01iver spojrzał na zegarek i zdecydował, że trzeba sprowadzić rozmowę na bardziej praktyczne tory.
– Jest pan sportowcem, panie Bunner?
– Trochę gram w tenisa, pływam, poza tym narty…
– Chodzi mi o to, czy należy pan do jakiegoś klubu.
– Nie.
– To dobrze – stwierdził Oliver. – Sportowcy mają tyle roboty z dbaniem o własną kondycję, że nigdy nie można liczyć na to, że się zaopiekują kim innym. A mój syn może potrzebować sporo opieki…
– Wiem – rzekł Bunner. – Widziałem go.
– Tak? – zdziwił się 01iver. – Kiedy?
– Jestem tutaj od kilku dni. I w zeszłym roku spędziłem tu większą część wakacji. Moja siostra ma dom o pół mili stąd, nad jeziorem.
– I teraz pan mieszka u niej?
– Tak.
– Właściwie dlaczego pan chce wziąć tę posadę? – zapytał niespodziewanie 01iver.
Bunner uśmiechnął się.
– Z normalnego powodu – odpowiedział. – Plus korzyść spędzenia lata na świeżym powietrzu.
– Jest pan niezamożny? Chłopak wzruszył lekko ramionami.
– Mój ojciec jakoś przeżył kryzys, ale jeszcze dotychczas kuleje.
01iver i Patterson pokiwali głowami wspominając okres Wielkiego Kryzysu.
– No, a lubi pan dzieci, panie Bunner? – indagował nie zmordowany O1iver.
Młodzieniec zawahał się, jak gdyby musiał dopiero przemyśleć tę sprawę.
– Mniej więcej tak samo jak dorosłych – odpowiedział po chwili. – Sporo jest takich dzieci, które bym chętnie żywcem zamurował.
– Dosyć uczciwe postawienie sprawy – pochwalił go 01iver. – Nie przypuszczam, żeby pan miał odczuwać pokusę zamurowania żywcem Tony’ego. Czy pan coś wie o jego chorobie?
Wspomniano mi, że podobno zeszłego roku miał jakąś reumatyczną gorączkę.
– Tak, właśnie. Choroba zaatakowała oczy i serce. Obawiam się, że przez dłuższy czas będzie się musiał oszczędzać.
01iver spojrzał znów na jezioro. Łódź była już niedaleko. Lucy wiosłowała równomiernie i pewnie w stronę brzegu.
– Z powodu tej choroby – podjął na nowo 01iver – nie chodził w zeszłym roku do szkoły i trochę za dużo przebywał w towarzystwie matki…
– Każdy z nas trochę za dużo przebywał w towarzystwie matki – mruknął filozoficznie Patterson opróżniając swoją szklaneczkę. – Ja także.
– Chodzi o to – wyjaśniał 01iver – żeby mu pozwolić zachowywać się prawie zupełnie tak samo jak normalnemu chłopcu, a równocześnie nie dopuścić do przesady w żadnym kierunku. Nie wolno mu się wysilać ani nadmiernie męczyć, ale nie chciałbym także, żeby się czuł inwalidą. Ten rok i następny to będą dla niego lata przełomowe. Nie chcę, żeby dorastał w atmosferze lękliwości, w poczuciu jakiegoś upośledzenia.
– Biedny dzieciak – rzekł miękko Bunner spoglądając w stronę zbliżającej się łódki.
– O, to jest właśnie niedobra reakcja – wytknął mu Oliver. – Żadnej litości. Przede wszystkim żadnej litości, proszę pana. Dlatego, między innymi, rad jestem, że nie mogę tu zostać kilka tygodni dłużej razem z Tony’m. I dlatego nie chcę, żeby pozostawał wyłącznie z matką. Dlatego poszukiwałem młodego mężczyzny jako towarzysza. Chcę, żeby się otrzaskał z normalną szorstkością i twardością dwudziestolatka. Myślę, że pan to potrafi?
Bunner uśmiechnął się.
– Czy życzy pan sobie referencji?
– Ma pan jaką dziewczynę? – zapytał 01iver.
– No nie, słuchaj… – zaprotestował Patterson.
O1iver obrócił się ku niemu i powiedział spokojnie:
– Jedna z najważniejszych rzeczy, żeby się zorientować w dwudziestoletnim młodzieńcu, to – czy ma dziewczynę, czy też nie ma. Czy miał już, czy jest właśnie pomiędzy dwiema dziewczynami.
– Więc… mam dziewczynę – oświadczył Bunner, ale zaraz dodał: – To znaczy… tak jakby.
– Jest może tutaj?
– A jak powiem, że tak, to zaangażuje mnie pan?
– Nie.
Nie ma jej tutaj – powiedział chłopak skwapliwie.
Oliver schylił się, aby ukryć uśmiech, podniósł z ziemi teleskop i złożył go dociskając dłonią drugiej ręki.
– Orientuje się pan coś niecoś w astronomii? – zapytał.
– Nie słyszałem, jak żyję, takiego kompletu pytań – wymamrotał pod nosem Patterson.
– Bo Tony stanowczo chce zostać astronomem – wyjaśniał 01iver bawiąc się teleskopem. – Więc dobrze by było, gdyby…
– No cóż – odparł Bunner tonem powątpiewania. – Coś niby wiem…
– Jak pan myśli – zapytał 01iver zupełnie jak nauczyciel na lekcji – o której godzinie będzie dzisiaj widoczna konstelacja Oriona?
Patterson pokręcił głową i dźwignął swoją ciężką postać z niskiego leżaka.
– Niewymownie się cieszę, że ja nie będę nigdy potrzebował cię prosić o posadę – parsknął w kierunku Olivera.
Bunner tymczasem wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Pan jest okropnie chytry, panie Crown.
– Co pan chce przez to powiedzieć? – zapytał niewinnie Oliver.
– Przecież pan doskonale wie, że na północnej półkuli Orion nie może być widoczny wcześniej niż dopiero we wrześniu – odpowiedział wesoło Bunner. – I czekał pan, oczywiście, że się zbłaźnię.
– Mogę panu płacić trzydzieści dolarów tygodniowo – oświadczył 01iver. – Do obowiązków towarzysza mojego syna będzie należało uczyć go pływania, wyprawiać się razem z nim na ryby, obserwować gwiazdy, no i robić wszystko, co się da, żeby nie słuchał tych idiotycznych komiksów radiowych. – 01iver zawahał się, po czym podjął na nowo, ciszej i poważniejszym tonem: – Powinien pan także zdobyć jego sympatię i jakoś dyplomatycznie odciągnąć go trochę od matki, bo ich wzajemny stosunek, tak jak to jest… – Zatrzymał się. Uświadomił sobie, że dotarł do samej krawędzi i że sens jego słów może się wydać bardziej bezwzględny, niżby tego pragnął. – Chodzi mi o to – tłumaczył Bunnerowi – że dla nich obojga będzie lepiej, jeżeli nie będą tak wyłącznie zdani na siebie samych. No więc jak? Chce pan wziąć tę posadę?
– Tak – odparł Bunner.
– Dobra. Może pan zaczynać od jutra.
Patterson zainscenizował głębokie westchnienie ulgi.
– Czuję się wyczerpany – oświadczył i z powrotem opadł na leżak.
– Wie pan, odrzuciłem trzech kandydatów – powiedział Oliver.
– Tak, słyszałem.
– Młodzi mężczyźni są dzisiaj albo ordynarni, albo cyniczni. A najgorsi odznaczają się obiema tymi cechami.
– Szkoda, że pan wcześniej nie spróbował z jakimś facetem z Dartmouth – powiedział Bunner.
– Zdaje mi się, że jeden był właśnie z Dartmouth.
– O, w takim razie musiał się tam dostać na sportowe stypendium.
– Myślę, że lepiej pana uprzedzić o pewnej drobnej, ale nieprzyjemnej właściwości Tony’ego, to znaczy, no… jego charakteru. Można chyba mówić z panem o charakterze trzynastoletniego chłopca, prawda? Otóż w czasie choroby, kiedy musiał tak długo leżeć, rozwinęła się w nim skłonność do – jak by tu powiedzieć-…fantazjowania. Jakieś nieprawdopodobne historie, zmyślanie, bujanie, kłamstwa. Nic poważnego, oczywiście.
Patterson widział, że 01iverowi ogromną przykrość sprawia wyznanie czegoś podobnego o własnym synu.
– Moja żona i ja nie wyciągaliśmy z tego żadnych konsekwencji ze względu na tę chorobę – ciągnął 01iver. – Ale rozmawiałem z nim na ten temat i przyrzekł mi, że będzie trochę trzymał na wodzy swoją… hm, wyobraźnię. W każdym razie, gdyby to się miało powtórzyć, nie chciałbym, żeby pan się czuł zaskoczony, a jednocześnie zależy mi, żeby go od tego odstręczać, zanim się przyzwyczai na dobre.
Читать дальше