– Muszę – brzmiała odpowiedź.
Weszliśmy do sklepu z artykułami żelaznymi.
– Słucham? – zwrócił się do nas sprzedawca.
– Potrzebuję piły – wyjaśnił Jon. – Elektrycznej piły łańcuchowej.
Sprzedawca zdjął z tablicy narzędziowej pomarańczowe cacko.
– Firma Black and Decker, jedna z najlepszych pił, jakimi dysponujemy.
– Jak się zakłada ostrze? – dopytywał się Jon. – Jak się je zamocowuje?
– Bardzo prosto – wyjaśnił sprzedawca. Przykręcił ostrze.
Jon przyjrzał się pile. Ostrze miało olbrzymie zęby.
– Hmm – oświadczył – nie o taki rodzaj ostrza mi chodzi.
– A jakie ostrza pana interesują? – spytał sprzedawca.
Jon zastanawiał się przez chwilę.
– Coś do cięcia drewna na maleńkie kawałeczki. Twardego drewna – dodał.
– Rozumiem – powiedział sprzedawca. – Może coś takiego?
Zamontował nowe ostrze z drobnymi, gęstymi, ostrymi ząbkami.
– O to, to – ucieszył się Jon. – Właśnie o to mi chodzi.
– Płaci pan gotówką czy kartą kredytową? – spytał sprzedawca.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy podjąć protest głodowy.
– Nie zrobisz tego, prawda? – nalegałem.
– Oczywiście, że zrobię. Zacznę od małego palca lewej ręki. Na co mi mały palec u lewej ręki?
– Chociażby do wystukiwania „a” na maszynie.
– Będę pisał nie używając „a” .
– Słuchaj, przyjacielu, nie dałoby się tego jakoś odkręcić? Puścić całą sprawę w niepamięć?
– Nie. Wykluczone.
– Naprawdę masz zamiar tam być o 9 rano?
– W gabinecie adwokata Friedmana. Włączę piłę. Włączę ją tyle razy, aż zrzekną się praw do filmu.
Nie rozdzierając szat, konstatował po prostu suche fakty; nie mogłem mu nie wierzyć.
– Zaczekasz na mnie przed gabinetem adwokata?
– Zaczekam, ale musisz przyjść punktualnie. Przyjdziesz punktualnie?
– Przyjdę punktualnie – obiecałem.
Wróciliśmy pod Firepower.
Przyjechałem o 8.50. Zaparkowałem i czekałem w wozie na Jona. Nadjechał o 8.55. Wysiadłem i podszedłem do jego samochodu.
– Dzień dobry, Jon.
– Cześć, Hank. Jak się masz?
– W porządku. Jak ten twój protest głodowy?
– O, trwa nadal. Najważniejsze jest jednak obcinanie kończyn.
Jon miał ze sobą owiniętego w zielony ręcznik black and deckera.
Razem weszliśmy do gmachu Firepower. Do gabinetu adwokata, Neeli Zutnicka, jechało się windą.
Sekretarka spodziewała się naszego przybycia.
– Proszę do gabinetu – powiedziała.
Neeli Zutnick już na nas czekał. Wyszedł zza biurka i uścisnął nam dłonie. Potem wrócił na miejsce i usiadł.
– Czy panowie napiją się kawy? – spytał.
– Nie – odparł Jon.
– Ja poproszę – powiedziałem.
Zutnick wcisnął klawisz interkomu.
– Rose? Rose, kochanie… podaj mi jedną kawę… – spojrzał pytająco – z cukrem i śmietanką?
– Czarną.
– Czarną. Dziękuję, Rose… A teraz, panowie… Gdzie jest Friedman? spytał Jon. Pan Friedman udzielił mi wszechstronnej instrukcji. A teraz…
– Gdzie jest gniazdko? – spytał Jon.
– Gniazdko?
– Chciałem włączyć… – Jon zsunął ręcznik, odsłaniając black and deckera.
– Błagam, panie Pinchot…
– Gdzie jest kontakt? Już nie trzeba, widzę go.
Jon przeszedł przez gabinet i wcisnął wtyczkę black and deckera do gniazdka w ścianie.
– Proszę mi wierzyć, że kazałbym wykręcić korki, gdybym wiedział, że przyjedzie pan z tym urządzeniem – powiedział Zutnick.
– Nie ma sprawy – uspokoił go Jon.
– To urządzenie jest najzupełniej zbyteczne – oświadczył Zutnick.
– Mam nadzieję. Przyniosłem je na wszelki wypadek.
Weszła Rose z kawą dla mnie. Jon wcisnął przełącznik black and deckera. Tarcza zawirowała z brzękiem. Filiżanka w dłoni Rose drgnęła nerwowo… wystarczająco, żeby odrobina kawy chlapnęła na jej sukienkę.
– Ojej! Ale mnie pan przestraszył!
– Przepraszam – zaczął tłumaczyć się Jon. – Po prostu chciałem wypróbować…
– Dla kogo miała być kawa?
– Dla mnie – powiedziałem. – Dziękuję.
Rose podała mi filiżankę. Cholernie potrzebowałem kawy.
Wychodząc rzuciła nam przez ramię zatroskane spojrzenie.
– Panowie Friedman i Fischman wyrażają najgłębsze zaniepokojenie pańskim obecnym stanem ducha.
– Przestań pan truć, panie Zutnick. Albo zrzekną się praw do filmu, albo pierwszy kawałek mojego ciała zostanie złożony tutaj!
Jon puknął końcem black and deckera w sam środek blatu biurka Zutnicka.
– Ależ panie Pinchot, nie musi pan przecież…
– WŁAŚNIE ŻE MUSZĘ! A PAŃSKI CZAS SIĘ KOŃCZY! ŻĄDAM ZRZECZENIA SIĘ PRAW DO FILMU! I TO JUŻ!
Zutnick odwrócił się do mnie.
– Jak panu smakuje kawa, panie Chinaski?
Jon wcisnął przełącznik black and deckera i uniósł lewą dłoń, prostując mały palce. Zamachnął się piłą, której ostrze wirowało wściekle.
– ZACZYNAM!
– ZGODA! – wrzasnął Zutnick.
Jon zdjął palec z przełącznika.
Zutnick wysunął środkową szufladę biurka. Wyjął dwa znormalizowane arkusze tekstu i pchnął w stronę Jona. Jon wziął tekst do ręki, usiadł i zaczął czytać.
– Panie Zutnick – poprosiłem – czy mógłbym jeszcze dostać kawy?
Obrzucił mnie nieprzytomnym spojrzeniem. Nacisnął klawisz interkomu.
– Jeszcze jedną kawę, Rose… Czarną…
– Jak black and decker – zażartowałem.
– Panie Chinaski, to nie jest śmieszne…
Jon ciągle czytał.
Zjawiła się kawa.
– Dziękuję, Rose…
Jon nadal czytał, a my czekaliśmy. Black and deckera położył sobie na kolanach.
– Nie, to mnie nie zadowala – oświadczył w końcu.
– Co?. – zdumiał się Zutnick. – TO PRZECIEŻ JEST PEŁNE ODSTĄPIENIE OD WSZELKICH PRAW!
– Punkt „e” musi zostać całkowicie wykreślony. Zawiera zbyt wiele niejasności…
– Czy mógłbym rzucić okiem? – spytał Zutnick.
– Proszę bardzo.
Jon położył papiery na ostrzu black and deckera i podsunął Zutnickowi. Zutnick zdjął je z piły nie bez obrzydzenia. Zaczął studiować punkt „e”.
– Nie widzę tu nic podejrzanego…
– Proszę wykreślić…
– Naprawdę zamierza pan odciąć sobie któryś z palców?
– Owszem. Odetnę również któryś z pańskich, jak mi się spodoba.
– Jak mam to rozumieć? Pan mi grozi?
– Proszę zwrócić uwagę na fakt, że nie mam nic do stracenia. W przeciwieństwie do was.
– Umowa podpisana w takich okolicznościach może zostać unieważniona.
Rzygać mi się chce, Zutnick, jak pana słucham. Proszę wykreślić punki „e”, bo odetnę sobie palec. I TO JUŻ!
Jon wcisnął przełącznik. Black and decker ruszył z warkotem. Jon Pinchot wyprostował mały palec lewej dłoni.
– STOP! – wrzasnął Zutnick.
Jon wyłączył piłę.
– ROSE! Proszę przyjść do nas… – rzucił Zutnick do interkomu.
– Panowie życzą sobie jeszcze kawy? – spytała Rose wchodząc.
– Dziękujemy, Rose. Chciałbym, żebyś jeszcze raz przejrzała i przepisała umowę z pominięciem punktu „e”. Będę czekał.
– . Tak jest, panie Zutnick.
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu.
– Może pan już wyjąć z kontaktu to urządzenie – odezwał się w końcu Zutnick.
– Jeszcze nie – oświadczył Jon. – Jeszcze sprawa nie została doprowadzona do końca.
Читать дальше