało, bych 115 115 bych (gw.) – aby, żeby. [przypis edytorski]
wszystkiemu wydolić, toteż pokrótce 116 116 pokrótce – wkrótce. [przypis edytorski]
, jak co dnia, rozlegał się po całym obejściu jej głos rozkazujący.
Borynie zapalili dwie nowe świece i przykryli go prześcieradłem. Jagata mamrotała przy nim pacierze, przysypując raz po raz na węgliki jagód jałowcowych.
Jagusia przyszła od matki dopiero po śniadaniu, ale że ją strachem przejmował nieboszczyk, to się jeno błędnie kręciła po obejściu, często gęsto wyglądając na Mateusza, któren 117 117 któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
przeniósł się z robotą na klepisko; kończył już trumnę i właśnie był malował na niej biały krzyż, kiej Jagna stanęła we wrotniach stodoły.
Milczała spozierając trwożnie na czarne wieko.
– Wdowaś teraz, Jaguś, wdowa! – szepnął ze współczuciem.
– A juści – odparła łzawo i cichuśko.
Patrzał na nią poczciwie, zmizerowana ci była i blada kiej ten opłatek, a tak żałośliwa, jak to pokrzywdzone dzieciątko.
– Taka to już człowiekowa dola – powiedział smutnie.
– A wdowam! wdowam – powtórzyła i łzy napełniły jej modre oczy, a ciężkie wzdychy dziw piersi nie rozerwały, że uciekła za chałupę i nie bacząc na deszcz, płakała tam długo i tak rzewliwie, jaże ją sama Hanka sprowadziła do izby, próbując uspokoić a pocieszyć.
– Płakaniem nie zaradzisz. Nama 118 118 nama (gw.) – nam. [przypis edytorski]
też nieletko, ale już tobie, sieroto, pewnikiem, co barzej ciężko – mówiła z dobrością.
– Płacz płaczem, a rok nie przejdzie i zaśpiewam jej takiego chmiela nowego, co się wścieknie – ozwała się po swojemu Jagustynka.
– Nie pora na przekpinki – skarciła ją Hanka.
– Powiedam szczerą prawdę, abo to nie młoda, nie urodna, nie bogata! Kijem się będzie musiała oganiać przed chłopami.
Jagna nie odrzekła, Hanka zaś wyniesła w opłotki żarcie la 119 119 la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
prosiąt i wyglądała na drogę.
– Co się tam stało? – myślała strapiona. – Mieli go puścić w sobotę, a tu już poniedziałek i ani widu, ani słychu.
Ale nie było czasu na frasunki, bo musiała pomagać kopić 120 120 kopić – zbierać w kopy. [przypis edytorski]
resztę siana i wszystką koniczynę, gdyż deszcz rozpadał się już na dobre, nie przestając ani na chwilę.
Zaś wkrótce po południu nadszedł proboszcz z organistą, przyszli braccy 121 121 braccy – członkowie bractwa. [przypis edytorski]
ze światłem i ludzi zebrało się też coś niecoś, włożyli Borynę do trumny, Mateusz zabił ją kołkami, ksiądz odprawił modlitwy, skropił wodą święconą i powieźli go, z cicha przyśpiewując, do kościoła, kaj już Jambroż bił we dzwon żałobny.
A kiedy wrócili z eksporty, to w chałupie widziało się tak jakoś pusto i strasznie cicho, jaże Józka buchnęła płaczem, a Hanka ozwała się do Jagustynki oprzątającej izbę:
– Chociaż od tyla czasu trupem był jeno, a zawdy czuć było gospodarza w chałupie.
– Antek wróci, to i gospodarz będzie – przypochlebiała stara.
– Bych jeno prędko powrócił – westchnęła tęskno.
Ale że szare, wilgotne przesłony obtulały ziemię i deszcz padał nieustannie, to obtarła łzy, westchnęła raz i drugi i dalejże poganiać swoich.
– A chodźcież, ludzie! Żeby pomarł i ten największy, to jak ten kamień w morze głębokie, już go nikto nie wyłowi, a ziemia nie poczeka i trza kole 122 122 kole (gw.) – wokół, przy. [przypis edytorski]
niej robić.
I powiedła wszystkich za przełaz do okopywania ziemniaków, jeno Józka ostała pilnować dzieci, a i bez to, co była jakaś chora i nie mogła się jeszcze utulić w żałości, Łapa też przy niej warował nieodstępnie i ten Witkowy bociek, któren stojał w ganku na jednej nodze kieby na stróży 123 123 na stróży – na straży. [przypis edytorski]
.
Zaś deszcz nie przestawał ani na chwilę, padał drobny, gęsty i ciepły, że ustały śpiewać ptaki, a wszelaki stwór przyległ w cichości, cały świat z wolna oniemiał i jakby się zasłuchał w ten trzepot rosisty, brzękliwy i nieustanny, a jeno kajś niekaj 124 124 kajś niekaj (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
zawrzeszczały gęsi, taplające się po sinych, spienionych kałużach.
Dopiero o samym zachodzie wyjrzało rozognione słońce i zapaliło czerwone ognie w rosach i kałużach.
– Pogoda na jutro pewna! – powiedali 125 125 powiedali (gw.) – powiadali. [przypis edytorski]
, ściągając z pól.
– Niechby jeszcze padało, czyste złoto, nie deszcz.
– Ziemniaki były już na ostatnich nogach.
– A bo to owsów nie przypiekło!
– Wszystkiemu pójdzie na zdrowie.
– Żeby se tak popadał chociaż ze trzy dni – wzdychał któryś.
Jakoż i padał tak równo, rzęsiście i spokojnie do samej nocy, że z lubością wystawali pod chałupami, na przechłodzonym, pachnącym powietrzu, zaś Gulbasiaki skrzykiwały dzieuchy i chłopaków, bych lecieć za wieś, na wyżnie, palić sobótkowe ognie, gdyż to była wigilia świętego Jana, ale co ćma była i plucha, to mało kto dał się pociągnąć, że tylko kajś niekaj co tam pod lasem rozbłysnął jakiś słaby ogieniek.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Chłopi, Część czwarta – Lato»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chłopi, Część czwarta – Lato» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Chłopi, Część czwarta – Lato» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.