Aleksander Filonow - Opowiadania

Здесь есть возможность читать онлайн «Aleksander Filonow - Opowiadania» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Opowiadania: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Opowiadania»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opowiadania — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Opowiadania», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nagle usiadł.

Za oknem błysnęło. Znowu usłyszał grzmot. W szyby uderzyła ciężka kropla, za nią druga, a potem jakby ktoś w nie wiadrem wody chlusnął, błysnęło i grzmotnęło nad jego głową, a na podwórku rozwrzeszczała się sygnalizacja alarmowa czyjegoś samochodu...

Następował ranek nowego – według wszystkich kalendarzy – roku...

Środek na bezsenność

Bezsenność – to dziecię myśli, siostra neurastenii. Kiedy nerwy ćmią, jak chory ząb, kiedy chcesz tylko zapomnieć; zapomnieć, zapomnieć – o niespełnialności marzeń – bezsenność napada, jak zbój, i nie ma większego bólu niż ten. Fizyczny ból wynagradza niesione przez siebie cierpienia, koncentrując samoświadomość w węzeł, całkowicie wyłączając rozum – skupiając całą uwagę na odczuwanych wrażeniach, a zatem – odcinając umysł od możliwości myślenia.

Cicha, chroniczna bezsenność przychodzi nocą, kiedy niczym nie możesz sam siebie okłamać. Podczas dnia schronisz się od nieszczęścia pogrążając się bez reszty krzątaninie wokół codziennych spraw, nie dajesz sobie czasu, aby oprzytomnieć – i w ten sposób rozplątujesz swoją niteczkę niepokoju, jedwab wyciągany z kłębka-kokonu chorej duszy, rozdzielasz siebie na kawałeczki – i na jakiś czas, zapominasz o sobie. Wieczorem – pogrążasz się w hipnotyczny trans- oszustwo telewizji; ale i tam – nie ma spokoju: strasznie; strasznie – i znowu krążą myśli – ale – w końcu! – można nie myśleć: muzyka, muzyka – dopóki spiker nie pożegna nas życzeniami spokojnej nocy. I wtedy ta noc podkrada się do ciebie. Najpierw – wydaje się nam – że udało się oszukać ją nudą ciągnącego się-nieskończenie-nudnej-powieści, która czytasz do chwili sklejenia się powiek, do dźwięczącej pustki w głowie, dopóki nie odkryjesz, że właściwie nie czytasz – ledwie trzymasz książkę i masz już zamknięte oczy – i wtedy delikatnie, pieszczotliwie – żeby nie rozwiać senności, nie wystraszyć jej – wyłączasz światło i pogrążasz się ? zapomnianą i pożądaną drzemkę – żeby za kilka minut – sen rozpadł się! – zadrżawszy, nagle odczuwamy naszą trzeźwą jaźń na samym dnie okrągłej czaszy nocnej ciemności. Przerażone serce bije jak oszalałe w klatce piersiowej, i właśnie wtedy pojawiają się cichcem, niechciane, myśli – wampiry, ukryte za samo-okłamywaniem się, – wpijają się w mózg plątaniną czarnych pijawek.

Przestajesz okłamywać siebie i otwierasz oczy. Patrzysz w ciemność, przelewającą się przez brzeg nocy, czując swój oddech, który ciepłym owalem przebija się przez chłód nieoświetlonego powietrza. Podskakujesz na każdy dźwięk, przerywający się przez cieniutką oponę milczenia: skrzypienie tramwaju, piosenkę pijaka, leniwy sygnał-krzyk wystraszonego alarmu samochodowego – denerwują ciebie, zmuszają twoje serce do nerwowego, rozpaczliwego trzepotu – i cieszą – ponieważ na jakiś to ułamek sekundy unieruchamiają tłoczące się w głowę myśli.

A myśli tłoczą się, ściskają twoje serce, odżywają gorączkowym dreszczem po nagle spoconej skórze, i zatykają nam dech, wstrzymując go mocno ściśniętym kułakiem gdzieś tam pomiędzy przeponą i wibrującymi z wysiłku żebrami. I tylko z rzadka nachodzą nas, krótkotrwałe zapaści w niebyt, w drzemkę: niczym szczęk bezpiecznika, wyłączającego przeciążoną jaźń...

A rankiem – przeciąg, ryczący, jak tunel aerodynamiczny: wrażenia bezdźwięcznie ześlizgują się po wilgotnej powierzchni świadomości, i dopiero po paru godzinach świadomość znowu nabiera swojej zwykłej szorstkości. Zaczerwienione oczy nie patrzą – czepiają się przedmiotów, znajdując w nich oporę dla chyboczących się chlipiących myśli – strzępków, zlepionych w nierozwiązywalny motek, przechwytujący fragmenty zdarzeń, osób i słów. Nakładają się na siebie warstwami błota, osiadającego na powierzchni trwogi i maskującego ją. Groźbą skłaniasz mózg do pracy, wykręcasz go jak pranie, zamęczasz siebie, gromadząc wrażenia – w nadziei, że potem, wieczorem... Urywasz myśl, ukrywasz ją przed sobą samym. A po pracy przeciągasz moment powrotu do domu, do wystygłego telewizora, odkładasz go, wędrując gdzieś tam – kiedy nagle postrzegasz siebie – odkrywasz, że jesteś gdzieś, na ulicy; a twoje nerwy są jak ostre raszple...

Będąc właśnie w takim stanie Kosow wszedł do sklepu – po nic – po prostu: aby odwrócić swoją uwagę od siebie samego. I wtedy skrajem świadomości, na krawędzi pola widzenia nagle zaczepił się o-coś- coś-ważnego: konieczne. Ściana z waty, oddzielająca go od otaczającego go świata, w niektórych miejscach zaczęła przeświecać, pojawiły się w niej pęknięcia – i jak żarzącym się drutem dotknęła do nieoczekiwanie obudzonego słuchu czyjaś to niechlujna fraza:

– ... całkiem zgłupieli, tylko pieniądze, a ja, może...

I wtedy Kosow znowu rozpoczął istnieć. Zrozumiał: cos tam przyciągnęło- coś-takiego tam napisano – oto: "...łóżko... wyzwala od bezsenności, bólów głowy (Bóg a nim, bólem głowy! – dalej, dalej!)... dociera do niego: elektrosen bezkontaktowy, wibromasażysta, termoregulator i zegar elektroniczny – budzik programowalny na cały tydzień... z dostawą do domu..." I niewiarygodna, porażająca umysł – nawet dziś – cena.

Ale Kosow już wiedział, że tak powinno być, ponieważ on jest gotowy i taka cenę zapłacić. Natychmiast. Teraz. Od tego czasu, kiedy odeszła od niego żona – on... Tym bardziej, że inflacja... Może kiedyś będzie żałował – potem; ale dzisiaj – jest gotowy na wszystko; choćby dla jednej, spokojnej nocy. Wyjął kartę kredytową i ruszył do kasy.

Następne dwie noce Kosow nawet nie próbował zasnąć. Po co? Później nadejdzie ulga. Po prostu patrzył w ciemność męczył się swoimi myślami. Wspomnieniami. Próbował zrozumieć. Siebie, swoje życie. Palił, obserwował w ciemności ruchy pomarańczowo-czerwonego ognika papierosa. Teraz tak można. Można palić leżąc w łóżku, można wrzucać brudną odzież stertą w wannę, można – choćby na ścianie gównem rysować, wszystko wolno! Nikt nie może zakazać.

No, dobrze – była praca, dysertacja, znowu praca – po co? Przecież nie z miłości dla jej samej – to pewne. Dla pieniędzy? No, ogólnie rzecz biorąc... Chociaż pieniądze – nie tak je zdobywają. A potem Nina... Niech to diabli wezmą, przecież teraz nie ma nikogo! Sprawdzone.

A tak na prawdę – za wcześnie zrobiliśmy sobie dziecko. Mogła jeszcze troszkę poczekać! Chociaż, oczywiście, ciężko przechodziła aborcje. Po każdej – całkiem nie była sobą. Złośliwa, dominująca – klęła Kosowa, klęła. Przyznawała, że najzwyczajniej nic nie może ze sobą zrobić – tak reaguje: w takie dni nienawidziła wszystkich i wszystkiego, a szczególnie jego, Kosowa. A po trzeciej aborcji – po prostu odeszła. Powiedziała: "Konie, Sieriej. Nie mogę więcej. No nie mo-gę! Żegnaj." I odeszła.

Nie pobiegł za nią, nie błagał o powrót. Wiedział: to beznadziejne. Wiedział: byłoby tylko gorzej. Przeszło.

Ale naprawdę kochał. I tylko ją. Nie zdradził ani razu. Całe życie Kosowa to był tylko – dom i praca. A i w pracy: cały czas tylko pragnął być w domu, śpieszył się do Niny. A ona mimo wszystko odeszła.

Najpierw Kosow próbował pić, ale nie mógł się upić: upojenie wprowadzało go w stan takiego przygnębienia – rozpaczy – że kiedyś Kosow mało nie zadławił się wieszając się we własnej wannie na haczyku od prysznica. W ostatniej chwili nagle stało mu się żal – siebie; i rozryczał się (zupełnie jak baba, lamentując i lekko wyjąc): na kolanach, z głową na brzegu wanny; potem ucichł: zasnął. Po tym już nie próbował pić.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Opowiadania»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Opowiadania» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stanisław Srokowski - Strach. Opowiadania kresowe
Stanisław Srokowski
Aleksander Kroger - Ekspedycja Mikro
Aleksander Kroger
Aleksander Świętochowski - Wesele satyra
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Woły
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Nad grobem
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Na pogrzebie
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Starzec i dziecię
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Strachy Pentelikonu
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Cholera w Neapolu
Aleksander Świętochowski
Отзывы о книге «Opowiadania»

Обсуждение, отзывы о книге «Opowiadania» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x