Robert Wegner - Niebo ze stali
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Niebo ze stali» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: satan, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Niebo ze stali
- Автор:
- Издательство:satan
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Niebo ze stali: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niebo ze stali»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Niebo ze stali — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niebo ze stali», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Porucznik przerwał czyszczenie kolczugi i wstał, przyglądając się uważnie przybyłym. Była ich pełna setka, wszyscy kompletnie uzbrojeni, a choć na razie trzymali ręce z dala od mieczy i toporów, to sposób, w jaki otoczyli ich szałasy, nie wróżył nic dobrego. Zaczął się rozglądać, bo z tego, co wiedział, ta kompania nie ruszała się dalej niż na dwieście kroków od Czarnego. Znalazł go po kilku chwilach, generalski błękit na płaszczu był tak sprany, że ledwo odcinał się od barwy materiału.
Kątem oka zarejestrował, że Szósta podrywa się na nogi. Zasalutował.
Kawer Monel podszedł do niego spokojnie, długim, marszowym krokiem, całkowicie ignorując pozostałych żołnierzy. Popatrzył, oddał salut.
– Jak nowi strażnicy, poruczniku?
– W nocy spisali się dobrze, panie generale. – Kenneth nie miał zamiaru zrobić spocznij, dopóki nie padnie taki rozkaz, więc wpatrywał się teraz nieruchomo w przestrzeń kilka cali nad lewym ramieniem Czarnego.
– Słyszałem, że pobraliście dla nich wyposażenie.
– Oczywiście, panie generale.
– Co do skargi...
– Nie będę się skarżył, panie generale.
Gdzieś z boku ktoś wciągnął powietrze, ktoś inny rozkasłał się gwałtownie. Zapadła cisza.
– Nie będzie się pan skarżył, panie poruczniku?
Kenneth nie wiedział, co go bardziej dziwi, czy to, że Kawer Monel szepcze, czy też to, że ten szept, a zwłaszcza wyduszone przez zęby „skarżył”, słychać w całej okolicy.
– Oczywiście, panie generale. Jestem wdzięczny Kwatermistrzostwu za okazję do sprawdzenia zgrania i pomysłowości kompanii. Jestem też przekonany, że to był tylko test, bo przecież oficer Straży nie może nie znać jej regulaminu...
– Regulamin Regimentu Wschodniego mówi, że magazyny zamykane są na godzinę przed zachodem słońca.
– Oczywiście, panie generale. Czyżbyśmy przekroczyli ten termin? – Tym razem to Czarny wciągnął powietrze i Kenneth poczuł, że zagalopował się nieco i właśnie balansuje nad przepaścią. Szybko dodał – jak mówiłem, porucznik... Gewsun na pewno pamiętał, że zgodnie z regulaminem Górskiej Straży każdy oddział wychodzący do walki ma pobrać wyposażenie w możliwie najkrótszym czasie, bez względu na okoliczności. Ten sprawdzian pomysłowości udowodnił mi, że dostałem dobrych żołnierzy, panie generale.
Kawer Monel wypuścił powietrze i przez chwilę milczał.
– Byłem ciekaw – zaczął wreszcie cicho – jak zamierzasz to rozegrać, chłopcze. Bardzo ciekaw. Kazałem już nawet zrobić więcej miejsca w stajniach i przygotować dla ciebie loch. Uważasz więc, że wychodziłeś do walki?
Porucznik wreszcie spojrzał dowódcy w twarz.
– A nie siedzimy tu, bo w okolicy ktoś zabija łudzi?
W oczach Czarnego Kapitana pojawiło się rozbawienie.
– Tak. Właściwie to tak. Najgorsze jest to, że gdybym cię aresztował i postawił przed sądem, ta linia obrony byłaby nie do ugryzienia. Oddział wychodził z twierdzy, spodziewając się walki, więc żołnierze pobrali wyposażenie, najszybciej jak mogli. Zgodnie z regulaminem. A ty nawet zapytałeś porucznika Gewsuna, czy nie istnieje możliwość przedłużenia wam czasu na pobranie rzeczy, nieprawdaż? Sam tak zeznał. Zrób wreszcie spocznij.
Kenneth odprężył się nieco.
– Cieszę się, że mówi prawdę.
Generał uśmiechnął się. Lekko, bo lekko, ale jednak.
– Tak. Całą prawdę. Pozostaje jeszcze sprawa gróźb.
– Gróźb, panie generale?
– Porucznik Gewsun twierdzi, że za brak atramentu zagroziłeś mu czymś, co robicie w Belenden.
– Yyyy... To dziwne, panie generale... W Belenden po prostu podpisujemy dokumenty później.
Czarny zamknął oczy, mięśnie szczęk zarysowały mu się pod skórą. Odetchnął.
– Dobrze... Gewsun to dobry oficer, zna się na rachunkach i tak dalej... Ale ty... teraz Kwatermistrzostwo poszuka okazji, żeby się odegrać. Twoi ludzie nagminnie nie będą oddawali honorów oficerom albo będą mieli niedoczyszczone pancerze. Nie mówiąc już o tym, że w waszych racjach żywnościowych pojawią się spleśniałe suchary i zjełczała słonina. Nie chcę konfliktów między moimi Bękartami a oddziałami z uzupełnień, tym bardziej że wieść o waszym wyczynie już się rozeszła i inne nowe kompanie mogą wziąć z Szóstej przykład.
– Więc może po prostu usunąć drzazgę, zanim zacznie się jątrzyć?
Czarny zmierzył go od stóp do głów.
– Młodszy pułkownik Lenwan Omnel służy ze mną od piętnastu lat. A zaczynał od zwykłego strażnika. Więcej nie będziemy o nim rozmawiać, rozumie pan, poruczniku?
– Tak jest!
– Dobrze. Mam dla was inne rozkazy. Wczoraj delegaqa Wozaków poprosiła mnie o przysługę. Całkiem przypadkiem odkryliśmy szlak wiodący z tej doliny na wschód, wprost na Wyżynę Lytherańską. Verdanno chcieliby poznać ten szlak, w końcu ta wyżyna to ich ojczyzna i niektórzy podobno mają tam rodziny. Dostaniecie mapy i poprowadzicie ich aż do podnóża Olekadów. Oczywiście ta droga jest tylko częściowo dostępna dla wozów, ale na nogach da się ją przebyć, a z tego, co słyszałem, Wozacy nie jeżdżą konno, więc na pewno dobrzy z nich piechurzy. Poradzą sobie w górach.
Kenneth milczał, wpatrując się uważnie w twarz dowódcy. Czekał na znak, ironiczny uśmieszek, mrugnięcie okiem, ślad rozbawienia w głosie. Przypadkiem znaleziono szlak przez góry i przypadkiem czterdzieści tysięcy wozów – z czego jedna piąta to ciężkie, bojowe pojazdy – zawitało w dolinę. I całkiem przypadkiem Verdanno dowiedzieli się o tym szlaku i postanowili odwiedzić dawno niewidzianych krewnych.
Któraś z tych myśli musiała odbić się na jego twarzy, bo Czarny Kapitan uśmiechnął się wreszcie i dodał:
– Niech pan pamięta, poruczniku, że w historii Szóstej Kompanii nie będzie słowa o tym, że jej dowódca postanowił utrzeć nosa kwatermistrzowi i rozwalił pół magazynu, tylko znajdzie się tam opowieść o pomysłowym sprawdzianie, któremu podołali nowi żołnierze kompanii. I tak samo w historii Imperium nie będzie słowa o tajnych negocjacjach z Verdanno i pomocy im udzielonej, za to znajdzie się wzmianka o buncie, który wzniecili niewdzięczni barbarzyńcy, a którego nieliczne siły Górskiej Straży nie zdołały stłumić. Bo nas w całych Olekadach jest cztery tysiące, a ich co najmniej czterdzieści razy więcej. Tak naprawdę historię tworzą ci, którzy zapisują ją na pergaminie. Z tym zresztą związany jest jeszcze jeden rozkaz... Gdyby Wozacy chcieli, jak by to ująć...?, użyć siły, by wydostać się z gór, ustąpicie i wrócicie do Kehlorenu, żeby zdać raport. Zrozumiano?
– Tak jest. Ale – Kenneth zawahał się – jeśli ktoś ich zaatakuje? Tak jak tych nieszczęśników w wieży?
– Ostrzegałem starszyznę Verdanno, ale zdaje się, że mi nie uwierzyli. Teraz to ich sprawa. Coś jeszcze?
– Wyposażenie na tę wyprawę? Mamy zapas żywności tylko na kilka dni, panie generale. Nie mamy lin i haków do wspinaczki ani namiotów dla wszystkich ludzi.
– Haki i liny raczej nie będą konieczne, a gdyby zaszła taka potrzeba, dostarczą ich Wozacy. Będą was też żywić, a jeśli się postaracie, to pewnie całkiem nieźle. Bez namiotów zaś dacie sobie radę, jak sądzę. Coś jeszcze?
– Kiedy ruszamy?
– Oczywiście natychmiast. Spotkacie się ze starszyzną najbliższego obozu już dziś i jutro pokażecie im przynajmniej początek szlaku.
Kawer Monel odwrócił się i skinął na jednego ze swoich podoficerów. Po chwili podał Kennethowi skórzaną tubę.
– Poruczniku, oczywiście nie muszę mówić, że te mapy są cenne. Pokazują szlak przez góry, który nie musi być znany każdemu. Mają do mnie wrócić. Gdyby okoliczności na to nie pozwalały, zniszczycie je. Zrozumiał pan?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Niebo ze stali»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niebo ze stali» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Niebo ze stali» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.