• Пожаловаться

Barbara Rosiek: Kokaina. Zwierzenia Narkomanki

Здесь есть возможность читать онлайн «Barbara Rosiek: Kokaina. Zwierzenia Narkomanki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Современная проза / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Barbara Rosiek Kokaina. Zwierzenia Narkomanki

Kokaina. Zwierzenia Narkomanki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kokaina. Zwierzenia Narkomanki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka wprowadza czytelnika w brutalny świat nałogu – świat rządzący się swoimi prawami, gdzie ciało staje się towarem, za który można kupić upragnioną działkę – świat pozbawiony miłości i zrozumienia.

Barbara Rosiek: другие книги автора


Кто написал Kokaina. Zwierzenia Narkomanki? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Kokaina. Zwierzenia Narkomanki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kokaina. Zwierzenia Narkomanki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

To jeszcze kilka dni. Czuję się coraz gorzej, chyba mam gorączkę, myśli ponownie uciekają, są niezdarne, zagubione w słowach, oddech ulega spłyceniu, ostrość wzroku zmniejszyła się o 60%. Lecz teraz czuję, że chcę dokończyć wspomnienie. Ja sama tego pragnę.

W kawiarni przyglądałam się wirującemu pod sufitem wiatrakowi o potężnych, ostro tnących powietrze skrzydłach. Nagle jedno z nich urwało się i cięło głowy siedzących ludzi. Ja w ostatniej chwili umknęłam pod stolik. Krew jasnym, żywym strumieniem rozpryskiwała się po ścianach, tworząc nowoczesne malowidło z mozaiką ciepłego mózgu. W kawiarni panowała cisza, wiatrak sam się zatrzymał, ucichły jęki zabitych. To naprawdę nie była moja wina.

Sen powracał. Wibrujący dźwięk przekraczał barierę czasu, przenosił moje ciało w tysiącletni las pełen niewidocznych ścieżek, gąszczu i wysychających źródeł. Na wzgórzu stał kościół otoczony krzyżami, wymarły, bez tchnienia modlitwy, wypełniony pustką lasu i zapachem gnijącej podściółki starych liści i zwłok zwierząt. Nie potrafiłam stamtąd uciec, nie umiałam odnaleźć drogi. Obciążone nieznanym ciężarem nogi wbijały się w lepką ziemię wokół kościoła. Wiatr zamarł, było bezszelestnie, bez ruchu.

Rozpoczęłam tajną wojnę z odbiornikami telewizyjnymi. Spikerzy przekazywali społeczeństwu rozkaz wykonania na mnie wyroku śmierci. System transmisji przebiegał przez moje jelita i wysysał resztki żywotności. Zbrodnia doskonała. Latarnia pod domem przekazywała sygnały świetlne przeciwnikom, czas emisji, kiedy udało mi się przyjąć trochę pokarmu.

Olśnienie prawdy ostatecznej: każda choroba to maska.

Nie śmierci, tak nie będziemy się zabawiać. Jeżeli zależy ci na tym tekście, to przywróć mi lepszą sprawność umysłu i wzroku.

Instynktowne pragnienie śmierci nad ranem przeradzało się w obsesyjną chęć życia, choćby kilku lat szansy na inną postać.

Szatan zapładniał mnie co noc, nakazywał rodzić potworki. Usiłowałam je topić wkładając kamienie do wzdętych brzuszków, lecz woda wyrzucała je jak baloniki i fale gniewnie pluły mi w twarz.

Jesień wypełnia otoczenie.

Już czas.

Czym było tamto ciało pełne zaczarowanych labiryntów, uniesień rozbudzonej z porannego snu skóry, pełne tajemnicy dotyku, kiedy stawałam się kobietą, ja, dziecko kobieta w wibrujących światłach poklasku, oparów kokainy, zaciśniętych palcach na wszelkiej maści członkach albo tłoczona ciężkimi dłońmi policjantów na kraty. Cielesność. Dusza. Rozdzielenie od początku istnienia. Kto staje się całością? Zapach jesieni jest realny, bardzo wyraźny, wypełnia dom, ociera się leniwie jak kot o drzewa w ogrodzie.

Moje kolejne urodziny: 22, 23, 24, 25 lat. Odmierzano mnie przez kroniki policyjne czy karty statystyczne szpitali, oczy kobiet: Spójrz, nie ma jeszcze 30 lat, a wygląda na sto, może 1000 lat.

To dorośli tworzą obłąkane dzieci.

Ja wykonuję jedynie ich zamiary.

Nie znałam zbyt wielu ludzi w zwykły sposób. Mężczyźni na jedną noc zawsze odgrywali jakieś role, supermenów lub nieszczęśliwych i pokrzywdzonych. Chyba w jednym człowieku jest wiele postaci, które obumierają jak skóra węża, odpadają od głównego trzonu, a na ich miejsce odrastają nowe, mniej lub bardziej zagmatwane, polepszone lub zakazane. Tylko ja malałam w kolejnych warstwach.

Człowiek potężnieje jak słoje drzewa, upada pod jednym ciosem lub powoli obumiera od środka.

Diagnoza ludzkości tragizm nawracający.

Wystraszyłam się dzisiaj. Ponownie zaczęłam odliczać godziny, sekundy, drgnienia słońca na horyzoncie.

Powraca majaczenie jakiś rozkaz?, nakaz?, żądanie?, prośba? Kolejne ostrzeżenie bliskości.

Nie mogę stwierdzić, że kiedykolwiek kochałam życie, rozświetlone poranki, złotawe jesienie, wybudzanie świtem, rozśpiewane stada ptaków, spacer po mieście, pożądanie pięknych dusz o tak, na pewno są tacy ludzie, duchowo cudowni, krzewy ciepłych róż, marzenia, marzenia, marzenia.

A jednak znalazłam swą doskonałość. W umieraniu.

Mój ogród walczył o istnienie. Słońce pochylało się nad nim zawstydzone, wysuszało krzewy i drzewa. Strzepywałam spokojnie z siebie węże, jaszczurki, wybierałam z włosów motyle, zrzucałam ze stóp ropuchy. Obrazy i barwy wirowały, rozbiegane kolory łączyły się w mozaiki, pokrywały zeschnięte liście, usiłując wydobyć z nich światło. Z oczu wypływała mgła, osnuwała trawniki. Krzyk paraliżował ptakom serca, wykrzywiały dzioby w grymasie podobnym do ludzkiej twarzy. Z gniazd wypadały martwe pisklęta. Ibi magis iam non ego św. Augustyn nie daje żadnej szansy człowiekowi na dopełnienie się, niezależnie od kierunku ruchu.

Sądzę, że to nie ja wszystko to piszę. Patrzę na tekst szklanymi oczami, nie widzę słów, nie czuję zdań, nie oddycham, nie cierpię. Nie przeklinam. Nie uśmiecham się. Nie opowiadam. Samotność jest potęgą.

Spotkałam dzisiaj drzewo, rozbudzone kolorami jesieni, ciepłe, przyjazne, delikatnie szumiące w słonecznym poranku. Udało mi się swobodnie odetchnąć. Twory wyobraźni nadal przybliżają się i oddalają, przelatują jak spłoszone stada ptaków, znikają jednym pociągnięciem gałek ocznych, rozpryskują się o ściany, wyłaniają się z kurzu, szpar podłogi.

Wszystko zaniknęło, nawet idea pięknej duszy, której poszukiwałam, kiedy udawało mi się być trzeźwą.

Barbituranty, opiaty, alkohol. To jedna strona śmierci. Kokaina przemknęła zdecydowanie w przeciwległym kierunku.

Śmierć przyniosła mi radio. Słucham koncertu skrzypcowego. Udaje mi się rozpoznać dźwięk.

Wyczekiwałam i nasłuchiwałam. Znaki z Kosmosu były wyraźne i jednoznaczne. Wielkie mocarstwa wysyłały setki satelitów z nową, groźną bronię. Atak miał być niespodziewany, a ja nie mogłam ostrzec nikogo. Kto mógł mnie wysłuchać?

Nerki u kokainistów są zbędnym ciężarem. Nabrzmiewały, dwa tygrysy prężące się do skoku. Dializowano mnie poprzez żyły znajdujące się na brzuchu. Szum pracującej sztucznej nerki działał na mnie odprężająco. W śmierci klinicznej słyszałam głos matki, która twierdziła, że to już niedługo, albo chór męskich głosów, nostalgicznie zawodzących AVE MARYJA.

Inny rodzaj smutku wkradł się tutaj. Niedługo zakończy się wrzesień. Być może początek października będzie z moim udziałem. Nie mogę pisać więcej. Usypiam. To ja byłam genialna. Wymyśliłam bajki i cały świat. Powroty chwilowe do szpitali łamały ustalony porządek rzeczy. Wszyscy czekali na mój koniec, zmęczeni bezradnością i przyglądaniem się mojej agonii.

Moje samobójstwo to moja decyzja osobista.

Głos dochodził wzdłuż wschodniej linii parapetu. Strażnicy szpitalnych krat mieli zostać zniszczeni. Zamach został udaremniony, otrzymałam cios w krtań. Metamorfoza mózgu. Doskonały komputer do odbioru przekazu międzygwiezdnego, przewidujący przyszłość.

Uprzejmość jest jedyną, dopuszczalną maską na psychiatrii, która gwarantuje bezpieczeństwo. Chyba, że sanitariusze i tak planują twoją zagładę. Kiedy dojdziesz do tego momentu w swoim życiu, kiedy zrobienie kupy będzie najistotniejszą sprawą, możesz spokojnie odejść. Brak wypróżnienia zakłóca przebieg odbioru, zwłaszcza impulsów wysyłanych z Peru. Policja rozpyla środki chemiczne nad uprawami krzewu kokainowego, które na szczęście nie dają rezultatów, lecz pomysłowość przeciwnika jest iście szatańska. Wyhodowano gąsienicę motyla Malumbia, która zjada uprawy jak stonka ziemniaki. Być może mączka z ciał martwych kokainistów będzie wystarczającym antidotum na gąsienicę.

Nie można tak po prostu zniszczyć wszystkiego jednego dnia, kiedy poświęciło się 6 dni na stworzenie. To nie takie proste, nawet dla Boga.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kokaina. Zwierzenia Narkomanki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kokaina. Zwierzenia Narkomanki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Jacek Piekara: Miecz Aniołów
Miecz Aniołów
Jacek Piekara
Barbara Rosiek: Pamiętnik Narkomanki
Pamiętnik Narkomanki
Barbara Rosiek
J. Ballard: Zatopiony Świat
Zatopiony Świat
J. Ballard
Aleksander Grin: Migotliwy swiat
Migotliwy swiat
Aleksander Grin
George Orwell: Rok 1984
Rok 1984
George Orwell
Отзывы о книге «Kokaina. Zwierzenia Narkomanki»

Обсуждение, отзывы о книге «Kokaina. Zwierzenia Narkomanki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.