– Co za problem mieć ojca w Afryce. Mój Tutu zakocha się w Murzynce i też będę miała tatusia w Afryce. A powiedz mi… pokazywała ci fotografię swojego ojca?
– Nie.
– On jest garbaty. Garbaty kurdupel.
– Nie wygłupiaj się! Naprawdę?
– Myślałam, że o tym wiesz.
– A ty skąd o tym wiesz?
– Mówił mi ktoś, komu pokazywała. Już nie pamiętam, kto.
– A wiesz, to może być prawda… Ona kiedyś powiedziała o sobie w żartach, że jest córką syreny i konika garbuska…
Wypiłyśmy ponad pół butelki różowego Martini i chyba jestem pijana, bo tak dziwnie kręci mi się w głowie. Światło zgaszone, już leżymy w łóżku. Słyszę w ciemności cichy szept wtulonej we mnie Ewuni.
– Zabijesz mnie?
– Tak – mówię – zabiję.
– W takim razie muszę przed śmiercią nauczyć cię całować się. Daj mi swoje usta…
Zsuwam się niżej, podaję jej usta. Całuje mnie. A może to nie ona? Może to słodka ciemność mnie całuje, i muzyka zza okna odległa i szum drzew w ogrodzie… Płynę przez ciemność jedwabną wstążką.
Wszystko jest ciemnością i szumem drzew. Moja ciemna córeczka cysia mi cycuszka. Dotykam słodkiej ciemności jej ciała. Jęczy cicho. Chcę słyszeć jej jęk i drżenie czuć. Dotykam jej związanych z tyłu rąk. O, moje biedactwo. Jak ona to wytrzyma przez całą noc… Związałam ją, bo strasznie mnie o to prosiła. Nie chciałam, było mi jej żal. Wtedy wydała mi taki rozkaz i musiałam to zrobić, bo akurat wypadła kolej na]jej rozkazy. I choćby nie wiem jak prosiła, nie wolno mi jej rozwiązać aż do rana…
– Kiedy mnie zabijesz? – szepcze drżąca ciemność.
– Niedługo – mówię, słuchając szybkiego stukotu jej serduszka.
– Opowiem ci, jak przestałam być dziewicą… Chcesz?
– Tak.
– To było późnym wieczorem prawie rok temu… Wracałam od Klaudii do domu, skrótem przez ogródki. Nagle ktoś mnie złapał za włosy.
Wiesz, miałam je wtedy długie, aż do pasa. Było ich trzech, byli pijani. Zaczęłam krzyczeć… zagrozili, że porzną mi twarz scyzorykiem. Tak strasznie się ich bałam. Zerwali ze mnie majtki… potem się kłócili, który pierwszy ma to ze mną zrobić. Błagałam ich na kolanach, żeby nic mi nie robili. Śmiali się tylko. Otoczyli mnie wokół, wyciągnęli te swoje… kazali, żebym je brała do buzi. Musiałam je lizać, śmierdziały sikami. Nie chciałam… szarpali mnie za włosy i bili. Robiłam to i płakałam. Wyrywali mnie sobie, musiałam to robić raz temu, raz temu… On mi nagle przycisnął głowę do siebie. Poczułam to w gardle, zaczęłam się dusić, nie mogłam się wyrwać. Trysnęło we mnie gorąco i puścił mnie. Zwymiotowałam. Znów mnie bili. Kazali mi pić wódkę, żebym sobie usta przepłukała. Potem kazali mi się położyć i wchodzili na mnie po kolei i wbijali się we mnie. Dwóm to szybko poleciało… ale dopiero się zaczęło, jak wlazł na mnie ten trzeci, przez którego zwymiotowałam. Powiedział, że jak piętro wzgardziło, to parter nie wzgardzi. Tamci siedzieli obok, pili wódkę, śmiali się i dogadywali… a on wbijał się we mnie i wbijał i wbijał… Tamci się już znudzili i poszli… a on nie przestawał. Jęczałam z bólu i wiłam się pod nim… Nie wiem, ile to trwało. Godzinę, a może dłużej. Już mnie nawet nic nie bolało. Leżałam jakaś daleka… chyba zasnęłam. Kiedy się obudziłam, jego już nie było. Leżałam sama, chciałam wstać, nie mogłam. Nade mną wisiały chmury… Później zobaczyłam światło… i wiesz, co się stało? Co?
– Ktoś przyszedł do mnie.
– Kto?
– Księżyc. I kochałam się z nim i było mi cudownie. Przysięgam ci, że to prawda. Nie wierzysz mi?
– Wierzę.
– Na pewno myślisz, że jestem wariatką…
– Ja też jestem wariatką – mówię. – Wszystkie jesteśmy wariatkami. Jak cicho wszędzie. Chyba spałam. Coś mi się śniło… Już wiem. Byłam modelką i występowałam z Ewunią w telewizji, w filmie reklamowym. Ale miałyśmy na sobie jakieś strasznie brudne, podarte szmaty. A to było w Londynie…
Jejku, jak gorąco. Ewunia śpi, wtulona we mnie. Jest cała spocona i ja też. Otworzyłabym drzwi na taras, ale nie chcę jej budzić. Jestem szczęśliwa. Mam nareszcie kogoś bliskiego, kogoś, kto mnie potrzebuje. Człowiek bardzo potrzebuje kogoś, kto go bardzo potrzebuje. Och; wiem, jestem jej potrzebna po to, żeby ją zabić. Więc cóż, trudno… zabiję moją najdroższą córeczkę. A potem zabiję siebie i pójdziemy tam razem, trzymając się za ręce. Jakaś dziwna poświata… To świeci zielonkawo mój szkielet pod abażurem skóry. Mój szkielet, rusztowanie, na którym rozpięto latawiec.
Przywiązana do kiełbasy, drżę na końcu sznurka. Przyleci wicher, zerwie sznurek. Dokąd mnie poniesie?
Ale się mamusia zdziwi, jak się dowie, że nigdy nie zostanę krawcową. Będę zdawała do Liceum Ogólnokształcącego, razem z Ewą. Bardzo się bałam egzaminu, ale to nie z Ewą takie strachy. Mamy już wszystkie pytania i tematy prac pisemnych. Skąd je wytrzasnęłyśmy? Tajemnica Ewy.
A po maturze pójdę na filozofię. Zostanę profesorem filozofii, będę mądrzejsza nawet od Kasi Bogdańskiej. Wtedy jeszcze raz porozmawiam z nią o tych tajemnicach ludzkiego umysłu i o tych ciężarówkach z przyczepami.
Bogaci faceci to straszne snoby. Bardzo by takiemu ubliżyło, gdyby miał się ożenić ze szwaczką. Dla nich trzeba studiować jakiś egzotyczny kierunek, czym dziwniejszy i bardziej niezrozumiały, tym lepszy. A czy jest coś dziwniejszego na świecie od filozofii? Bogaty facet to oczywiście tylko wyjście awaryjne, coś w rodzaju wyrzutni startowej. Przecież trzeba się jakoś usamodzielnić, uwolnić od rodziny, tego biednego stadka kaczątek taplającego się w sadzawce od pierwszego do pierwszego. Muszę być chytra, żeby ich oszukać, bo wiem, że zrobią wszystko, żeby nie pozwolić mi rozwinąć skrzydeł i odfrunąć. No bo kto im poda szklankę herbaty na starość?
Nie bójcie się, przyślę wam z daleka cały termos, i to ze złota. Może kiedyś zrozumieją, że miałam rację. Chociaż… znając mamusię, to myślę, że nigdy mi nie wybaczy, że nie poszłam w jej ślady, że moje życie nie będzie kopią jej życia. A takiego bogatego faceta to bardzo łatwo pozbyć się po ślubie. Wystarczy napuścić na niego moją Ewunię i w odpowiednim momencie pstryknąć z ukrycia śliczne, kolorowe zdjęcie. Ewunia poderwie nawet kardynała po osiemdziesiątce, a co dopiero mego przyszłego, łysego mężusia. Rozwód z jego winy, majątek pół na pół, i do widzenia, do nigdy nie zobaczenia się. Ale może wcale nie zechcę się rozwodzić…
Mama Ewy też poderwała jej tatusia dla pieniędzy, a teraz bardzo się kochają i są ze sobą szczęśliwi. Gdy się czasem spotkają przy obiedzie, to boki można zrywać ze śmiechu, tak fantastycznie ze sobą rozmawiają. Jest po prostu świetnie, gdy wszyscy siedzimy przy stole i gadamy to, co tylko ślina na język przyniesie. Zawsze myślałam, że nie umiem rozmawiać z dorosłymi. A to takie proste. Sama nie wiem, skąd mi się biorą te wszystkie słówka, które wypowiadam. Nigdy nie przypuszczałam, że jestem taka dowcipna i inteligentna. Niekiedy powiem coś takiego, że wszyscy tylko patrzą, żeby się nie udławić ze śmiechu.
Tak sobie myślę, że tajemnica poczucia humoru polega na tym, żeby niczym się nie przejmować i na wszystko patrzeć z daleka. Siedzimy w piątkę przy stole, a słówka jak iskierki latają nad nim. Nie wiedziałam, że są na świecie tak szczęśliwe i wesołe rodziny. Gdy jestem u Ewy w domu, a przebywam tu prawie bez przerwy, to czuję się tak, jakbym była z nimi od zawsze, jakbym się wśród nich urodziła. A oni traktują mnie tak, jakbym była ich córką i siostrą.
Читать дальше