Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola
Здесь есть возможность читать онлайн «Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Chorangiew Michala Archaniola
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Chorangiew Michala Archaniola: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chorangiew Michala Archaniola»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Chorangiew Michala Archaniola — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chorangiew Michala Archaniola», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Zawahała się. Wybrała zakodowany numer, zapewne policji, ale nie wcisnęła klawisza.
- Czy coś się stało? Widziałam go pół godziny temu.
- Owszem, coś się stało - przyznałem. - Oczywiście mogę z panią porozmawiać o bardziej przyzwoitej porze, ale chciałbym przeprowadzić tę rozmowę, mając świadomość, że Maks nie wtrąci się do naszej dyskusji. A on widuje się z panią dość nieregularnie, czasem tylko obserwuje panią z daleka. Jeśli by tak zrobił, nie zauważę go, jest zbyt dobry w te klocki.
- On mnie śledzi? - stropiła się wyraźnie. - Przecież…
Przerwałem jej znużonym gestem.
- Jeśli nawet, to tylko tak, jak zakochany facet. O ile nie jest pani kompletną idiotką, musiała pani coś wyczuć.
Pochyliła lekko głowę, być może zaczerwieniła się, ale nie mogłem tego dostrzec, siedziała poza zasięgiem światła ulicznej latarni.
- Co pana upoważnia do takich… - zaczęła z irytacją.
- Lubię wujka - przerwałem jej ponownie. - Mam już dosyć tego, że zachowuje się jak nastolatek. Chciałbym wyjaśnić tę sprawę. Zapewne Maks mi za to nie podziękuje - skrzywiłem się odruchowo - ale przynajmniej będzie wiadomo, na czym stoi.
- No dobrze, wysłucham pana - zadecydowała.
- Nie chciałbym być nachalny, ale pani pies już się wybiegał, a robi się chłodno. Może moglibyśmy kontynuować tę rozmowę w pani mieszkaniu?
- Mam zaprosić do domu nieznajomego? O północy?!
- Maksa zna pani od dziesięciu lat - zauważyłem.
- Od dwunastu - poprawiła. - Niewiele rozmawiamy, jednak mam do niego zaufanie, natomiast co do pana, nie wiem nawet, czy faktycznie jest pan z nim spokrewniony.
Położyłem portfel na ławce, a sam cofnąłem się kilka kroków.
- Tam jest nasze wspólne zdjęcie - poinformowałem. - Proszę je wyjąć i obejrzeć.
- Ładna dziewczyna - skomentowała, wyciągając fotkę Anny.
- Nie w tej przegródce - mruknąłem cierpkim głosem.
- Przepraszam - odparła bez cienia skruchy.
Na moment zainteresowała ją jedna z moich wizytówek, wreszcie sięgnęła po zdjęcie z Maksem.
- Tak, to pan - stwierdziła, jak mi się wydawało, z ulgą. - Chodźmy - zdecydowała.
Mieszkała na parterze, otworzyła drzwi i weszła pierwsza, dog poczekał, aż wejdę za nią. Ktoś go musiał dobrze wytresować, wiedział, że lepiej atakować od tyłu. Zerknąłem za siebie i zdjąłem grubą, skórzaną kurtkę. Nie przepadam za dużymi psami, kilkakrotnie musiałem się przed takimi bronić, mimo że przeżyłem, nie miałem ochoty powtarzać tych doświadczeń. Jednak trening zrobił swoje, odruchowo przygotowałem się do owinięcia przedramienia kilkoma warstwami skóry.
Kobieta zdjęła okrycie i zaprosiła mnie do stołu.
- Herbaty? - zaproponowała.
- Dziękuję, ale może przejdziemy do rzeczy.
- Słucham.
Opowiedziałem jej historię Maksa. Pobladła, kiedy mówiłem, że zrezygnował z zabicia jej męża. Na koniec dorzuciłem parę słów o sobie, wyjaśniłem, dlaczego zależy mi, aby podjęła decyzję.
- Nie wiem, czy panu wierzyć, to brzmi jak scenariusz filmu sensacyjnego - orzekła, mierząc mnie sceptycznym spojrzeniem.
Dog uwalił się u moich stóp w taki sposób, że uniemożliwiał mi zerwanie się z krzesła. Szturchnąłem go delikatnie czubkiem buta, nie zareagował. Sięgnąłem jeszcze raz do portfela i wyjąłem zdjęcie z kursu cybernetycznego dla jednostki Marka, podałem je bez słowa. Na fotografii kilkudziesięciu uzbrojonych po zęby żołnierzy stało pod ścianą potrzaskanego przez kule budynku. Byłem w tej grupie jako jedyny bez kominiarki.
- W pewnym sensie pracuję w podobnej branży co wujek - wyjaśniłem. - Jeśli to spowoduje, że przyjmie pani to, co powiedziałem, za dobrą monetę…
- No dobrze, załóżmy, że panu wierzę - powiedziała, zwracając mi zdjęcie. - Jak pan to sobie wyobraża? Myśli pan, że padnę mu w ramiona? Jestem wytrącona z równowagi - przyznała, obejmując się rękoma. - Nie tylko nie wiem, co robić, ale i co myśleć.
- Mam nadzieję, że Maks ujrzał w pani coś więcej niż ładną buzię - odezwałem się szorstko - i za jakiś czas będzie pani w stanie przeanalizować sytuację. Przyznaję, że wujek jest… nietuzinkową postacią, ale czy warto, aby przesłoniło to prosty fakt, że panią kocha?
Milczała. Kilka razy wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, lecz nie zdecydowała się na to.
- Dobranoc - powiedziałem znużonym tonem, podnosząc się z krzesła.
Dog zerwał się natychmiast. Szturchnąłem go gniewnie kolanem, ku mojemu zdziwieniu nie tylko ustąpił mi z drogi, ale i otarł się o mnie, wyraźnie domagając się pieszczoty. Poczochrałem go przez chwilę za uszami, sapnął z zadowoleniem.
- Polubił pana - stwierdziła ze zdumieniem.
- Większość psów mnie lubi - poinformowałem ją ponuro. - Nie zawsze odwzajemniam to uczucie.
Oczy kobiety błysnęły od skrywanej wesołości.
- Wie pan, że to Maks go wyszkolił?
- Nie jestem zdziwiony - odparłem. - Chciał, żeby pies był w stanie panią obronić.
- Powie pan Maksowi o naszej rozmowie?
- Mam nadzieję, że nie urwie mi za to głowy - westchnąłem markotnie.
- Proszę mu powiedzieć, żeby nie przychodził tu więcej. Jeśli się zdecyduję z nim… porozmawiać, dam znać.
Wyszedłem z mieszkania, przystanąłem na korytarzu i oparłem czoło o zimną ścianę. Nie bałem się, że wujek się rozzłości, bałem się, że będzie mną rozczarowany. W tym momencie pomysł, żeby się wtrącić w jego sprawy, wydał mi się dużo mniej przemyślany niż wcześniej. No cóż, jeśli trzeba, zapłacę za swój błąd. Gorzej, jeśli będzie musiał zapłacić Maks…
ROZDZIAŁ ÓSMY
Podniosłem sztylet ze stali damasceńskiej i zerknąłem na wyryte u podstawy ostrza logo Centralnej Grupy Realizacyjnej przedstawiające skorpiona. Podobnie oznaczone zegarki Tactical Smith & Wesson leżały na stole tuż obok. Dwa sztylety i dwa zegarki, każdy z napisem „CGR - Antyterror”. Mimo iż wszystko zostało przygotowane ściśle według moich instrukcji, nadal wrzałem z gniewu. Wyciągnąłem z kieszeni napisany przez Marka raport i przeczytałem jeszcze raz stosowny fragment:
Operator A brał aktywny udział w szturmie na ufortyfikowaną posiadłość jednej ze zorganizowanych rosyjskich grup przestępczych działających w Polsce. Dzięki jego informacjom udało się wykryć i zneutralizować elektroniczny system ostrzegawczy bazujący na sieci czujników rejestrujących drgania gruntu i zablokować impulsy przesyłane przez czujniki fotoelektryczne. W czasie szturmowania budynku wspierał Zespół Niebieski, aktywnie uczestnicząc w eliminacji wrogów. Podczas starcia ogniowego z trzyosobowe grupę broniące dostępu na pierwsze piętro został ranny w ramię: Mimo to nie zaprzestał walki. Wycofał się z akcji dopiero na wyraźne polecenie dowódcy.
Przebiegłem raport wzrokiem i zatrzymałem się na kolejnym fragmencie:
Operator W podczas skrytego podejścia do budynku unieszkodliwił wartownika i rozbroił dwie kierunkowe miny przeciwpiechotne. Z narażeniem życia osłaniał ogniem ewakuację rannego operatora Zespołu Czerwonego. W związku z powyższym wnioskuję…
Zgrzytnąłem zębami i schowałem kartkę do kieszeni. Po udanej akcji Marek złożył wnioski o odznaczenie pięciu żołnierzy, w tym dwóch pomagających w operacji Rosjan. Te ostatnie, dotyczące Andrieja i jego kumpla określonego jako „operator W”, zostały odrzucone. Decyzję podjął niejaki pułkownik Rućko, szef działu kadr w CGR. Chcąc go przekonać do zmiany stanowiska, wdałem się w dyskusję z tępym, zadufanym w sobie pierdzistołkiem. W efekcie przysporzyłem sobie nowego wroga. Pan pułkownik nie przyjął najlepiej mojej propozycji, żeby odwrócić do góry nogami służbowy zydelek i wsadzić sobie metalową podpórkę w odwłok. Najwyraźniej Gilbert miał rację - nie miałem specjalnych talentów negocjacyjnych…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.