Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola
Здесь есть возможность читать онлайн «Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Chorangiew Michala Archaniola
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Chorangiew Michala Archaniola: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chorangiew Michala Archaniola»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Chorangiew Michala Archaniola — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chorangiew Michala Archaniola», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Spacerowaliśmy urokliwymi uliczkami Kazimierza bez konkretnego celu. Moja zwykle małomówna towarzyszka zasypywała mnie pytaniami na temat zabytków i muzyki cygańskiej. Dzięki temu, że już dawniej interesowałem się Kazimierzem, mogłem odpowiedzieć chociaż na niektóre. Gorzej było z moją orientacją w zakresie kultury cygańskiej, chociaż to i owo wiedziałem. Kilka lat temu miałem studenta - Roma, który wyjaśnił mi pewne sprawy, choć na niektóre pytania nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Nie dziwiłem się, byłem dla niego obcy, jak wszyscy gadje.
Nagle Anna zatrzymała się, pokazując mi z psotnym uśmiechem grupkę siedzących na ławce Cyganek. Najstarsza, licząca sobie pod siedemdziesiątkę, rozkładała właśnie talię kart, tłumacząc coś z powagą młodej, ładnej kobiecie okrytej barwnym tradycyjnym szalem.
- Może poprosimy o wróżbę? - zapytała.
- Nie bądź dzieckiem - mruknąłem. - Romowie nigdy nie wróżą obcym na serio, większość z nich nie ma zresztą o tym najmniejszego pojęcia, to tylko sposób zarobkowania.
- Nie lubisz ich? - Spojrzała na mnie z ciekawością.
- Generalnie nie mam nic przeciwko Cyganom, choć wiesz, bywają różni… Po prostu prawdopodobieństwo, że akurat ta kobieta potrafi wróżyć, jest znikome. A już możliwość, żeby potraktowała twoją prośbę poważnie, praktycznie nie istnieje. To pewnie rodzina któregoś z tych muzyków, którzy występowali na koncercie.
- Nie zaczepiają nikogo - odezwała się Anna z namysłem. - Nie wygląda na to, aby zależało im na pieniądzach.
- No dobrze - ustąpiłem. - Może trafiliśmy właśnie na cygańską wróżkę w otoczeniu romskich księżniczek. Nie zmienia to faktu, że nie będą chciały z nami gadać.
- Spróbujemy? Naprawdę mam na to ochotę.
Zmierzyłem Annę ponurym wzrokiem.
- Zachowujesz się jak małoletnia trzpiotka - powiedziałem surowo.
- Wiem - roześmiała się, przytulając się do mojego boku. - I strasznie dobrze mi z tym. A tobie po prostu brakuje motywacji.
Szeptem wyjaśniła mi, jak bardzo będzie mi wdzięczna, jeśli namówię starszą Cygankę na wróżbę.
- To chyba niemożliwe fizycznie, wiesz, są pewne ograniczenia anatomiczne - wymamrotałem z niedowierzaniem.
- Założysz się? - zapytała z udawaną powagą.
Westchnąłem i podszedłem do starej, przywitałem się w romani. Zerknęła na mnie ostro, młodsze kobiety przestały paplać. Po chwili z ociąganiem odpowiedziała na moje pozdrowienie. Zapytałem o wróżbę, także w romani. Znam tylko kilkadziesiąt zwrotów w tym języku, większość właśnie wykorzystałem. Wiedziałem, że jeśli Cyganka będzie chciała kontynuować konwersację, zbłaźnię się błyskawicznie. Jej twarz przybrała kpiący wyraz.
- Oczywiście - odparła po polsku. - Za darmo.
Sięgnęła po dłoń Anny, wpatrzyła się w nią z uwagą.
Spoważniała.
- Widzę zemstę, krew i łzy. Widzę odkupienie. I krew, coraz więcej krwi. - Wzdrygnęła się wyraźnie. - Jest też miłość - odezwała się łagodniej. - Miłość do tego, który jest potępiony, do tej, która jest niewinna, i do mężczyzny, który dokona wyboru. To wszystko - powiedziała, kierując wzrok na mnie.
Bez słowa wskazałem karty. Nigdy nie widziałem Cyganki wróżącej czy też udającej wróżenie za pomocą innych niż zwykłe kart. Na ławce leżała talia Tarota. Swego czasu interesowałem się historią systemów wróżebnych i znałem się na tym lepiej niż niejedna gazetowa „ekspertka”. Było w starej Romce coś, co mnie rozdrażniło, jakaś pogardliwa wyniosłość, chciałem ją złapać na kłamstwie.
Potasowała wprawnie, skinęła, żebym przełożył. Dotykałem talii sekundę dłużej niż to było potrzebne, zbadałem fakturę kartonu opuszkami palców. Karty wyglądały na bardzo stare, być może zeszłowieczne. Kobieta zdecydowała się na układ nazywany Trzema Filarami Ognia. Najtrudniejszy, znany tylko wyjątkowo doświadczonym tarocistom.
- Sam widzisz - zwróciła się do mnie, jakby kontynuując rozmowę prowadzoną na innej płaszczyźnie.
Widziałem, nie wyglądało to najlepiej.
- Śmierć za tobą, śmierć przed tobą.
Trzy Filary Ognia to układ, który można interpretować godzinami, jednak czasem wystarczy zdanie. Takie, które zawiera sedno wróżby - śmierć. Karty przepowiadały podwójną śmierć. Anna wyciągnęła z torebki złotą carską pięciorublówkę i cisnęła starej na podołek.
- Jedźmy do domu - zawołała, ciągnąc mnie w kierunku samochodu. - Musimy się przekonać, co jest możliwe, a co nie.
Nie wierzę we wróżby, jednak zdarza się, że czasami mam wrażenie dotknięcia czegoś nieznanego, czegoś poza granicami normalnej percepcji. Tak jak teraz. Anny najwyraźniej to nie dotyczyło, w drodze doprecyzowała swoją ofertę, a ja już po chwili zapomniałem o wszystkim, skupiłem się na lekko ochrypłym szepcie mojej dziewczyny. To, co proponowała, było bardziej interesujące niż wszystkie wróżby świata. Zaparkowałem auto i chichocząc, pobiegliśmy do mojego mieszkania. Żadne z nas nie miało zamiaru bawić się kartami.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Zamruczałem z zadowolenia, wdychając aromat polędwiczek w sosie z prawdziwków i kurek. Niewiele czasu zajęło mi stwierdzenie, że Julia nie tylko potrafi pokroić jarzyny, ale też świetnie gotuje. Eksperymentowaliśmy popołudniami z potrawami kuchni francuskiej, chińskiej i polskiej, niestety, na efekty nie trzeba było długo czekać. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie -przytyłem dwa kilo. Nie przejąłem się tym specjalnie, jestem dość szczupły, by nie powiedzieć chudy, ale na wszelki wypadek postanowiłem przedłużyć nieco codzienne ćwiczenia. Julia zapewne spalała dodatkowe kalorie w hotelowej siłowni. Nasz układ był… dziwny. Wiedziałem już, że de Becque jest ważną figurą w kanadyjskim rządzie, mniej więcej odpowiednikiem polskiego wiceministra spraw wewnętrznych, a jego córką zaopiekowaliby się chętnie co młodsi przedstawiciele naszego establishmentu. Jednak najwyraźniej Julia wolała moje towarzystwo, być może dlatego, że nie próbowałem jej uwodzić. Niedawna wizyta Anny postawiła kropkę nad „i”. Mimo to czuło się między nami jakieś napięcie, coś, co wbrew naszej woli wychodziło poza granice przyjacielsko-kumplowskich stosunków. Tak jak teraz. Bez śladu jakiejkolwiek kokieterii Julia podała mi butelkę z piwem i nasze dłonie zetknęły się na moment. Zaiskrzyło. Mimo iż siedziała po drugiej stronie stołu, czułem żar jej ciała, zapach skóry i włosów pomieszany z wonią stojącej w kryształowym wazonie róży Prominent. Westchnąłem.
- Grosik za twoje myśli - powiedziała z wyzwaniem w ciemnych, błyszczących łobuzersko oczach.
- Lepiej nie. - Skrzywiłem się niechętnie.
- Takie tajne te myśli?
- Takie głupie.
- Hmm… - Dopiła lampkę gruzińskiego wina Mukuzani i wpatrzyła się z zadumą w puste szkło. Powstrzymała mnie gestem, kiedy sięgnąłem po butelkę. - Wystarczy na dzisiaj - zdecydowała. - Wolałabym nie przesadzić.
- Nigdy nie pijesz dużo.
- Nie chcę tego stracić. - Wykonała nieokreślony ruch dłonią.
- Nie rozumiem.
Odetchnęła głęboko, popatrzyła na mnie, jakby zastanawiając się nad czymś. Po chwili pokręciła głową.
- Czasem czuję się dziwnie. Jakby… jakby coś między nami było.
W jej oczach na ułamek sekundy pojawiła się niepewność, niemal lęk.
- Narzucam ci się?
- Mówię o swoich odczuciach, głupku!
Sapnęła gniewnie, zabębniła palcami po stole.
- Wiem, że nie jesteś facetem, który kombinowałby z dwiema kobietami naraz. Dlatego się wstydzę. W zasadzie powinnam chyba przestać tu przychodzić, ale tak dawno nikt mi nie okazał bezinteresownej przyjaźni…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.