Ireneusz Kamiński - Diabelska Ballada
Здесь есть возможность читать онлайн «Ireneusz Kamiński - Diabelska Ballada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Diabelska Ballada
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Diabelska Ballada: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabelska Ballada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Diabelska Ballada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabelska Ballada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Sypała komplementami a każdy ze stosownym gestem: gładziła włosy, szyję, dłoń, przysuwając się wciąż bliżej, dzwony wychylały się z dekoltu wstrząsane spiesznym oddechem, żar jej uda palił przez odzienie. Dostrzegłszy zaś, że w miejscu pożądliwie obserwowanym z sutanny zaczyna się robić namiot – krzyknęła triumfalnie „ha!" i kilkoma wprawnymi ruchami zerwała z ciała szatę duchowną. Szwy pękały, bielizna fruwała, a ksiądz Pyrko – gdy mimo żarliwych westchnień Anioł Stróż nie przyleciał z odsieczą – popadł w letarg. Zniknęła granica między snem a jawą, zatarła się cezura między duszą a ciałem. W zwichrowane jestestwo wikarego wtargnął diabeł, podpowiadając mu co ma czynić; wiadomo zaś z uczonych ksiąg, że w tej materii moce piekielne dysponują pomysłowością przekraczającą ludzkie wyobrażenia.
Tymczasem rudowłosy Ben, przegrawszy w pokera nie tylko gotówkę lecz także przyszłe pobory, wrócił wściekły i głodny do domu. W kuchni smażył jajecznicę, gdy z sypialni dobiegły go niedwuznaczne pojękiwania. Pelagia znowu się kurwi – pomyślał, nie przestając mieszać na patelni. Dopiero gdy zaspokoił pierwszy głód, obudziła się w nim ciekawość, kogo też sobie ta wywłoka dziś przyhołubiła. Zajrzał przez dziurkę od klucza i krew uderzyła mu do głowy, dostrzegł bowiem na oparciu krzesła sutannę. Ryknął jak raniony zwierz, kopniakiem otwarł drzwi i z kijem od miotły w garści wtargnął do środka.
– Ty zdziro! W moim mieszkaniu z klechą?! Zaczął bezlitośnie okładać obnażone ciała; kij szybko się połamał, więc uruchomił potężną pięść.
– Zbrodniarzu, księdza bijesz! – stękał przejęty zgrozą i bólem wikary, zasłaniając się lewicą przed ciosem, a prawicą chroniąc narząd męski.
Pelagia, owinięta prześcieradłem, skoczyła na krzesło i z wyżyn obrzucała Bena subtelnymi wyzwiskami:
– Ty troglodyto! Ty chamie jaskiniowy! Ty ruda małpo!
Duchowny drogę do wyjścia miał odciętą. W przypływie desperacji, gdy brygadzista jemu pofolgował by dołożyć Pelagii – porwał sutannę i dał susa oknem. Spadł na zagon róż. Z przeraźliwym wrzaskiem wyrwał się z gęstwiny kolców, okrył nagość i pokuśtykał do plebani, Bogu dziękując, że uszedł z opresji cało, a litościwy mrok ukrył go przed oczyma przechodniów.
Proboszcz ręce załamał na widok wchodzącego.
– Synu, wyglądasz jak półtora nieszczęścia: sutanna porwana, bez guzików, siniaki, krew… Chryste Panie! Wypadek? Napad?
– Zgrzeszyłem. Myślą, mową i uczynkiem. Bóg ukarał… – oczy wikarego wypełniły się łzami.
– Wymyjesz się i przebierzesz. Draśnięcia zajodynuj. Potem wysłucham spowiedzi -zadecydował doktor teologii po namyśle.
Tegoż wieczoru, gdy wszystko zostało wyznane, gdy oznajmił winowajcy ego te absolvo, a ten ucałował stułę i pełen skruchy oddalił się na spoczynek – ksiądz Maciąg długo rozmyślał. Żeby zgrzeszył z jakąś nadobną a dyskretną wdówką, można by zrozumieć, ale z tą flądrą Pelagią? Niepojęte są wyroki boskie, kierujące naszymi krokami. Zaiste, zatrważająca jest przebiegłość szatana i perfidia, z którą rozpościera swe sieci by wykorzystać ludzką słabość. Z taką heterą, któżby się spodziewał?
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Stopniowo lecz dostrzegalnie zmieniał się trzydębski światek. Zgodnie z panującą modą, w tutejszej świątyni pojawił się na ambonie cywil. Włos kruczoczarny, kędzierzawy, na wydatnym nosie binokle, głos monotonny jak nie przymierzając profesora Stanisławskiego, gdy w telewizji gawędzi o wyższości Wielkanocy nad świętami Bożego Narodzenia. Zwierzył się pokornie, jak to ongiś wspierał bezbożną władzę i zwalczał Kościół; wyliczył całą litanię niecnych czynów, popełnionych wskutek głupoty, braku doświadczenia lub z szatańskiego podszeptu. Lecz nagle oświecił go Duch Święty i przejrzały oczy jego. Zerwał z mocodawcami, ochrzcił się i znalazł spokojną przystań w jedynie słusznym Kościele rzymsko-katolickim, matce naszej.
Ateuszowi Pokornemu mówca wydał się uderzająco podobny do Bronsztajna Trockiego, co go rozśmieszyło: duch komisarza Trockiego na ambonie w Trzydębach! Gdy gość zakończył publiczną spowiedź, zwrócił się do księdza Maciąga, siedzącego na wyściełanym krześle w pobliżu ołtarza:
– Kazano nam dzisiaj wysłuchać importowanego prze-chrzty. Czy miejscowy obywatel mógłby też rzec słowo z tego samego miejsca?
– Oczywiście – odparł nieco zaskoczony proboszcz – chętnie posłuchamy, co na temat swego sumienia może powiedzieć pan nauczyciel. Za tydzień, proszę.
Zanosiło się na sensację. Wiadomość, że kazanie wygłosi Ateusz, wróg wszelkich dogmatów, obiegła natychmiast miasteczko. O właściwej porze kościół był nabity jak puszka sardynek, wśliznęło się nawet paru partyjnych, zmyliwszy straże porządkowe. Pokorny wspiął się po stopniach na ambonę, rozrzucił swoje notatki po pulpicie. Jego blond czupryna ledwo wystawała nad barierę, gdyż wzrostu i tuszy natura mu poskąpiła. Rozejrzał się niebieskimi oczyma wokół, jeszcze niedowierzał, że znalazł się na tak eksponowanym miejscu. Chrząknął- Obniżył mikrofon. Ksiądz Maciąg ze swego tronu przy ołtarzu wpatrywał się weń wzrokiem bazyliszka. Napięcie dochodziło szczytu.
– Słyszeliśmy tu bardzo często twierdzenia o wyjątkowości religii katolickiej. Jedynie prawdziwej i godnej wyznawania, w obliczu której wszystkie pozostałe wiary to żałosny zabobon. Chciałbym się zająć tym zjawiskiem, a na koniec poświęcić nieco uwagi diabłu.
Zabrzmiało to dość dwuznacznie, lecz proboszcz nie wyczuł nadciągającego kataklizmu.
– Gdy zapoznajemy się z wierzeniami pradawnych ludów, ku naszemu zdumieniu dostrzegamy uderzające analogie. Aryjski kult Mitry, boga słońca, uznawał chrzest i komunię w postaci spożywania poświęconego wina i chleba. Zmartwychwstania dostąpili: egipski Ozyrys, babiloński Tammuz, hinduski Budda. Starożytni Persowie wierzyli w niebo, gdzie królował Ormuzd i piekło, którym władał Aryman. Zresztą dawni Grecy pozostawili wiele opisów swego Hadesu, gdzie męczą się dusze potępione, nie muszę więc tematu rozwijać.
Ateusz rzucił okiem na słuchaczy, by upewnić się, że nikt nie ma zamiaru mu przerywać.
– W wielu dawnych religiach występuje Bogurodzica, która niepokalanie poczęła, choćby matka perskiego Zaratustry, frygijskiego Attisa, wspomnianego już Buddy. Trójcom świętym również oddawały hołd liczne narody, wspomnę tylko najbardziej znane: Ozyrys, Izyda, Horus w Egipcie, a Brahma, Sziwa, Wisznu w Indiach.
– Do czego pan zmierza? – zawołał proboszcz, który podczas tej wyliczanki zaczął się niespokojnie wiercić.
– To się okaże, proszę księdza. Wszyscy obecni, mam nadzieję, znają przebieg męczeństwa Jezusa, zajmijmy się więc bogiem opiekuńczym państwa babilońskiego, o imieniu Bel-Marduk. Ów Marduk zostaje fałszywie oskarżony, jest sądzony i skazany na śmierć. Oprawcy biczują go, po czym – wraz z pospolitym przestępcą – prowadzą na Górę, miejsce kaźni. Przebijają mu serce włócznią, a krew płynąca z rany będzie obmyta przez litościwe niewiasty.
Ateusz nabrał tchu i zaczął głośniej akcentować frazy.
– Gdy ciało złożono w mogile i postawiono przy niej straże, by nie mógł wrócić do świata żywych – szukają go tam, zmyliwszy czujność żołnierzy, inne bogobojne niewiasty. Lecz są świadkami cudu, grób jest pusty! Marduk zmartwychwstał podczas wiosennego zrównania dnia z nocą, czyli dokładnie o tej samej porze roku co – słuchajcie uważnie ludzie -co osiemset lat później zmartwychwstał Jezus…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Diabelska Ballada»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabelska Ballada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Diabelska Ballada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.