Szczególnie, że nie zabiegi natury technicznej najlepiej służą opromienianiu…
Żadnej dyskredytacji naszego męża w ludzkich oczach.
I odwrotnie.
Żadnej krytyki naszej żony jak wyżej.
Żadnych kąśliwych uwag, kiedy nasza żona jest zarazem partnerką przy brydżu.
I odwrotnie.
Żadnych objawów niechęci w tańcu z naszym mężem, choćbyśmy były stonogą, a on podeptałby nam wszystkie pary obuwia.
Odwrotnie nie wchodzi w grę. Kobiety na ogół umieją tańczyć.
Itd. wręcz przeciwnie.
Jeśli chcemy sobie opromieniać, zarazem wytrzymując bez trudu z naszą Istotą, nader wskazane jest ustawiać Istotę na piedestale, nie bacząc na ząb, złamany przy zgrzytaniu.
Same pochwały, same starania, same zachwyty.
Jeśli nasza Istota stwierdzi przy ludziach, że niegdyś ten podlec, Johnson, wygryzł ze stanowiska biednego Bieruta, ewentualnie, że huk przy przekraczaniu bariery dźwięku pochodzi z pęknięcia samolotu, radośnie piejemy nad jej osobliwym poczuciem humoru.
Jeśli nasza Istota wkracza w grono osób znajomych i obcych wprost od fryzjera – eksperymentatora, wyglądając jak przerażające straszydło, upieramy się, że to właśnie najbardziej nam się podoba, i z rozczuleniem całujemy jej rączki.
Jeśli nasza Istota po raz osiemdziesiąty opowiada ten sam kretyński dowcip, wybuchamy perlistym śmiechem, zapewniając, iż bawi nas on coraz bardziej i nikt na świecie nie opowiada tego lepiej.
Jeśli nasza Istota w szlachetnej chęci poprawienia i w głębokim przekonaniu, że umie, psuje cudzy komputer (samochód, radio, telefon, zabytkowy zegar…), Winą energicznie obarczamy tego kretyna, konstruktora urządzenia, ewentualnie idiotę, który wcześniej usiłował poprawiać.
Jeśli nasza Istota topi się na płytkiej wodzie, stanowczo twierdzimy, że udaje, bo tak naprawdę świetnie pływa.
I tym podobne.
Przenigdy (!) nie mówimy ze wzgardą: Bo przecież on ma dwie lewe ręce…
Bo przecież ona spaskudzi najprostszą potrawę…
Bo on znowu straci pieniądze na jakąś głupotę…
Bo ona znowu zrobi z siebie mazepę…
Ogier się znalazł, cha cha…
Ognista miłośnica, cha cha…
Znów mi będzie stękał na zgagę…
Znów będzie stękała na wątrobę…
Ponadto: 1. Nie przerywamy w środku zdania, jeśli nasza Istota coś opowiada.
Chyba że wyjawia szczegóły zaplanowanego przez nas skoku na bank.
2. Nie wyrywamy Istocie z rąk wioseł z krzykiem, że przewróci łódź i wszystkich potopi.
Chyba że przed nami już słychać wodospad Niagara.
3. Nie wyrywamy Istocie z rąk kierownicy z krzykiem, że jeszcze chcemy trochę pożyć.
Chyba że na górskiej SerpEntyniE wali błotnikiEm w skalną ścianę i zmierza ku przEpaści.
4. Nie zabieramy Istocie sprzed nosa popielniczki, kieliszka z szampanem, talerzyka, papierosów, czekoladek, kawioru…
Krótko mówiąc, nie czynimy nic obraźliwego, szczególnie, jeśli tajemnicza siła pcha nas do obdarzania względami osoby postronnej.
Jedna żona odgadła, co się święci, tylko dlatego, że on zapalał papierosa osobie postronnej nie przemyślanym gestem.
Druga żona odgadła, że jest zdradzana tylko dzięki temu, że osoba postronna wiedziała, gdzie w samochodzie znajduje się wewnętrzne lusterko.
Trzecia żona odgadła wszystko tylko przez dwa spojrzenia: osoby postronnej na niego i jego na osobę postronną.
Czwarta żona nabrała słusznych podejrzeń tylko dzięki sposobowi wręczenia jej kwiatów od jeszcze nie niewiernego.
Piąta i pięciomilionowa żona odgadła wszystko na podstawie byle czego.
Mężom odgadywanie nie wychodzi najlepiej.
Dzięki czemu unikniemy najgorszego, a mianowicie zrobienia z naszej Istoty kretynki, względnie półgłówka.
Tego bowiem nie wytrzyma i nie przebaczy już nikt i nasza Istota zareaguje tak, że nam się życia odechce.
Jeśli jednak, opromieniając sobie, zarazem opromienimy Istocie, mamy wielką szansę na błogą i bezkonfliktową egzystencję.
Nie koniec na tym1
Niestety, nic nie możemy poradzić na fakt, iż kontakty z osobą postronną, mające wyłącznie opromieniać, wymagają od nas wręcz potwornych wysiłków. Trudno, skoro mamy wytrzymać i skoro Istota ma wytrzymać z nami…
Przypominamy zatem, iż: w opisywanej właśnie sytuacji wytrzymywaniu ogromnie sprzyja właściwy stosunek do mebla, popularnie zwanego łóżkiem.
Zważywszy, iż nasz związek z Istotą zasadniczo oparty jest na wyżej wzmiankowanym fragmencie wyposażenia mieszkania, musimy go użytkować racjonalnie, w sposób nie nasuwający żadnych głupkowatych podejrzeń.
Wykluczyć należy: a. Uporczywe bóle głowy, występujące wyłącznie w godzinach wieczornych, b. śmiertelne zmęczenie dzień w dzień, połączone z nieprzepartą sennością, C. Obowiązki, wykluczające nasze pójście spać, zanim nasza Istota zaśnie rzetelnie, d. źle skrywaną niechęć do bliższych kontaktów osobistych, e. Chłód, f znudzenie, g. Wszczynanie kłótni w chwili udawania się na spoczynek i tym podobne krętactwa.
Każda Istota przy zdrowych zmysłach od razu się połapie, że coś tu nie gra. I na co nam te kwiaty?
Ograniczyć się nieco, ostatecznie, możemy, a możliwe, że nawet musimy, bo w końcu ile człowiek z siebie zdoła wykrzesać…? Ale umiar, chciał nie chciał, trzeba zachować, inaczej bowiem albo sami wpadniemy w nieznośną nerwicę, albo stracimy naszą Istotę, czego wcale nie mieliśmy w planach.
Co gorsza, może nastąpić i jedno, i drugie.
Jeśli zatem osoby postronne interesują nas często i silnie i upieramy się przy opromienianiu, powinniśmy z góry nastawić się na ciężką pracę i niebotycznie skomplikowane życie w nerwach.
Rozważmy lepiej, czy damy temu radę. Bo jeśli nie…
Najzwyczajniej w świecie przestaniemy wytrzymywać ze sobą nawzajem.
Ponadto: Omawiany niniejszym zasadniczy mebel przydaje nam się dodatkowo w chwilach rozmaitych konfliktów.
Niestety, różnie, bo co innego mąż, a co innego żona.
I pozwolimy sobie na drobny przykładzik właściwego sposobu postępowania.
Załóżmy, że nasza żona awanturuje się, grymasi, czepia, zgłasza pretensje, płacze i odsądza nas od czci i wiary.
Zwariować można. Otóż nie ma lepszego sposobu zamknięcia jej gęby i poprawienia nastroju, jak metoda praszczura: złapać ją za kudły i siłą zawlec gdzie należy, tamże zaś dobitnie okazać jej nasze płomienne uczucia małżeńskie. Gwarantowane, że później powieje z niej ku nam sama słodycz i pełna tolerancja, a grymasy skończą się jak ręką odjął.
Być może, tylko do nazajutrz, ale nie wymagajmy za wiele…
Jak łatwo zgadnąć, odwrotność nie wchodzi tu w rachubę.
Mężczyźni wprawdzie noszą już długie i obfite kudły, jednakże reszta ich anatomii pozostała bez zmian i wleczenie ich siłą dokądkolwiek dla przeciętnie normalnej kobiety raczej nie jest możliwe. Nie mówiąc już o tym, że samo zawleczenie nie wystarczy…
Żona zatem użytkuje łóżko w sposób odmienny, mianowicie leży w nim. Albo na nim. W dzień.
Dla zastraszenia.
Leżący na łóżku w biały dzień mężczyzna to nic takiego, widok powszechnie spotykany, natomiast leżąca w łóżku żona…
Najlepiej z zamkniętymi oczami, względnie twarzą osłoniętą ramieniem, spod którego można nieznacznie łypać okiem i patrzeć, co on robi… wywołuje w mężu potężny wstrząs i budzi śmiertelne przerażenie. Musiało się coś stać! Pogotowie!!1
Jeśli nasz wystraszony mąż zaczyna się miotać po mieszkaniu i wszystko mu leci z rąk, my, jako żona, leżymy sobie spokojnie dalej, nie reagując nawet na litry wody, wylewane gdzie popadnie (bo wątpliwe jest, czy on zdoła donieść do naszych ust bodaj jedną pełną szklankę), Jeśli jednak widzimy, że chwyta słuchawkę, wydajemy z siebie jęk i odzyskujemy odrobinę siły.
Читать дальше