Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola
Здесь есть возможность читать онлайн «Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Chorangiew Michala Archaniola
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Chorangiew Michala Archaniola: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chorangiew Michala Archaniola»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Chorangiew Michala Archaniola — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chorangiew Michala Archaniola», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Oleg! - powtórzyła Anna.
Powoli rozluźniłem pięści, mając poczucie deja vu, podobnie argumentowali analitycy. Jednak wiedziałem, że mój rozmówca ma rację, nie wszyscy walczący z Rosjanami Czeczeńcy byli bohaterami bez skazy. Nawet ci, którzy naprawdę troszczyli się o swój kraj i naród, zostali upaprani w bitewnym gównie. Jak to na wojnie.
- Do rzeczy! - zaproponowałem.
Rosjanin odetchnął głęboko i kontynuował już spokojniej.
- To, co ci zrobiłem… Ten „tatuaż” wraz z włóknem prawdziwego sztandaru spowoduje, że poczujesz, kiedy znajdziesz się blisko. To działa też w drugą stronę: chorągiew „rozpozna” ciebie. Jeśli okażesz się godny, zostaniesz jej właścicielem czy raczej depozytariuszem, Chorążym. Wtedy będziesz mógł udzielać błogosławieństwa Michała Archanioła.
- Na czym ono polega? To błogosławieństwo?
- Trudno opisać. To coś więcej niż bitewna euforia, poczucie słuszności, świadomość, że walczysz za dobrą sprawę. Czasem żołnierze obdarzeni błogosławieństwem dokonują wyczynów, których nie można wyjaśnić w racjonalny sposób. Zrobimy wszystko, aby odzyskać relikwię. Wszystko - powtórzył.
- Dlaczego ja?!
- Anna cię zarekomendowała. Nieświadomie. - Uśmiechnął się. - Opowiedziała mi o śledztwie, które prowadziłeś w sprawie jakiegoś studenta. A my właśnie kogoś takiego potrzebujemy. Cywila z pewnymi… umiejętnościami. Albo półcywila.
Obrzucił mnie ironicznym spojrzeniem.
- Człowieka, który ma sporą wiedzę na temat sił i służb specjalnych. I który wie, kiedy trzymać język za zębami.
Odchrząknąłem niepewnie.
- Nie jestem pewien, czy właściwie wybraliście. Nie jestem ideałem.
Dopadł mnie jednym skokiem, wpił palce w bark. Niemal krzyknąłem z bólu, myślałem, że pokruszy mi kości.
- Zrobiłeś coś złego?!
- Zabijałem.
- Kogoś, kto na to nie zasłużył?!
- No nie, ale bez sądu, podejmując samodzielnie decyzję…
Machnął ręką.
- To nie ma znaczenia. Archistratig Michaił to żołnierz, a nie sędzia. Dla niego liczy się sprawiedliwość, nie formalności. Tu jest adres tego żula. Mieszka w Warszawie, na Pradze. - Podał mi kartkę z notesu.
Klepnął mnie po zdrowym ramieniu, pocałował siostrę i wyszedł. Odetchnąłem. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z napięcia własnych mięśni wywołanego prostym faktem przebywania w jednym pomieszczeniu z tym Rosjaninem. Może byłem ślepy, ale mój organizm nie - zareagował, wyczuwając śmiertelne niebezpieczeństwo.
- Nic o tym nie wiedziałam - powiedziała Anna. - O tej całej sprawie. Dopiero dzisiaj…
Kiwnąłem apatycznie głową, wierzyłem jej.
- Do wanny i do łóżka - zakomenderowała. - Pomogę ci w łazience, żebyś nie zamoczył rany.
- Nie wiem, czy zasnę po tych wszystkich rewelacjach…
- Zaśniesz - odparła pewnym głosem. Nie myliła się - zasnąłem i spałem dobrze.
* * *
Mężczyzna miał swoje lata, to było widać, na oko dałbym mu przynajmniej osiemdziesiątkę. Jednak jego ruchy nie były bynajmniej podrygami staruszka. Szczupłe, pozbawione starczych plam dłonie o długich, giętkich palcach kontrastowały wyraźnie z pooraną zmarszczkami twarzą. Kieszonkowiec. Być może z przedwojennej szkoły. Poczęstował nas herbatą, a teraz bawił się talią kart. Tasował, mieszał, tworzył skomplikowane układy jednym, niedbałym ruchem dłoni, na pozór nie poświęcając swemu zajęciu najmniejszej uwagi. Karty słuchały go niczym tresowane psy. A on obserwował. W napięciu przyglądał się Annie, mnie obrzucił jedynie przelotnym spojrzeniem.
- Więc mam się przyznać do kradzieży? - powiedział wreszcie, patrząc w przestrzeń pomiędzy mną a Anną.
- Dziadku, nie marudź, to nie twoja liga - mruknąłem. - My wiemy, że ukradłeś tę ikonę. Wiemy też, że sprzedał ją już twój wnuk. Chcemy wiedzieć komu. Nie chodzi o wartość obrazu, a o ukrytą w nim relikwię. Założę się, że nie wpadłeś na to, spryciarzu - dorzuciłem sarkastycznie. - Pewnie wydawało ci się, że robisz świetny interes.
Poczerwieniał. Najwyraźniej trafiłem.
- Dlaczego mam z wami gadać? W sąsiednim pokoju czeka na mój sygnał kilku osiłków, więc…
- Czego nie rozumiesz w sformułowaniu „nie twoja liga”? - spytałem.
Bez najmniejszego szelestu Anna skoczyła w stronę starca, błysnęło ostrze, sekundę później siedziała znowu na swoim miejscu. Mężczyzna zamarł - na stół opadła siwa, krzaczasta brew.
- Poznałbyś faceta, któremu ukradłeś ikonę? - Wyjąłem z kieszeni płytę CD, uruchomiłem odtwarzacz.
Starzec zwrócił się w kierunku kosztownego telewizora, jego oddech przyspieszył, szeroko otwartymi oczyma wpatrzył się w ekran.
- Z takimi właśnie ludźmi zadarłeś. Więc powiedz mi z łaski swojej, co chcę wiedzieć.
- Kołybiew - wyszeptał. - Maksym Kołybiew. Mieszka w Moskwie. Co… co ze mną będzie?
- Nic. Tym razem miałeś szczęście, ale wiesz co? Na przyszłość trenuj tylko na kartach.
Wyszliśmy przez nikogo niezatrzymywani.
- Nic nie czułeś? - spytała Anna.
- A co miałem czuć?
- Ta blizna na ramieniu… Żadnego ucisku? Pulsowania?
- Nie. Tak się przejawia bliskość relikwii?
- Podobno. Przecież nie jestem wtajemniczona. Misje wykonywane przez oddziały wspierane przez Chorążego były dość… ekstremalne. Mój braciszek trzyma mnie od tego z daleka.
Jeszcze raz pokręciłem głową. Nie odczuwałem żadnych sensacji w pobliżu mieszkania starego złodzieja.
- Kołybiew - mamrotałem, zapinając pasy w samochodzie. - Ciekawe, jak go znajdę?
- Pomożemy ci - obiecała Anna. - To znaczy, jeśli chodzi o zbieranie informacji. Bo resztę będzie musiał zrobić ktoś inny.
- Myślałem, że ja osobiście…
- Nie, po prostu nie może to być nikt z ekipy mojego brata.
- W porządku, mam nawet pomysł, w Moskwie jest teraz pewien mój znajomy, antykwariusz z zawodu. Poproszę, żeby odkupił ikonę od Kołybiewa.
- Twoja decyzja. - Wzruszyła ramionami Anna.
* * *
Julia czytała książkę, tym razem na lekturę wybrałem jej kopię jednego z mniej znanych traktatów magicznych, a ja siedziałem przy komputerze i sprawdzałem pocztę. Cichutko puściłem sobie piosenkę Połtorackiego o pułkowniku Specnazu, chciałem przypomnieć sobie tekst, może dowiedzieć się czegoś o bracie Anny. Wiedziałem już, że nazywają go „Dżuma”, jak pułkownika w piosence.
On był diwiersantom, on diawołom był
w pieskach czernokożej Angoły.
Połkownik Specnaza rabotu lubił,
chot’ był nie w ładach s Intierpołom.
Połkownik Specnaza takoj mołodoj,
agent nielegalnoj razwiedki,
w ognie nie sgorieł, nie propał pod wodoj
za dwie bojewych pjatilietki.
Leniwą sjestę przerwał sygnał mojej komórki. Dzwoniła Koszka. Jej pseudonim oznaczający po rosyjsku kotkę był nieco mylący. Koszkę poznałem kiedyś na nieoficjalnym forum studentów akademii FSB. Nie wiedziałem, w jakiej grupie się uczy. Równie dobrze mogła być w przyszłości agentem operacyjnym, jak i specjalistą w zakresie kryptografii lub zabezpieczeń internetowych. Mnie były potrzebne trudno dostępne materiały do artykułu na temat rosyjskich operacji antyterrorystycznych, a ona miała kolokwium z historii. Jak można się domyślić - dogadaliśmy się ku obopólnemu zadowoleniu… Wczoraj poprosiłem ją, żeby dyskretnie popilnowała mojego znajomego antykwariusza. Nie sądziłem, aby mu coś groziło, ale był tak nieporadny życiowo, że taka „opieka” mogła się przydać.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.