Reymont Władysław - Chłopi, Część czwarta – Lato
Здесь есть возможность читать онлайн «Reymont Władysław - Chłopi, Część czwarta – Lato» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Мифы. Легенды. Эпос, literature_19, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Chłopi, Część czwarta – Lato
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Chłopi, Część czwarta – Lato: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chłopi, Część czwarta – Lato»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Chłopi, Część czwarta – Lato — читать онлайн ознакомительный отрывок
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chłopi, Część czwarta – Lato», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Szczęściem, że Hanka wrychle 28 28 wrychle (gw.) – szybko. [przypis edytorski]
się opamiętała i chociaż jeszczech popłakujący, a już dawała baczenie na wszystko i rządziła jak zwykle, że kiej 29 29 kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
przylecieli kowalowie, całkiem była ostygła.
Magda wybuchnęła płaczem, a jeno kowal rozpytywał.
Opowiedziała po porządku, jak się to stało.
– Dobrze, co mu Pan Jezus dał lekką śmierć! – szepnął.
– Tylachna wycierzpiał, to mu się należała.
– Chudziaszek, na pole jaże uciekał przed kostuchą!
– A z wieczora zaglądałam do niego, to leżał se cicho jak zawdy 30 30 zawdy (gw.) – zawsze. [przypis edytorski]
.
– I nie przemówił, co? – pytał, trąc suche oczy.
– Ani tego słowa, ogarnęłam mu pierzynę, dałam pić i poszłam.
– I sam wstał! Może by jeszczech nie pomarli, żeby go kto pilnował – jęknęła Magda przez głębokie szlochania.
– Jagusia sypiała u matki, bo stara ciężko chora, zawdy tak.
– Tak już miało być, to i tak się stało! Tyla się nachorzał, jakże, toć więcej niźli kwartał! A komu nie do zdrowia, to lepsza prędka śmierć. Trza Panu Bogu dziękować, co się już nie morduje – wyrzekł.
– Juści 31 31 juści (gw.) – pewnie, oczywiście. [przypis edytorski]
, a sami wiecie, co to zrazu kosztowały dochtory, co leki, a na nic poszło wszystko.
– Bo jak kto na śmierć chory, temu nie pomogą dochtory.
– Taki gospodarz, taki mądrala, mój Jezu! – biadoliła Magda.
– A mnie jeno żal, co Antek nie zdążył do żywego.
– Nie dzieciuch, to płakał nie będzie. O pochowku pilniej pomyśleć.
– Prawda, a tu jakby na złość i Rocha nie ma.
– Poredzimy se sami. Nie frasujcie się, już ja wszystko wyrychtuję 32 32 wyrychtować (gw.) – przygotować, przyrządzić. [przypis edytorski]
.
Odpowiadał kowal, któren chociaż twarz pokazywał frasobliwą, a w sobie cosik drugiego taił, gdyż niby to wzdychał, niby to żałował i łzy obcierał, a w oczy nie patrzył. Wziął się Jambrożowi pomagać i ubiery ojcowe szykować, a długo myszkował w komorze pomiędzy motkami przędzy i w rupieciach, to po kątach szukał, to jaże na górę właził niby to po buty, które tam wisiały. Wzdychał jucha kiej miech, pacierze trzepał głośniej niźli Jagata i wypominał dobroście nieboszczyka, ale oczy mu cięgiem szukały czegoś po izbie, a same ręce lazły pod poduszki lebo we słomie łóżka chciwie bobrowały.
Aż Jagustynka ozwała się kąśliwie:
– Byście tam czego uschniętego nie naleźli… a najdziecie, to trzymajcież, bo waju uciecze z garści, ślizgie 33 33 ślizgie (gw.) – dziś popr.: śliskie. [przypis edytorski]
…
– Kogo nie piecze, temu nie uciecze! – mruknął i już szukał otwarcie, kaj 34 34 kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
jeno mógł, nawet nie bacząc na organistowego Michała, któren przyleciał zziajany po Jambroża.
– Chodźcie do kościoła, przywieźli do chrztów czworo dzieci.
– Niech poczekają, nie ostawię rozbabranego.
– Wyręczę was, idźcie, Jambroży – namawiał kowal, jakby chcąc się go pozbyć.
– Ochfiarowałem się, to i zrobię. Nieprędko trafi mi się drugi taki gospodarz. Zrób w kościele, co potrza 35 35 potrza (gw.) – potrzeba. [przypis edytorski]
, Michał, wyręcz mnie, a niech chrzestni ołtarz obejdą z zapalonymi świecami, to ci grosz jaki kapnie. Na organistę się uczy, a przy głupim chrzcie jeszcze usłużyć nie poredzi – ozwał się za nim wzgardliwie.
Hanka przywiedła Mateusza, bych wziął miarę na trumnę.
– Jeno mu domowiny nie żałuj, niechta chudziak rozeprze się choćby po śmierci – powiedział Jambroż smutnie.
– Mój Jezu, za życia to ciasno mu było i na włókach, a teraz i we czterech deskach się zmieści – szepnęła Jagustynka, zaś Jagata przerywając pacierze jąkała płaczliwie:
– Gospodarzem se był, to i gospodarski pochówek miał będzie, a biedny człowiek to nawet nie wie, pod jakim płotem tę ostatnią parę puści. Bych ci światłość wiekuista! Bych ci… – zaniesła się znowu.
A Mateusz jeno głową pokiwał, odmierzył trupa, pacierz zmówił i wyszedł, a chociaż to była niedziela, zabrał się wnet do roboty; wszelaki porządek stolarski znajdował się w chałupie, a suche dębowe deski już z dawna na górze czekały.
Wnet ci wyrychtował warsztat w sadzie i robił, poganiając ostro Pietrka przysłanego mu do pomocy.
Dzień się już był wyniósł dawno, słońce świeciło wesołe i palące, że gorąc zaraz od śniadania jął przypiekać galancie 36 36 galancie (gw.) – porządnie. [przypis edytorski]
, jaże wszystkie sady i pola jakby się z wolna pogrążały w tym rozbełkotanym, białawym wrzątku rozprażonego powietrza.
Pomdlałe drzewiny poruchiwały niekiej 37 37 niekiej (gw.) – niekiedy, czasami. [przypis edytorski]
listkami, kieby 38 38 kieby (gw.) – niby, jakby. [przypis edytorski]
tym skrzydłem ptak tonący w spiekocie, świąteczna cichość objęła całą wieś, jedne jaskółki, co świegoliły zajadlej, śmigając nad stawem kiej 39 39 kiej (gw.) – jak, niby. [przypis edytorski]
oszalałe, zaś po drogach w szarych tumanach kurzawy jęły turkotać wozy i ludzie ze wsi pobliskich ściągali ku kościołowi, że co trochę ktosik zwalniał koni lub przystawał przed Borynami, kaj siedziała rozpłakana rodzina, pochwalił Boga i westchnął żałośnie, zazierając do środka przez wywarte drzwi a okna.
Jambroż uwijał się i śpieszył aż do potu z obrządzaniem umarłego, już byli łóżko wynieśli do sadu i pościele porozwieszali po płotach, gdy jął wołać na Hankę, aby przyniesła jałowcowych jagód do wykadzenia izby.
Jeno nie dosłyszała i ocierając te jakieś ostatnie łzy, co same skapywały, cięgiem już patrzyła na drogę, spodziewając się leda chwila Antka.
Godziny jednak przechodziły, a jego nie było, w końcu chciała już posyłać do miasta Pietrka na przewiady.
– Konia jeno zmacha i niczego się nie przewie… juści – tłumaczył Bylica, któren był właśnie nadszedł z Weronką.
– Przeciech urzęda cosik wiedzą?
– Juści… wiedzą… ale raz, co dzisia zamknięte, bo niedziela, zaś po drugie, co się przez smarowania nikaj nie dociśnie 40 40 się przez smarowania nikaj nie dociśnie (daw., gw.) – bez łapówki nigdzie się nie dostanie. [przypis edytorski]
.
– Dyć już nie wstrzymam – skarżyła się przed siostrą.
– Jeszcze się nim nacieszycie, jeszcze się wama da we znaki – syknął kowal, poglądając na Jagusię, siedzącą pod ścianą.
– By ci ten zły ozór skołczał – mruknęła.
– Po dybkach ciężą kulasy 41 41 kulas (daw., gw.) – noga. [przypis edytorski]
, to niełacno pośpieszać – dorzucił urągliwie, zeźlony daremnym poszukiwaniem pieniędzy.
Nie odrzekła, wyglądając znowu na drogę.
Właśnie przedzwaniali na sumę i Jambroż zbierał się do kościoła, przykazując Witkowi wysmarowanie sadłem Borynowych butów, gdyż się tak zeschły, co nie sposób było wzuć mu je na nogi.
Kowal wraz z Mateuszem ponieśli się kajś na wieś, a Weronka zabrawszy ojca i Hanczyne dzieci też poszła, w chałupie ostały się jeno same kobiety i Witek, któren ociągliwie smarował buty, sielnie je nagrzewając przed kominem, a co trochę leciał spojrzeć na gospodarza lub na Józkę chlipiącą coraz ciszej.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Chłopi, Część czwarta – Lato»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chłopi, Część czwarta – Lato» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Chłopi, Część czwarta – Lato» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.