Wojciech Cejrowski - Gringo Wśród Dzikich Plemion

Здесь есть возможность читать онлайн «Wojciech Cejrowski - Gringo Wśród Dzikich Plemion» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gringo Wśród Dzikich Plemion: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gringo Wśród Dzikich Plemion»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

,,Gringo… to książka podróżnicza pełna przygód i zaskakujących zwrotów akcji. Autor – Wojciech Cejrowski, znany z niezwykłego poczucia humoru -po raz kolejny wprowadza nas w odległy, tajemniczy i całkowicie obcy współczesnemu europejczykowi świat indiańskich wierzeń i obyczajów. Na szczególną uwagę zasługują zamieszczone w książce zdjęcia ukazujące najbardziej egzotyczne zakątki świata i barwne wizerunki ich dzikich mieszkańców. Lektura tej ksiażki całkowicie pochłania czytelnika przenosząc go w ginący klimat pierwotnych kultur i plemiennych obyczajów.

Gringo Wśród Dzikich Plemion — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gringo Wśród Dzikich Plemion», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

YERBA MATE

Yerba Mate to odkrycie Indian Guarani – ich święte ziele, dar Matki Ziemi. Dzisiaj jest znane – głównie ze słyszenia – na całym świecie.

Mate uprawia się i pije powszechnie tam, gdzie w XVII wieku mieszkali Guarani, czyli na terytorium Paragwaju. Ale nie tym dzisiejszym, okrojonym przez sąsiadów. Dawniej Paragwaj rozciągał się dużo dalej niż teraz – od stóp wschodnich Andów aż po wybrzeże Oceanu Atlantyckiego. Sięgał daleko na ziemie dzisiejszej Argentyny, Urugwaju, Boliwii i południa Brazylii. Tam żyli Guarani i tam się piło Mate. Tam też pije się ją do dziś. [Przypis: Kiedy podaję nazwę własną rośliny wówczas piszę ją wielkimi literami: Yerba Mate, Mate. Ale kiedy chodzi mi o napój przyrządzony z tej rośliny albo o surowiec do jego przygotowania (sproszkowane suszone listki) wówczas „Mate” staje się słowem pospolitym pisanym małą literą tak jak „kawa” czy „herbata”].

Wspomnienie tego dawnego, Wielkiego Paragwaju zostało w nazwie – Yerba Mate po łacinie to ilexparaguariensis, czyli ostro krzew paragwajski.

* * *

Niekiedy smakosze różnych herbat w Europie czy USA kupują Yerba Mate w torebkach do zaparzania i piją przez ciekawość (połączoną z lekką domieszką snobizmu). Twierdzą, że smaku je podobnie jak inne zielone herbatki – chińskie i arabskie.

Takie picie nie ma wielkiego sensu – wówczas Mate traci cały czar. Z nią jest tak, jak z kwiatem paproci, który zakwita tylko w noc świętojańską – Mate kwitnie w ustach pełnym bukietem smaku jedynie, gdy jest właściwie przyrządzona i podana.

* * *

Tradycyjny (indiański) sposób picia przypomina rytuał) związane z paleniem fajki pokoju.

W jednym i drugim przypadku bardzo ważną rolę pełni sprzęt: Fajki pokoju były rzeźbione z kamienia, a niewielkie naczyńko do Mate (matero, albo guampa), powinno być wykonane ze specjalnego gatunku drewna – Palo Santo (Święty Pień).

Już samo to drzewo jest ziołem – po zmieleniu zaparza się je i podaje jako lekarstwo na wiele chorób. Wspiera siły witalne (męskie), urodę (niestety tylko u pań), nerki, kiszki, żyły i wszystko inne, ale pod warunkiem, że się mocno wierzy. Ma charakterystyczny silny zapach, który nie wietrzeje. Drewno, nawet po wyschnięciu i latach używania jako guampa, zachowuje swój naturalny kolor – intensywną zieleń szczypiorową. Wygląda jak pomalowane bejcą.

Do drewnianej fajki - guampy – wsypuje się grubo siekane suszone liście i łodyżki Mate. (W tej postaci wygląda ona nie jak porządna herbata, ale jak jakieś zakurzone paprochy.)

Potem wkręca się w nie metalową rurkę – o nazwie bombilla - przez którą będziemy pić. Rurka ma na dolnym końcu sitko, żeby zapobiec wciąganiu fusów do buzi. Najlepiej, jeżeli jest wykonana ze srebra, bo przecież będziemy jej dotykać ustami.

Do tak nabitej guampy z wkręconą rurką wlewamy odrobinę gorącej wody – w tym celu wszyscy dorośli obywatele Paragwaju, o każdej porze dnia, noszą pod pachami termosy. No więc wlewamy tę wodę i czekamy.

Nie ma się do czego śpieszyć, bo i tak pierwsze zalanie wypija w całości Santo Tomas – święty Tomasz.

(Prawda jest taka, że całą wodę wciągają te suche paprochy i każdy o tym wie, ale tradycja każe pić Mate w grupie – a nie samemu – więc jeżeli ktoś akurat nie ma kompanii, to pod ręką jest zawsze św. Tomasz. Wprawdzie niewidoczny, ale przecież obecny, bo ktoś tę pierwszą porcję wody wypił, no nie?)

* * *

Woda, którą zalewamy fusy powinna być „biała” – taka, która szumi na ogniu, ale jeszcze się nie zagotowała – nigdy wrząca! Zalanie Mate wrzątkiem powoduje, że się święte ziele poparzy, obrazi, i w jednej chwili straci cały smak. I Moc.

Nie jest to żaden indiański zabobon. Kilkakrotnie sprawdzałem – choć przyznaję, że żaden z tych eksperymentów nie był efektem działalności planowej, tylko mojego gapiostwa – i za każdym razem musiałem potem wywalać zawartość świeżo nabitej guampy na kompost.

[Przypis: Część Czytelników może nie wiedzieć, co to kompost. Dlatego wyjaśniam: kompost to jest kupa czegoś martwego, co wciąż żyje. Życiem… wewnętrznym. W dodatku, w sposób dość natarczywy, daje to odczuć wszystkim, którzy znajdują się w pobliżu. Szczególnie od zawietrznej.

Kompost zachowuje się tak jak kotlet, który zapragnął kwiknąć albo przynajmniej pomachać małym zakręconym ogonkiem. Tyle że kotletom to nigdy nie wychodzi.]

INDIAŃSKI RYTUAŁ

Siedzieliśmy w kilkanaście osób skupieni przy ognisku Dookoła Indianie Ache, a pośród nich padre Adan. Osmalony czajnik z pięknie wygiętą szyjką i dziobkiem stał przysunięty bokiem do ognia Szumiał lekko.

Stara, bardzo stara Indianka, pomarszczona tak, ze przy każdym jej ruchu miało się wrażenie, ze jej skóra szeleści, ściskała między kolanami drewniany moździerz i ucierała w nim jakieś zioła.

– To yuyo - wyjaśnił padre.

– ??? – zapytałem brwiami.

– Świeże zioła, które uciera się albo tłucze na miazgę i dodaje do matę.

– A po co?

– Oni zawsze mówią, ze to remedio na jakąś chorobę, ale najczęściej chodzi o rodzaj przyprawy.

– Przyprawa do herbaty?

– Coś w tym guście. Yuyo, czyli po naszemu „chwasty”, urozmaicają smak. My też dodajemy cytrynę do herbaty.

– Dlaczego „chwasty”?

– Bo zioło, czyli yerba, jest tylko jedno Matę Cała reszta to zaledwie chwasty.

Stara Indianka wcisnęła yuyo na wierzch nabitej guampy i sięgnęła po czajnik Ruszała się wolno, ale nad wyraz precyzyjnie Mimo ze była kompletnie ślepa.

Teraz zalała Lejąc z wysoka, żeby strużka wody schłodziła się jeszcze w drodze przez powietrze – na wszelki wypadek, choć przecież w czajniku cały czas tylko szumiało, a nie bulgotało Za żadne skarby nie chciała poparzyć matę – to zły omen, a poza tym zły smak.

Podziwiałem jej kunszt Musiała to robić całe życie i latami ćwiczyć każdy ruch, bo nie uroniła ani kropli.

Odczekaliśmy kilka minut.

.

Jeszcze kilka…

.

.

Cierpliwie.

Kiedy święty Tomasz się nasycił, Indianka nalała najpierw sobie – bo to ona była gospodarzeni ceremonii. (Poza tym niektórzy uważają, ze pierwszy napar jest niesmaczny, więc nie wypada go podawać innym Argentyńczycy ściągają go do buzi, a następnie wypluwają na ziemię Łykają dopiero drugi, a nawet trzeci. Tutaj, w Paragwaju, nikt nie robił takich rzeczy)

Staruszka piła wolno, uważając, żeby gorąca metalowa rurka nie poparzyła jej ust Kiedy skończyła, nalała ponownie odrobinę wody, na te same fusy, i podała siedzącemu po swojej prawej stronie. Tak rozpoczął się rytuał picia.

* * *

Guampa krąży z rąk do rąk, ale nie po kole – tak jak w przypadku fajki pokoju – lecz po gwieździe. Za każdym razem musi przecież wrócić do gospodarza z czajnikiem (lub termosem) w celu ponownego napełnienia.

Fusów jest taka ilość i mają w sobie tyle mocy (przepraszam – Mocy), by zanim stracą smak, można było przez nie przelać ze dwa litry wody.

* * *

– No i jak? – zapytał padre, kiedy opróżniłem guampę i oddałem Indiance.

– Smakuje jak napar z petów.

– A piłeś kiedy napar z petów, ze tak gadasz?

– Zobaczysz – dodał po chwili – za miesiąc rzucisz kawę, rzucisz herbatę i przejdziesz na matę Na razie i tak nie masz wyjścia, bo tu się mc innego nie pije. Kiedy wyjeżdżasz?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gringo Wśród Dzikich Plemion»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gringo Wśród Dzikich Plemion» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gringo Wśród Dzikich Plemion»

Обсуждение, отзывы о книге «Gringo Wśród Dzikich Plemion» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x