• Пожаловаться

Manuela Gretkowska: Polka

Здесь есть возможность читать онлайн «Manuela Gretkowska: Polka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Современная проза / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Manuela Gretkowska Polka

Polka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Polka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Prowokacyjny dziennik szczęśliwej miłości, najbardziej intymna z książek pisarki. Za sprawą jej talentu, łączącego siłę wyrazu z wyrafinowaniem, osobiste wyznania nabierają wartości uniwersalnych. Polka zawiera, co w prozie Manueli Gretkowskiej najlepsze: celne obserwacje paradoksów współczesności, błyskotliwe eseje, zmysłowe relacje z podróży oraz pełne ironii i poezji opisy codzienności.

Manuela Gretkowska: другие книги автора


Кто написал Polka? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Polka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Polka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zgodnie ze wskazówką jedziemy do Aten (Athina). Po kilkudziesięciu kilometrach taka sama wskazówka pokazuje przeciwny kierunek. Trzeba pytać miejscowych i od razu jest po ludzku, a nie urzędowo po europejsku. Najciekawiej na Peloponezie, gdzie przy trasie w ogóle nie ma drogowskazów, tylko coraz mniejsze cyfry, pokazujące zbliżanie się do celu, nie wiadomo już jakiego. W stolicy nie lepiej – autostrada Korynt – Ateny nie kończy się zgodnie z mapą w malowniczej miejscowości nad morzem, ale niespodziewanie w ślepej ateńskiej uliczce.

Hotelik w Delfach. Czysty (bezzapachowy), nowoczesny i umiarkowanie drogi, bo Delfy nie przestały być apollińskie – znające miarę. Byliśmy ciekawi, czy pierwszej nocy skapnie nam tam coś ze zrujnowanej wyroczni, górującej nad miastem, i przyśni się jakaś przepowiednia. We śnie nie pojawiło się nic. Na jawie, idąc do delfickiego muzeum, zobaczyliśmy dwa bociany, lecące w stronę Parnasu. Nie planujemy drugiego dziecka, jednak wyroki bogów są równie nieprzewidywalne, jak rezultaty naturalnej antykoncepcji.

W muzeum zaledwie kilka rzeźb, reszta to potłuczone fragmenty. Łażę w kółko, oczywiście z ciążowymi przerwami na toaletę. Słynny delficki Woźnica, kurosi, Sfinks z Naksos. Za bardzo się przyzwyczaiłam do reprodukcji antycznej sztuki. Tutaj nagle widzę zupełnie inne rzeźby. Jakby dwuwymiarowosc kiepskich zdjęć zabrała im jeszcze jeden wymiar – realności. Mocniejszej od klasycznego piękna, przypominającego odlany proporcjonalnie gips. Woźnica, trzymający lejce, jest żywy. Zakuty w zielonkawy, miedziany pancerz, chroniący w nim ten realistyczny gest na tysiąclecia.

Popękane fragmenty greckich płaskorzeźb nie są dekoracyjnym fryzem z Mitologii. Ci ludzie naprawdę ucztują, walczą z czasem, ścierającym z powierzchni istnienia kawałki ich rąk, nóg i mężnych ramion. Siłą tej sztuki wcale nie było piękno. Ono bywa martwe, zaskorupiałe w doskonałości. To, co zostało z antycznej Grecji – to witalność. Trochę po dionizyjsku rozhukana, trochę barbarzyńska, jak w ponad dwumetrowych kurosach, wykutych z niepolerowanego kamienia. Ich zaciśnięte dłonie przypominają głazy. Monumentalne nogi robią nieśmiały krok do przodu. Jakby się właśnie przebudzili z kamiennego, brutalnego snu i wkraczali w świat wyrafinowanego antyku, gdzie ciała będą wysmukłe i błyszczące marmurem niby skóra oliwą. Kurosi idą ku klasycznej greckiej sztuce ze świata ciężkich, ledwo ociosanych bloków skalnych Egiptu. Mają jeszcze hieratyczne ciała, podobniejsze kolosom niż ludziom. Ale ich krok do przodu to ucieczka z klatki nienaruszalnego, gdyż boskiego kanonu, powielanego przez tysiąclecia. W Grecji zamiast obojętnej maski będą mieli własne rysy twarzy, a więc psyche, ożywiającą prawdziwe ludzkie ciało.

Egipski kanon sztuki przypomina rysunek za pomocą ekierki przykładanej do bóstw, odmierzającej metafizykę. Grecy stosowali swoje kanony, idealizując naturę, lecz na ludzką miarę, co dawało sztuce witalną zmienność życia zamiast hieratyczności boskiego istnienia. Boskie, martwe – bo wieczne – istnienie przeciw ludzkiemu byciu. Różnorodności życia. I ta witalność przetrwała po śmierci greckiej sztuki, bogów, ludzi. Przyciąga moje oczy, oszałamia jak życie, przekazywane przez pokolenia.

Następne niecierpliwe pokolenie w moim brzuchu domaga się obiadu, nie kopaniem, ale mdłościami i bekaniem, rozchodzącym się po muzealnych salach.

Dzisiaj nadal od rana czterdzieści stopni w cieniu. W tym upale usycha wszelka ochota na zwiedzanie. Heroicznie krążymy godzinę po Atenach, poszukując Akropolu. Jest! Wchodzimy do knajpy pod tą najważniejszą (dla Pietuszki) skałą na świecie. Zastanawiamy się, jak ją zdobyć. Ociężali, przeżarci oliwą, której my, abstynenci, nie strawimy, nie zalewając się w trupa. Zupełnie trzeźwo walę głową o drzewo. Kapelusz z wielkim rondem zasłania mi słońce i widoczność. Piotr w rozterce: iść na wzgórze do Nike, zawiązującej sandał, czy zostać ze mną, rozcierającą sobie guza.

Wdrapujemy się razem na Akropol. Przy oblężonym przez turystów Partenonie planujemy ucieczkę: autostradą, przesmykiem korynckim na zielony Peloponez.

Zatrzymujemy się w Epidauros. Z najwyższych rzędów kamiennych ław, ustawionych półkolem wokół niewielkiej sceny, podziwiamy najstarszy teatr europejski. Zielono – niebieska mgiełka nad wzgórzami, sielanka, nieopodal jest przecież Arkadia. W dole amfiteatru pandemonium: na wyślizganą płytkę kamienną, wyznaczającą środek sceny, wpychają się turyści, by poczuć się aktorami i sprawdzić niesamowitą akustykę, powtarzającą szept donośnym głosem. Młody Francuz śpiewa o de Gaulle’u, rerając rrrr. Dostaje oklaski. Japończycy, ustawieni w kolejce, grzecznie krzyczą, kłaniają się i ustępują miejsca następnym. Amerykanka odprawia show: drze papier, zapala zapałkę. Echo jej przedstawienia słyszymy w ostatnim rzędzie. Zbiegam na dół, wrzasnę sobie po polsku.

Piotr, zachwycony akustyką amfiteatru, wiedział, co krzyknę, słyszał moje myśli. Sądzę, że przewidział to dzięki mej przekonywającej grze:

– Kocham Cię!!!

W Nafplion na południowym cyplu Peloponezu jesteśmy nocą. Wchodzimy do pierwszego hotelu i uciekamy – smród płynów odkażających, płytek PCV. Właściciel wybiega za nami na ulicę.

– Co się nie podoba?! – obok niego staje dwóch drabów z recepcji. – Klimatyzacja jest, wanna jest, czysto!

– Bardzo się podoba… – nie zdążymy uciec do samochodu. Gromadzą się gapie, teraz dla właściciela nasz powrót to kwestia prestiżu.

– Moja żona jest…

Pietuszka pewnie zacznie się zaraz usprawiedliwiać moimi ciążowymi humorami. Świństwo.

– Moja żona jest medium, widziała ducha i za nic tam nie wróci, proszę nas zrozumieć – wskazuje dyskretnie moją opętaną głowę. Blada, wytrzęsiona kilkuset kilometrami w upale, wyglądam na omdlewające medium.

Tłumek się rozstępuje, właściciel chowa do hotelu.

W przewodniku mamy jeszcze parę adresów. Sprawdzamy. Dziewiętnastowieczny, stylowy hotel – komplet. Do innego, Pałace, wjeżdżamy windą przez skały. Pietuszce przypominają się Działa Nawarony. Cena za spanie w tej fortecy absurdalna – tyle, co dwie noce w przyzwoitym hotelu. Zjeżdżamy windą do realności, na cichy placyk otoczony pensjonatami. Nieprzytomni ze zmęczenia wchodzimy do Dioskurów. W pokoju lepki kurz, telewizor bez wtyczki, łazienka zalewana dziwnym chlupotem z kibla – może wpływ księżyca na przypływy Morza Egejskiego, połączonego z miasteczkiem kanalizacją.

Budzę się chora. Nic mi nie jest, nie mam temperatury. Pochlipuję na łóżku.

– Przytulić, coś cię boli? – przejmuje się Piotr.

– Nie wiem. To nie ja. Jestem głodna, ale nie mam apetytu. Chciałabym wstać, a nie mam siły. Chyba przegięliśmy, upał, całodzienne jazdy. Potąd mam oliwy, oliwek, suvlaki, musaki i buzuki! Muszę odpocząć.

– Tutaj?

W dzień pokój wygląda jeszcze obskurniej niż nocą.

Zjedliśmy śniadanie w kawiarni. Zapominam, że przyjechaliśmy do Grecji, portowe Nafplion jest włoskie. Platany, białe pałacyki, obszerne place z powolnym rytmem dawnej stolicy. Nostalgiczna ruina przeszłości. Spacerujemy wzdłuż restauracyjnego wybrzeża. Pierwszy raz nad Morzem Egejskim, przy Zatoce Argolidzkiej; niedaleko Argos, Mykeny. Wdychamy zapach mitycznego morza, jest bezwietrznie, gorąco. Morski aromat, spod którego wyczuwam to, co się naprawdę kryje na przybrzeżnym, nieruchomym dnie, przykrytym szafirową wodą: gnicie glonów i zdechłych ryb. Dostaję kopa w nos, potem w żołądek. Moje ciało próbuje wyrzucić z siebie ten zapach zbuka, potrząsa mną i chlusta na chodnik pomarańczowym śniadaniem: sok, dżem. Rzygam na Morze Egejskie i kawiarenkę. Nie wymiotowałam chyba od czasów dzieciństwa. Dotąd ciążowe mdłości dzielnie zatrzymywałam zaciśniętymi zębami. Nie panuję nad sobą, coś miota ze mnie strumienie wydzielin. Piotr stara się mną manewrować, chcąc oszczędzić tego widoku turystom, jedzącym na tarasie śniadanie. Płaczę i rzygam, proszę, żeby odszedł, to wstrętne, upokarzające. Podtrzymuje mi głowę. Zachlapuję nam sandały i sikam. Jestem mokra od góry do dołu. Czyste, niesplamione fizjologią ja uciekło gdzieś na czubek głowy. Stamtąd ogląda skręcające się z obrzydzenia i wstydu ciało. Nie należące już tylko do mnie. Zasiedlone przez kogoś o innych zmysłach. Karzącego natychmiast za nieposłuszeństwo czy zwykłą pomyłkę. Sikam, rzygam i płaczę. Jestem w ciąży, dokładnie. Nie ona we mnie, aleja w niej. Poddana niezrozumiałym wymaganiom i karom.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Polka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Polka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Manuela Gretkowska: Namiętnik
Namiętnik
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska: Silikon
Silikon
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska: Europejka
Europejka
Manuela Gretkowska
Мануэла Гретковская: Полька
Полька
Мануэла Гретковская
Manuela Gretkowska: My Zdies’ Emigranty
My Zdies’ Emigranty
Manuela Gretkowska
Frédéric Dard: San-Antonio polka
San-Antonio polka
Frédéric Dard
Отзывы о книге «Polka»

Обсуждение, отзывы о книге «Polka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.