Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola

Здесь есть возможность читать онлайн «Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Chorangiew Michala Archaniola: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chorangiew Michala Archaniola»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Chorangiew Michala Archaniola — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chorangiew Michala Archaniola», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zamarłem. W oczach Anny pojawiła się tęsknota. Zniknęła w ułamku sekundy, niczym spadająca gwiazda, zastąpił ją figlarny błysk. Odepchnęła chłopaków i zaczęła rozwijać ozdobny papier. Wujek Maks dostarczył to, o co go prosiłem, od razu w stosownym opakowaniu.

- Buty? - zawołał Anton. - Ten kretyn dał jej buty…

Leżące na stole wojskowe buciory faktycznie nie rwały oczu, jednak Anna obejrzała je w skupieniu. Zbadała dotykiem podeszwę.

- Jest w nich coś dziwnego - przyznała z namysłem. - No i są dość ciężkie.

Sasza parsknął lekceważąco.

- Gdyby jeszcze jakieś szpilki… Chętnie zobaczyłbym cię w szpilkach - zwrócił się do Anny.

Stuknąłem go energicznie przez łeb.

- Chcesz się ze mną zmierzyć, zazdrośniku? - rzucił kpiąco, odskakując, przybrał pozycję bokserską.

- Jak cię obtłucze, to będziesz musiał zrezygnować z akcji - zgasił go Anton.

- Zakład, że za chwilę będziecie mnie błagać, żebym i wam takie załatwił? - spytałem, wskazując buty.

- W życiu - odparł pogardliwie Sasza.

- Mają aramidową wkładkę i wzmocnioną osłonę podeszwy. Wytrzymują wybuch siedemdziesięciu pięciu gramów trotylu - wyjaśniłem.

Anton podszedł do stołu i z niedowierzaniem obejrzał obuwie.

- Naprawdę? - spytał.

Potwierdziłem. Nie dziwiłem się jego zainteresowaniu. Wszyscy żołnierze boją się śmierci, ale ci najlepsi potrafią zapanować nad lękiem, oswoić go. Jednak jest coś, co przebija się przez warstwy ochronne, jakie musi sobie wypracować każdy zawodowiec - to lęk przez okaleczeniem. Miny przeciwpiechotne są koszmarem każdego żołnierza. Kiedyś - zabijały. Jednak później specjaliści stwierdzili, że lepiej okaleczyć wroga niż pozbawić go życia. Ktoś, komu wybuch urwał nogę, i tak zostanie wyłączony z walki, a jego rana i kalectwo spowodują, że trzeba będzie skierować do opieki nad nim, przynajmniej na pewien czas, kilka osób. Większość min przeciwpiechotnych zawiera nie więcej niż siedemdziesiąt pięć gramów trotylu bądź innego materiału wybuchowego, będącego jego ekwiwalentem. Teoretycznie takie buty powinny zabezpieczać przed utratą nóg. Teoretycznie…

- Rozmiar będzie dobry? - Anna spojrzała na mnie. - Bo do tego trzeba grube skarpety…

- Jest pół numeru większy, niż nosisz – przerwałem jej.

- No tak - mruknęła. - Zapominam czasem, że też jesteś żołnierzem.

- Nie jestem… - zacząłem.

- Tak? - odezwała się słodko, wkładając buty.

Machnąłem ręką. Nie byłem w nastroju do żartów. Może i mój prezent zabezpieczał przed minami naciskowymi, choć osobiście wolałbym tego nie sprawdzać, ale na pewno nie przed odłamkowymi czy wyskakującymi. Amerykańska mina przeciwpiechotna Claymore mogła być odpalana ręcznie z dużej odległości. Raziła stalowymi kulkami do dwustu pięćdziesięciu metrów. W przypadku min wyskakujących po aktywowaniu zapalnika korpus miny był wyrzucany na wysokość ponad metra i dopiero wtedy następowała eksplozja. Choćby te buty były siódmym cudem świata, nie mogły nikogo ochronić w podobnej sytuacji.

- Są wygodne, jakby były rozchodzone - powiedziała ucieszona Anna. - Mogę od razu je włożyć.

- To patent Maksa - wyjaśniłem bez entuzjazmu. - Nie dałbym ci butów, do których musiałabyś się przez miesiąc przyzwyczajać.

- Odszczekuję wszystko, co powiedziałem! - zawołał Sasza. - Możesz mi załatwić coś takiego? Cena nie gra roli.

- Ja też poproszę. - Klepnął mnie po ramieniu Anton.

Zapiszczał leżący na stole pager.

- Zbieramy się! - zakomenderowała Anna.

Błyskawicznie nałożyli oporządzenie, skontrolowali się nawzajem.

- Do zobaczenia, kochany. - Anna musnęła dłonią mój policzek.

Usłyszałem warkot samochodu, wyszedłem wraz z nimi przed bramę. Szarzało, nadchodził wieczór. Pod domem czekał bus z przyciemnionymi szybami. Anna zasalutowała mi kpiąco.

- Machnij rukoju, pożełaj udaczi tiem czia robota w etu nocz’ wojna - zanuciła.

Pomachałem jej ręką i życzyłem powodzenia. Gula z żołądka podchodziła mi do gardła. Odjechali. Poszedłem na tyły domu i otworzyłem szopę z drewnem. Anna paliła w kominku bukowymi polanami, w szopie trzymała pocięte, jeszcze nieporąbane pniaki. Zdjąłem marynarkę i postanowiłem się tym zająć. Potrzebowałem czegoś, co odciągnie moje myśli od dziewczyny. Sprawy między nami zdecydowanie zaszły za daleko, trzeba było coś zrobić. Po godzinie rąbania doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie wysłać Annę do Tajlandii w pościgu za ikoną. Przynajmniej przez jakiś czas nie będzie mogła brać udziału w walce. Kiedy wróci, niezależnie od tego, czy znajdzie sztandar, czy nie, postanowiłem się jej oświadczyć. Być może rozważy wtedy zmianę profesji… Otarłem spocone czoło i popatrzyłem na stos szczap u moich stóp. Tak zrobię, postanowiłem. Od razu odczułem ulgę.

* * *

Mieszkam na trzecim piętrze, czyjąś obecność wyczułem już na drugim. Była noc, nie zapaliłem światła, wchodząc do kamienicy, nigdy nie zapalam. Większość ludzi boi się ciemności, ja nie. Być może jest to spowodowane faktem, że widzę w mroku dużo lepiej niż przeciętny człowiek, ot taki wybryk natury. Zatrzymałem się na moment, nasłuchując, a potem bezszelestnie, dzięki butom na miękkich, gumowych podeszwach, wszedłem wyżej. Wyjąłem nóż. Wydawało mi się, że słyszę czyjś przyspieszony oddech. Uśmiechnąłem się. Jeśli ktoś chce mnie zaskoczyć, to przeżyje niezłą niespodziankę. Nawet gdyby zapalił światło, blask oślepi go na chwilę i albo nie będzie mógł strzelać, albo strzeli na oślep. Ja mogłem kierować się dotykiem, bo nóż był przedłużeniem mojej dłoni. Wyszedłszy na korytarz, przesuwałem się w kierunku mieszkania, muskając plecami ścianę, aby stanowić jak najmniejszy cel. Plama mroku pod moimi drzwiami zgęstniała. Przykucnąłem, gdy usłyszałem gwałtowny szelest materiału i paskudne okrężne kopnięcie przeszło mi nad głową. Poderwałem się, rzuciłem naprzód, lewym ramieniem objąłem szyję intruza, rękojeścią noża uderzyłem go w prawy bark. Kimkolwiek był, miał prawidłowe odruchy obronne, skręcił głowę w bok i przyciągając brodę do piersi, usiłował zablokować moje przedramię, aby nie dopuścić do ucisku na krtań. Bezskutecznie. Kiedy zwiotczał, schowałem nóż, opuściłem ostrożnie bezwładne ciało na podłogę, potem otworzyłem drzwi. Zapaliłem światło i zamarłem - na progu leżała szczupła, wyglądająca na jakieś dwadzieścia lat dziewczyna o krótko obciętych włosach. Tuż obok poniewierała się spora torba podróżna.

- Niech to szlag - wymamrotałem, pospiesznie wnosząc nieznajomą do środka. Położyłem ją na dywanie i wróciłem po torbę. Kiedy wniosłem bagaż do pokoju, otwierała oczy.

- Koszka, ty matołku - powiedziałem po rosyjsku. - Nie mogłaś mnie uprzedzić?

- Witaj, polski szpiegu. To było lepsze niż na filmie. - Uśmiechnęła się, masując sobie szyję. - Czym mnie walnąłeś w ramię?

Odchyliłem marynarkę, pokazując nóż w umocowanej pod pachą pochwie.

- Rękojeścią - wyjaśniłem.

- Super! - zawołała.

- Mało brakowało, a zarobiłabyś odwrotną stroną.

Wzruszyła ramionami.

- Ryzyko zawodowe - stwierdziła beztrosko.

- Coś na ząb? - zaproponowałem.

- Burczy mi w brzuchu - przyznała.

Przeszliśmy do kuchni, Koszka usiadła w wygodnym, wyściełanym krześle z poręczami, a ja zająłem się kolacją. Usmażyłem skwarki, odsączyłem je na papierowym ręczniku, z patelni odlałem nieco tłuszczu, wrzuciłem cebulę i dwa pokrojone w kostkę pomidory. Po chwili dodałem czosnku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola»

Обсуждение, отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x