W ten sposób dowiedziałam się, co to są te „chwile, w których dziewczynki mogą być naprawdę sobą”. I proszę, czyż Klaudia nie jest szalona? Tak się wyśmiewać ze starszego człowieka… i do tego z własnego prapradziadka? Albo szalona, albo zwykła świnia.
A ja wcale nie jestem lepsza. Jestem taka sama świnia, jak ona. Niedawno wyraziłam się brzydko o mojej mamusi do innej osoby. A było to tak.
Przyjechał do Michała kumpel. Kiedyś chodzili razem do szkoły, a potem Julek wyjechał z rodzicami do Austrii i odwiedził Polskę dopiero po siedmiu latach. Miał fantastyczny samochód i sam też był całkiem, całkiem, więc założyłyśmy się z Ewą, która szybciej go poderwie. Ale tak, żeby się na śmierć zabujał. I ja wygrałam, bo zanim Ewa zdążyła otworzyć usta, złapałam go za rękę i wyciągnęłam do ogrodu. Powiedziałam jak ostatnia chamka, że moim największym i jedynym marzeniem jest przejażdżka jego samochodem tylko we dwoje. On się od razu poczuł strasznie ważny, że tak na niego lecę i łaskawie mnie zaprosił na krótką przejażdżkę. I pojechaliśmy, chociaż Ewa i Michał byli na mnie okropnie wściekli. Julek jedną ręką prowadził, a drugą trzymał mnie za kolano i na pewno kombinował, w którym rowie po drodze mnie zaliczyć. Ale ja się wcale nie bałam, bo wiedziałam, że jestem silniejsza od wszystkich facetów na świecie i wystarczy mi tylko pstryknąć, żeby który zniknął. Powiedziałam mu, że mam ochotę na ciastko. Zatrzymaliśmy się obok najbliższej kawiarni, to już było w Wałbrzychu. Wysiadamy, a tu naraz ktoś woła:
– Marysia!
Oglądam się, a to moja mamusia z Tadziem idą od rynku. Bo akurat było po pierwszym i mamusia wybrała się do miasta, żeby Tadziowi jakie sandałki kupić. Udałam, że nie słyszę, cofnęłam się do samochodu i odjechaliśmy szybko. Julek kapnął się po mojej minie, że coś było nie tak, i zapytał, co to za baba mnie wołała. A ja wtedy powiedziałam od niechcenia: – To była nasza służąca. Właśnie tak powiedziałam o mojej mamusi. Potem pojechaliśmy w stronę Książa i chodziliśmy po lesie. Julek bez swojego samochodu zrobił się okropnie nieśmiały. A może zrobił się taki dlatego, że ja byłam poważna, bo myślałam o mojej mamusi, i o tym, że tak o niej powiedziałam. W końcu sobie przypomniałam o zakładzie z Ewką 1 doprawdy, ile ja się musiałam namęczyć, żeby zdecydował mnie pocałować. A jak mnie całował, to przejechałam palcami po jego dżinsach, w tym miejscu, które każdy facet uważa za najważniejsze. Od razu zrobił się strasznie śmiały, to musiałam go ostudzić, bo w zakładzie nie chodziło o stosunek, tylko o miłość. Wystarczyło trochę ironii, jakieś cięte słówko, spojrzenie z uniesieniem brwi, i z powrotem stał się nieśmiały, niezgrabny i jakiś zły. A wtedy znowu stałam się delikatna i czuła.
– Za bardzo mi się podobasz – powiedziałam tajemniczo i odeszłam w stronę samochodu. Gdy jechaliśmy z powrotem, byłam wesoła i straszliwie błyskotliwa, więc zanim dojechaliśmy do Szczawna, Julek poczuł się ostatnim debilem przy najinteligentniejszej dziewczynie świata. Dopiero przed willą Bogdajów dotknęłam go tam znowu i zagryzłam wargi… i zadrżałam na całym ciele. – Tak się ciebie boję – jęknęłam i był mój. Gdybym to z nim kontynuowała, już po tygodniu byłby wycieraczką w mojej komórce na węgiel. Wchodzimy do domu, Ewa spogląda i wie, że przegrała. Michał pije już czwartą puszkę piwa i się nie odzywa. – Nie wiem jak wy – mówię – ale jeśli chodzi o mnie, to zjadłabym całą miednicę lodów.
Na te słowa Julek kopnął się do łazienki, złapał wielką, plastikową miednicę, wskoczył z nią do samochodu i po dziesięciu minutach, ryzykując życiem na zakrętach, był z powrotem z miednicą wypełnioną po brzegi lodami z najlepszej cukierni w Wałbrzychu. Michał powitał go serdecznie, bo zdążyłyśmy go z Ewunią oświecić co do istoty zakładu. Zjedliśmy trochę tych lodów, resztę wynieśliśmy psom do ogrodu, a fundatora wzięła w swoje obroty Ewunia, bo w międzyczasie założyłyśmy się znów. Tym razem o to, czy Ewuni uda się odbić go mnie. Powiedziała, że musi mu coś pokazać w swoim pokoju… On rzucił ku mnie tęskne, rozkochane spojrzenie, ale nie wypadało mu odmówić i poszedł za nią. Zdążyliśmy rozegrać z Michałem mały mecz na komputerze, gdy wrócili. O dziwo, Julek już na mnie nie patrzył, tylko wgapiał się w Ewunię gałami jak talerze oglądane przez szkło powiększające, bo zakochał się w niej na śmierć i wyjechał ze świętym postanowieniem, że za rok, gdy Ewunia skończy szesnaście lat, to przyjedzie do niego do Wiednia i wezmą ślub. Później jej przysłał ze trzy telegramy o treści: „Tylko Ty, Ty, Ty. Julek”, ale Ewa nie odpowiedziała na żaden, a gdy zadzwonił, to powiedziała mu przez telefon, że to był tylko taki zakład między nami i dał jej spokój całkowicie załamany. W dodatku obraził się na Michała. I pomyśleć, że nawet nie dała mu się pocałować. Przez pół godziny gadali o różnych straszliwych perwersjach, to znaczy Ewunia gadała, a on słuchał cały blady i spocony, jakie to dziwne rzeczy chodzą jej pod kopułą… Ewka, wiadomo. Umie mówić o tym niesłychanie konkretnie, a jednocześnie nie wiadomo, o co w ogóle chodzi. W końcu nic się nie wie, oprócz jednego, że to wszystko jest cudowne.
Takich smarkaczy nie opłaca się podrywać. Nie minie miesiąc, a już im się wydaje, że jeśli podobają się takiej ślicznej dziewczynie, to będą podobać się milionom innych, ślicznych dziewcząt, i zanim się przekonają, że nie tak łatwo o śliczną i mądrą dziewczynę, to akurat zaczynają łysieć i rośnie im brzuch. Wtedy najlepiej takiego ustrzelić i przywiązać do siebie na całe życie, czyli do rozwodu. Ene due ryke fake torba borba usme smake deus deus kosmadeus bax. Na kogo wypadnie, tego bęc!
Nie warto być uczciwą.
Kiedyś mówiłam wszystkim o wszystkim, zeznawałam całą prawdę, jaka by ona nie była. Ale to było kiedyś, kiedyś, i już nie jestem taka głupia.
Byłam dobra i mówiłam prawdę, a mamusia nigdy nie powiedziała mi choć jednego dobrego słowa, ani razu mnie nie pochwaliła. A teraz… Teraz jest mną zachwycona, bo jestem przy niej zawsze poważna i wygłaszam życiowe maksymy z poradnika praktycznej idiotki. Inna rzecz, że prawie mnie nie ma w domu. Wychodzę rano do szkoły, przyjeżdżam późnym wieczorem.
Podobno egzaminy do szkoły odzieżowej będą bardzo trudne, bo bardzo dużo kandydatów, a ponieważ koleżanka jest bogata i ciągle przesiaduje u niej korepetytor, to korzystam z okazji i łapię, ile się da. W związku z tym musiałam nawet zrezygnować z żalem z prób do akademii na zakończenie roku…
No i której słabo sytuowanej mamusi nie spodobałaby się taka wypowiedź jej rozsądnej córeczki? Nie lubię przychodzić do domu.
Bo jest mi ich strasznie żal. To nie jest życie, to wegetacja.
Może kiedyś uda mi się ich uratować. Ale muszę być bardzo, bardzo bogata.
Kocham ich wszystkich. Zresztą… czy ja wiem? Jest miłość do własnej rodziny, i jest obowiązek kochania własnej rodziny. Jedno z drugim długo nie ma nic wspólnego, aż nagle, któregoś dnia, stają się tym samym, i już nigdy nie dowiem się, jak jest naprawdę. Więc najlepiej przyjąć to pierwsze i mieć problem z głowy.
Płynie przeze mnie podziemna rzeka. Jest perłowa i chłodna. Lśni radością, a radość jest światłem, które oświetli każdą najciemniejszą i największą jaskinię. Będę robiła tylko to, co chcę robić. Ja sama przeżyję własne życie, nie pozwolę nikomu przeżyć go moim kosztem i przybiję do brzegu w tym tylko miejscu, w którym zechcę przybić.
Читать дальше