Zygmut Miłoszewski - Gniew

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gniew: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wyglądała dość zwyczajnie.

3

Świadomość przychodzi i odchodzi zupełnie znienacka, jakby ktoś kompulsywnie bawił się jej głównym przełącznikiem, tak jak ludzie czasami pstrykają długopisem.

Pstryk.

I ciemność zastępuje biała wata, która potem zamienia się w mleczne szkło, za którym poruszają się różne nieostre plamy, zaczynają pomału zyskiwać na ostrości. Skupia się na nich z wysiłkiem.

Pstryk.

Ciemność.

Pstryk.

I ciemność zastępuje biała wata, pojawia się jakaś myśl, ulotna, słaba, wystarczająca tylko do tego, żeby potwierdzić, że ona to ona, i pozwala jej się określić jako świadomy byt. Skupia się na tej myśli i buduje wokół kolejne; skoro już wie, kim jest, stara się sobie przypomnieć, gdzie jest i dlaczego. Ma wrażenie, że każdą z myśli musi doganiać. To bardzo męczące.

Pstryk.

Toczy tę walkę już bardzo długo, ale ma pierwsze sukcesy. Kilka razy utrzymuje świadomość na tyle długo, że rozumie, że jest w szpitalu i że coś się stało. Raz dochodzi do strasznego wniosku, że być może przeżyła w komie trzydzieści lata i nikogo już nie zna. Ale zaraz potem odpływa – pstryk – a kiedy wraca, już tego wniosku nie pamięta.

Kilka razy świat rozostrza się na tyle, że widzi nieznane twarze. Próbuje się odezwać, ale to daremne.

Pstryk.

Bardzo szybko przypomina sobie, że ma dziecko. Chyba chłopczyka, ale nie jest pewna. Imienia nie potrafi znaleźć w pamięci. Ale jest mały. Przypomina sobie uczucie miłości i uczucie strachu. Czy coś mu się stało? Czy umiera tak jak ona? Za dużo emocji.

Pstryk.

Wyjątkowo razem z przytomnością przychodzi ból. Myśli, że to może dobry znak, że jeśli uchwyci się tego bólu, to dłużej zachowa świadomość. Potrzebuje tego, żeby wydobyć z siebie więcej o dziecku, które tak kocha i o które tak się boi.

Chłopiec. Jest prawie pewna, że to chłopiec. Ciemne włosy. A oczy? Widzi obraz dziecka w piżamce, śpiącego na wznak, pochrapującego, na piżamce ma motocykl. Niebieski motocykl z napisem „Wrrrrrr”. Śpi, więc oczu nie widać. Próbuje przywołać jakiś inny obraz, ale nie potrafi. Jak na złość.

Pstryk.

Otwiera oczy. Tym razem zamiast waty od razu jest mleczna szyba, postęp. Nauczona doświadczeniem, nie popędza zmysłów, czeka spokojnie, czy się wyłączy, czy nie. Po chwili obraz zyskuje na ostrości i widzi, że stoi przed nią mężczyzna.

Chciałaby się zastanowić, kim jest, ale nie ma kontroli nad swoimi myślami, zamiast tego rozważa, czy to możliwe, że w wyniku... w wyniku tego, co jej się przytrafiło, czymkolwiek to było, straciła widzenie kolorów. Ponieważ mężczyzna jest monochromatyczny. Białe włosy, blada twarz, czarny płaszcz, marynarka, koszula i krawat w różnych odcieniach szarości. Stoi w drzwiach, potem podchodzi do jej łóżka. Wyprostowany, ręce opuszczone wzdłuż tułowia.

Nie ma pojęcia, kim jest. Stara się wyłowić emocje, które do niego pasują.

Miłość? Przyjaźń?

– Przyszedłem, żeby prosić panią o wybaczenie – mówi cicho mężczyzna. – Ale rozumiem, że mogę tego wybaczenia nigdy nie otrzymać. Bo nie będzie mi mogła go pani udzielić ani co bardziej prawdopodobne, nie będzie pani chciała.

Widzi, że mężczyzna coś mówi, ale nic do niej nie dociera. Skupia się na emocji, już wie, że przez emocje najłatwiej dojść do faktów, do obrazów.

Smutek?

– Ale chciałbym, aby pani przynajmniej przyjęła do wiadomości moje przeprosiny. – Patrzy jej w oczy. Ma zimne spojrzenie, nie podoba jej się ten mężczyzna. – Popełniłem w życiu wiele błędów, ale ten jest najgorszy. Nigdy nie przestanę się za to wstydzić.

Żal?

– Obiecuję pani, że ludzie winni tego, co się stało, poniosą karę. To oczywiście pani mąż. Jeszcze go nie mamy, ale to kwestia dni lub nawet godzin.

Nienawiść?

– Ja poddam się postępowaniu dyscyplinarnemu i odejdę z prokuratury. Obiecuję pani, że nikt już nie będzie przeze mnie cierpiał.

Gniew. Tak, to było właściwe uczucie.

Razem z emocją przychodzi obraz. Plecy jej syna, pochylonego nad czymś. Strużka dymu nie wiadomo skąd. Ogromny strach. A potem kroki, poły czarnego płaszcza migające jej przed oczami. To ten mężczyzna. Pochyla się, bierze małego na ręce. Chłopiec z ufnością wtula się w kołnierz płaszcza, pokrytego drobinkami mżawki. Patrzą na nią jednocześnie. Lodowate oczy mężczyzny i brązowe, załzawione oczy jej dziecka. Brązowe. Co za ulga!

Gniew. Postanowiła trzymać się tej emocji, ponieważ to ona jak do tej pory miała jej najwięcej do zaoferowania.

Pstryk.

4

Chłodne powietrze orzeźwiło go, ale ciągle czuł się słabo, usiadł na ławce pod budynkiem szpitala, żeby dojść do siebie. Niby wiedział, co zobaczy w szpitalnym pokoju, ale co innego wiedzieć, a co innego widzieć. Nie potrafił wyrzucić spod powiek leżącego na szpitalnym łóżku ciała, bardziej zwłok niż żywej osoby. Twarzy oszpeconej przez zwiotczałe mięśnie, obnażonych zębów, widocznych spod opuszczonej wargi. Oczu, które zapewne starały się mu przekazać jakieś emocje. Czy w myślach darła się na niego, żeby się wynosił? Wyzywała go? Rzeczowo obarczała winą za wszystko, co się stało?

Najgorszy był siniec pod okiem. Ogromny, czarno-fioletowy siniec.

Powiedział, co miał do powiedzenia, ale nie czuł się lepiej. Też dlatego, że nie powiedział jej całej prawdy, zaledwie kilka komunałów. Nie powiedział, czym naprawdę było spowodowane jego przybycie na białym koniu. Że nie stała za tym ani troska, ani nawet najzwyklejsza przyzwoitość. A jedynie urzędniczy strach, desperacka próba ratowania własnej dupy. Co zrobił na dodatek z musu i niechętnie.

Czuł wstyd, że tego nie powiedział, i oszukiwał się, że zrobi to kiedy indziej. Że nie miało sensu powiadamiać kobiety, która cudem wywinęła się śmierci, że gdyby nie zbieg okoliczności, jeden nadgorliwy asesor i szefowa, która chciała koniecznie ukręcić łeb sprawie, to teraz jej matka zastanawiałaby się, jak ubrać wnuczka na pogrzeb.

Ale ta wizyta pomogła mu podjąć najważniejszą w jego dotychczasowym życiu decyzję. Myślał o niej od kilku dni, ale dopiero na szpitalnym korytarzu myśl zamieniła się w spiżowe przekonanie.

Nie będzie już prokuratorem. Ten etap w jego życiu dobiegł końca. Poświęci jeszcze kilka dni lub tygodni, żeby albo rozwiązać sprawę Najmana, albo przekazać ją komuś innemu. Upewni się, że Falk kontroluje sprawę kata z Równej. Te dwa śledztwa to ostatnie, jakimi zajmuje się jako prokurator.

Wstał z ławki i postanowił, że przejdzie się do prokuratury przez starówkę. W połowie drogi jednak stchórzył na myśl o spotkaniu z Falkiem i szefową. Pod wpływem impulsu skręcił obok starego ratusza i wszedł do swojej ulubionej od niedawna kawiarni. Lokal był w swoim przestylizowaniu cudownie warszawski i Szacki czuł się tutaj swojsko. Poza tym mieli znakomite ciasta, przede wszystkim bezy. Trzecim powodem jego przywiązania do „SiSi” było to, że od czasu, kiedy błysnął legitymacją i spytał złośliwie o opłacanie tantiem, wyłączali muzykę, kiedy tylko stawał w drzwiach. Uwalniając go od terroru polskiej muzyki rozrywkowej.

Kwadrans później pobudzony cukrem i kofeiną ślęczał nad notesem, próbując uporządkować galopujące w głowie myśli. Odnalezienie chłopca bawiącego się przy skatowanej matce wstrząsnęło prokuratorem potężnie. Straszliwe, dławiące poczucie winy rozbiło go kompletnie, nie pozwalało wrócić do prokuratorskiej rutyny. A przecież musiał się wziąć w garść, gdyż rewelacje Frankensteina sprawiały, że sprawa przestała być ciekawym zabójstwem. Stała się priorytetowym śledztwem o znaczeniu krajowym.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gniew»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gniew»

Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x