Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ziarno prawdy
- Автор:
- Издательство:WAB
- Жанр:
- Год:2014
- ISBN:9788377473160
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
1
Prokurator Teodor Szacki nie lubił zimna, głupich spraw, niekompetentnych adwokatów i prowincjonalnych sądów. Tego ranka dostał wszystko w uderzeniowej dawce. Spojrzał w kalendarz: wiosna. Spojrzał za okno: wiosna. Włożył garnitur, płaszcz, togę przerzucił przez ramię i postanowił orzeźwić się spacerem do budynku sądu. Już na Sokolnickiego, ślizgając się na oszronionych kocich łbach, zorientował się, że to był kiepski pomysł. W okolicach Bramy Opatowskiej zdrętwiały mu uszy, przy wieży ciśnień nie czuł palców, kiedy w końcu skręcił w Kościuszki i wszedł do zgniłozielonego budynku sądu, przez kilka minut dochodził do siebie, chuchając w zgrabiałe dłonie. Biegun zimna, cholerna wiocha, wygwizdów, szlag by to trafił.
Sąd był brzydki. Jego bryła mogła się wydawać nowoczesna, kiedy powstawała w latach dziewięćdziesiątych, teraz przypominała cygański pałac, przerobiony na gmach użyteczności publicznej. Schodki, chromy, zielony kamień, połamane płaszczyzny – budynek nie pasował ani do otaczającej go architektury, ani do samego siebie, w jego zielonym kolorze było coś przepraszającego, jakby próbował ukryć własną brzydotę na tle cmentarnych drzew. Sala rozpraw konsekwentnie rozwijała stylistykę gmachu, najbardziej rzucającym się w oczy elementem pomieszczenia, przypominającego salę konferencyjną w podrzędnej korporacji, były zielone wertikale.
Skrzywiony, zniesmaczony Szacki wyrzekał w myślach na otoczenie, nawet kiedy już w todze usiadł na miejscu przeznaczonym dla prokuratora. Po drugiej stronie miał oskarżonego i jego adwokata. Hubert Huby był miłym siedemdziesięciolatkiem. Miał gęste, jeszcze szpakowate włosy, okulary w rogowych oprawkach i uroczy, skromny uśmiech. Jego obrońca, zapewne z urzędu – obraz nędzy i rozpaczy. Toga niedopięta, włosy nieumyte, buty niewypastowane, wąsy nieprzystrzyżone, budził podejrzenie, że śmierdzi. Tak jak cała sprawa, myślał z rosnącą irytacją Szacki, dla którego dokończenie wszystkich spraw poprzednika było warunkiem otrzymania posady w Sandomierzu.
W końcu pojawiła się sędzia. Siksa, wyglądała, jakby dopiero co zrobiła maturę, ale przynajmniej proces się zaczął.
Panie prokuratorze? – Sędzia uśmiechnęła się do niego miło po dopełnieniu formalności, w Warszawie żaden sędzia się nie uśmiechał, jeśli już to złośliwie, kiedy przyłapał kogoś na nieznajomości przepisów.
Teodor Szacki wstał, odruchowo poprawił togę.
– Wysoki sądzie, urząd prokuratorski podtrzymuje tezy z aktu oskarżenia, oskarżony przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów, jego wina nie budzi wątpliwości w świetle jego własnych zeznań i zeznań poszkodowanych kobiet. Nie chcę przedłużać sprawy, wnoszę o uznanie oskarżonego winnym, że kierując się podstępem, doprowadził wielokrotnie inne osoby do poddania się innej czynności seksualnej, co wyczerpuje znamiona czynu opisanego w artykule sto dziewięćdziesiątym siódmym paragraf drugi kodeksu karnego, i wnoszę o wymierzenie kary sześciu miesięcy pozbawienia wolności, co, zaznaczam, jest dolną granicą kary przewidzianej przez ustawodawcę.
Szacki usiadł, sprawa była ewidentna, chciał tylko, żeby to się skończyło. Specjalnie zażądał najniższego możliwego wyroku, nie miał ochoty na dyskusje. W myślach bez przerwy układał plan przesłuchania Budnika, żonglował tematami i pytaniami, zmieniał ich kolejność, starał się przewidzieć scenariusze rozmowy, przygotować się na wszystkie warianty. Miał pewność, że Budnik kłamał w sprawie ostatniego wieczoru, jaki spędził z żoną. Ale wszyscy kłamią, to ich jeszcze nie czyni mordercami. Mógł mieć kochankę, mogli się pokłócić, mogli mieć ciche dni, mógł pić z kumplami. Wróć, kochankę trzeba skreślić, jeśli Sobieraj i Wilczur mówili prawdę, to był najbardziej zakochanym człowiekiem świata. Wróć, niczego nie można skreślić, to jakiś małomiasteczkowy zblatowany układ, nie wiadomo kto, dlaczego i po co mu coś opowiada. Wilczur nie budzi zaufania, Sobieraj była przyjaciółką rodziny.
– Panie prokuratorze – ostry głos sędzi wyrwał go z letargu, zdał sobie sprawę, że słyszał co trzecie słowo z mowy obrońcy.
Wstał.
– Tak, wysoki sądzie?
– Mógłby się pan ustosunkować do stanowiska obrony?
Kurwa mać, nie miał najmniejszego pojęcia, jakie jest stanowisko obrony. W Warszawie, poza wyjątkowymi przypadkami, sąd nie pytał o zdanie, wysłuchiwał znudzony stron, znikał, wydawał wyrok, załatwione, następny, proszę.
W Sandomierzu sędzia była litościwa.
– Żeby zmienić kwalifikację czynu na artykuł dwieście siedemnasty, paragraf pierwszy?
Szackiemu wyświetliła się przed oczami treść przepisu. Spojrzał na obrońcę jak na wariata.
– Ustosunkuję się, że to chyba żart. Pan mecenas powinien zapoznać się z podstawowymi interpretacjami i orzecznictwem. Artykuł dwieście siedemnasty dotyczy naruszenia nietykalności cielesnej i właściwie stosuje się go tylko do łagodnych bójek lub kiedy jeden polityk trzaśnie drugiego po gębie. Oczywiście rozumiem intencje obrony, naruszenie nietykalności jest ścigane z oskarżenia prywatnego, a zagrożenie karą to najwyżej rok. Nie ma porównania z molestowaniem, za które grozi od pół roku do ośmiu lat. A to właśnie robił pański klient, panie mecenasie.
Obrońca wstał. Spojrzał pytająco na sędzię, dziewczyna skinęła głową.
– Chciałbym też przypomnieć, że w wyniku mediacji prawie wszystkie poszkodowane wybaczyły mojemu klientowi, co powinno skutkować umorzeniem postępowania.
Szacki nie czekał na pozwolenie.
– Jeszcze raz: proszę przeczytać kodeks, mecenasie – warknął. – Po pierwsze, „prawie” robi wielką różnicę, a po drugie, umorzenie w wyniku mediacji ma zastosowanie tylko do przestępstw zagrożonych karą do trzech lat pozbawienia wolności. Pan może co najwyżej wnioskować o nadzwyczajne złagodzenie kary, która i tak jest śmiesznie niska, biorąc pod uwagę wyczyny pańskiego klienta.
Mecenas uśmiechnął się i rozłożył ręce w geście zdziwienia. Za dużo filmów, za mało fachowych lektur, skomentował w myślach Szacki.
– Ale czy komuś stała się krzywda? Czy komuś było nieprzyjemnie? Ludzkie sprawy, dorośli ludzie…
Szackiemu spłynęła na oczy czerwona zasłona. Policzył w myślach do trzech, żeby się uspokoić. Zaczerpnął powietrza, wyprostował się, spojrzał na sędzię. Przytaknęła, zaciekawiona.
– Panie mecenasie, urząd prokuratorski jest zdumiony zarówno pańską nieznajomością prawa, jak i cywilizowanych obyczajów. Przypominam, że oskarżony Huby przez wiele miesięcy chodził po domach w powiecie sandomierskim, wyposażony w kitel oraz torbę lekarską, podając się za lekarza. Już to jest karalne. Podawał się za specjalistę od, cytuję, „mammografii palpacyjnej” i proponował badanie profilaktyczne, chcąc doprowadzić kobiety do obnażenia się i udostępnienia mu swoich wdzięków. Co podchodzi pod definicję gwałtu. I chciałbym też przypomnieć, że większość „pacjentek” zapewniał o dobrym stanie ich biustów, co nie musiało być prawdą i mogło doprowadzić do zaniechania badań profilaktycznych i poważnych problemów zdrowotnych. Zresztą jest to główny powód, dla którego jedna z poszkodowanych nie zgodziła się na mediację.
– Ale u dwóch pań wyczuł guz i skłonił je do leczenia, które w konsekwencji uratowało im życie – zaripostował z emfazą adwokat.
– To niech te panie ufundują mu nagrodę i przysyłają paczki. Tutaj zajmujemy się tym, że oskarżony dopuścił się czynu zabronionego i ma ponieść konsekwencje, ponieważ nie wolno chodzić po domach, okłamując i obmacując kobiety. Tak samo jak nie wolno chodzić po ulicach i wybijać ludziom zębów w nadziei, że potem u stomatologa zostaną wykryte i wyleczone poważniejsze problemy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ziarno prawdy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.