– Już tyle pocałunków zmarnowałam! Kochankowie przychodzą do nas wtedy, kiedy sami chcą, ale szczęście to coś, czego można szukać z własnej inicjatywy. Ten gość przynajmniej mnie odpręża, a kiedy się z nim kocham, mogę na moment zapomnieć o sobie. Poza tym naprawdę go lubię, jest miły i jest moim przyjacielem. Właśnie próbuję się dowiedzieć, na czym polega różnica między miłością a posiadaniem kochanków, między zwykłym przyjacielem a przyjacielem, z którym masz kontakty seksualne. Sądzę, że to ważne, by umieć wyraźnie odróżniać jedno od drugiego. Jedyna rzecz jest w życiu niezmienna: prezerwatywy są zawsze wierne…
Żuczek popatrzył na mnie przez chwilę i rzekł:
– Mam nadzieję, że nawet jeśli osiągniesz stan, w którym miłość przestanie cię wzruszać, nie przestaniesz do niej dążyć.
Pewnego dnia osiągnęłam swój pierwszy orgazm. Doświadczyłam go, tyle potrafię powiedzieć – stąd wiem. W jego fajce została jeszcze odrobina opium. Nie miałam pojęcia, że zbliżam się do orgazmu – pojawił się niespodziewanie, prosty i oczywisty, nieprzywoływany myślą ani uczuciem.
W końcu zrozumiałam, czemu zawsze byłam taka spięta. Nigdy nie pozwoliłam sobie na odprężenie, na swobodne doświadczanie przyjemności.
Rozmyślałam o tym przez cały następny dzień, mimo że moja radość mieszała się ze smutkiem. Teraz, gdy osiągnęłam już jeden szczyt, chciałam zdobyć ten drugi. Ludzie mówią, że dwa rodzaje orgazmu bardzo się od siebie różnią. Przypomniałam sobie tamte przyjemne spazmy z lat dziewczęcych i zaczęłam sypiać z nim częściej. Zawsze robiliśmy to u niego, grała muzyka, łóżko było wielkie, a potem zawsze paliłam papierosa. Po wszystkim wracałam do domu i robiłam sobie kąpiel.
Wyglądało na to, że orgazmy są dla mnie czymś trudno osiągalnym. Następnym razem, gdy byłam z nim, doprowadzenie mnie do szczytowania kosztowało sporo wysiłku, a potem po raz pierwszy spędziłam noc u niego. Miałam koszmarny sen. W środku tego koszmaru obudziłam się i powiedziałam mu: „Miałam koszmarny sen”. Spojrzał na mnie chłodno i bez słowa zasnął z powrotem. Poczułam się głęboko zraniona. Byłam taka biedna. Potrzebowałam delikatności, czułych słów. Słowa znowu mnie zraniły! Wiedziałam, że prawdopodobnie nie będę już w stanie otworzyć się przed nim w łóżku.
– Jeśli masz ochotę pieprzyć się z kimś, po czym wykopać go za drzwi, kiedy będzie po wszystkim, to proszę bardzo – powiedział Jabłko. – Ale jeśli nie potrafisz, jeśli nie możesz przestać o tym myśleć, to błagam, wyświadcz mi tę jedną przysługę: przestań robić sobie krzywdę!
– Ale kiedy nie mam faceta, moje ciało zamienia się w lód. Co mam zrobić?
– Myślę, że dostajesz to, na co zasłużyłaś – rzekł Jabłko.
Uznałam, że muszę sama sobie z tym poradzić. Życie to wielki eksperyment, musimy wciąż próbować czegoś nowego, uczyć się czegoś nowego. To była jedna z lekcji.
Zachorowałam na pożałowania godną chorobę: stwierdziłam, że na całym świecie nie ma faceta, który mógłby mnie pokochać. Taki mój niefortunny los.
Księżyc jest moim słońcem; jego promienie wdzierają się do pokoju, uświadamiając mi, jak głęboko jestem pogrążona w smutku. Kładąc się, słyszę, jak krew płynie w moich żyłach. To inspirujące, a zarazem przytłaczające uczucie. Po tylu nużących próbach moje ciało jest zimne i osłabione. Ja i moje ciało siedzimy razem w wannie, w świetle księżyca. Kiedy tak trwamy w samotności, czuję się, jakbyśmy stracili cały świat, ale przynajmniej mamy siebie nawzajem. Niech szlag trafi słowa! Niech szlag trafi orgazmy! Niech diabli porwą dziwki! Do diabła z miłością! Mojemu ciału i mnie chce się rzygać! Jeśli kiedykolwiek nadejdzie dzień, w którym będę mogła mieć orgazmy bez pomocy facetów, padnę plackiem przed księżycem i porządnie się wypłaczę.
Saining znowu wrócił do Szanghaju. Powiedział, że chce otworzyć tu małą księgarnię.
Znalazł na przedmieściach Pekinu wielką działkę porośniętą marihuaną. Wielu ludzi znajdowało podobne miejsca. Wszyscy palili, ile chcieli, a potem zbierali trochę i zanosili do domu. Nikt nie wiedział, skąd to się wzięło – zupełnie jak te dziurawe płyty, był to dar niebios.
Nigdy nie rozmawialiśmy o naszych orgazmach. Co noc spał obok mnie. Gdy patrzyłam na niego, przyszła mi do głowy myśl, że to bez znaczenia, czy szczytujemy, czy nie. Poczułam, że słabi nareszcie nabierają siły, znudzeni nareszcie dostali swój orgazm, a głupie osły w końcu zaczynają dostrzegać coś więcej.
Ale wciąż było mi wstyd. Wstyd tego naszego związku.
Pewnie uważacie, że w heroinowym odlocie jest coś szlachetnego, że to coś w rodzaju podróży do samorealizacji. Dusze ćpunów są bogatsze niż dusze normalnych ludzi, a ich potrzeby estetyczne – większe. Nawet jeśli dojdziecie do wniosku, że to tylko złudzenie, to i tak doświadczycie wielu olśnień i dowiecie się wielu nowych rzeczy, jakbyście nagle zaczęli myśleć o tym wszystkim, o czym nigdy wcześniej nie myśleliście. Wasz metabolizm przyśpieszy, poczujecie, że narkotyk dobrze wam robi. Wasze poczucie bezpieczeństwa wzrośnie, ponieważ staniecie się przezroczyści, więc inni nie będą dostrzegać zarysu waszej sylwetki. Ponieważ wasze „ja” stanie się całkowicie spełnione, upodobni się do złodzieja. Pomyślicie, że to dar niebios i że nie możecie z tego powodu czuć się winni. I ponieważ będzie to tak czyste, stanie się to kluczem do waszej duszy, a wszystkie wasze zahamowania i wątpliwości rozpłyną się w powietrzu.
Jako kapitan waszego odlotu, dam wam garść dobrych rad. Z chemią trzeba zachować najwyższą ostrożność, nawet z pigułkami po trzy juany za buteleczkę. Szybko zorientujecie się, że musicie ustawicznie zwiększać dawkę i że proces ten nie ma końca. Wszystko zacznie was nudzić, aż w końcu narkotyki ukradną całe wasze „ja”. Moje płuca są pełne dziur, struny głosowe zniszczyła heroina – już nigdy nie wyjdę na scenę. Mój mózg przypomina sito – straciłam zdolność zapamiętywania – jest jeszcze wiele innych heroinowych objawów, które będę miała już zawsze. Istnieje mnóstwo sposobów na odlot, ale nie bierzecie pierwszego lepszego starego draga bez zastanowienia. Możecie na przykład wrzucić miętówkę Fisherman's Friend do waszego espresso. Wymyśliliśmy to my, chińskie biedne dzieciaki. Musicie tylko robić to regularnie, a szybciutko znajdziecie się w królestwie wyobraźni.
Nie bądźcie tacy poważni! Wpadłam po prostu do apteki kupić trochę lekarstw, to wszystko. Potrzebuję jakiejś rozgrzewki; należę do ludzi, którzy muszą cały czas być na haju.
Coś ci powiem. Gdybyś teraz dał mi swój narkotyk, a ja bym go zażyła, i gdybyśmy byli razem w wieżowcu i widzieli przed sobą gładką, lśniącą taflę okna, i gdybyś powiedział, że chcesz skoczyć, to ja chciałabym zobaczyć, jak wygląda twój skok. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale chciałabym to zobaczyć, ponieważ dopóki tego nie widzę, nie wzrusza mnie to, i nie mogę nijak zareagować. Jestem twoją przyjaciółką, więc nie próbowałabym cię zatrzymać.
To ty. Ty jesteś w dole, a ja na haju. Różnimy się. Twoje serce jest smutne i wypełnia je ciemność.
Żuczek brał ostatnio parę razy ketaminę. Zmienił się. Codziennie szukał sposobu na odlot. Nie zajęło mu wiele czasu odkrycie w aptece pewnych pigułek, które kosztowały tylko trzy juany za butelkę (nie chcę, żeby ktoś tego próbował, więc nie powiem, co to było), ale skutki miały bardzo podobne do speeda – powodowały przypływ energii. Pierwszego dnia wziął trzy i wpadł w euforię.
Читать дальше