– Zatem pani zdaniem Katie jest winna – powiedziała Ellie.
– Moim zdaniem odpowiada ona portretowi psychologicznemu wielu zabój czyń noworodków, z którymi zetknęłam się w swojej pracy, a które zabiły własne dzieci, będąc w stanie dysocjacji – poprawiła ją psychiatra. – Jestem także zdania, że jej zachowanie jest zgodne z obecnym stanem wiedzy na temat zjawiska, jakim są zabójstwa noworodków.
Ellie zatrzymała się nad brzegiem strumienia.
– Proszę mi powiedzieć: czy moja klientka jest zdrowa na umyśle? Psychiatra westchnęła ciężko.
– To jest podchwytliwe pytanie. Zdrowa w sensie medycznym czy prawnym? Choroba psychiczna sugeruje, że badany stracił kontakt z rzeczywistością, ale przecież osoba cierpiąca na zaburzenie dysocjacyjne ma pełny kontakt z rzeczywistością i sprawia wrażenie całkowicie normalnej, gdy tymczasem jest akurat odwrotnie. Niepoczytalność w sensie prawnym nie dotyczy natomiast w żaden sposób związku z rzeczywistością, ponieważ jej stwierdzenie opiera się na wynikach testów kognitywnych. A jeśli kobieta w stanie dysocjacji popełni morderstwo, to najprawdopodobniej nie będzie umiała zrozumieć, czego się dopuściła, co to oznacza i że to było coś złego.
– Mogę w takim razie bronić Katie, powołując się na niepoczytalność.
– Może ją pani bronić tak, jak się pani podoba – odparła beznamiętnie doktor Polacci – ale pyta mnie pani teraz, czy niepoczytalność wystarczy, aby uzyskać uniewinnienie. Powiem szczerze, pani Hathaway: nie wiem. Ławnicy, jednakowoż, zazwyczaj myślą praktycznie: chcą wiedzieć, że kobieta jest niegroźna i że to, co zrobiła, już nigdy się nie powtórzy, a przeważnie można liczyć, że właśnie tak będzie. W najlepszym wypadku moje zeznanie da im podkładkę, żeby móc orzec to, co uważają za słuszne – jeśli zdecydują się uniewinnić, to uniewinnią, byleby tylko znaleźli dla siebie jakiekolwiek uzasadnienie.
– A w najgorszym?
Doktor Polacci wzruszyła ramionami.
– Dowiedzą się na temat zabójstw noworodków więcej, niżby chcieli.
– A Katie?
Psychiatra spojrzała jej prosto w oczy.
– A Katie pójdzie do więzienia.
Katie siedziała na stryszku z sianem. Obracała w palcach gałązkę i czuła się właśnie tak, jakby to ją ktoś ciągnął w tył, przeginał przez plecy aż do samej ziemi, tak, że jeszcze chwila, a pęknie na dwoje. Ledwo mogła usiedzieć na miejscu, chciała wstać, chodzić, wyglądać przez okno – byle tylko nie rozmawiać ze swoją adwokatką.
Rozumiała dobrze, po co ta musztra; Ellie chciała ją w ten sposób przygotować na przesłuchanie, a raczej maglowanie, przez psychiatrę, którego przyśle prokurator. Podobno też doktor Polacci była zdania, że Katie ukrywa prawdę o tym, jak doszło do poczęcia dziecka. Tak powiedziała Ellie.
– I jeszcze jedno – dodała na sam koniec – szlag mnie trafi na miejscu, jeżeli puścisz farbę przy ekspercie oskarżenia.
Tak więc siedziały teraz razem na stryszku z sianem, ona i Ellie, która w niewiadomy sposób zrobiła się tak bezwzględna i bezlitosna, że Katie co rusz musiała na nią spoglądać, żeby się upewnić, że to ta sama osoba.
– Nie pamiętasz stosunku – powiedziała Ellie.
– Nie.
– Nie wierzę ci. Mówiłaś, że nie pamiętasz ani ciąży, ani porodu i nagle oto trzy dni później, patrzcie państwo, zaczynasz sypać szczegółami jak z rękawa.
– Kiedy to prawda! – Katie poczuła, że dłonie ma mokre od potu; wytarła je w fartuch.
– Urodziłaś dziecko. Wyjaśnij, jak to się stało.
– Mówiłam już, kiedy doktor…
– Wyjaśnij, jak doszło do poczęcia. – Katie milczała. Kiedy cisza zaczęła się przeciągać, Ellie, znużona, oparła czoło na dłoniach. – Posłuchaj – powiedziała. – Blefujesz. Doktor Polacci to wie i ja też to wiem i ty, Katie, wiesz o tym tak samo dobrze jak my. Wszystkie trzy jesteśmy po tej samej stronie, ale ty nam rzucasz kłody pod nogi. Przez to dwa razy trudniej cię bronić. Słyszałam o pewnym niepokalanym poczęciu, ale uwierz mi, w twoim wypadku to nie było to.
Zrezygnowana Katie spuściła wzrok. Przyznać się? Co to miało znaczyć? Wyznać winy, jak wtedy, przed biskupem i całym zgromadzeniem?
– Dobrze – powiedziała wreszcie, łagodnie i cicho, przełykając z wysiłkiem ślinę. – Pojechałam do brata. Zabrał mnie na imprezę podyplomową, do któregoś z akademików. Nie miałam ochoty tam iść, ale on się wybierał, więc nie chciałam być dla niego… jak to wy mówicie? Piątym kołem u wozu. Poszliśmy więc na tę imprezę. Było tam mnóstwo ludzi, tłok, gorąco. Jacob zostawił mnie i obiecał, że przyniesie coś do jedzenia. Przez dłuższą chwilę go nie było i wtedy podszedł do mnie jakiś chłopak. Dał mi szklankę ponczu i powiedział, że wyglądam tak, jakbym potrzebowała się napić. Odpowiedziałam, że na kogoś czekam, a on na to ze śmiechem: „Kto pierwszy, ten lepszy”. I zaczął coś do mnie mówić.
Katie wstała i poszła w kąt stryszku, gdzie stały grabie oparte o ścianę. Przebierając palcami po metalowych zębach, ciągnęła dalej:
– Musiałam chyba wypić trochę tego ponczu, kiedy on mówił. Nie pomyślałam, co właściwie robię. I poczułam się po tym okropnie, zaczęło mi się przewracać w brzuchu i kręcić w głowie. Wstałam, żeby znaleźć Jacoba w tym tłoku i cały pokój zawirował mi przed oczami. -
Przygryzła wargę. – Potem pamiętam już tylko, że ocknęłam się na jakimś łóżku, które widziałam pierwszy raz w życiu, ubranie miałam… a on… – Katie zamknęła oczy. – Nawet nie wiem, jak się nazywał.
Zgarbiła się, przykładając czoło do szorstkiej, drewnianej ściany. Drżała na całym ciele, bojąc się odwrócić i spojrzeć w twarz Ellie.
Nie musiała się odwracać. Ellie objęła ją od tyłu.
– Och, Katie – szepnęła łagodnym głosem. – Bardzo ci współczuję. Katie obróciła się w bezpiecznym kokonie jej ramion i wybuchnęła płaczem.
Za drugim razem Katie kończyła swoją opowieść, trzymając Ellie za rękę. Łzy płynęły jej strumieniami po policzkach, ale ona jakby ich nie zauważała, a w każdym razie nie dała tego po sobie poznać. Ellie korciło, żeby je obetrzeć, żeby uśmiechnąć się do Katie, powiedzieć, że świetnie jej poszło.
Doktor Polacci, którą wezwano, aby wysłuchała wyznania, siedziała, przenosząc wzrok z Katie na Ellie i z powrotem, aż wreszcie, z niewzruszonym spokojem, uniosła dłonie i zaczęła klaskać.
– Ładna historyjka – pochwaliła. – Spróbuj jeszcze raz.
– Kłamie – powiedziała krótko. – Wie dokładnie, gdzie i kiedy poczęła to dziecko. Nie był to owoc gwałtu na imprezie, chociaż opowiadanko urocze, przyznaję.
Ellie zjeżyła się na myśl o tym, że Katie mogła skłamać, że z rozmysłem mogła ją oszukać.
– To nie jest typowa nastolatka, która wstawia rodzicom byle kit i gzi się całą noc ze swoim chłopakiem na tylnym siedzeniu jego terenówki.
– Otóż to. Ta historia była po prostu za dobra. Za dobrze przemyślana, zbyt dopracowana. Usłyszała pani od niej to, co chciała usłyszeć. Gdyby została zgwałcona, wyszłoby to na jaw już dawno, podczas sesji z lekarzem psychiatrą – o ile tylko nie chciałaby chronić gwałciciela, ale z drugiej strony to, co powiedziała teraz, wyklucza taką możliwość. No i jeszcze taki mały szczegół: impreza podyplomowa trzy miesiące po zakończeniu roku akademickiego. Rozdanie dyplomów na uczelni to jest czerwcowa uroczystość, a Katie, na podstawie badań lekarza sądowego, poczęła w październiku.
Ta rażąca niekonsekwencja przełamała w końcu opór Ellie.
Читать дальше