Aleksander Filonow - Opowiadania

Здесь есть возможность читать онлайн «Aleksander Filonow - Opowiadania» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Opowiadania: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Opowiadania»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opowiadania — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Opowiadania», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie oszukali: przywieźli, ustawili łoże, tam gdzie wskazał Kosow, i – okazało się, że to w ogóle unikalny, robiony na zamówienie model, wyprodukowany nie dla zysku, a właściwie – nie wiadomo z jakiego powodu: konwersja przemysłu zbrojeniowego na produkcję cywilną. Długo sprawdzali oscylogramy w punktach pomiarów kontrolnych, odrzucając niezręczne propozycje jakiejkolwiek pomocy Kosowa, odmówili nie tylko wódki, ale i zakąski – i odeszli.

A Kosow pozostał. On – i pośród porozstawianych po kątach mebli – zostało też kremowo lśniące łoże, błyszczące jak jarząca się plastykowa naklejka na ściemniałym starym obrazie.

Kosow szybko przejrzał odbity na ksero maszynopis instrukcji, i zdecydował się skorzystać z niego od razu, nie czekając na stosowny czas. Nastawił budzik na szóstą trzydzieści cztery (strasznie nie lubił okrągłych liczb), wypróbował wibromasażystę, trochę wahając się wyłączył termoregulator, i – z zatrzymanym na sekundę sercem – nacisnął na przycisk "sen".

Nic się nie stało. W myślach Kosowa formułowała się złość na oszustów-handlowców, ale nie zdążyła się wykształcić, zwiesiła się jak zwiędły owoc w opustoszałej świadomości. Myśli jego leniwie kłębiły się grzęznąc w asfaltowej mazi. Zdążył tylko odczuć niecodzienne, zapomniane szczęście: nie odczuwania myślenia – i zapadł w sen. Aparat pracował.

Stopniowo Kosow docenił i wibromasażystę, i przyjemność spania pod cieniutkim prześcieradłem – termoregulator zlikwidował potrzebę sypiania pod kołdrą, ale – mimo wszystko -najważniejszą dla niego – Kosowa – częścią cudu – łóżka był elektrosen. Gorączkowy, zabiegany i zaszargany świat wzdrygnął się i nabrał stateczności. Teraz nic go już nie ruszy. To nie tak, żeby nie spotykał nieprzyjemności – natykały się one na monolit spokojnego snu Kosowa i ... rozpływały się. A i sam Kosow – stał się – jak skała. Twardo stał na nogach, czując, że jego tyły są bezpiecznie chronione – ponieważ, jakby nie próbowano jego zgiąć i złamać w ciągu dnia – w nocy, zwykłym naciśnięciem przycisku, usuwał to, anulował wszystkie takie wysiłki. I im bardziej było trudno, tym większe odprężenie przynosił sen, stawał się ratunkiem, panaceum. Przyzwyczajenie weszło mu w krew, i Kosow – już nawet bez określonego powodu – kiedy nie miał co robić – uciekał w sen.

W dwa miesiące od chwili kiedy pojawiło się u niego to łóżko, Kosow z przyzwyczajenia sięgnął rankiem po papierosa z paczki, podniósł go do ust, a wtedy nagle coś go całego targnęło, odrzucił papierosa, i z ostatecznym obrzydzeniem, zmiął i wyrzucił ledwo rozpoczętą paczkę. Razem z snem wracało mu zdrowie – fizyczne i duchowe.

Sen, co prawda, miewa i swoją "ciemną stronę": koszmary. Za którymś razem Kosow obudził się nagle z uczuciem, że przeżuwa go jakaś ogromna, gorąca i zaśliniona paszcza, miękko przesuwając w bezzębnych dziąsłach. Przerażony, wyrwał się, usiadł – owiało go chłodem – i dopiero wtedy Kosow zrozumiał, że to tylko pracujące na pełną moc – termoregulator i wibromasażysta. Najzwyczajniej w świecie przetaczał się we własnym pocie po pulsujących rolkach "masażysty". Kosow westchnął, zmniejszał temperaturę i moc aż do momentu poczucia przyjemnego kołysania i nacisnął przycisk.

Znowu zamieszkał z Niną. Oczywiście, już między nimi nie było mowy o wzajemnej cielesnej ciągocie, a duchowa i tak nigdy nie istniała, ale za to pojawiło się coś więcej: jakieś "dotarcie się", wzajemna konieczność obecności drugiej osoby. I urodził się syn; Nina była szczęśliwa. Sypiali teraz oddzielnie, ale Kosow nie przejmował się tym...

...Obudził się od chłodu . Pokój ciężko napełniał szary półmrok przedświtu. Kosow powoli usiadł w łóżku. Termoregulator nie pracował, i pościel stygła szybko, oddając zimnemu powietrzu ciepło ciała Kosowa. Nie było snu. Teraz zdarzało się to coraz częściej: coś psuło się w subtelnym mechanizmie, albo w samym Kosowie. Chciał wstać, ale od gwałtownego ruchu w oczach mu pociemniało, zabolało serce, i znowu usiadł, nerwowo wdychając powietrze chrypiącymi płucami. Zimno mu było siedzieć w samej bieliźnie, i sięgnął po spodnie, walające się obok krzesła. Zobaczywszy swoją rękę wystraszył się. Cienka, koścista ręka staruszka. Jakby mięśnie i skóra zaczęły spływać z kośćca, ale zastygły cienkimi gumowymi osłonami. Węźlaste żyły wychodziły tak jakby leżały na wierzchu skóry, a pod skórą płytko dygotały niteczki mięśni, jakby tam gnieździły się niezależne od Kosowa maleńkie nieśmiałe istotki. Spuściwszy oczy, zobaczył sterczące kości kolan, chude łydki z woreczkami gruzełków i podagrycznie skręcone palce.

Nagle poczuł przerażenie, i niezdecydowanie zapłakał, wciągając łzy nosem i cichutko chlipiąc. Obejrzał pokój, zobaczył odłażące tapety, okno bez zasłon, na stoliczku – buteleczki z lekarstwami i malutki telewizor... i jeszcze... kanapę w rogu. Tam... wcześniej – sypiała Nina.

Opierając się o ścianę, poszedł do kuchni, po drodze zaglądając do lustra. Ale nawet lustro nie chciało go okłamywać – i zobaczył maleńką twarzyczkę staruszka, obwisłą od ciężaru nie-elastycznej skóry i pokrytą plamami wątrobowymi, na których tle siwa szczecina wyglądała nawet elegancko. Dotarabaniwszy się do kuchni, rozkaszlał się i nie mógł przestać, dopóki nie napił się wody. Przysiadł na taborecie: złapać oddech; zamyślił się.

Przypomniał sobie nagle, jak strasznie umierała Nina, ciągle czepiając się jego rąk, jak ostatniej nadziei, kiedy narkotyk przestawał zagłuszać rozrywający wnętrzności ból, i ciągle czekała, czekała na Witię, na syneczka, na Witię – dopóki była przytomna. A potem – jak we śnie – straciła świadomość bytu – na długo, długo – i: agonia. I Kosow wiedział: jego czeka to samo... niedługo; sen – inny, bez marzeń – sen; bez przebudzenia. I wspomniał: życie nie było snem; sen zżerał życie; zagłuszał je jak narkotyk; odeszli od niego w sen i żona; i miłość, i syn; i praca. Pozostał jedynie – tylko sen. Tak przeszło całe jego życie. Okłamywał siebie – snem. Bezmyślnie. I nie żył; spał. Ma dopiero 47 lat, ale już jest starcem; już do niczego, już nie ma kiedy. Nawet spać – bez elektronicznego monstrum, które swoją miękką paszczą pożarło całe jego życie – nie umie i nie może. Zrozumiał to, Kosow, i strach zaczął – jak zazwyczaj – wysysać jego krew z rak i z serca.. Zrozumiał: a przecież starał się – dążył do przyszłości, do jutra, a nie – w sen. W lepsze, piękne jutro. Z dnia dzisiejszego uciekał w jutro. Sen – tylko środek – stał się celem. I oto – przebudzenie. Takie ma to "jutro". I innego już nie będzie. Cały ten wywód przeprowadził całkiem obojętnie, i – natychmiast zapomniał.

I jego myśli znowu potem – zawirowały, zapętliły się w tradycyjny motek. A przecież żyć trzeba – teraz, dzisiaj – choćby boleśnie, choćby krwawo – ale żyć!

Wściekłość zaprowadziła go do pokoju – Kosow wbiegł: łamać, zabić! Ale po drodze znów zgiął go w pół kaszel, i Kosow skulił się na chłodnej podłodze, wypluwając w kaszlu swoje zamęczone płuca.

"Z pewnością zaraz umrę – stwierdził – i, dzięki ci, Boże. Tylko... lepiej by... we śnie..."

Na ulicy nastąpił dzień. Kosow wstał, podreptał do okna, popatrzył na ryży od brudu prostokąt podwórka.

– Jakie słotne lato... – wyszeptał cichutko i zaczął szukać papierosy "Biełomor".

Zaćmienie

Na ulicy jesień.

Przechodzę obok niej patrząc w niebo.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Opowiadania»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Opowiadania» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stanisław Srokowski - Strach. Opowiadania kresowe
Stanisław Srokowski
Aleksander Kroger - Ekspedycja Mikro
Aleksander Kroger
Aleksander Świętochowski - Wesele satyra
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Woły
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Nad grobem
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Na pogrzebie
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Starzec i dziecię
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Strachy Pentelikonu
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Cholera w Neapolu
Aleksander Świętochowski
Отзывы о книге «Opowiadania»

Обсуждение, отзывы о книге «Opowiadania» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x