Robert Wegner - Niebo ze stali

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Niebo ze stali» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: satan, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Niebo ze stali: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niebo ze stali»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Niebo ze stali — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niebo ze stali», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Mimo wszystko – Besara sprawiała wrażenie lekko rozczarowanej – spodziewałam się czegoś większego.

– Monstrum długiego na pięćdziesiąt stóp i szerokiego na dwadzieścia, które ma wewnątrz kilka pokoi i osobną kuchnię? – Kailean pokiwała głową. – Też kiedyś czegoś takiego się spodziewałam. Ale karawana może jechać tak szybko, jak jej najwolniejszy wóz, a taki potwór nie ruszyłby w ogóle z miejsca. Verdanno mieli tysiąc lat, żeby znaleźć najlepsze rozmiary, i oto właśnie one. Wasza wysokość.

Wskazała Daghenie miejsce na sofie, sama skromnie stanęła obok.

– Dobrze. – Starsza kobieta obrzuciła je wzrokiem. – Gdybym potrzebowała modelek do obrazu pod tytułem „Dzika księżniczka i jej nauczycielka”, byłybyście idealne. I tak musicie wyglądać przez cały czas. Najważniejsze powinno tkwić w waszych głowach. – Postukała się palcem w skroń. – Powinnyście cały czas myśleć o sobie jak o wozackiej arvstokratce i biednej dziewczynie próbującej zarobić na posag. I jednocześnie powinnyście pamiętać, po co tam jedziecie. Nie wiemy, dlaczego do większości zabójstw dochodzi w pobliżu ziem hrabiego, ale jeśli sam hrabia jest w to zamieszany, w zamku nieustannie grozić wam będzie niebezpieczeństwo. Ale ta sprawa już wykroczyła poza lokalne waśnie i dlatego musicie dowiedzieć się na ten temat wszystkiego, czego tylko zdołacie.

Popatrzyła im w oczy. Długo, uważnie.

– Jesteście z czaardanu Laskolnyka, więc znacie niebezpieczeństwo. Tym bardziej że... jeśli jedna czy dwie ploteczki, które słyszałam, są prawdziwe, jest w was coś więcej. Tak, wasza wysokość, nie zapomniałam o tym wisiorku, którym błysnęłaś mi w oczy w czasie naszego pierwszego spotkania i od patrzenia na który czułam gorczycę na języku. – Besara uśmiechnęła się delikatnie. – Zauważyłam też, że potajemnie spakowałaś kilka drobiazgów, o których nie powinnam wiedzieć. Ale pamiętajcie, że ta broń ma obosieczne ostrze. Na upartego można udawać, że to barbarzyńskie, plemienne amulety, których pełno na Wschodzie. Nie patrzcie na mnie takim obojętnym wzrokiem, bo to jak przyznanie się do winy. W zamku hrabiego nie ma żadnego czarodzieja, przynajmniej żadnego prawdziwego Mistrza, ale i tak powinnyście uważać ze swoimi talentami. Miejscowa szlachta uważa Wielki Kodeks za rdzeń Imperium, a choć może i krzywdy wam za to nie zrobią, zwłaszcza księżniczce Gee’nerze z rodu Frenwelsów, mogą potraktować takie rzeczy jako obelgę i doskonały pretekst do wyrzucenia was z zamku.

Zawahała się, po czym wzruszyła ramionami.

– Nie umiem się żegnać, jeśli mi pozwolić, będę gadała do wieczora, więc sądzę, że najlepiej będzie, jak już pójdę. Zobaczymy się za kilka dni.

Wyszła z wozu.

Kailean natychmiast zwaliła się na drugą sofę. Wyciągnęła się wygodnie, prostując nogi.

– Uuuch... Niech to szlag, wkrótce zaczną o nas piosenki układać. Czaardan Laskolnyka, banda dziwaków zasługujących na stryczek.

– Czaardan już nie istnieje, pamiętaj, Inro. Z Wozakami przyjechało tutaj kilku jego członków, którzy potrzebowali pieniędzy i wynajęli swoje szable, bo nawet Verdanno przyda się paru jeźdźców. Kocimiętka, Lea, Niiar, Janne, Veria czy Faylen to teraz tylko zwykli zabijacy. Choć wolałabym ich mieć przy sobie.

– Ja też. Twoje duchy coś wykryły?

Daghena parsknęła.

– A według ciebie to sfora psów gończych, które podejmą trop i zaprowadzą mnie do zwierzyny? A jeśli mowa o psach...

– Nie, też nie. Kręci się gdzieś w pobliżu, ale go nie wzywałam. Gdyby znalazł coś naprawdę dziwnego, pewnie sam by przyszedł.

– Pytanie, co jest dziwne dla ducha psa.

Uśmiechnęły się i w tym momencie ktoś zapukał do drzwi.

W mgnieniu oka obie siedziały prosto.

– Wejść. – Daghena przejęła na siebie rolę gospodyni.

Mężczyzna, który stanął w drzwiach, wypełnił je od progu do futryny. Jego kolczuga i hełm wyglądały na takie, co to niejeden cios wzięły na siebie, ale błyszczały, nienagannie wyczyszczone. Podobnie jak okucia pochwy miecza i stalowe godło Górskiej Straży. Z tym że to ostatnie szpecił czarny krzyż.

– Kapitan Gwenre Kohr. Trzecia Kompania Pierwszego Pułku Górskiej Straży – przedstawił się z ukłonem. – Będziemy mieli zaszczyt eskortować waszą wysokość.

– A więc możemy się czuć bezpiecznie, prawda, Inro?

– Oczywiście księżniczko.

– Kiedy spodziewamy się dotrzeć na miejsce, kapitanie?

Oficer oderwał wzrok od wnętrza wozu.

– Grubo przed wieczorem, wasza wysokość. To jakieś dwadzieścia mil, ale droga jest w dobrym stanie, sprawdziliśmy. Jeśli konie podołają, zdążymy przed kolacją.

– Jeśli konie podołają?

– To góry, a nie równina, będą musiały pokonać kilka podjazdów i zjazdów. Jeśli się zmęczą, zrobimy postój.

Dag wydęła wargi.

– Konie podołają, kapitanie. Natomiast gdyby pańscy żołnierze się zmęczyli, proszę dać znak, zrobimy postój.

Strażnik spojrzał na nie z twarzą bez wyrazu.

– Oczywiście. Za chwilę ruszamy. – Ukłonił się sztywno i wyszedł.

Przez chwilę siedziały w milczeniu.

– No proszę – Kailean pokiwała głową – zachowałaś się jak prawdziwa wozacka księżniczka. Wbiłaś mu szpilę, bo źle wyraził się o twoich koniach.

– Nie dlatego.

Uniosła brwi.

– O? A dlaczegóż to, wasza wysokość?

– Bo ubrałam się w kieckę, jakiej nie miałam na sobie nigdy w życiu, pół ranka robiłam fryzurę i się malowałam, a on wolał się gapić na ściany.

Kailean tylko się uśmiechnęła.

A potem wozem szarpnęło i powoli ruszyli. Spojrzały na siebie z powagą. Teraz już nie było odwrotu. Jechały w gniazdo żmij.

* * *

Droga przebiegła bez zakłóceń, z jednym tylko krótkim postojem, żeby napoić zwierzęta i coś zjeść. Obie wykorzystały monotonię podróży, by odespać poprzednie noce, zresztą nie miały nic lepszego do roboty; Kailean pokazała jeszcze Dag kilka verdańskich gestów z niskiej mowy, po czym umościły się na sofach i zapadły w sen. Nim słońce zaczęło się chować za szczyty, dotarli do siedziby hrabiego Cywrasa-der-Malega. Daghena poprosiła kapitana, by zatrzymali się nieco przed zamkiem. Budowla, mimo że przykucnęła na szczycie góry, wczepiając się murem w skałę i bodąc niebo wysoką wieżą, nie była zbyt imponująca. Dobra warownia, ale kiepska siedziba arystokratycznego rodu. Niezbyt duża i mało reprezentacyjna. Kailean przypomniała sobie dworki i pałacyki, jakie szlachta – i to nawet ta pośledniejszego stanu – stawiała na Wschodzie. Nic dziwnego, że miejscowi hrabiowie mieli kompleksy.

– Niezbyt wielki. – Daghena wpatrywała się w zamek i w wijącą się wokół góry drogę.

Kapitan Straży pokiwał głową.

– Bo to dawna warownia Świątyni Dress. W środku jest bardziej cywilizowana niż na zewnątrz, hrabia ma ponoć nawet łaźnię, ale przyznaję, że nie robi wielkiego wrażenia, wasza wysokość. Ale to jeden z powodów, dla którego nie możemy wam towarzyszyć, w środku nie ma miejsca dla setki żołnierzy. Będziemy tu na was czekać za cztery dni.

– Wracacie do Kehlorenu?

– Nie, będziemy patrolować okolicę.

Kailean spojrzała na oficera ze zdziwieniem.

– Rozkaz... nie, prośba Szczurów. Mamy czekać w pobliżu, i to tak, żeby hrabia o tym wiedział. Pokaz, że Górska Straż czuwa.

– Cieszy mnie to, kapitanie. – Daghena nie odrywała wzroku od warowni. – Proszę więc zawieźć nas do tego orlego gniazda.

Wsiadły do wozu, a konie ruszyły w wędrówkę wokół góry. Kailean wolała nie myśleć o przepaści, która zaczęła otwierać się po ich prawej stronie, w miarę jak pojazd wspinał się coraz wyżej i wyżej. Zamiast tego zrobiła szybki przegląd rzeczy, które ze sobą zabrały. Trzy skrzynie z ubraniami, szkatułka klejnotów i prezent, który miały wręczyć hrabiemu w imieniu Verdanno, wykonany z alabastru wysoki na dwie stopy posążek klaczy. Zwierzę było śnieżnobiałe i pędziło przed siebie lekkim kłusem, wysoko zadzierając ogon. Za każdym razem, gdy na nie patrzyła, Kailean miała ochotę wyszczerzyć się głupio – na czole klaczy umieszczono żółty diament wielkości ziarna grochu. Starszyzna obozów nie tylko dała im alibi, ale też nie szczędziła kosztów. Wozacy mieli i gest, i poczucie humoru. Po pierwsze ten diament był pewnie wart więcej niż miesięczny dochód ze wszystkich włości hrabiego, a po drugie była to podobizna Laal pod postacią kamendeeth – białej klaczy ze złotą gwiazdą na czole. Co prawda Laal od wielu wieków miała swoje miejsce w panteonie, ale jeśli prawdą było to, co mówiła Besara, Cywras-der-Maleg miał własną wizję porządku świata, w którym znajdowało się bardzo mało miejsca na bogów innych niż Wielka Matka. Ale nieprzyjęcie tego podarunku byłoby obrazą córki Baelta’Mathran, obrazą dla gości i odrzuceniem małej fortuny. Rzecz jasna, i to stanowiło sedno żartu, istniała spora szansa, że arystokrata nie zorientuje się, co właściwie otrzymał, bo Laal w takiej postaci czcili niemal wyłącznie Verdanno. W Imperium znano ją bardziej jako Szarowłosą, Panią Stepów, Matkę Koni, Czarną Klacz Zmierzchu. W ten sposób, praktycznie podstępem, stepowa bogini zagarnie dla siebie kawałek miejsca pośrodku Olekadów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niebo ze stali»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niebo ze stali» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Wegner - Północ-Południe
Robert Wegner
Robert Wegner - Wschód - Zachód
Robert Wegner
Tamara Zwierzyńska-Matzke - Czasami wołam w niebo
Tamara Zwierzyńska-Matzke
Robert Sheckley - Beside Still Waters
Robert Sheckley
Robert Harris - El hijo de Stalin
Robert Harris
Anna Brzezińska - Wody głębokie jak niebo
Anna Brzezińska
Robert Wagner - Die Grump-Affäre
Robert Wagner
Olaf Wegner - Eleonora
Olaf Wegner
Jennifer Wegner - SOKO Mord-Netz
Jennifer Wegner
Отзывы о книге «Niebo ze stali»

Обсуждение, отзывы о книге «Niebo ze stali» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x