Ryszard KAPUSCINSKI - Szachinszach
Здесь есть возможность читать онлайн «Ryszard KAPUSCINSKI - Szachinszach» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Szachinszach
- Автор:
- Жанр:
- Год:2011
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Szachinszach: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szachinszach»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Szachinszach — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szachinszach», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Zbliżała się rocznica wyjazdu szacha i upadku monarchii. Z tej okazji można było obejrzeć w telewizji dziesiątki filmów o rewolucji. W jakiś sposób były do siebie podobne. Powtarzały się te same obrazy i sytuacje. Akt pierwszy składał się ze scen przedstawiających ogromny pochód. Trudno opisać rozmiary takiego pochodu. Jest to rzeka ludzi, szeroka, wzburzona, która płynie bez końca, toczy się główną ulicą od świtu przez cały dzień. Potop, gwałtowny potop, który za chwilę pochłonie i zatopi wszystko. Las podniesionych, rytmicznie wygrażających pięści, groźny las. Tłumy śpiewające, tłumy wołające — śmierć szachowi! Mało zbliżeń, mało portretów. Operatorzy są zafascynowani widokiem tej napierającej lawiny, są porażeni rozmiarem zjawiska, które widzą, jakby znaleźli się u stóp Mount Everestu. W ciągu ostatnich miesięcy rewolucji te pochody manifestujące, milionowe, szły ulicami wszystkich miast. Były to tłumy bezbronne, ich siłę stanowiła liczebność i zaciekła, niezachwiana determinacja. Wszyscy wyszli na ulice, to niezwykłe, jednoczesne wyrojenie się całych miast było fenomenem rewolucji irańskiej.
Akt drugi jest najbardziej dramatyczny. Operatorzy stoją z kamerami na dachach domów. Scenę, która dopiero się zacznie, będą filmować z góry, z lotu ptaka. Najpierw pokazują nam, co dzieje się na ulicy. A więc stoją tu dwa czołgi i dwa wozy pancerne. Na jezdni i chodnikach żołnierze w hełmach i panterkach zajęli już pozycję do strzału. Czekają. Teraz operatorzy pokazują, że zbliża się manifestacja. Najpierw ledwie ją widać w dalekiej perspektywie ulicy, ale zaraz zobaczymy ją wyraźnie. Tak, to czoło pochodu. Idą mężczyźni, ale idą też kobiety z dziećmi. Są ubrani na biało. Ubrani na biało — to znaczy gotowi na śmierć. Operatorzy pokazują nam ich twarze, jeszcze żywe. Ich oczy. Dzieci, już zmęczone, ale spokojne, ciekawe, co się będzie działo. Tłum, który idzie prosto na czołgi i nie zwalnia, nie staje, tłum w hipnozie, zaklęty? lunatyczny? jakby niczego nie widział, jakby wędrował przez bezludną ziemię, tłum, który w tym momencie zaczął już wchodzić do nieba. Teraz obraz drży, bo drżą ręce operatorów, a w głośnikach słychać łoskot, strzelaninę, gwizdanie kul i krzyk. Zbliżenie żołnierzy, którzy zmieniają magazynki. Zbliżenie wieżyczki czołgu, która miota się w lewo i w prawo. Zbliżenie oficera, komiczne, któremu hełm spadł na oczy. Zbliżenie jezdni, potem gwałtowny lot kamery po ścianie domu z naprzeciwka, po dachu, po kominie, jasna przestrzeń, jeszcze kraniec chmury, puste klatki i ciemność. Napis na ekranie mówi, że były to ostatnie zdjęcia tego operatora, ale że inni ocaleli i zostawili świadectwo.
Trzeci akt przedstawia sceny z pobojowiska. Leżą zabici, ktoś ranny czołga się w stronę bramy, pędzą karetki pogotowia, biegają jacyś ludzie, kobieta krzyczy, wyciąga ręce, krępy, spocony mężczyzna próbuje dźwignąć czyjeś ciało. Tłum cofnął się, rozproszony, chaotyczny odpływa bocznymi uliczkami. Nisko nad dachami przelatuje helikopter. Kilka ulic dalej zaczął się już normalny ruch, codzienne życie miasta.
Jeszcze pamiętam taką scenę: idzie manifestacja. Kiedy przechodzi koło szpitala, w tłumie zapada cisza. Chodzi o to, żeby chorzy mieli spokój. Albo inny widok: na końcu pochodu idą chłopcy i zbierają do koszyków śmieci. Droga, którą przeszła manifestacja, musi być czysta. Fragment filmu: dzieci wracają ze szkoły. Słyszą strzelaninę. Biegną prosto pod kule, tam gdzie wojsko strzela do manifestantów. Wyrywają z zeszytów kartki i maczają je w rozlanej na chodniku krwi. Trzymając te kartki w powietrzu, biegną ulicami pokazując je przechodniom. To znak ostrzegawczy — uważajcie, tam strzelają! Kilka razy powtarzali film zrobiony w Isfahanie. Przez wielki plac przechodzi manifestacja, widać morze głów. Nagle ze wszystkich stron wojsko otwiera ogień. Tłum rzuca się do ucieczki, tumult, krzyki, bezładna bieganina, w końcu plac pustoszeje. I oto w momencie, kiedy zniknęli ostatni uciekający odsłaniając nagą płaszczyznę ogromnego placu, widzimy, że na samym środku pozostał beznogi inwalida w wózku. Też chce uciekać, ale jedno koło ma nieruchome (na filmie nie widać, dlaczego jest nieruchome). Rozpaczliwie popycha rękami wózek, bo kule świszczą dokoła, tak że odruchowo chowa głowę w ramiona, ale nie może odjechać, kręci się w jednym miejscu. Jest to widok tak szokujący, że żołnierze na moment przestają strzelać, jakby czekali na specjalny rozkaz. Zapada cisza. Widzimy szeroki, pusty plan i tylko w głębi ledwie widoczna, zgarbiona postać, z tej odległości jakby ranny, konający owad, samotny człowiek, który jeszcze walczy uchwycony w zaciskającą się sieć. Nie trwa to długo. Znowu strzelają, mając już przed sobą tylko jeden cel, po chwili ostatecznie nieruchomy, który pozostanie na środku placu przez godzinę czy dwie, jak pomnik.
Operatorzy nadużywają planów ogólnych. W ten sposób gubią szczegóły. A przecież poprzez szczegóły można pokazać wszystko. W kropli jest cały wszechświat. Szczególne jest nam bliższe niż ogólne, łatwiej nawiązujemy z nim kontakt. Brakuje mi zbliżeń ludzi, którzy idą w pochodzie. Brakuje mi rozmów. Ten człowiek, który idzie w pochodzie, ileż jest w nim nadziei! On idzie, bo na coś liczy. On idzie, wierząc, że załatwi jakąś sprawę, nawet kilka spraw. Jest pewien, że poprawi swój los. Idzie myśląc — no, jeśli wygramy, nikt więcej nie będzie mnie traktować jak psa. Myśli o butach. Całej rodzinie kupi dobre buty. Myśli o mieszkaniu. Jeżeli wygramy, zacznę mieszkać po ludzku. Nowy świat: on, zwykły człowiek, będzie znać ministra i wszystko przez niego załatwi. Ale co tam minister! Sami stworzymy komitet i weźmiemy władzę! Ma także myśli i plany, które nie są zbyt jasne, zbyt wyraźne, ale wszystkie są dobre, wszystkie budzą otuchę, bo mają najważniejszą zaletę — będą spełnione. Czuje się podniecony, czuje, jak wzbiera w nim siła, ponieważ idąc tak — uczestniczy, po raz pierwszy trzyma los w swoich rękach, po raz pierwszy bierze udział, na coś wpływa, o czymś decyduje, jest.
Kiedyś widziałem, jak tworzy się pochód. Ulicą, która prowadzi do lotniska, szedł człowiek i śpiewał. Była to pieśń o Allachu — Allach Akbar! Miał piękny, donośny głos, o wspaniałej, przejmującej barwie. Szedł nie zwracając uwagi na nic, na nikogo. Poszedłem za nim, chciałem posłuchać tego śpiewu. Za chwilę przyłączyła się gromadka dzieci bawiących się na ulicy. Też zaczęły śpiewać. Potem jakaś grupa mężczyzn, potem — z boku i nieśmiało — kilka kobiet. Kiedy było już około stu idących, tłum zaczął się szybko zwiększać, właściwie w postępie geometrycznym. Tłum przyciąga tłum, jak zauważył Canetti. Oni tutaj lubią być w tłumie, tłum ich wzmacnia, dodaje wartości. Wyrażają się poprzez tłum, szukają tłumu, widocznie w tłumie pozbywają się czegoś, co noszą w sobie, kiedy są sami i z czym nie czują się dobrze.
Na tej samej ulicy (kiedyś nazywała się Szacha Rezy, teraz — Engelob) stary Ormianin prowadzi sprzedaż przypraw korzennych i suszonych owoców. Ponieważ wnętrze sklepu jest ciasne i zagracone, kupiec rozkłada swoje towary na ulicy, na chodniku. Stoją tu worki, kosze i słoje rodzynek, migdałów, daktyli, orzeszków, oliwek, imbiru, granatu, tarniny, pieprzu, prosa i dziesiątka innych specjałów, których nazwy ani przeznaczenia nie znam. Z daleka, na tle szarych, odrapanych tynków, wygląda to jak barwna i suta paleta, jak malarska kompozycja zrobiona z gustem i fantazją. W dodatku raz po raz kupiec zmienia układ kolorów, bo czasem brunatne daktyle stoją obok pastelowych arachidów i zielonych oliwek, innym razem białe, kształtne migdały zajmują miejsce mięsistych daktyli, a tam, gdzie stało złociste proso, czerwieni się stos pieprzowych strąków. Chodzę oglądać te pomysły kolorystyczne nie tylko dla samych wrażeń. Codzienne losy tej wystawy są dla mnie również źródłem informacji o tym, co będzie działo się w polityce. Ulica Engelob jest bowiem bulwarem demonstrantów. Jeżeli rano nie ma wystawy, to znaczy, że Ormianin przygotował się na gorący dzień — będzie manifestacja. Wolał ukryć swoje przyprawy i owoce, żeby nie zdeptał ich przechodzący tłum. Muszę brać się do pracy — ustalić, kto będzie manifestować i o co. Jeśli natomiast idąc ulicą Engelob widzę z daleka, jak wszystkimi kolorami jarzy się paleta Ormianina, wiem, że będzie to dzień zwyczajny, spokojny, bez zdarzeń i że z czystym sumieniem mogę pójść do Leona na szklaneczkę whisky.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Szachinszach»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szachinszach» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Szachinszach» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.