Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola

Здесь есть возможность читать онлайн «Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Chorangiew Michala Archaniola: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chorangiew Michala Archaniola»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Chorangiew Michala Archaniola — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chorangiew Michala Archaniola», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Parsknąłem lekceważąco.

- Też mi problem. Mam nowe - powiedziałem, podwijając rękawy i demonstrując szramy po nożu.

- Chryste… - mruknął Gilbert. - W co ty się wdałeś? Przedstawiłem mu nieco ocenzurowaną wersję zajścia w posiadłości Magika.

- Ruska mafia, Specnaz, Afgańcy… - wymamrotał. - Czyś ty na łeb upadł?! Po cholerę się z nimi zadajesz?

Przez chwilę siedziałem w milczeniu, zastanawiałem się, ile mu mogę powiedzieć, wreszcie podjąłem decyzję. Nie chciałem, żeby uważał, że kręcę jakieś ciemne interesy z rosyjską mafią.

- Jesteśmy zagrożeni terroryzmem i zalewani narkotykami. W obu tych sprawach Ihor może nam pomóc. - Wzruszyłem ramionami.

- Terroryzmem?!

- Islamiści wzięli nas w końcu na celownik. Do tej pory nie atakowali specjalnie Polaków, bo nie bardzo wypadało…

- Mógłbyś to wyjaśnić? - poprosił. - Pamiętaj, że mówisz do laika.

- Al-Kaida i podobne organizacje do tej pory nas oszczędzały, bo byliśmy za słabi. Każdy atak terrorystyczny obliczony jest na osiągnięcie jak największego efektu medialnego. Chodzi o to, żeby porazić strachem, zadziwić, pokazać sprawność organizacji, jej siłę. Tak było z atakami na World Trade Center i Pentagon. To była akcja zaplanowana i przeprowadzona przez profesjonalistów najwyższej klasy, nie przez szaleńców w turbanach, jak się często przedstawia islamskich terrorystów. Zamachowcy pochodzili z krajów uchodzących w oczach amerykańskiej administracji za „umiarkowanych sojuszników”: z Arabii Saudyjskiej, Egiptu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zachowywali dyskrecję, nie afiszowali się z poglądami religijnymi czy politycznymi, znakomicie operowali finansami. Przed akcją i w jej trakcie wykazali się świetnym wyszkoleniem i wysoką dyscypliną operacyjną. Mówiąc krótko: przeszli przez amerykańskie systemy bezpieczeństwa niczym gorący nóż przez masło. Gdyby zaatakowali Polskę, zostałoby to odebrane jako wyraz słabości. Sygnał: „Nie jesteśmy na tyle silni, by przełamać zachodnie zabezpieczenia antyterrorystyczne, więc uderzamy tam, gdzie możemy liczyć na sukces bez większych problemów”. Nawet w wypadku gdyby im się udał sam atak, medialnie byłaby to porażka. Jednak teraz sytuacja się zmienia - dodałem ponuro.

- Dlaczego? - Zmarszczył brwi Gilbert.

- Jesteśmy postrzegani przez świat arabski jako jeden z najwierniejszych sojuszników USA. W Iraku i Afganistanie zaczęło się polowanie na Polaków. Oni chcą nas zmusić do wycofania wojsk z tamtego regionu. No i zbliżają się Euro 2012… Jeśli nie zajdą jakieś nieprzewidziane komplikacje i tak, jak przewidują plany, część imprez odbędzie się u nas, staniemy się dla terrorystów celem numer jeden.

- Ale nasi antyterroryści… - zaczął niepewnie.

- Nie jesteśmy przygotowani do konfrontacji z zawodowcami - przerwałem mu bezceremonialnie. - Wyobraź sobie jakąś sytuację zakładniczą w rodzaju opanowania teatru na Dubrowce, czy, nie daj Boże, tego, co było w Biesłanie… Dziesiątki albo setki zakładników, terroryści wyszkoleni jak zawodowi żołnierze, mający doświadczenie bojowe i gotowi zginąć w imię swojej sprawy… Zastanów się, ile takich spraw rozwiązali nasi komandosi?

Gilbert milczał.

- To ja ci powiem: ani jednej! Dlatego potrzeba zmian organizacyjnych, potężnej jednostki antyterrorystycznej, która byłaby przygotowana, żeby podjąć takie wyzwania. Jednostki szkolonej przez ludzi, którzy walczyli w podobnych sytuacjach. No i stąd ten Specnaz…

- A Ihor? - zapytał cicho Gilbert. - Przecież to gówno…

- Gówno - przytaknąłem. - Tylko wiesz co? Nie każdy może sobie pozwolić na luksus czystych rączek. - Parsknąłem ze złością. - Siedzisz tutaj w poczuciu własnej doskonałości moralnej, ale zastanów się, co zrobiłeś, żeby ograniczyć przerzut narkotyków do Polski? A ludzie, którzy nie boją się upaprać, mogą poprosić Ihora, aby nie sprzedawano ich na przykład pod szkołami. Dla Magika to żadna różnica, on i tak wyjdzie na swoje, jego organizacja nie zajmuje się bezpośrednio dystrybucją narkotyków, pobiera jedynie haracz od dilerów. Oczywiście czyjaś dusza będzie zbrukana przez sam kontakt z ruską mafią, ale uratuje się iluś tam małolatów. Ihor chętnie pomoże też zlikwidować kanały przerzutowe, o ile należą do konkurencji… Bo ta mu nie płaci.

- Wydaje się, że z tym trzeba walczyć całościowo, a nie na wąskim froncie - odezwał się niepewnie Gilbert.

- Globalnie? - roześmiałem się cynicznie. - To niemożliwe. Część ekspertów zajmujących się handlem narkotykami oblicza, że około jednej piątej pieniędzy na świecie pochodzi z tego biznesu. Nawet jeśli przesadzają, i tak są to ogromne kwoty. Gdyby położyć kres handlowi środkami odurzającymi, gospodarka światowa by się załamała… Tak więc nie likwiduje się problemu, a raczej odpycha. Niech przerzucają przez kraj sąsiada, sprzedają na innych rynkach… Byle nie u nas.

- Nie wygląda to wesoło - zauważył.

- Bo i nie jest wesołe. To wojna, nawet gorzej, bo na wojnie wiesz, kto wróg, a kto przyjaciel. Tu chwilowy sprzymierzeniec może w sekundę stać się wrogiem, a wróg stanąć po twojej stronie. Do tego dochodzą tabuny zaklinających rzeczywistość urzędasów, którzy nigdy nie przyznają, że istnieje jakiekolwiek zagrożenie dla Polski, bo musieliby coś wtedy zrobić. Postawić na profesjonalistów, kupić lepszy sprzęt, zmienić przepisy, może pogadać z Rosjanami.

- Myślałem, że jest już jakieś porozumienie?

- W bardzo wąskim zakresie. - Skrzywiłem się niechętnie.

Gilbert popatrzył na mnie w zamyśleniu.

- Nie wydaje się, żebyś był zadowolony z tych… układów.

- Nie jestem - przyznałem. - Niestety, nie zawsze w życiu mamy to, czego chcemy. A wojna to bagno, każda wojna. Jestem zmęczony - przyznałem. - Czasem żałuję, że pomysł Ciccioliny nie wypalił.

- Chodzi o tę podstarzałą gwiazdkę porno? A co ona ma wspólnego ze zwalczaniem terroryzmu?

- Miała koncepcję, jak załatwić sprawę raz a dobrze.

- Żartujesz?!

- Skąd, w 2002 roku zaoferowała Osamie bin Ladenowi swoje piękne białe ciało w zamian za pokój - wyjaśniłem z kamienną twarzą. - Niestety, nie skorzystał z propozycji…

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, potem obaj ryknęliśmy śmiechem. Co by o tym nie powiedzieć, inicjatywa Ciccioliny miała pewien urok…

* * *

Krzywiłem się, wyciągając z bagażnika prezent dla Anny, bo bezlitośnie przypominał mi, czym się zajmuje moja wybranka. Z drugiej strony, nie wątpiłem, że będzie z niego zadowolona.

Otworzyłem bramę i drzwi wejściowe, od dawna miałem własne klucze i kod do zamka. Z przedpokoju dobiegły mnie głosy kilku osób, widać Anna miała gości. Siedzieli w trójkę przy stole, grali w karty. Wszyscy ubrani w maskujące mundury, na dywanie leżały kamizelki kuloodporne, hełmy i reszta wyposażenia. Anton, Sasza i Anna… Poczułem ucisk w żołądku, widać było, że szykują się do akcji, czekają tylko na sygnał.

- Powiedzcie mi, że to tylko ćwiczenia - poprosiłem przez zaciśnięte zęby.

Mężczyźni wstali, przywitali się ze mną uściskiem dłoni, ale żaden nie odpowiedział na moje pytanie. Anna przytuliła się do mnie, pokręciła głową.

- Możecie brać udział w działaniach na terenie Polski? - zapytałem agresywnie. - To jest legalne?

- Są jakieś umowy międzyrządowe - wyjaśnił bez gniewu Anton. - Jedna tajniejsza od drugiej.

Rzuciłem ze złością paczkę na stół.

- To prezent - wymamrotałem. - Widzę, że się przyda.

- Na pierścionek za duża paka - zażartował Sasza.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola»

Обсуждение, отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x