Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola
Здесь есть возможность читать онлайн «Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Chorangiew Michala Archaniola
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Chorangiew Michala Archaniola: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chorangiew Michala Archaniola»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Chorangiew Michala Archaniola — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chorangiew Michala Archaniola», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Tak? - rzuciłem do telefonu.
- Mam kłopoty, musisz mi pomóc - poinformował mnie zdyszany, dziewczęcy głos.
- Jakie kłopoty?!
- Zaliczenie.
- A konkretniej? Mam ci podpowiadać na egzaminie?!
- To coś w rodzaju egzaminu praktycznego, jestem w lesie. Pościg z psami.
Nie lubię przyciskać telefonu do ucha, więc głos Koszki rozlegał się po całym pokoju. Julia nawet nie udawała, że czyta. Przez chwilę miałem nadzieję, że nie zrozumie, ale zaraz przypomniałem sobie tę slawistykę i matkę Rosjankę.
- No i co z tego?
- Chyba nie za bardzo uważałam na zajęciach, polski szpiegu…
Koszka od początku nazywała mnie polskim szpiegiem, nie oponowałem, wiedziałem, że zaprzeczenia mogą tylko wzmóc jej podejrzliwość.
- To znaczy, że na nich w ogóle nie byłaś?!
- Mniej więcej…
- Poszłaś tak, bez przygotowania?!
- Miałam plan.
- Mianowicie?
- Szmatę obsikaną przez sukę z cieczką.
- Ty idiotko! - ryknąłem. - Nie wiedziałaś, że psy tropiące są kastrowane, żeby nie dały się nabrać na taki numer?!
- Teraz już wiem - odparła pokornie. - Nie zgubiły tropu.
- Jaka jest sytuacja?
- Nie słyszę szczekania, zostawiłam na razie pościg za sobą, ale jestem bardzo zmęczona, biegłam z dziesięć kilometrów.
- Połóż się na ziemi - rozkazałem. - Masz jakiś płaszcz?
- Mam.
- Przykryj się nim tak, aby twój zapach wsiąkał w grunt, a nie rozchodził się wokoło. Odpocznij. Ile jeszcze musisz uciekać, żeby zaliczyć sprawdzian?
- Ze dwie godziny.
- W porządku, może się uda. Zjedz, co tam masz, napij się, odpocznij. Nie jest zbyt zimno?
- Nie, w porządku.
- Odezwiesz się, jak pościg się zbliży, na razie po prostu leż w jakichś krzakach. Bez odbioru.
Ze złością wyłączyłem komórkę.
- Co za idiotka! - warknąłem.
- Masz interesujących znajomych - powiedziała Julia, uśmiechając się złośliwie. - To ciekawsze niż lektura. Co z nią będzie? - zapytała po chwili.
- Może zaliczy ten test. Nie jestem prorokiem. Jeśli wystarczy jej sił…
Julia przygryzła z namysłem wargi.
- Lubisz ją?
Popatrzyłem na dziewczynę jak na wariatkę.
- Nigdy jej nie widziałem. Chcę tylko, aby zaopiekowała się moim znajomym, a jeśli obleje, to przez najbliższy tydzień będzie szorować kible czy coś w tym rodzaju i w niczym mi nie pomoże.
- Poczekajmy.
- A co innego mamy do roboty?
Usiłowaliśmy wrócić do poprzednich zajęć, ale co chwila któreś z nas patrzyło na zegarek. Minuty mijały powoli, bardzo powoli. Mniej więcej po godzinie Koszka zadzwoniła ponownie.
- Znowu słyszę psy - zameldowała.
- Jest gdzieś w pobliżu droga?
- Tak.
- Uciekaj. Biegnij drogą, na twardej powierzchni zapach utrzymuje się krócej niż na miękkiej ziemi.
- Dobrze.
Przed dłuższy czas słyszeliśmy tylko wysilony oddech Koszki.
- Są coraz bliżej - wysapała.
- Wejdź między krzaki i jak najwięcej zygzakuj. Odbij w las. Psy tropiące prowadzone są na długiej smyczy, jeśli się splącze, zyskasz trochę czasu.
Potakującemu pomrukowi Koszki zawtórowały odgłosy przedzierania się przez zarośla. Po upływie kilkunastu minut usłyszeliśmy odgłos upadku i cichy jęk.
- Nie dam rady dłużej, jestem wykończona - oznajmiła.
- Połóż się na ziemi, odpocznij trochę. Jak złapiesz oddech, zacznij się rozbierać, ściągnij majtki.
- Co?! - zawołała. - Podnieca cię seks przez telefon?
Julia parsknęła śmiechem.
- Kto tam z tobą jest? - spytała nieufnym tonem Koszka.
- Nieważne. Musisz zostawić fałszywy ślad, to twoja jedyna szansa, aby nieco opóźnić pościg.
- Za pomocą majtek?!
- Dokładnie. Rozbieraj się, już! Odpowiedziały mi stłumione przekleństwa.
- I co teraz?
- Podrzyj je na dwie części, jedną postaraj się umieścić na drzewie, na wysokości jakichś dwóch metrów, drugą nisko przy ziemi, dwadzieścia, trzydzieści metrów dalej. I pobiegnij jeszcze głębiej w las, tym razem w linii prostej. Nie krąż już, na tym etapie to nie ma sensu.
- Zrobione - zameldowała.
- Biegnij.
Z odgłosów wywnioskowałem, że wykonała moje polecenie. Przez parę minut słyszałem, jak dyszy, najwyraźniej była na granicy wyczerpania.
- Nie mogę już - wymamrotała wreszcie.
- Spokojnie, usiądź na ziemi, odpocznij, poczekasz tu na pościg, jeśli będziesz miała szczęście, to jeszcze jakiś czas cię nie znajdą. Aha, jeszcze jedno: do jakich granic mogą się posunąć egzaminatorzy?
- A dokładnie o co ci chodzi? - zapytała z lekkim niepokojem.
- W prawdziwym pościgu psy sygnalizują, że cel jest blisko, wtedy spuszcza się je ze smyczy. Jeśli to psy tropiące, to mają tylko naprowadzić ludzi, szczekaniem oznajmić, że widzą uciekiniera. Jednak czasem w pościgu biegną też psy bojowe, te szczuje się, aby zatrzymały tropionego…
- Mam nóż - odpowiedziała po chwili milczenia Koszka.
- Walczyłaś kiedyś z psem?
- No cóż…
- To wiesz co? Może poszukaj jakiegoś drzewa, na które dałabyś radę się wdrapać…
- Są już blisko - poinformowała mnie.
Jej słowom zawtórował chrzęst łamanych gałęzi i kolejne przekleństwa.
- Siedzę na takiej wysokości, że nie powinny mnie sięgnąć - powiedziała. - Myślę, że zaliczyłam - stwierdziła, wyraźnie odzyskując dobry humor. - Tylko wiesz co, Polaku? Odkupisz mi majtki.
- Co?!
- To były śliczne, koronkowe majteczki, a ty mi kazałeś je podrzeć.
- Kazałem?! Ciekawe, co byś zrobiła beze mnie?
- Jeśli chodzi o zapach, to mogłam równie dobrze poświęcić koszulkę.
- Wydawało mi się, że kupno nowych majtek będzie cię mniej kosztować…
- Głupek. Prześlę ci wymiary mailem.
- Niby jak mnie zmusisz do kupna?!
- Pamiętasz tego antykwariusza? - odezwała się słodko. - Tego, którego ktoś musi prowadzić za rączkę?
Zgrzytnąłem zębami. Koszka roześmiała się i przerwała połączenie. Przez parę następnych minut wyrażałem swoją opinię na temat rosyjskiego wywiadu, jego adeptów, rozpaskudzonych nastolatek w ogólności i Rosjanek w szczególności. Po polsku, rosyjsku i francusku. Nie chodziło rzecz jasna o pieniądze, nie jestem skąpy. Wstydzę się kupować cokolwiek na stoiskach dla pań. A teraz jeszcze ta bielizna…
- Może ty byś mogła? - zwróciłem się do Julii błagalnym tonem.
Pokręciła głową, w jej oczach błyszczały swawolne iskierki.
- To dość… osobisty prezent, powinien go kupić najbardziej zainteresowany.
- Nie jestem zainteresowany! - ryknąłem.
Uniosła dłonie w uspokajającym geście.
- Nie potrafiłabym nawet - stwierdziła z udaną powagą. - Ona najwyraźniej straciła właśnie majteczki o znaczeniu - zastanowiła się - militarnym.
- Jakim?!
- No… robiące wrażenie na mężczyznach. Potrzebne są jej jakieś seksowne, wybierz takie, które będą oddziaływać na twoją wyobraźnię.
- Zmywasz dzisiaj gary po kolacji - warknąłem, obrzucając Julię wrogim spojrzeniem.
- Tak jest, kapitanie! - Zasalutowała mi kpiąco.
Moja groźba nie wywarła na dziewczynie wielkiego wrażenia, wiedziała świetnie, że mam zmywarkę.
* * *
Uchyliłem lekko okno, wpuszczając do samochodu pachnące palonymi liśćmi powietrze. Lubię jesień - mimo nostalgii i myśli o przemijaniu, jakie we mnie wywołuje.
- Gdzie jedziemy? - odezwała się Anna.
- Do domu.
- Przecież byłam już u ciebie w domu. - Skrzywiła się lekko.
Rzeczywiście była, nawet niedawno. Niestety, spotkanie z Julią nie poprawiło Annie humoru. Nie, żeby mnie o coś podejrzewała, ale jakby to powiedzieć…? Panie raczej nie przypadły sobie do gustu…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.