Robert Wegner - Niebo ze stali

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Niebo ze stali» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: satan, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Niebo ze stali: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niebo ze stali»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Niebo ze stali — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niebo ze stali», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przy stole zapadła cisza. A Kailean musiała przyznać, że Dag była w tej grze niespodziewanie, i to w całkowicie wspaniały, niewiarygodny sposób, dobra.

– Rozumiem. – Cywras-der-Maleg chrząknął. – Proszę mi wybaczyć, wasza wysokość, ale jestem po prostu ciekaw, co skłoniło Tron do wyrażenia takiej prośby. To wydarzenie bez precedensu, dziesiątki tysięcy wozów na wiele dni zablokowały jedną z głównych dróg handlowych Wschodu, a słyszałem, że jeszcze nie wszystkie wjechały do doliny. Kupcy ponoszą straty, a gdy kupcy ponoszą straty, stratne jest całe Imperium.

Ostrożne, wyważone zdania gładko wymykały się z ust arystokraty, a Kailean nagle odkryła zalety bycia kimś w rodzaju służącej. Nikt na nią nie patrzył. Wszyscy, łącznie z siedzącą dwa krzesła dalej Laiwą-son-Baren, wodzili wzrokiem od hrabiego do Dagheny.

– No i rzecz jasna – hrabia kontynuował – taka prośba osłabiła wschodnią granicę, bo jak słusznie zauważył mój syn, Verdanno słyną z nienawiści do Se-kohlandczyków, a ich obozy byłyby przez wiele dni niezdobytymi twierdzami.

– Tylko jak długo by się te twierdze utrzymały, hrabio? Obozy, które mieliśmy na południu, były zbyt duże i ludne, by ich skutecznie bronić. Zresztą dwa z nich zostały na miejscu. Derewn’lo i Kalear Większy. Zostały w nich kobiety z małymi dziećmi, starcy i trochę dorosłych wojowników, ktoś bowiem musi pilnować stad i tabunów, póki w Law-Onee nie wyrosną trawy.

Żona hrabiego wydęła wargi.

– Trzeba było je przypędzić razem z wozami.

– Pół miliona sztuk?

Ewens omal nie przelał kielicha, który właśnie napełniał, a hrabia zamarł na mgnienie oka z wpółotwartymi ustami.

– Pół miliona?

– Jesteśmy narodem pasterzy i hodowców, panie hrabio. – Daghena posłała mu łagodny uśmiech. – Bydło i konie są dla nas tym, czym dla meekhańskiej szlachty ziemia.

– Ale Law-Onee nie wykarmi tylu zwierząt. Tutejsze ziemie są ledwo w stanie utrzymać nasze kozy i owce.

– Dlatego też część zwierząt przepędzimy do Wermoh i dalej na zachód. Tamtejsze pastwiska są bardziej urodzajne, a starszyzna już omawiała kwestie związane z ich wydzierżawieniem. Zresztą spodziewamy się, że gdy minie zamieszanie na Stepach, Cesarz ber-Arlens pozwoli nam wrócić na wschodnie pogranicze.

– A do tego czasu banda starców i kobiet z małymi dziećmi będzie pilnować tego niewyobrażalnego bogactwa? – Ewens odstawił karafkę, ale nie sięgnął po napełniony kielich.

– Pomaga im meekhańska armia.

Och, właśnie powiedziała to, na co wszyscy czekali. Informacja, że meekhańscy żołnierze „strzegą” stad Verdanno, wyjaśniała, jakim kijem pognano Wozaków na północ. Przynajmniej to było proste i zrozumiałe dla wszystkich.

– Nadal jednak nie wiemy, dlaczego Cesarz wyraził taką... prośbę. – Hrabia nie ustępował.

– Och, czy to nie oczywiste, ojcze? – Pierworodny pociągnął z kielicha, po czym zakręcił nim, drwiąco parodiując Daghenę. – Ojciec Wojny zdycha gdzieś w swoim barłogu, nie pozostawiwszy, jeśli są mi znane barbarzyńskie obyczaje, prawego dziedzica. Synowie Wojny szykują się do walki o schedę po nim, więc ten kocioł, zwany Wielkimi Stepami, zacznie wkrótce wrzeć. Istnieje szansa, że będzie wrzał przez wiele lat i wygotuje się sam tak bardzo, że koczownicy przestaną stanowić ciągłe zagrożenie. Zostanie po nich tylko, wybaczcie banalne porównanie, osad na ściankach i trochę krwawej brei na dnie. Chyba że ktoś, wybaczcie kolejny banał, dźgnie ten kocioł włócznią. Wtedy może wybuchnąć nam prosto w twarz.

Daghena obdarzyła go pięknym i bardzo zimnym uśmiechem.

– Żeby dźgnąć coś włócznią, trzeba mieć dość siły i odwagi, by się nią posługiwać. Jedno mogę obiecać, Verdanno nie wjadą na Wielkie Stepy, by rzucić wyzwanie koczownikom, bo taka jest wola Cesarza, którego szanujemy, lecz jak to powiadacie... eee... Lepiej przysypać żar ziemią? Dobrze pamiętam powiedzonko? Lepiej być przezornym, żeby nie prowokować do wojny. Żeby jakieś gorące głowy nie podpaliły całej wschodniej granicy.

Hrabia wziął srebrny szpikulec i zaczął dźgać wyłożone przed nim przystawki. Jakby nabijał wrogów na pikę.

– Więc... proszę wybaczyć szczerość pytania, księżniczko, ale rozkazy ze stolicy były dość ogólnikowe, więc Wozacy nie zostali tu przesiedleni na stałe?

– Tu? – „Księżniczka” uniosła brwi. – W góry? Gdzie nie ma miejsca ani dla ludzi, ani dla zwierząt? Gdzie jedynymi w miarę płaskimi terenami są imperialne drogi, a reszta to tylko skały, drzewa, kamienie i mech? Poza tym, jak już mówiłam, my nie jesteśmy poddanymi meekhańskiego cesarza, by mógł nas przesiedlać wedle woli. My tylko spełniamy jego prośbę, by usunąć się znad granicy i nie prowokować nikogo do głupich czynów. Ale żeby być Verdanno, potrzebujemy otwartych przestrzeni.

Drzwi za plecami Kailean otworzyły się i jeden ze służących zaanonsował:

– Aeryh-der-Maleg, drugi syn Cywresa-der-Malega i Euherii-der-Maleg-seg-Wydram, dziedzic rodu der-Maleg, spadkobierca Wyższych Pól Wschodnich, Kalonwee, Czehran, Małopasu...

Widocznie zgodnie z lokalnym obyczajem przybycie dziedzica wymagało odpowiedniej oprawy, a słuchając długiej listy miasteczek i wsi, Kailean musiała przyznać, że majątek hrabiego jest całkiem spory, choć jak pamiętała, wioska, w której się urodziła, składała się z pięciu chałup i trzech szop. Zapewne kryształowy kielich, który przed nią stał, był wart więcej niż roczny dochód z większości wymienianych właśnie podobnych wioseczek. Ale ich liczba była imponująca.

Spojrzała na pierworodnego. Uśmiechał się uprzejmie, w oczach miał tylko szczere rozbawienie, a dłonie, w których trzymał kielich, nie drżały. Lecz patrząc, jak zaciskał szczęki, mogła się założyć, że gdyby włożyć mu między zęby podkowę, przegryzłby ją na pół.

Daghena obróciła się do wchodzącego. Kailean poszła w jej ślady. Aeryh miał włosy ciut jaśniejsze niż starszy brat, za to oczy odrobinę ciemniejsze. Prosty jak strzała, wysoki, szeroki w ramionach. Mógłby pozować do następnego obrazu w kolekcji hrabiego, jako meekhański zdobywca świata. Choć pewnie już to zrobił.

I nawet był w stosownym stroju. Wysokie buty do jazdy konnej, ciemne spodnie, skórzana przeszywanica, pas obciążony mieczem i okazałym sztyletem. Wszystko znoszone i zakurzone, jakby wszedł do sali wprost z siodła. Kailean przyłapała się na tym, że zerknęła za drzwi, spodziewając się konia w korytarzu. Prawdziwy dziedzic wojowniczej arystokracji, szkolony od dziecka na żołnierza.

– Wasza wysokość – przerwał służącemu litanię wyliczeń i ukłonił się w pas. – Ojcze, matko, najdroższa Laiwo, bracie, bracie. – Kłaniał się każdemu z osobna, lecz już nie tak uniżenie. – Panno...

Zawiesił na niej wzrok.

– Inra-lon-Weris. – Kailean wstała i dygnęła. – Towarzyszka i tłumaczka jej wysokości.

– Zajeździłem dwa konie, spiesząc się na to spotkanie, ale i tak będę żałował każdej chwili, która mnie ominęła. Więc wybaczcie mi, proszę, podróżny strój.

Zaakcentował to „zajeździłem” i trzasnął po wojskowemu obcasami, aż zabrzęczały stalowe gwiazdki przy główkach ostróg. Kailean przeniosła spojrzenie na jego buty. Gwiazdki były krwistoczerwone.

Wbiła obcas w stopę Dagheny, aż ta podskoczyła i zerwała się z miejsca. I natychmiast nachyliła się do ucha „tłumaczki”.

– Co się stało? – syknęła w anaho.

Przy stole już wszczęło się zamieszanie, hrabia również poderwał się z krzesła, podobnie hrabina, oboje patrzyli na swojego gościa, jakby nagle wyrosła mu druga głowa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niebo ze stali»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niebo ze stali» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Wegner - Północ-Południe
Robert Wegner
Robert Wegner - Wschód - Zachód
Robert Wegner
Tamara Zwierzyńska-Matzke - Czasami wołam w niebo
Tamara Zwierzyńska-Matzke
Robert Sheckley - Beside Still Waters
Robert Sheckley
Robert Harris - El hijo de Stalin
Robert Harris
Anna Brzezińska - Wody głębokie jak niebo
Anna Brzezińska
Robert Wagner - Die Grump-Affäre
Robert Wagner
Olaf Wegner - Eleonora
Olaf Wegner
Jennifer Wegner - SOKO Mord-Netz
Jennifer Wegner
Отзывы о книге «Niebo ze stali»

Обсуждение, отзывы о книге «Niebo ze stali» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x