Robert Wegner - Niebo ze stali

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Niebo ze stali» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: satan, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Niebo ze stali: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niebo ze stali»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Niebo ze stali — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niebo ze stali», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Daghena wyciągnęła rękę do klamki.

– Wasza wysokość – Kailean uprzedziła ją – pozwoli, że ja to zrobię.

Nie czekając na odpowiedź, otworzyła drzwi i weszła do środka.

– Księżniczka Gee’nera z rodu Frenwelsów – oznajmiła, stając z boku.

Odpowiedziało jej szuranie krzeseł. Wokół stołu, mniejszego niż się spodziewała, lecz wystarczającego dla jakichś dwunastu osób, siedział hrabia z żoną, dwaj z jego trzech synów i jasnowłosa piękność. Teraz wszyscy wstawali, witając wchodzącą ukłonami i dygnięciami. Kailean rzuciła okiem na biały obrus, srebro i kryształy odbijające blask tuzina świec, kilkanaście półmisków, trudną do zliczenia ilość karafek i dzbanów. Kolacja zapowiadała się wystawnie. Przy stole znajdowało się jeszcze jedno wolne miejsce, nie sądziła jednak, by i ją uwzględniono przy kolacji. W najlepszym wypadku spędzi wieczór, stojąc za plecami „księżniczki”.

A ta wiedziała, jak zrobić wrażenie. Wyczekała chwilę, aż wszyscy wstaną, i dopiero wtedy pokazała się w drzwiach. Perty błyszczały w blasku świec, podkreślając czerń włosów i oczu, bordowa suknia eksponowała to, co dziewczyna powinna mieć wyeksponowane, a lekki ukłon, jakim odpowiedziała na powitanie, był pełen dumy i godności.

– Księżniczko. – Hrabia już szedł w ich stronę, a radosne iskierki tańczyły mu w oczach. – Widzę, że szlachetny naród Verdanno powierzył w moje ręce swój najcenniejszy klejnot.

– Nie mógł znaleźć lepszych w tych górach. – Daghena obdarzyła go uśmiechem, od którego wosk w świecach zdawał się topić. Gdyby ktoś teraz powiedział Kailean, że Dag jeszcze niedawno robiła sobie odciski na tyłku od siodła i szalała z łukiem po pograniczu, nazwałaby go kłamcą. Sama siebie też nazwałaby kłamczuchą, bo przecież byłą Inrą-lon-Weris, a jej rola sprowadzała się do pilnowania, by „księżniczka” potrafiła porozumiewać się w miarę poprawnie w meekhu i nie próbowała jeść palcami.

Powitania i ukłony trwały jeszcze chwilę i już nabrała przekonania, że zostanie całkowicie zignorowana i będzie musiała stać pod drzwiami przez resztę wieczoru.

– Panno lon-Weris. – Gospodarz przypomniał sobie także o niej. – Nie spodziewaliśmy się, że przyjdziesz.

– Jej wysokość nalegała, panie hrabio.

– Mój meekhański nie jest jeszcze aż tak dobry – akcent Dagheny nagle stał się bardzo wyraźny – i czasem potrzebuję pomocy przy rozmowie.

– Wasza wysokość doskonale posługuje się językiem Imperium. – Żona hrabiego wyrosła jakby spod ziemi obok męża.

– Dziękuję. – Kolejny uśmiech. – Ale, na przykład, nadal nie rozumiem wszystkich tutejszych powiedzonek.

– Powiedzonek?

– Na przykład gdy mówicie „poszedł do Bleawch”, to znaczy, że nie wiadomo, gdzie on jest, a nie, że trzeba go szukać na drodze do tego miasta. Które, jak słyszałam, i tak nie istnieje.

Narzeczona drugiego syna hrabiego uniosła brwi.

– To prawda, nigdy o tym nie myślałam w ten sposób. A jak mówią Verdanno?

– Koń na nim usiadł.

Blondynka zaśmiała się perliście.

– Och, no tak, ale myślałam, że konie nie siadają.

– Oczywiście, że nie. Ale może siadają w Bleawch, mieście, którego nie ma.

Tym razem zaśmiali się wszyscy. Nawet hrabina. Daghena rozejrzała się teatralnie i rzuciła:

– Myślałam, że Aeryh-der-Maleg dołączy do nas. Czy nie będzie go na kolacji?

– Będzie. – Hrabia skinął zdecydowanie głową. – Straże doniosły, że widać już jego orszak. Dlatego zaraz każę dostawić krzesło dla panny lon-Weris.

Zaklaskał, służący w szarościach i brązach oderwali się od ścian i zakrzątnęli przy stole, a po chwili na śnieżnobiałym obrusie znalazło się dodatkowe nakrycie.

– Zapraszam.

Usiedli, u szczytu owalnego stołu hrabia, po jego prawicy księżniczka i jej towarzyszka. Kailean musiała przyznać, że der-Maleg nie był małostkowy, jeśli już uznał, że obecność damy do towarzystwa i tłumaczki jest Gee’nerze niezbędna, nie próbował ich rozdzielić ani podkreślać niższego statusu służącej.

Czyli dostała ten sam przerażający komplet naczyń i sztućców, co Dag. Naliczyła przed sobą cztery łyżeczki, trzy szpikulce do mięs i trzy różne noże. Skromność i prostota najwyraźniej nie dotyczyła zastawy stołowej. Rozejrzała się. Po prawej miała puste miejsce, a na końcu usiadła Laiwa-son-Baren, potrząsając złotą falą włosów, której wymyślny nieład musiał być efektem wielu godzin pracy.

Po lewicy gospodarza zajęła miejsce jego żona, w dalszej kolejności synowie hrabiego.

Gdy tylko wszyscy zajęli miejsca, Kailean znalazła się pod obstrzałem szarych jak pochmurne niebo oczu. Jeszcze parę dni temu, gdyby ktoś tak się na nią gapił, zawarczałaby i błysnęła szablą. Teraz spuściła skromnie wzrok i zajęła się podziwianiem sreber.

Brzęknęło i jej kielich napełnił się ciemnym karminem.

Nie wiedziała, co ją bardziej zaskoczyło – dźwięk czy to, że hrabia osobiście napełniał jej naczynie. Nawet nie zauważyła, kiedy wstał.

– Starym obyczajem jest – zagaił, wciąż pochylony – aby gospodarz sam napełnił pierwszy kielich szczególnie dostojnym gościom. A przecież na tradycjach i zwyczajach winien opierać się każdy naród i każde państwo. Nieprawdaż?

– Oczywiście, hrabio. – Daghena uśmiechnęła się uroczo. – Człowiek, który nie wie, kim jest i skąd pochodzi, który nie zna obyczajów ani drogi swoich przodków, jest niczym liść pędzony wiatrem. Przeznaczony mu upadek i butwienie w zapomnieniu.

– Pięknie powiedziane. – Laiwa uniosła nieco swój kielich i pochyliła się, by lepiej widzieć rozmówczynię. – To o drodze ma jakieś szczególne znaczenie w ustach księżniczki Wozaków?

Daghena odpowiedziała uśmiechem.

– Nie pierwszy raz słyszę takie pytanie. Lecz o odpowiedź musiałaby pani, hrabianko, poprosić mojego stryja. Zawiłości i in... in...

– Interpretacje?

– Właśnie, i interpretacje mądrości różnych narodów to jego ulubiona rozrywka. Zresztą – machnęła ręką – znajdź pani dwóch mędrców i zapytaj ich o coś, a usłyszysz dwie różne odpowiedzi.

– Zwłaszcza jeśli trafisz na takich, co to za mędrców się mają.

– No tak. Raqa.

Hrabia skończył napełnianie kielicha hrabianki i wrócił na miejsce. Kailean spodziewała się, że teraz przyskoczy do nich zastęp służących, ale nie, ci nadal stali pod ścianami. Zamiast tego pierworodny sięgnął po karafkę z rżniętego szkła i ruszył wzdłuż stołu, nalewając najpierw ojcu i macosze, potem bratu, na końcu sobie. Nie siadając, uniósł kielich.

– Ojcze, czy uczynisz mi ten honor i pozwolisz pierwszemu wznieść toast za naszych gości?

Skinięcie głową wystarczyło za odpowiedź.

– Wznoszę toast za księżniczkę Gee’nerę z królewskiego rodu Frenwelsów, która rozświetliła nasz dom blaskiem swojej urody, i za jej towarzyszkę, pannę Inrę-lon-Weris, która daje nam żywy przykład, że odwaga nie znikła z serc córek Imperium. Bo odwagi trzeba, by porzucić dom rodzinny i udać się na wędrówkę w nieznane strony.

Kailean uniosła kryształ do ust, umoczyła wargi i po raz pierwszy zmierzyła się wzrokiem z Ewensem-der-Maleg. Wymienić jednym tchem kogoś królewskiej krwi i jakąś meekhańską sierotę to albo głupota, albo zamierzony policzek. Ten toast był obelgą. Obelgą dla księżniczki i w pewnym sensie także dla niej, bo sugerował, że jest zbyt głupia, by to pojąć. Odstawiła kielich.

– Inra rzeczywiście jest niezwykłą młodą damą – Daghena odezwała się pierwsza. – W porównaniu z nią moja poprzednia nauczycielka i dama do towarzystwa to blade widmo pozbawione temperamentu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niebo ze stali»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niebo ze stali» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Wegner - Północ-Południe
Robert Wegner
Robert Wegner - Wschód - Zachód
Robert Wegner
Tamara Zwierzyńska-Matzke - Czasami wołam w niebo
Tamara Zwierzyńska-Matzke
Robert Sheckley - Beside Still Waters
Robert Sheckley
Robert Harris - El hijo de Stalin
Robert Harris
Anna Brzezińska - Wody głębokie jak niebo
Anna Brzezińska
Robert Wagner - Die Grump-Affäre
Robert Wagner
Olaf Wegner - Eleonora
Olaf Wegner
Jennifer Wegner - SOKO Mord-Netz
Jennifer Wegner
Отзывы о книге «Niebo ze stali»

Обсуждение, отзывы о книге «Niebo ze stali» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x