Cizia Zykë - Gorączka

Здесь есть возможность читать онлайн «Cizia Zykë - Gorączka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gorączka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gorączka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

" Le safari, commencé dans la joie et le plaisir, se transforma en une gigantesque partie de cache-cache, passionnante, irritante, puis insupportable.
Insidieusement, la résolution de tuer M'Bumba l'éléphant s'installa. C'était lui ou nous. Alors s'amorça une lente descente vers l'horreur et l'irréel: la nature explosait d'une beauté violente, la nuit se faisait cataclysme, des milliers de crocodiles devenus déments massacraient les hommes. Nous étions partis pour la mort. perdus au milieu de quelque chose que je ne comprenais pas, qui n'existait pas, quelque chose qui nous tuait les uns après les autres ".
Fièvres, roman fort, envoûtant, sensuel, nous confirme le grand talent de conteur de Cizia Zykë, révélé dans sa trilogie autobiographique: Oro, Sahara et Parodie.

Gorączka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gorączka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Paulo powstrzymał wybuch śmiechu, z kącikami warg odchylonymi do tyłu i radosnymi iskierkami w oczach, podczas gdy Montaignes'owi pomagałem wstać i otrzepać się z pyłu. Powstrzymał się jeszcze, wydając jedynie ciche wesołe okrzyki, kiedy Montaignes, głuchy na moje nagabywania, z obłędem w oczach zaczął szperać dookoła wśród łodyg i liści, mamrocząc:

– Moje okulary… Kurwa, moje okulary…

Stary omal nie wybuchnął śmiechem, ale akurat na czas zrobił zasmuconą minę, kiedy Montaignes wyciągnął spomiędzy listowia jakiś kawałek drutu z jednym szkłem.

– Kurwa, moje okulary… Stłukłem szkło!

Jak potrafił, tak naprostował to, co zostało z oprawki, ponaginał ramiona, powyciągał resztki szkła i wsadził sobie rezultat tych operacji na nos. Leżało to krzywo, a po prawej stronie, tam gdzie pękło szkło, sterczał kawałek drutu, niczym mała antenka. Kiedy się odwrócił, Paulo nie mógł już wytrzymać. Było to dla niego za wiele, jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech, a brzuch zaczął drgać.

– Ech, Mały, ha! ha! ha! Mam nadzieję, ha! ha! ha!… że nic sobie, ha! ha! ha! nie zrobiłeś, co? ha! ha! ha!

I Paulo wybuchnął, z szeroko otwartymi ustami, pełną piersią, na rozstawionych nogach, rozglądając się dookoła. Był to długi śmiech, grzmiący niczym burza, który nie pozwalał mu nawet na nabranie tchu. Po jakimś czasie przyłożył rękę do serca i osunął się na ziemię, a po twarzy ściekały mu łzy.

– Hi! hi! hi!… Mały… nic złego!… Hi! hi! hi!

Montaignes, podrapany, zakrwawiony, widzący tylko na jedno oko, nie docenił dowcipu. Posępnie wodził wzrokiem. Małe Ludziki także zaczęły się śmiać. Potrzebował pomocy. Usiłowałem uspokoić Paula i pocieszyć Monlaignes'a. Choć nie można powiedzieć, żeby się naprawdę boczył, przez cały wieczór pozostał jednak jakiś dziwny i milczący, pomimo nagabywań Paula:

– No, Mały, przecież to dla śmiechu… Dobrze chociaż widzisz? Hi! hi!

Nic nie powiedział, zajął się "swoim" okularem, zajrzał do Małej, żeby obejrzeć jej ranę, oznajmił, że goi się dobrze, i poszedł spać.

***

W ciągu następnych dni Montaignes sporządził sobie za pomocą paska materiału khaki, wyciętego z jakiejś torby, przepaskę z wyciętym otworem, w którym udało mu się nieźle zamocować swoje okularowe szkło. Wzmocniona tekturą opaska tworzyła z boku kąt prosty. W ten sposób, z jednym okiem ukrytym, Montaignes wyglądał, jakby nosił jakiś celownik. W regularnych odstępach czasu zdejmował przepaskę i przekładał szkło na drugie oko. Jedno odpoczywało, podczas gdy drugie patrzyło za oba. Było to dosyć estetyczne, w stylu "dżunglowym", ale bardzo mu przeszkadzało. Mnożyły się przed nim trudności, a w dodatku Paulo nie mógł się powstrzymać, by go nie prowokować, co nie polepszało sprawy.

Stary wyczuł, że Montaignes denerwował się, co bechtało jego ukrytą złośliwość, pozostałą po okresie dzieciństwa spędzonego na ulicy i długotrwałym zwyczaju pastwienia się nad tymi, którzy się stawiają. Od tej pory różne ciężkawe "Widzisz?" i "Rzuć okiem!" rozbrzmiewały przez okrągły dzień. Paulo nie robił tego ze złej woli ale, nieświadomie, urażał Montaignes'a, który nie był przyzwyczajony do całkowitego braku litości. Zamykał się więc w sobie, przeżuwał to w milczeniu i było mu źle.

Kiedy się jest w grupie, przeżywającej zwłaszcza trudności, zamknąć się w sobie oznacza skazać się na rozmyślania, na irytację wszystkim i niczym, wreszcie na rozgoryczenie. Montaignes znalazł się na tej równi pochyłej. I oczywiście los pastwił się nad nim. Jemu przypisane były wszystkie gałęzie, kałuże, mrówki, wszystkie przeszkody. Naprawdę pech!

Powoli zespół ogarniało napięcie. Docinki Paula stawały się coraz bardziej złośliwe, a i ja sam ochrzaniłem obu tropicieli, właściwie nie wiem dlaczego. Tak się rzeczy miały, kiedy, po paru dniach bezustannego łażenia i biwaków coraz prymitywniejszych ze względu na złe samopoczucie Małej, odnaleźliśmy ślady słonia. Były to odchody sprzed paru godzin. Na ich widok od razu zrozumieliśmy, że nie był to M'Bumba, były stanowczo za małe.

Dalej posuwaliśmy się w milczeniu. W tym kłębowisku roślinności słoń mógł znajdować się pięć metrów od nas i pozostawać niewidocznym. W dżungli zdarzało się, że niektórzy myśliwi natykali się na nogę słonia, wychodząc zza krzaka. Tropiciele biegli bezgłośnie i węszyli w powietrzu, kręcąc głowami na wszystkie strony, bardzo podnieceni.

***

Nagle usłyszeliśmy go. Szelest liści, potężny oddech i oto wyszliśmy wprost na niego w miejscu, gdzie roślinność była nieco rzadsza. Znajdował się o dwadzieścia metrów dalej i stał do nas tyłem, ogromny, ciemnoszary.

Natychmiast rozeszliśmy się, tworząc pięciometrowe odstępy, z karabinami gotowymi do strzału. Dostrzegł nas. Odwrócił się, z wyraźnymi oznakami wściekłości. Ujrzeliśmy częściowo jego głowę, szerokie uszy, wysoko podniesione kły. Widziałem go z trzech czwartych, kiedy strzeliłem w skroń. 478 Paula wypalił jednocześnie. Upłynęły dwie sekundy w ciszy zanim zdecydował się Montaignes.

Słoń padł na kolana, aż ziemia jęknęła, zakołysał się i runął na bok, pokonany.

– Dobraaaa! – ryknął Paulo.

Rozległ się potężny bulgot i ciało słonia wypróżniło się, rozprzestrzeniając silny gorzki zapach zalatujący zgnilizną.

– Uch! Nażarł się mango, świnia! – wrzasnął Paulo. – Dlatego tak śmierdzi.

Była to piękna samica. Ogromna głowa, lekko przekrzywiona, spoczywała na podwiniętej trąbie. Padając zwaliła kilka drzew i spod jej ciała sterczały dookoła gałęzie. W ten sposób do kieszeni wpadały nam dwa ładne kły. Miały prawie po dwa metry długości.

Tropiciele chwycili swoje brzeszczoty od pił do metalu i nie zwlekając zabrali się do roboty, piłując kość o pięć centymetrów od skóry, podczas gdy Paulo, na swoim kalkulatorku, obliczał już zyski. Rezultat przywrócił mu dobry humor.

– Prosto w skroń, popatrz! Nie? Dokładnie! To jest strzał, co?! W głowie ofiary widniały dwie wielkie krwawiące dziury. Po moim strzale i Paula.

– Widziałeś, Mały? To jest robota! Żadnych cierpień, prosto w dziesiątkę!

Kula Montaignes'a, nieźle jak na początkującego, trafiła w trąbę, niemal u nasady, gdzie wyrwała potężny kawał mięsa. Paulo wskazał na tę brzydką ranę cmokając karcąco.

– Ale to, Mały, to… Tak się nie robi… Trzeba zrobić postępy, co?

– Tak, właśnie! – odparł wściekły Montaignes.

– Może potrzebowałbyś innej broni? Może potrzebowałbyś karabinu z okularem? Co?

– Dobra już! Daj spokój, Paulo! Zejdź trochę ze mnie!

***

W tej właśnie chwili pojawiło się słoniątko. Wysokie mniej więcej na metr, z cienką jasnoszarą trąbą i dwojgiem wielkich, zaniepokojonych oczu, po prostu wielki jednotonowy dzidziuś, bojaźliwy i bezradny. Podeszło niepewnie, jakby nieco bokiem, niezdarnie.

Trąbą dotknęło ciała słonicy, po czym naparło na nie czołem, całym ciężarem, jakby chciał ją podnieść.

Boże drogi! Zabiliśmy matkę. Skąd mogliśmy wiedzieć, że ten tutaj jest w pobliżu? Opuściła mnie cała radość. Montaignes, ze swoją przepaską na czole, mrugał oczami blady i przerażony.

– No, to się spisaliśmy! – podsumował Paulo.

Próbowaliśmy je nastraszyć, żeby odeszło, klaskaliśmy w dłonie i biegaliśmy przed nim głośno tupiąc.

– Huuu! Huuu! Dalej! Huuu!

Paulo załadował broń i wystrzelił w powietrze. Huk sprawił, że tropiciele zaczęli się śmiać, pochyleni nad swoją robotą, a słoniątko odskoczyło na kilka metrów. Ale nie zdecydowało się odejść. Podeszło znowu, patrząc swoimi wielkimi smutnymi oczami, które tylko wzmagały nasze wyrzuty sumienia, i znów zaczęło popychać czołem ciało swojej mamy. Przesuwało też swoją trąbę, porośniętą długimi jedwabistymi włosami, po skórze słonicy i w końcu zaczęło przeszkadzać tropicielom w pracy. Młodszy z Małych Ludzików, zdenerwowany ruchem trąby, zaszczebiotał coś gniewnie, po czym nagle chwycił maczetę leżącą u jego stóp i wbił ją w szyję słoniątka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gorączka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gorączka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Norman - Kajira von Gor
John Norman
John Norman - Die Jäger von Gor
John Norman
Margit Sandemo - Gorączka
Margit Sandemo
Elizabeth Lowell - Gorączka zmysłów
Elizabeth Lowell
Jeffrey Deaver - Dar języków
Jeffrey Deaver
Джон Норман - Tarnsman of Gor
Джон Норман
Cizia Zykë - Sahara
Cizia Zykë
Анджей Пилипюк - Czerwona gorączka
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Gorączka»

Обсуждение, отзывы о книге «Gorączka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x