Cizia Zykë - Gorączka

Здесь есть возможность читать онлайн «Cizia Zykë - Gorączka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gorączka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gorączka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

" Le safari, commencé dans la joie et le plaisir, se transforma en une gigantesque partie de cache-cache, passionnante, irritante, puis insupportable.
Insidieusement, la résolution de tuer M'Bumba l'éléphant s'installa. C'était lui ou nous. Alors s'amorça une lente descente vers l'horreur et l'irréel: la nature explosait d'une beauté violente, la nuit se faisait cataclysme, des milliers de crocodiles devenus déments massacraient les hommes. Nous étions partis pour la mort. perdus au milieu de quelque chose que je ne comprenais pas, qui n'existait pas, quelque chose qui nous tuait les uns après les autres ".
Fièvres, roman fort, envoûtant, sensuel, nous confirme le grand talent de conteur de Cizia Zykë, révélé dans sa trilogie autobiographique: Oro, Sahara et Parodie.

Gorączka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gorączka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jak nowy! – krzyknął do mnie Paulo. – Luksus, nie?

– Ekspedycja idzie dalej – dodał Montaignes poważnie. – Dzielna i nieustraszona w głębokiej dżungli. Czy myśliwym uda się odnaleźć Jezioro Dinozaurów?

– Wyruszamy zaraz, do cholery! – wrzasnął Paulo. – Elias, znalazłeś psa?

Opowiedziałem swoją historię. Paulo zaczął przemierzać brzeg wielkimi krokami, zdradzającymi niezadowolenie.

– Teraz ten pies. Dopiero co skończyliśmy silnik… Same kłopoty. Trzeba coś zrobić, do cholery! Gdzie się podział ten Bebe? Kto go widział? Do ciężkiej kurwy, zróbcie coś!

Mała w panice wywracała oczami. Paulo stanął przed nią i straszliwym gestem uniósł rękę.

– Jak złapię tego twojego kundla, to go…

Fala przerażenia, jaka pojawiła się w oczach dziewczyny, zmusiła Starego do zamilknięcia. Ukląkł przy niej, położył jej ręce na ramionach i bardzo łagodnie, ojcowskim tonem, zaczął jej opowiadać wszystkie możliwe głupstwa.

– Przecież ja żartuję, malutka… Ja… Denerwuję się, ale żartuję! Ta twoja kuleczka nie może być daleko. Elias ci ją odnajdzie, nie?

Potem kazał mi szybko coś zjeść i pomóc Małej w odnalezieniu Bebe.

– I żadnych miłosnych eskapad, jasne? – dodał.

***

To nie jest normalne, myślałem sobie idąc ponownie do dżungli. Pierwszy raz się zdarzało, żeby tak długo pozostawał daleko od żarcia. Mała widziała go po raz ostatni poprzedniego wieczora, tuż przed zaśnięciem. Czyżby zapędził się zbyt daleko? Mógł tam natknąć się na dzikiego kota albo coś innego. A może na krokodyla z rzeki?

Nie mogłem w to uwierzyć. Bebe to nie to samo co jakiś miejski kundelek. Dobrze znał niebezpieczeństwa dżungli, to był stary spryciarz. Mały afrykański piesek nie żyje długo, jeśli nie ma pewnych zalet, nawet jeśli jego panią jest taka śliczna księżniczka. Więc gdzie był ten dureń? Opóźniał tylko wszystkich.

– Bebe… Bebe, do jasnej cholery…

Tym razem postanowiłem działać metodą kolistą, oddalając się od obozu po okręgu o coraz większej średnicy, zamierzając zajść tak daleko, jak tylko się da.

Popołudnie było wyczerpujące, pod wielkim sklepieniem upał osiągnął najwyższy stopień. Płoszyliśmy ptaki najróżniejszych kolorów i wielkości, a także małpiatki galago, jakby wystraszone wiewiórki o małych, różowych noskach, z przyssawkami na łapkach, dzięki którym czepiały się gałęzi. Ale Bebe ani śladu. Po pięciu godzinach poszukiwań usiadłem, wyczerpany i całkowicie zrezygnowany, ociekając potem.

– Mała… – westchnąłem.

– Nie! Szukać! Bebe, niedaleko! On może boli! Ty iść… Elias…

– Mała, przeszukaliśmy całą okolicę!

Cóż mogłem jej powiedzieć? Wiedziałem, jak bardzo kochała swojego małego towarzysza, i było mi niesamowicie przykro na myśl o zaprzestaniu poszukiwań. Ale przecież co jeszcze mogłem zrobić? Przeszukaliśmy wszystko. Nawet gdyby był martwy, znaleźlibyśmy go. Zastanawiałem się, jak by tu ją najłagodniej przekonać nie raniąc jej, kiedy ogarnęło mnie potworne podejrzenie…

W momencie, kiedy o tym pomyślałem, twarz Małej wykrzywiła się. Rozdzierający grymas, a z jej oczu popłynęły dwie wielkie łzy.

– Boa? – szepnęła cicho, jakby wypowiadając jakiś tragiczny pewnik. – Boa zjeść Bebe?

***

Potrzebowaliśmy dwóch godzin na odnalezienie ciała węża. Mała biegła, jej małe stopy waliły w ziemię, za każdym krokiem jęczała cicho, przerażona niczym matka, przeżywając dziecięce piekło, na które przykro było patrzeć. Słońce powoli zachodziło, i była już prawie noc, kiedy wreszcie odnaleźliśmy boa.

Rana oddzielająca głowę od reszty ciała poważnie się poszerzyła, atakowana przez liczne i rojne stado małych nekrofagów, czarnych włochatych owadów, które za pomocą trąbki wstrzykują w mięso wydzielinę, przyśpieszającą gnicie. Dziś rano, kiedy go zaskoczyliśmy, boa poruszał się. Zapewne więc nie był w trakcie trawienia. Teraz odwróciłem ciało i nie widziałem żadnego wzdęcia, zwykle znamionującego obecność ofiary. Ale to zwierzę było takie wielkie!

Dla świętego spokoju rozciąłem maczetą cały brzuch, poczynając od ogona w górę. Z wnętrza wydobywać się zaczął smród padliny. Klęcząc nad ścierwem i operując maczetą jak tasakiem czułem, jak fetor wypełnia mi nozdrza i ze wszystkich sił powstrzymywałem kurcze żołądka.

Pojawiła się mała kula żółtej sierści.

Co za kurewstwo! Ciąłem i rwałem oburącz, żeby poszerzyć nacięcie, aż żółty kształt, uwolniony,, stoczył się na ziemię, całkowicie pokryty jakimś lepkim świństwem, które sklejało sierść. Był jakiś wydłużony, jak zając.

Był to Bebe, ociekający jakąś cieczą, wszystkie kości miał połamane, zmiażdżone i porozciągane przez potężny przewód pokarmowy węża.

Mała wydała dźwięk podobny do czkawki, przykładając dłonie do ust. Zatrzęsła się w miejscu, jakby nie wiedząc, co robić, po czym ruszyła biegiem przed siebie, na oślep.

– Mała! Poczekaj! – krzyknąłem.

Zmknęła już wśród roślinności. Było całkowicie ciemno.

– Mała, kochanie! Wracaj! Uważaj!

Byłem sam wśród ciszy i ciemności.

– Masz, skurwielu! – warknąłem, waląc wściekle węża maczetą. – Ty wielka świnio!

Kto mu dał prawo, żeby porwać się na tak urocze, zabawne i bezbronne stworzenie jak Bebe?

Szybko wykopałem w ziemi otwór głębokości jakichś pięćdziesięciu centymetrów, pomagając sobie maczetą i obiema rękami. Trup węża, otwarty na całej długości, śmierdział na potęgę. Ten żarłok miał w żołądku jeszcze dwa inne węże i jakiegoś małego gryzonia, wszystkie trzy w stanie daleko posuniętego rozkładu. Ostrożnie, dwoma palcami, przyciągnąłem lepką kulę, która kiedyś była Bebe, i strąciłem ją do dziury. Nakryłem ją kawałkiem drewna i, żeby chociaż nie dobrały się do niej padlinożerne zwierzęta, przysypałem ziemią i wszystko mocno ubiłem.

W obozie Mała schroniła się pod moskitierą, okryła kocem, skulona w rogu materaca, i wypłakiwała swój wielki, ogromny smutek.

– Biedactwo! – lamentował Paulo. – Naprawdę kochała tego włóczęgę! O rany!… Trzeba, powiedzieć, że naprawdę nie mamy szczęścia!

Zakrzątnął się w kuchni i czerpiąc z zapasów przygotował jakiś niejadalny guiasz. W obliczu tego dziecięcego nieszczęścia postanowiliśmy, że zostaniemy jeszcze jedną noc. Kiedy kolacja była gotowa, wśliznąłem się pod moskitierę.

– Mała! – zawołałem łagodnie. – Chodź jeść.

Siadłem przy niej, ciągle szepcząc jej różne głupstwa i zachęcając, by przyszła coś zjeść. Łkała, wstrząsana spazmami płaczu pod swoim kocem.

– Mała? To ja, Elias. Nie płacz już. No już… już…

Ściągnąłem z niej koc. Przytuliła się do mnie, szukając oparcia, i wcisnęła twarz w zagłębienie mojego ramienia.

– No już… już… Już dobrze… Uspokój się…

Czułem jej łzy spływające mi po szyi. Dziewczyna drżała i dygotała w moich ramionach tak gwałtownie, jak tylko potrafiło to jej drobne ciało. Pozwoliłem jej się wypłakać. Byłem wzruszony i przygnębiony. Potem poczułem coś lepkiego na dłoni, gładząc jej rękę. Od razu zorientowałem się, co to za ciecz.

– Mała, ty krwawisz! Pokaż rękę!

Rzeczywiście była to krew. Na siłę wyciągnąłem ją spod koca, nie wywołując żadnej reakcji. Otępiała pod wpływem wielkiej żałości. Uniosłem ją i wyniosłem na zewnątrz, krzycząc:

– Chłopaki! Dajcie lampę! Ona jest ranna!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gorączka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gorączka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Norman - Kajira von Gor
John Norman
John Norman - Die Jäger von Gor
John Norman
Margit Sandemo - Gorączka
Margit Sandemo
Elizabeth Lowell - Gorączka zmysłów
Elizabeth Lowell
Jeffrey Deaver - Dar języków
Jeffrey Deaver
Джон Норман - Tarnsman of Gor
Джон Норман
Cizia Zykë - Sahara
Cizia Zykë
Анджей Пилипюк - Czerwona gorączka
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Gorączka»

Обсуждение, отзывы о книге «Gorączka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x