Wrócił do siebie, żeby zapoznać się z jego treścią. Merlin informował go, że mechanizm jest bardzo skomplikowany, więc naprawa zajmie ładnych parę dni. Cóż, musi pogodzić się z tym, że nie pokaże go jutro królowi. Był jednak pewny wyższości dobosza nad tym, co mógł przysłać Ludwik XV i tego, że automat przyda mu się jeszcze w przyszłości.
– Przekaż mu, żeby przystąpił niezwłocznie do naprawy – zwrócił się do czekającego Carruthersa.
Sekretarz skinął głową i wyszedł. Rothgar miał właśnie pójść w jego ślady, kiedy jego wzrok padł na portret matki.
Ciekawe, co zobaczyła w nim Diana? Jej diagnoza była zadziwiająco trafna. Czy powiedziała mu wszystko? I czy była w stanie stwierdzić, czy matka go kochała, czy może nienawidziła tak, jak małą Edith?
Rothgar przez wiele lat utwierdzał się w przekonaniu, że jest zimny, pozbawiony jakichkolwiek uczuć. Dzięki temu miał wrażenie, że tak bardzo różni się od swojej nadwrażliwej matki. Jednak wystarczyło, że brat poważnie zachorował, aby zatrzęsło to całym jego światem.
Spędził miesiąc przy łożu Cyna, pomagając mu walczyć ze śmiercią. Czasami miał wrażenie, że brat odpływa już do drugiego brzegu w łodzi Charona. Wówczas płakał z bezsilności.
Po miesiącu stan chorego poprawił się na tyle, że zaczął chodzić. Medyk powiedział, że nigdy czegoś takiego nie widział. Rothgar zaś przeżywał najszczęśliwsze chwile swojego życia.
Nigdy później nie twierdził ani nie wmawiał sobie, że jest nieczuły. Osoby bliskie darzył bezgraniczną miłością. Safo-na mówiła mu o tym już wcześniej, ale nie chciał jej wierzyć.
A teraz Diana została członkiem rodziny. No, prawie, dodał po chwili.
Nie, znowu próbuje się oszukiwać. Uczucie do Diany było inne, nowe. Czy znaczyło to, że pokochał ją jako… kobietę?
Raz jeszcze spojrzał na portret. Nikt nie wpędził matki w szaleństwo. Musi pogodzić się z tym, że taka się urodziła. Pogodzić i wyciągnąć konsekwencje.
Diana przesiedziała kolejnych parę minut nad prostym liścikiem od markiza. Czytała go już wczorajszego wieczoru, a teraz zasiadła nad nim niemal od razu po wstaniu. Nie sądziła, że można wyrazić tak wiele w zwykłych, konwencjonalnych słowach. Nie przypuszczała też, że taka nota może ją wzruszyć aż do łez. Był to jednak pierwszy list, który od niego dostała. Świadectwo tego, że coś ich łączy. Ona co prawda dała markizowi swój pierścień, ale nie dostała niczego w zamian.
Hrabina uśmiechnęła się pod nosem. 2 całą pewnością zrobił to świadomie. Nie chciał, by żywiła jakąkolwiek nadzieję. Ale liścik stanowił świadectwo tego, że o niej myśli. Przez moment chciała schować go jak najdroższy skarb, ale po namyśle zostawiła list na biureczku między innymi papierami. Dzięki temu miała go wciąż na oku i mogła się nim nacieszyć do woli.
Markiz przypominał jej również o możliwości małżeństwa. Nie chciała jednak takiego rozwiązania.
Po dłuższym namyśle – miała teraz przecież mnóstwo czasu – zdecydowała, że musi zbadać problem szaleństwa w rodzinie Rothgara. On sam najwyraźniej bal się tego tematu, a przez to niewiele wiedział. Jeśli okaże się, że w rodzinie jego matki pełno było wariatów i dziwaków, wówczas od razu się podda. Żaden z portretów, które obejrzała w rodzinnej galerii, na to nie wskazywał. Nawet matka Rothgara wyglądała na osobę zdrową psychicznie, choć zastraszoną. Diana była pewna, że królewski dwór wprost roi się od plotek. Wbrew pozorom, niewiele się tu działo. Jeśli kogoś nie interesowały księgi, rzucał się w wir intryg i pomówień.
Tak, powinna odwiedzić którąś z tutejszych bibliotek. Z pewnością znajdzie tam informacje o przodkach Rothgara. Ale przez jakiś czas musi zachowywać się zupełnie konwencjonalnie. Nie może przecież wzbudzić podejrzeń królowej.
Z westchnieniem wyjęła z sakwojaża jedną z książek, które wzięła na drogę. Nawet do nich nie zajrzała ze względu na obecność Beya. Teraz będzie miała okazję przeczytać je wszystkie.
Tak, Bey! Przypomniała sobie sam początek podróży. Zupełnie nie zdawała sobie wówczas sprawy z tego, co się między nimi dzieje. Jednak markiz miał już pewne podejrzenia. Ciekawe, czy gdyby się wówczas rozstali, jej uczucie wybuchłoby równie gwałtownie?
– Na pewno, na pewno – szepnęła do siebie. Najpierw zaczęłaby tęsknić, a potem szukać pretekstu
do ponownego spotkania. Przecież już wcześniej chciała się zobaczyć z Rothgarem i powstrzymywało ją tylko to, że mógłby potraktować ją z niechęcią.
Diana odniosła wrażenie, że lepiej niż kiedykolwiek rozumie teraz swoje motywy i zachowania.
– No, dosyć tego! – zganiła się już na głos i sięgnęła po pierwszą książkę, którą starała się czytać w podróży.
Był to „Porwany lok" Aleksandra Pope'a. Tekst zawierał bardzo trafny komentarz do tego, co działo się na dworze królowej Anny, pięćdziesiąt lat temu. Całość wydawała się niezwykle współczesna. Diana ponownie uśmiechnęła się do siebie przy lekturze następującego fragmentu:
„Tu znajdziesz fauny oraz nimfy z boru,
Wszystkich, co pragną zaznać uciech dworu,
Ich dni wypełnia uczona rozmowa,
Kto się ukłonił, kto kogo całował,
Ten mówi mądrze o królewskiej łasce,
Inny rozprawia o złoconej lasce,
Trzeci wyjaśnia twe spojrzenia, gesty,
I z każdym słowem mniej cnotliwa jesteś."
Przy ostatnich słowach uśmiech zniknął z jej warg. To było ostrzeżenie. Już wcześniej myślała o dworskich plotkach, ale nie przyszło jej do głowy, że sama mogłaby stać się ich przedmiotem. A przecież wiele osób będzie ją obserwować, tylko po to, żeby później w towarzystwie rzucić jakąś złośliwą uwagę. Na dworze bardzo ceniono bon moty. Nawet wtedy, gdy mówiły nieprawdę.
Nagle opanowała ją tęsknota za północą. Ludzie tam nie zawsze byli uprzejmi, ale nie kryli swoich prawdziwych uczuć. Nikt nie udawał przyjaźni po to, żeby obga-dać ofiarę za jej plecami.
Na dodatek, zakochała się w Rothgarze, który pochodził z południa Anglii. Jeśli nawet udałoby jej się złamać jego wolę i doprowadzić do małżeństwa, to mieliby sporo problemów z zarządzaniem majątkami. Przez chwilę zastanawiała się, jak to zrobić, ale w końcu przerwał jej jeden z paziów królowej.
Charlotte chciała widzieć Dianę w swoim salonie. Chłopiec nie wspomniał, dlaczego, więc oczekiwała wszystkiego najgorszego. Poprawiła „mysi" makijaż i wciągnęła głęboko powietrze do płuc. Przed wyjściem zerknęła jeszcze na list od Beya.
– Odwagi – powiedziała do siebie.
Gdy pojawiła się w salonie, zastała tam również króla. Miała rację, monarcha nie zamierzał zwlekać z inkwizycją. Po krótkim powitaniu, król niemal natychmiast przeszedł do rzeczy:
– Czy wszystko w porządku, lady Arradale, co? – spytał.
– Najzupełniej, sire.
– To dobrze, co? – Pokiwał łaskawie głową. – Jesteś, pani, w niezwykle uprzywilejowanej sytuacji, ale – zawiesił głos -nie możemy zapominać, że jesteś przede wszystkim kobietą.
– Tak, sire – zgodziła się.
– Umysł kobiecy jest inny, co? – ciągnął król. – Kobieta nie jest w stanie zrozumieć tych samych rzeczy, co mężczyzna.
Przez moment miała ochotę zaprzeczyć i zobaczyć, co się stanie. Bała się jednaka że rozpętałoby się wówczas prawdziwe piekło.
– I odwrotnie, sire.
Łypnął na nią, chcąc sprawdzić, czy sobie z niego nie kpi. Ale Diana miała poważną i skupioną minę.
Читать дальше