– Kiedy Kate przetoczono krew pępowinową, Anna miała miesiąc.
Potrząsam głową.
– Nie pytam o to, kiedy przeprowadzono przeszczep. Proszę powiedzieć, kiedy Anna oddała tę krew. Nastąpiło to natychmiast po urodzeniu, prawda?
– Tak – odpowiada Sara – ale Anna nie była wtedy tego świadoma.
– A ile miała lat, kiedy ponownie wystąpiła konieczność oddania jakiegoś narządu Kate?
Sara krzywi się z niesmakiem, dokładnie tak, jak się spodziewałem.
– W wieku pięciu lat oddała siostrze limfocyty do operacji wlewu limfocytów dawcy.
– Na czym to polegało?
– Na pobraniu krwi z żyły w zgięciu łokcia.
– Czy Anna wyraziła zgodę na wbicie igły w żyłę?
– Miała dopiero pięć lat – odpowiada Sara.
– Czy poprosiła ją pani o zgodę na wbicie igły w żyłę?
– Poprosiłam ją, żeby pomogła siostrze.
– Czy to prawda, że Annę trzeba było przytrzymywać na stole zabiegowym, aby można było wprowadzić igłę do żyły?
Sara spogląda na Annę, a potem zamyka oczy.
– Tak.
– I tak pani zdaniem wygląda dobrowolny udział w zabiegu? – Katem oka widzę, jak brwi sędziego DeSalvo ściągają się w jedną grubą linię. – Czy po pierwszym pobraniu limfocytów wystąpiły skutki uboczne?
– Anna miała kilka siniaków i była obolała.
– Ile czasu upłynęło pomiędzy pierwszym a drugim pobraniem krwi?
– Miesiąc.
– Czy przy drugim zabiegu także trzeba było ją przytrzymać?
– Tak, ale…
– Jakie były skutki uboczne?
– Takie same. – Sara potrząsa głową. – Pan nic nie rozumie. Sądzi pan, że przymykałam oczy na to, co Anna musi przechodzić podczas każdego z tych zabiegów? Przecież ona też jest moją córką. To nieistotne, które ze swoich dzieci widzi się w takiej sytuacji. Za każdym razem serce rodzica pęka na taki widok.
– A jednak zdołała pani zwalczyć w sobie to uczucie – zauważam – bo zaprowadziła pani Annę na pobranie krwi po raz trzeci.
– To było konieczne, żeby uzyskać dostatecznie dużo limfocytów – tłumaczy Sara. – Nie jest to standard przy zabiegach tego typu.
– Ile lat miała Anna, kiedy po raz kolejny musiała poddać się zabiegowi w celu ratowania chorej siostry?
– Kiedy Kate miała dziewięć lat, wywiązało się u niej ostre zakażenie i…
– Znowu nie odpowiedziała pani na moje pytanie. Chcę wiedzieć, co przeszła Anna w wieku sześciu lat.
– Oddała granulocyty, które miały przeciwdziałać infekcji u Kate. Zabieg jest bardzo podobny do pobrania limfocytów.
– Czyli kłucie igłą?
– Zgadza się.
– Czy zapytała pani Annę o zgodę na oddanie granulocytów?
Sara milczy.
– Pani Fitzgerald… – upomina ją sędzia.
Sara zwraca się błagalnym tonem wprost do córki:
– Anno, przecież wiesz, że nigdy nie chcieliśmy, żebyś cierpiała. Wszyscy cierpieliśmy. Każdy siniec, który ty nosiłaś na rękach, my nosiliśmy głęboko w sercu.
– Proszę odpowiedzieć. – Staję pomiędzy Anną a jej matką. – Czy zapytała ją pani o zgodę?
– Niech pan przestanie – prosi Sara. – Wszyscy wiemy, jak było. Usiłuje mnie pan pogrążyć; przyznaję się do wszystkiego, co chce mi pan zarzucić. Wolałabym mieć tę część już za sobą.
– Bo ciężko pani znieść rozgrzebywanie przeszłości, tak? – Wiem, że balansuję na cienkiej linie, ale przecież robię to dla Anny i w jej imieniu, bo chcę, by zobaczyła, że może na kogoś liczyć. – W sumie wszystkie te zabiegi nie były aż tak niewinne, jak pani sądzi?
– Panie Alexander, do czego pan zmierza? – pyta sędzia DeSalvo. – Znana mi jest liczba zabiegów, które przeszła Anna.
– Chcę to ustalić, ponieważ dysponujemy tylko historią choroby Kate, a brak nam dokumentów dotyczących jej siostry.
Sędzia DeSalvo kiwa głową, nie patrząc na żadne z nas.
– Proszę się streszczać.
Ponownie zwracam się w stronę matki Anny.
– Szpik kostny – mówi głucho Sara, uprzedzając moje pytanie. – Ponieważ Anna była bardzo młoda, trzeba było zastosować znieczulenie ogólne. Szpik pobrano igłami wprowadzonymi do grzebienia kości biodrowej.
– Czy to było pojedyncze nakłucie, tak jak podczas poprzednich zabiegów?
– Nie – odpowiada Sara cicho. – Nakłuć było około piętnastu.
– Do wnętrza kości?
– Tak.
– Jakie tym razem wystąpiły skutki uboczne?
– Ból kości. Podano Annie środki przeciwbólowe.
– Czyli tym razem Anna została w szpitalu pełną dobę… i, jak słyszę, potrzebna jej była kuracja pozabiegowa?
Sara milczy przez chwilę, żeby zapanować nad sobą.
– Powiedziano mi, że pobranie szpiku kostnego nie jest złożonym zabiegiem chirurgicznym i nie zagraża dawcy. Przyznaję, że być może chciałam to usłyszeć; być może w tym momencie potrzebowałam usłyszeć takie zapewnienie. Możliwe, że nie myślałam o Annie, że zaniedbałam ją, ponieważ byłam bardzo skoncentrowana na tym, co się dzieje z Kate. Ale wiem ponad wszelką wątpliwość, że Anna, tak jak wszyscy w naszej rodzinie, pragnęła jednego: żeby Kate wyzdrowiała.
– Oczywiście – dopowiadam. – Przecież to oznaczało dla niej koniec kłucia igłami.
– Dość tego, panie Alexander – przerywa mi sędzia DeSalvo.
– Proszę zaczekać – powstrzymuje go Sara. – Chciałabym coś powiedzieć. – Zwraca się wprost do mnie. – Sądzi pan, że tę sytuację łatwo będzie przeanalizować, opisać w prosty, przejrzysty sposób, tutaj białe, a tam czarne? Myli się pan. Broni pan mojej córki, ale tylko dziś, tylko na tej sali. A ja mam dwie córki i bronię każdej z nich jednakowo, codziennie, zawsze i wszędzie. I kocham każdą z nich jednakowo, zawsze i wszędzie.
– Przyznała pani jednak, że podejmując wspomniane decyzje, kierowała się troską o zdrowie Kate, nie Anny – zauważam. – Jak zatem może pani twierdzić, że kocha obie córki jednakowo? Że nie faworyzowała pani jednej z nich?
– A czy nie tego teraz pan ode mnie oczekuje? – pyta Sara. – Żebym tym razem okazała specjalne względy drugiej córce?
ANNA
Dzieci mają własny język. W odróżnieniu od francuskiego, hiszpańskiego czy innych języków obcych, które dochodzą do szkolnego programu w czwartej klasie, z tym językiem dziecko się rodzi, a w pewnym wieku zapomina go na zawsze. Każdy dzieciak, który nie skończył jeszcze siedmiu lat, jest mistrzem gdybania. Żeby się o tym przekonać, wystarczy spędzić trochę czasu w towarzystwie osobnika niższego niż metr. Co by było, gdyby z tej dziury w suficie wyskoczył ogromny pająk i ugryzł cię w szyję? A co by było, gdyby się okazało, że odtrutka na jad pajęczy jest ukryta w najgłębszej piwnicy zamku na szczycie wysokiej góry? Co by było, gdyby trucizna cię nie zabiła, ale tylko sparaliżowała i mógłbyś co najwyżej poruszyć jedną powieką i wymrugać alfabet? Takie łańcuszki myślowe można ciągnąć dowolnie długo, ale nie to jest ich celem; chodzi o to, żeby mnożyć różne możliwości. Dzieci myślą z mózgiem szeroko otwartym; dorastanie, jak zdążyłam zaobserwować, polega tylko na stopniowym zamykaniu go.
Podczas pierwszej przerwy Campbell zabiera mnie do sali konferencyjnej, żeby nikt mi nie przeszkadzał, i przynosi mi colę, która wcale nie jest zimna.
– No i co? – pyta. – Jak to wszystko widzisz?
Siedząc tam, na sali sądowej, mam dziwne uczucie, że jestem duchem: widzę i słyszę wszystko, co się dzieje, ale nawet gdybym chciała coś powiedzieć, to i tak nikt mnie nie usłyszy. Groteskowego wrażenia dopełnia to, że muszę słuchać, jak wszyscy omawiają moje własne życie takim tonem, jakby wcale nie widzieli, że siedzę tuż obok.
Читать дальше