– Pan Lazotti udzieli policji wszelkiego wsparcia. Będzie pani mogła zapoznać się ze wszystkimi dokumentami dotyczącymi pracowników przedsiębiorstwa.
Poddała się. D’Alaqua nie powie ani słowa więcej. Wstała i wyciągnęła do niego rękę.
– Bardzo dziękuję, że okazał pan wyrozumiałość.
– Miło mi było panią poznać, pani doktor.
Sofia gotowała się ze złości na samą siebie. Speszyła się już na samym początku. Skąd mogła wiedzieć, że Umberto D’Alaqua będzie najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego widziała w życiu? W jednej chwili postanowiła, że zerwie niedorzeczny związek z Pietrem. Nie mogła znieść nawet myśli, że spotyka się z kolegą z pracy.
Bruno Moretti, sekretarz D’Alaquy, zaprowadził ją do gabinetu Maria Lazottiego. Ten przyjął ją bardzo życzliwie.
– Proszę powiedzieć, czego pani potrzebuje?
– Chciałabym zajrzeć do teczek robotników remontujących katedrę. Zależy mi na poznaniu wszystkich informacji, jakimi pan dysponuje. Nawet tych dotyczących ich życia prywatnego.
– Przekazałem już wszystkie informacje pani kolegom z wydziału oraz miejscowym karabinierom, ale z ogromną przyjemnością przygotuję nowe dossier. Co się zaś tyczy informacji o życiu prywatnym, obawiam się, że niewiele możemy zrobić w tej sprawie. To duża firma, trudno znać osobiście wszystkich pracowników, ale może majster z budowy będzie mógł coś powiedzieć.
Do gabinetu weszła sekretarka i wręczyła Lazottiemu teczkę.
Podziękował i podał ją Sofii.
– Panie Lazotti, czy pamięta pan inne wypadki, podobne do tego w katedrze turyńskiej?
– Do czego pani zmierza?
– COCSA wykonuje wiele robót dla Kościoła. Konserwacje, remonty… właściwie pracowali państwo we wszystkich katedrach Włoch. Włoch i sporej części Europy. A wypadki na budowach zdarzają się nawet wtedy, gdy rygorystycznie stosujemy się do przepisów bezpieczeństwa. Niestety.
– Czy mogłabym dostać od pana listę wszystkich wypadków, do jakich doszło podczas remontów obiektów sakralnych?
– Dołożę wszelkich starań, by pani pomóc, nie będzie to jednak łatwe, bo na każdym placu budowy dochodzi do wypadków, nie wiem nawet, czy je gdzieś odnotowujemy. Zwykle kierownik budowy pisze sprawozdanie. Jaki okres panią interesuje?
– Dajmy na to… ostatnie pięćdziesiąt lat.
Lazotti popatrzył na nią z niedowierzaniem, nie zakwestionował jednak jej prośby.
– Zrobię wszystko co w mojej mocy. Dokąd mam wysłać materiały?
– Zostawię panu wizytówkę i numer telefonu komórkowego. Proszę zadzwonić. Jeśli nadal będę w Turynie, przyjdę po te materiały. W przeciwnym razie proszę je przesłać do biura w Rzymie.
– Przepraszam, pani doktor, ale… czego pani właściwie szuka?
Sofia popatrzyła na niego uważnie i zdecydowała, że powie prawdę.
– Szukam ludzi, którzy wzniecili pożary w katedrze turyńskiej.
– Słucham?! – wykrzyknął zaskoczony Lazotti.
– Tak, poszukujemy sprawców pożarów, ponieważ podejrzewamy, że zostały wzniecone celowo.
– Podejrzewacie naszych pracowników? Ależ… Na Boga! Komu mogłoby zależeć na zniszczeniu katedry?
– Właśnie to staramy się ustalić.
– Jesteście pewni? To bardzo poważne oskarżenie…
– To jeszcze nie oskarżenie, to tylko podejrzenia, dlatego prowadzimy śledztwo.
– Oczywiście, pani doktor, pomożemy wam, jak tylko będziemy mogli.
– Nie mam co do tego wątpliwości, panie Lazotti.
Sofia wyszła z budynku ze stali i szkła zastanawiając się, czy dobrze zrobiła, dzieląc się swoimi podejrzeniami z D’Alaquą oraz szefem działu kadr. Być może D’Alaqua już zapomniał o jej wizycie. Lub wprost przeciwnie – dzwoni właśnie ze skargą do ministra.
Postanowiła natychmiast zatelefonować do Valoniego, by opowiedzieć mu ze szczegółami przebieg wizyty w COCSIE.
Jeśli D’Alaqua zechce poskarżyć się w ministerstwie, Valoni musi być przygotowany do obrony.
***
– Ja, Maanu, książę Edessy, syn Abgara, zanoszę modlitwy do ciebie, Sinie, księżycowy bogu bogów, byś pomógł mi zniszczyć tych, którzy mieszają w głowach naszemu ludowi i zachęcają go do porzucania twego kultu i zdrady bogów naszych przodków.
Na skalistym wzniesieniu nieopodal Edessy mieściło się sanktuarium boga Sina. Jaskinię słabo oświetlały pochodnie, które Sultanept, z pomocą Maanu i Marwuza, umieścił na jej ścianach.
Płaskorzeźba z wyobrażeniem boga Sina, wykuta w skale, wydawała się mieć ludzką twarz, tak wiernie odtworzył ją artysta.
Maanu palił kadzidło i aromatyczne zioła, które oszałamiały go i pomagały porozumieć się z bogiem. Był to księżycowy bóg, Sin, wszechmocny, którego nigdy nie przestał wielbić ani on, ani inni wierni tradycji ludzie Edessy, jak jego oddany sługa Marwuz, dowódca królewskiej gwardii, mający po śmierci Abgara stać się głównym doradcą młodego króla.
Sin wysłuchał chyba modlitw Maanu, bo przedarł się przez chmury, zalewając księżycową poświatą swoje sanktuarium.
Sultanept, wielki kapłan Sina, zapewniał Maanu, że to znak od boga, że ich nie opuścił.
Sultanept mieszkał wraz z pięcioma kapłanami w Sumurtarze.
Ich schronieniem stał się labirynt tuneli i podziemnych izb, gdzie służyli bogom, Słońcu, Księżycowi i planetom, początkowi i końcowi wszechświata.
Maanu obiecał Sultaneptowi, że przywróci mu jego potęgę i bogactwo, które wytrącił z jego rąk Abgar, przekreślając wiarę przodków.
– Książę mój, powinniśmy już wracać. Król może cię wzywać. Odkąd wyszliśmy z pałacu, upłynęło wiele godzin.
– Nie wezwie mnie, Marwuzie, jest pewny, że siedzę z przyjaciółmi w gospodzie albo cudzołożę z jakąś tancerką. Mój ojciec nie dba o to, co robię, nie interesuję go nic a nic, zawiódł się na mnie, bo nie chciałem adorować Jezusa. To wszystko wina królowej. To ona namówiła go do zdrady naszych bogów, za jedynego Boga przyjmując tego Nazarejczyka. Zapewniam cię jednak, Marwuzie, że lud skieruje jeszcze oczy na księżycowego boga i zburzy świątynie, które królowa kazała wznieść na chwałę tego Żyda.
Kiedy Abgar umrze, zabijemy królową, Josara i Tadeusza.
Marwuz zadrżał. Nie szanował królowej, tej twardej kobiety, która, odkąd Abgar zachorował, rządziła krajem. Nieraz czuł, jak władczyni przewierca go lodowatym spojrzeniem, zdając sobie sprawę, że trzyma on stronę Maanu. Lecz czy odważyłby się podnieść na nią rękę? Zamordować ją? Był pewien, że Maanu go o to poprosi.
Co do Josara i Tadeusza… Nie zawaha się. Przebije ich mieczem. Ma dość ich kazań, ich wyrzutów, gdy oddaje się uciechom z jakąś kobietą, która przypadła mu do gustu, lub gdy ku czci boga upija się do nieprzytomności przy pełni księżyca.
Bo on, Marwuz, zachował wiarę w bogów swych ojców, w bogów swego miasta, nie chciał adorować tego cnotliwego nędzarza, o którym nie przestają pleść Josar i Tadeusz.
***
Izaz spisywał wszystko, co opowiadał mu Tadeusz. Jego wuj, Josar, nauczył go sztuki pisania, i chłopak marzył, by pewnego dnia zostać nadwornym skrybą.
Był z siebie dumny, bo Abgar i królowa pochwalili pergaminy, na które tak starannie przenosił opowieści Tadeusza o Jezusie. Apostoł często go przywoływał, by podyktować parę wersów, bo akurat przypomniał sobie jakiś epizod, który łatwo mógłby ulecieć z pamięci. Chłopak znał doskonale wszystkie przygody Tadeusza.
Tadeusz często mrużył oczy, zdawało się, że za chwilę zaśnie, tymczasem z jego ust zaczynały płynąć wspomnienia. Opowiadał, jaki był Jezus, jak przemawiał i jakich czynów dokonał.
Читать дальше