Ireneusz Kamiński - Diabelska Ballada
Здесь есть возможность читать онлайн «Ireneusz Kamiński - Diabelska Ballada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Diabelska Ballada
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Diabelska Ballada: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabelska Ballada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Diabelska Ballada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabelska Ballada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Stara panna, jeśli się nie mylę?
– Tak.
– To tłumaczy zaburzenia charakterologiczne. Wiadomo, że koło trzydziestki cnota rzuca się na mózg. Ilu mieszkańców liczą Trzydęby?
– Pięć tysięcy.
– Z tego, statystycznie rzecz biorąc, połowę stanowią mężczyźni. Odliczmy starców i dzieci a otrzymamy co najmniej tysiąc chłopa. Zagadka: z całego pułku samców żaden ochoczo Róży nie przerżnął? Wstyd dla sympatycznego miasteczka. Czyżby los chciał, żebym ja, przybysz z obcych stron, uwolnił nieszczęsną od jarzma?
Nie było to pytanie retoryczne, co miało się okazać dwa tygodnie później. Nadeszła upalna niedziela i przyjaciele spotkali się na plaży, zagospodarowanej staraniem burmistrza Żorasa. W kilku stoiskach można tu nabyć pieczone kurczaki, smażone ryby, lody i napoje chłodzące; czynny jest także kiosk z prasą i wypożyczalnia kajaków. Jezioro średniej wielkości, otoczone z trzech stron lasem, wodę ma czystą, nic więc dziwnego, że mieszkańcy spędzają tutaj wolny czas.
Rozebrawszy się Śliwa, Rak, Benjamin i Ateusz Pokorny oddali się kąpielom słonecznym. Panowała obezwładniająca cisza, tylko z oddali dobiegał śmiech dzieciarni, baraszkującej w mokrym żywiole. Nieco później zjawił się także ojciec Hiacynt. Habit ściągnął w odległych zaroślach i niósł pod pachą. Wiedział, że pojawienie się sukienki duchownej wzbudzi zbędne zainteresowanie gawiedzi a tego wolał uniknąć. Kroczył statecznie w poszukiwaniu wygodnego legowiska; piasek wciskał się w sandały, najpierw przystawał by wytrząsnąć intruza a potem dał za wygraną i boso, w niebieskich kąpielówkach, zbliżył się do leżących.
– Co widzą oczy moje? Komuna we wzmocnionym składzie. Można rozłożyć się opodal?
Rudzielec, który zaczynał już drzemać, otwarł jedno oko i mruknął:
– Tylko mnicha tu brakowało…
– Gorycz cię gnębi, bracie – odparł zakonnik moszcząc się w grajdole – a to szkodzi na wątrobę. Wobec nieszczęść, którymi nas Bóg doświadcza, powinniśmy zachowywać rozsądny dystans. Ludowe przysłowie powiada, że nie ma złego, co by na dobre nie wyszło; tkwi w nim życiowa mądrość. Weźmy na przykład niewierność małżonki…
– To moja sprawa! – żachnął się Benjamin.
– Mylisz się, Pelagia sieje zgorszenie, co czyni twą troskę sprawą publiczną. Zwłaszcza, że powołuje się na sakrament ślubu kościelnego, by czynić zło za parawanem małżeństwa, które przecież w świetle prawa kanonicznego zostało przez nią rozbite. Cudzołóstwo jest ciężkim grzechem.
– Mogę uzyskać rozwód? – poderwał się rudzielec a oblicze promieniało mu nadzieją. -I wyrzucić babę na zbity pysk? Zamieniła mieszkanie w burdel.
– Możesz poczynić stosowne starania, bracie, przy mej skromnej pomocy. Borykasz się, nie ty jeden, z odwiecznym problemem.
– Mistrz Rabelaiś – wtrącił nauczyciel – w tej materii był optymistą. Powiada: Jeśli będziesz rogaczem, śliczniuchna twoja żona, ergo: uprzejmą dla cię będzie ona, ergo: będziesz miał wielu przyjaciół, ergo będziesz zbawiony. Tylko ci to na lepsze wyjdzie, grzeszniku.
– Mnie nie dotyczy – posmutniał Benjamin – uprzejmości w Pelagii za grosz, a przyjaciół, poza wami, nie mam.
– Pozostaje ci wiara w zbawienie.
– Dzięki za pociechę, belfrze.
– Zadziwiające, zważcie panowie, jak trafne są pewne sentencje, wymyślone przez francuskich filozofów – mówił zakonnik. – Oto Montaigne: Próżno wspinać się na szczudła, na nich także trzeba chodzić własnymi nogami. Na najwyższym tronie świata i tak przy siąść musimy własnym zadkiem. Albo: Nikt nie jest wolny od mówienia bredni; źle jest jedynie mówić je z wysiłkiem. La Rochefaucauld, zresztą mój ulubiony autor z epoki Oświecenia: Powaga jest obrządkiem ciała, wymyślonym dla ukrycia braków ducha. Zawsze mamy dość siły, by znieść cudze nieszczęścia. Z prawdziwą miłością jest jak z pojawianiem się duchów -wszyscy o nich mówią, lecz nikt ich nie widział – Nie ma cnotliwych kobiet, które nie byłyby znudzone tym rzemiosłem.
– Urocze lecz abstrakcyjne – przyznał Ateusz. – Natomiast wspomniany już przeze mnie Rabelaiś daje radę praktyczną do stosowania wobec wściekłych przeciwników politycznych: Głaszcz chama – to cię kopnie, kopnij chama – to cię pogłaszcze.
– Celna myśl – stwierdził Śliwa – taktyka głaskania, którą uprawia warszawska elita partyjno-rządowa, przynosi jej coraz dotkliwsze kopy, a te rykoszetem trafiają w nasze zadki.
Wiercący się niecierpliwie Rak wreszcie zdołał wtrącić swoje trzy grosze:
– Ja też zapamiętałem parę zgrabnych powiedzonek. Anatol France twierdzi, że katolicyzm jest najbardziej znośną formą obojętności religijnej, a Chrystus przyniósł cywilizacji trzy dokuczliwe choroby: dziewictwo, mistycyzm i melancholię.
– Zechciejcie, panowie, oszczędzić mi debaty o sprawach wiary – franciszkanin złożył błagalnie dłonie. – Wiadomo, że w tej kwestii różnimy się krańcowo. Pójdę trochę popływać.
Odprowadzili go wzrokiem. W wodzie czuł się świetnie, sunął na przemian crawlem i delfinem, potem wdrapał się na bezpański kajak i po wiosło wał w stronę przeciwległego brzegu.
– Zaczynam odczuwać przypływ sympatii do Hiacynta – zauważył, nauczyciel. – Mało miałem styczności z zakonnikami, lecz w tym wypadku mógłbym powtórzyć z pewną przesadą: oto najszczerszy mnich, jaki od początku mnichostwa mniszył się między mnichami.
– Pasuje do księdza Maciąga jak kareta do wołu – potaknął Rak – on powinien zostać proboszczem, jeśli już stary Kurowski musi odejść.
– W Kościele jak w partii, decyduje negatywna selekcja – na to Śliwa – dureń arogancki wobec słabych a uległy wobec możnych awansuje.
Zaczęli prześcigać się w wyszukiwaniu analogii. Tępa wierność dogmatom, naciąganie faktów do teorii. Nieomylność przywódcy, czołobitny kult wodza (papież, lider proletariatu). Internacjonalizm obu doktryn. Żądza kontrolowania każdej dziedziny życia. Nienawiść do odstępców i niepokornych (inkwizycja, czystki stalinowskie). Zwalczanie wolnej myśli, dominacja wiary nad rozumem.
Poprzez tę wyliczankę uświadomili sobie nagle, że są heretykami i dla czarnych i dla czerwonych, co okrywało ciemnymi chmurami ich skromne perspektywy życiowe. Mogliby zawołać słowami Hamleta: Biada podrzędnym istotom, gdy wchodzą pomiędzy ostrza potężnych szermierzy! Zapadło przygnębiające milczenie, które zepsułoby im do cna świąteczny wypoczynek, gdyby nie ukazał się Artysta.
Malarz, w nieodstępnym berecie i pelerynie, przygarbiony, jakby lumbago szarpało mu mięśnie, kuśtykał przez plażę podpierając się laską. Twarz, pokryta krótkim zarostem zrudziałym od fajkowego dymu, naznaczona była bólem. Dostrzegłszy Śliwę, przystanął:
– Słowo ciałem się stało. Rozprawiczyłem dentystkę Różę.
Śmiech eksplodował nad jeziorem aż echo odbiło się o ścianę lasu; przestraszony zakonnik przyłożył się do wioseł, by wrócić na plażę. Artysta rozłożył pelerynę i usadowił się ostrożnie na wzgórku piasku.
– Przepraszam zacne towarzystwo. Nadszarpnięta kondycja. Błona okazała się nieco zrogowaciała i moje narzędzie rozkoszy poniosło uszczerbek. Musiałem namaścić je balsamem i obandażować, stąd pewne zakłócenia równowagi. Uwiera, cholera.
– Człowieku, dokonałeś cudu!
– Wstrzymajmy się od pompatycznych określeń. Otóż zgłosiłem się do gabinetu dentystycznego by zaplombowała ząb, który zresztą zaczynał mi dokuczać. Między jednym atakiem wiertła a drugim napomknąłem, że poszukuję modelki do portretu świętej Magdaleny; zamówił go rzekomo proboszcz, by wypełnić puste miejsce nad bocznym ołtarzem. Liczyłem na wrodzoną próżność niewieścią – ujrzeć swoje oblicze utrwalone w dziele sztuki i wystawione na nieustający widok publiczny, to okazja rzadka. Zapewniłem, że dodam blasku i szlachetności wizerunkowi, jeśli zechce, dla mnie bowiem oryginał jest wystarczająco piękny, by umieścić nad nim aureolę. Nie znajdzie się łyk płynu dla wędrowca?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Diabelska Ballada»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabelska Ballada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Diabelska Ballada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.