Charles Bukowski - Listonosz

Здесь есть возможность читать онлайн «Charles Bukowski - Listonosz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Listonosz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Listonosz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Większość książek Bukowskiego zawiera wątki autobiograficzne. Tak jest też w powieści Listonosz, w której autor przedstawia dość długi epizod ze swojego życia, kiedy jako doręczyciel przemierzał codziennie ulice Los Angeles z torbą przewieszoną przez ramię. Choć szczerze nienawidził tej pracy, trzymał się jej, jak żadnej innej potem, przez wiele lat. Ta mieszanka niechęci i fascynacji zaowocowała książką pełną pasji, przypominającą reportaż. Z właściwym sobie dystansem i cierpkim humorem Bukowski – krytyczny obserwator rzeczywistości – przygląda się funkcjonowaniu instytucji poczty i panującym w niej stosunkom, z wrażliwością reagując na ludzką krzywdę.

Listonosz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Listonosz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tym razem on szukał mnie, i odnalazł w kantynie.

– No, i udało ci się przeniuchać całą sprawę?

– W 1912 roku, kiedy budowano ten dom…

– 1912? Przed pięćdziesięciu laty? Zawsze miałem wrażenie, że nie pracuję na poczcie tylko jestem w jednym z tych słynnych domów kobiecych figlów dla któregoś z cesarzy!

– Dobra, dobra, Chinaski! W 1912 roku architekt przewidział określoną liczbę ujęć wody. I dopiero teraz, podczas ostatniej kontroli stanu budynków, okazało się, że wykonano dwa razy więcej kranów, odpływów, umywalek i tych wszystkich innych urządzeń sanitarnych.

– I komu przeszkadza podwójna liczba kranów? Przecież zużycie wody przez to nie wzrasta!

– Oni też tak myślą, wiesz! Ale… jest jedno ale… krany odstają za bardzo od ścian! Ludzie często się o nie zaczepiają.

– To niech ludzie więcej uważają, gdzie lezą…

– Dobra, dobra! Ale wyobraź sobie, że jeden z naszych pracowników, namówiony przez szczwanego adwokata ubezpieczyć się gdziekolwiek i to wysoko, na okoliczność zagrażających jego życiu wszelkich urządzeń sanitarnych, montowanych w ścianach, a odstających od tych ścian i utrudniających mu jego drogi służbowe. To nie wszystko! Wyobraź sobie, że taki ubezpieczony zasuwa pchając przed sobą wózek pełen przesyłek i zahacza o kran albo inną rurę…

Powoli zaczynałem to rozumieć. Kranów nie powinno być w ogóle, a poczta, za budowę wykonaną niezgodnie z planem, mogłaby być zaskarżona i musiałaby bulić niezłe odszkodowania.

– Dokładnie tak!

– Parker, składam ci podziękowanie za spóźnione, lecz wyczerpujące wyjaśnienie dręczącego mnie problemu.

– Związki zawodowe zawsze stoją do twoich usług, Hank!

Jeśli on tę bzdurę wymyślił, to była ona warta te 624 dolary! W „Playboyu” drukują słabsze i o ileż głupsze!

5

Po długim okresie doświadczeń na samym sobie doszedłem do wniosku, że zawroty głowy mijają, jeśli w regularnych odstępach czasu wstaję z taboretu i prostuję dolne kończyny. Mały spacerek też robił swoje, i to bardzo skutecznie.

Fazzio, jeden z tych ambitnych pilnowaczy, zobaczył, jak w ramach uzdrawiającego mnie rozprostowywania kości, udałem się niby po wodę do jednego z bardzo już nielicznych kranów.

– Ty, Chinaski – huknął jak zwykle – zawsze kiedy civ widzę, leziesz na jakiś spacer!

– No i co z tego – odpowiedziałem. – A ja też odnoszę wrażenie, że pan nic nie robi tylko szwenda się dokoła.

– To jest część mojej pracy. Ja robię obchód i jestem za to opłacany. To są moje regulaminowe obowiązki.

– A wie pan co! – też huknąłem. – To, że ja teraz lezę w tamtą stronę, jest także częścią mojej pracy. Ja to muszę robić. Bo jeśli za długo kiwam się na tym taborecie, to nagle wskakuję na te jebane przegródki, zaczynam po nich biegać, czasami uda mi się wcisnąć w jedną z nich, a wtedy gwiżdżę na palcach te wszystkie świńskie piosenki jakie poznałem w dzieciństwie. Wydaje mi się wtedy, że jestem bardzo groźny, może nawet za bardzo! Chyba odbija mi niezła szajba, co!!! A wydajność też cierpi na tym!

– Chinaski, nie mówmy już więcej o tym – zawsze odpowiadał tonem psychologa znającego wszystkie tajemnice każdej pracowniczej osobowości. Mojej chyba też!

6

Kiedyś nad ranem, wracałem z kantyny, do której udało mi się wśliznąć niepostrzeżenie po paczkę papierosów, cały napięty i skupiony na tym, żeby stać się niewidzialny i niesłyszalny, i nagle przed nosem zjawiła się znajoma twarz.

Tom Moto! Ten sam, z którym zaczynałem pracę pomocnika za czasów Stone'a.

– Moto, stary chuju – wyszeptałem.

– Hank! – odpowiedział.

Podaliśmy sobie ręce.

– Słuchaj, właśnie myślałem o tobie. Jonstone odchodzi w tym miesiącu na emeryturę. Chcemy mu zrobić pożegnalny bal. Wiesz, to ten, który tak chętnie łowił ryby. Wynajmujemy łajbę i wypływamy na jezioro. Może pojechałbyś z nami. Mógłbyś wreszcie popchnąć go za burtę! Może by utonął! Wybraliśmy już jedno bardzo piękne i bardzo głębokie jezioro.

– Ach, nie, nie rób mi tego stary, na tego wała nie mogę więcej patrzeć.

– Ale ty jesteś też ZAPROSZONY!

Moto wyszczerzył się w tym swoim długim i wąskim uśmiechu, sięgającym od tyłka aż po sterczące nad oczami brwi. I dopiero teraz spojrzałem na jego koszulę, a raczej na oznakę na niej. Był pilnowaczem!

– Tom – spytałem – to prawda!

– Hank – jak się ma czworo dzieci… a te ciągle są głodne!

– No to – strapiłem się, czy też tylko udałem strapienie! Odwróciłem się do niego plecami i odszedłem.

7

Przestałem się już zastanawiać, jak ludzie ciągnęli do końca miesiąca. Ja wiedziałem tylko tyle, że muszę płacić regularnie na dziecko, że potrzebuję forsy na picie, czynsz, koszule, skarpetki i te inne duperele. Tak jak wszyscy pozostali nie mogłem obejść się bez jedzenia, bez używanego samochodu i paru innych rzeczy, jak kobiety i zakłady na wyścigach konnych. Lecz w chwili, kiedy postanawia się ryzykować wszystkim, wiedząc że innego wyjścia nie ma, przestajemy się nad tym zastanawiać, bo to staje się mało ważne, a nawet zupełnie nieważne.

Zaparkowałem samochód naprzeciwko budynku Stanowego Zarządu Poczt, poczekałem chwilę na zielone światło i przeszedłem na drugą stronę. Obrotowe drzwi przeraziły mnie prędkością ruchu. Przylgnęły do mnie, jakbym miał wszyty kawałek magnesu. Przez chwilę nie potrafiłem się z tym uporać. Wkroczyłem na pierwsze piętro, otworzyłem kolejne drzwi, i pojawili się oni. Urzędnicy tej instytucji. Pierwsza kobieta, którą tam namierzyłem, była młodą dziewczyną, biedne stworzenie bez jednej ręki, chyba zostanie tu już do końca – pomyślałem. Przegwizdana sprawa! No cóż – jak to mówili moi koledzy – gdzieś trzeba ten szmalec tłuc! I tacy jak ona, i jak ja, najczęściej nie mają wyboru. Muszą akceptować to, co im się daje!

– Ach, to taka przypadkowa refleksja białego niewolnika – pomyślałem sobie, i chyba byłem już pewien, że ja sam zaliczyłem się do tych niewolników. Młoda, czarna dziewczyna podeszli do mnie. Była bardzo dobrze ubrana i prawdopodobnie świetnie się czuła w tym urzędniczym świecie. Ja bym zwariował, ale ucieszyłem się, jak zobaczyłem jej szczerze zadowolony wyraz twarzy.

– Słucham pana – spytała wdzięcznie.

– Jestem pracownikiem jednego z urzędów pocztowych – odpowiedziałem. – Chciałbym złożyć wymówienie z pracy.

Wyciągnęła z biurka kupę jakichś formularzy.

– I ja mam to wszystko wypełnić?

Uśmiechnęła się.

– Mogę panu pomóc!

– Nie, nie, dam sobie jakoś radę sam.

8

Trzeba było wypełnić więcej papierów rezygnując z pracy niż podejmując pracę!

Na samym wierzchu leżał kiepsko skopiowany pożegnalny list szefa tej instytucji, zaczynający się od słów: „Bardzo żałujemy, że rezygnuje Pan z pracy z nami… itp… itp… itp…”.

A czego może on tak żałować? Nawet nigdy mnie nie widział!

A potem jakiś kwestionariusz z samymi pytaniami.

„Czy praca naszych służb kontrolnych w urzędach pocztowych znalazła pańską akceptację, czy nie? Czy nawiązał pan rzeczowy i przyjazny kontakt z przedstawicielami służb kontrolnych, nadzorującymi sprawność i wydajność pracy urzędników pocztowych?”

Tak – odpowiedziałem.

„Czy przedstawiciele służb kontrolnych, nadzorujący sprawność i wydajność pracy urzędników pocztowych, demonstrowali postawy rasistowskie, ranili uczucia religijne, publicznie wykorzystywali dane zawarte w kartotekach osobowych każdego urzędnika poczty?”

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Listonosz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Listonosz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Charles Bukowski - Post Office
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Women
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Factotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Szmira
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Faktotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Hollywood
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Essential Bukowski - Poetry
Charles Bukowski
Отзывы о книге «Listonosz»

Обсуждение, отзывы о книге «Listonosz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x