Campbell otwiera puszkę 7 UP i siada przy stole naprzeciwko mnie. Odlewa odrobinę napoju do papierowego kubeczka, który stawia na podłodze dla Sędziego.
– Nie skomentujesz? – Pociąga długi łyk prosto z puszki. – O nic nie zapytasz? Nie rozpłyniesz się w zachwytach nad moją prawniczą maestrią?
Wzruszam ramionami.
– Inaczej to sobie wyobrażałam.
– Jak to?
– Kiedy zdecydowałam się to zrobić, miałam całkowitą pewność, że postępuję słusznie. Ale kiedy zobaczyłam, jak przesłuchujesz moją mamę, jak zasypujesz ją pytaniami… – Podnoszę wzrok na Campbella. – Ona miała rację, mówiąc ci, że to wszystko nie jest takie proste, jak myślisz.
A co by było, gdybym to ja była chora? Gdyby to Kate poproszono o to samo, co ja robiłam dla niej? Go by było, gdyby pewnego dnia okazało się, że krew, szpik czy coś innego wyleczyły Kate na dobre i że już jest po wszystkim? Co by było, gdybym kiedyś w przyszłości spojrzała wstecz i mogła myśleć o tym, co zrobiłam, z dumą, a bez wyrzutów sumienia? A jeśli sędzia uważa, że nie mam racji?
A jeśli uważa, że mam?
Nie znam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Po tym poznaję, że dorastam, choć być może wcale jeszcze nie jestem gotowa, żeby dorosnąć.
– Anno. – Campbell wstaje i podchodzi do mnie. – Nie możesz teraz się rozmyślić.
– Ja się nie rozmyśliłam – odpowiadam, obracając puszkę w dłoniach. – Tak mi się tylko wydaje, że nawet jeśli wygramy, to przegramy.
Kiedy miałam dwanaście lat, zaczęłam pracować jako opiekunka do dzieci. Zajmowałam się dwoma bliźniakami, synami sąsiadów z naszej ulicy. Mieli tylko po sześć lat i nie lubili ciemności, więc wieczorem, kiedy już leżeli, zazwyczaj siadywałam pomiędzy ich łóżkami na stołku w kształcie słoniowej nogi, z palcami, ze wszystkim. Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać dziecięca zdolność do całkowitego zużywania energii: dopiero co wieszali się na zasłonach, a pięć minut później proszę – leżą jak nieżywi. Czy ja też kiedyś byłam taka? Nie pamiętam i czuję się z tego powodu bardzo staro.
Chłopcy z reguły zasypiali razem, ale co jakiś czas, kiedy jeden już spał, jego brat miał jeszcze oczy otwarte.
– Ania – słyszałam wtedy pytanie – za ile lat będę mógł jeździć samochodem?
– Za dziesięć – odpowiadałam mu.
– A ty za ile?
– Za trzy.
Potem wątki rozmowy zaczynały się rozgałęziać jak nitki w pajęczynie: jaki samochód chciałabym mieć; kim będę, kiedy dorosnę; czy bardzo ciężko jest w podstawówce, gdzie codziennie zadają coś do domu. Zwykle to była tylko taka sztuczka, żeby zyskać na czasie i nie spać jeszcze przez kilka minut. Czasem dawałam się w to wciągnąć, ale najczęściej usypiałam małego ciekawskiego. Dlaczego? Bo coś się we mnie skręca, kiedy myślę, że mogłabym mu powiedzieć, co go czeka, ale nie potrafiłabym sprawić, żeby nie zabrzmiało to jak ostrzeżenie.
Drugi świadek powołany przez Campbella to doktor Bergen, przewodniczący komisji do spraw etyki lekarskiej zbierającej się w szpitalu miejskim w Providence. Doktor Bergen ma szpakowate włosy i twarz powgniataną jak kartofel. Jest niewysoki, choć sądząc po wszystkich tytułach naukowych, które skrupulatnie wymienia, przedstawiając się, to głową powinien sięgać co najmniej chmur.
– Panie doktorze – zaczyna Campbell – czym jest komisja do spraw etyki lekarskiej?
– Jest to grupa złożona z przedstawicieli rożnych zawodów: lekarzy, dyplomowanych pielęgniarek, a także osób duchownych, etyków i naukowców. Ich zadaniem jest orzekanie o tym, czy w indywidualnych przypadkach nie doszło do pogwałcenia praw pacjenta. Zachodnia bioetyka kieruje się sześcioma naczelnymi zasadami. – Wylicza je, zaginając kolejno palce. – Zasada niezależności stanowi, że każdy pacjent, który skończył osiemnaście lat, ma prawo odmówić leczenia. Zasada wiarygodności oznacza w skrócie świadomą zgodę na leczenie. Zasada lojalności określa zakres obowiązków wykonawcy usług medycznych. Zasada dbałości o dobro pacjenta nakazuje czynić wyłącznie to, co leży w jego najlepiej pojętym interesie, a zasada nieczynienia szkody stanowi, że kiedy nie można już pomóc, należy przynajmniej nie szkodzić, przykładowo nie wolno poddawać ciężkiej operacji studwuletniego pacjenta w ostatnim stadium śmiertelnej choroby. Ostatnią zasadą jest zasada sprawiedliwości, która zakazuje dyskryminowania leczonych osób.
– Jak wygląda praca komisji do spraw etyki?
Zbieramy się zwykle wtedy, gdy zaistnieje różnica poglądów na temat zalecanej kuracji. Przykładem może być sytuacja, kiedy lekarz w trosce o dobro pacjenta chce zastosować niestandardową procedurę leczenia, a rodzina nie zgadza się na to i vice versa .
– Zatem komisja nie rozpatruje wszystkich przypadków, które trafiają do szpitala?
– Nie. Zajmujemy się tylko zgłoszonymi skargami bądź udzielamy konsultacji na prośbę lekarza prowadzącego konkretnego pacjenta. Badamy zaistniałą sytuację i ogłaszamy nasze stanowisko w formie wskazówek.
– Nie rozstrzygacie państwo o niczym?
– Nie – odpowiada doktor Bergen.
– A jeśli pacjent zgłaszający skargę jest nieletni? – pyta Campbell.
– Poniżej trzynastego roku życia zgoda pacjenta nie jest wymagana. Polegamy na rodzicach i wierzymy w ich zdolność do świadomego wybrania tego, co jest dla dziecka najlepsze.
– A jeśli taki wybór nie jest możliwy?
Doktor Bergen mruga, nie rozumiejąc mojego pytania.
– Ma pan na myśli sytuację, kiedy dziecko nie ma rodziców?
– Nie. Mam na myśli sytuację, kiedy rodzice kierują się innymi pobudkami, które powstrzymują ich od podjęcia decyzji leżących w najlepiej pojętym interesie dziecka.
Mama zrywa się z krzesła.
– Zgłaszam sprzeciw – mówi. – To jest spekulacja.
– Sprzeciw podtrzymany – zgadza się sędzia DeSalvo.
Campbell nie daje świadkowi ani chwili wytchnienia.
– Czy rodzice decydują o sposobie leczenia swoich dzieci, dopóki nie skończą one osiemnastu lat?
Na to pytanie nawet ja mogłabym odpowiedzieć. Rodzice decydują o wszystkim, chyba że jest się takim jak Jesse i robi się wszystko, żeby mieli cię dość i woleli udawać, że w ogóle cię nie ma.
– Z prawnego punktu widzenia tak – odpowiada doktor Bergen. – Niemniej kiedy dziecko wkroczy w wiek dojrzewania, musi wyrazić zgodę na każdy zabieg, choć nie jest to zgoda formalna. Dotyczy to również sytuacji, kiedy rodzice już wcześniej zdążyli udzielić zgody na wykonanie zabiegu.
Ta zasada, gdyby mnie ktoś pytał, jest jak reguły bezpiecznego przechodzenia przez jezdnię. Wszyscy wiedzą, jak należy postępować, ale mimo to i tak chodzą, jak chcą.
Doktor Bergen ciągnie dalej swój wywód.
– Rzadko dochodzi do różnicy zdań pomiędzy rodzicami a niepełnoletnim pacjentem. W takim wypadku komisja do spraw etyki lekarskiej zbiera się i zanim zajmie stanowisko, bierze pod uwagę kilka czynników: wiek i dojrzałość fizyczną niepełnoletniego pacjenta, stosunek ryzyka do spodziewanych korzyści wypływających z zabiegu, argumentację, którą przedłożył pacjent, oraz to, czy zabieg leży w jego najlepiej pojętym interesie.
– Czy komisja do spraw etyki lekarskiej rozważała przypadek choroby Kate Fitzgerald? – chce wiedzieć Campbell.
– Dwukrotnie nas o to poproszono – odpowiada doktor Bergen. – Za pierwszym razem mieliśmy zająć stanowisko w sprawie próby przeszczepu komórek macierzystych pobranych z krwi obwodowej. Było to w roku dwa tysiące drugim, kiedy okazało się, że kilka terapii, w tym przeszczep szpiku kostnego, nie przyniosło rezultatów. Po raz drugi obradowaliśmy nad przypadkiem Kate całkiem niedawno. Mieliśmy stwierdzić, czy w jej najlepiej pojętym interesie leży przeszczep nerki.
Читать дальше