Wlepiłam wzrok we wzór na dywanie pod moimi rękami i kolanami.
W oczach zawirowały mi kolory, zbyt liczne, żeby je rozróżnić.
Były to liście tańczące na tle słońca – zielone, brązowe, niebieskie, złote.
– To twoja mama i tata – wyjaśniała mi spiętym głosem Sarah. – Zostali zamordowani. Już ich nie ma, kochanie.
Podniosłam oczy z dywanu na wampira stojącego plecami do mnie.
– Nie! – Pokręciłam głową.
– O co chodzi, Diano? – Matthew odwrócił się do mnie, zatroskanie na jego twarzy usunęło z miejsca wszelki ślad po tkwiącym w nim drapieżniku.
Moją uwagę przykuły znowu wirujące kolory – zielony, brązowy, niebieski, złoty. Były to liście chwytane przez wir w sadzawce, opadające na ziemię wokół moich dłoni. Wygięty lśniący łuk leżał obok rozrzuconych strzał i na pół opróżnionego kołczanu.
Sięgnęłam po łuk i poczułam, że jego napięta cięciwa wcina się w moje ciało.
– Matthew! – rzuciła ostrzegawczym tonem Ysabeau, delikatnie wciągając nosem powietrze.
– Wiem, wyczuwam to także – odparł ponuro.
On jest twój , szepnął dziwny głos. Nie wolno ci wypuścić go z rąk .
– Wiem – mruknęłam niecierpliwie.
– Co wiesz, Diano? – Matthew zrobił krok w moim kierunku.
Tuż koło mnie stanęła nagle Marthe.
– Zostaw ją – syknęła. – To dziecko przebywa w innym świecie.
Znalazłam się w pustce, między straszliwym bólem po utracie rodziców a pewnością, że niebawem zniknie także Matthew.
Bądź ostrożna , ostrzegł mnie dziwny głos.
– Już na to za późno. – Uniosłam rękę z podłogi i rąbnęłam w łuk, łamiąc go na pół. – O wiele za późno.
– Na co jest za późno? – spytał Matthew.
– Zakochałam się w tobie.
– To niemożliwe – odparł zimnym tonem. W pokoju panowała absolutna cisza, słychać było tylko trzaskanie ognia. – Za wcześnie na to.
– Dlaczego wampiry mają taki dziwny stosunek do czasu? – zamyśliłam się głośno, uwięziona ciągle w oszołamiającym przemieszaniu przeszłości i teraźniejszości. Jednak słowa „zakochałam się” narzuciły mi uczucie posiadania, przenosząc mnie do tego miejsca i do teraźniejszości. – Czarownice nie mają na zakochanie się całych stuleci. Robimy to szybko. Sarah mówi, że moja matka zakochała się w moim ojcu w chwili, gdy go ujrzała. Kocham cię od czasu, jak zrezygnowałam z rąbnięcia cię wiosłem na miejskiej przystani w Oksfordzie. – Usłyszałam szum krwi w moich żyłach. Marthe wydawała się przestraszona, co mogło wskazywać, że też ją słyszy.
– Niczego nie rozumiesz. – Wyglądało na to, że Matthew, podobnie jak łuk, mógłby rozpaść się na dwie połowy.
– Rozumiem. Kongregacja będzie próbowała mnie powstrzymać, ale oni nie będą mi mówić, kogo mam kochać. – Kiedy pozbawiono mnie rodziców, byłam bezwolnym dzieckiem i robiłam to, co kazali mi ludzie. Teraz byłam dorosła i zamierzałam walczyć o ukochanego.
– Pogróżki Domenica są niczym w porównaniu z tym, czego możesz oczekiwać od Petera Knoxa. To, co zdarzyło się dzisiaj, to była próba zbliżenia, misja dyplomatyczna. Nie jesteś gotowa, Diano, żeby się zmierzyć z Kongregacją, bez względu na twoje zapatrywania. A jeśli się im przeciwstawisz, co wtedy? Wydobywanie na światło dzienne tych starych animozji może się wymknąć spod kontroli i zwrócić na nas uwagę ludzi. Mogłaby ucierpieć na tym twoja rodzina. – Uderzyła mnie brutalność jego słów, mających na celu powstrzymanie mnie i zmuszenie do przemyślenia sprawy jeszcze raz. Ale nic, co powiedział, nie równoważyło moich uczuć wobec niego.
– Kocham cię i nie zamierzam z tego rezygnować. – Byłam pewna także tego.
– Nie jesteś zakochana we mnie.
– Ja decyduję o tym, kogo mam kochać, jak i kiedy. Przestań mi mówić, co mam robić, Matthew. Moje poglądy na wampirów są być może sentymentalne, ale twoje podejście do kobiet wymaga poważnego przekierunkowania.
Zanim zdążył mi odpowiedzieć, jego telefon zaczął podskakiwać na wyściełanym stołku. Rzucił oksytańskie przekleństwo, które musiało być naprawdę mocne, bo nawet Marthe miała zszokowaną minę. Sięgnął po aparat i chwycił go, nim zdążył on zlecieć na podłogę.
– Słucham? – powiedział, wpatrując się we mnie.
W słuchawce odezwały się słabe pomruki. Marthe i Ysabeau spojrzały na siebie z niepokojem.
– Kiedy? – zagrzmiał Matthew. – Czy coś zabrali? – Zmarszczyłam czoło, słysząc jego zagniewany głos. – Dzięki Bogu. Są jakieś uszkodzenia?
W czasie naszej nieobecności w Oksfordzie wydarzyło się coś, co wyglądało na włamanie. Miałam nadzieję, że nie chodziło o Old Lodge.
Rozmówca na drugim końcu linii kontynuował relację. Matthew przetarł ręką oczy.
– Co jeszcze? – spytał, podnosząc głos.
Przez chwilę słuchał odpowiedzi, a potem odwrócił się, podszedł do kominka i położył prawą dłoń płasko na jego obramowaniu.
– Wystarczy tej dyplomacji. – Matthew zaklął cicho. – Będę tam za parę godzin. Możesz po mnie wyjechać?
Mieliśmy wrócić do Oksfordu. Podniosłam się.
– Świetnie. Zadzwonię przed wylądowaniem. Aha, Marcus, dowiedz się, kto oprócz Petera Knoxa i Domenica Michele jest członkiem Kongregacji.
Petera Knoxa? Kawałki układanki zaczynały wskakiwać na miejsce. Nic dziwnego, że Matthew wrócił tak prędko do Oksfordu, kiedy mu powiedziałam, kim jest czarodziej w brązowej marynarce. To wyjaśniało też, dlaczego Matthew tak gorąco pragnie odsunąć mnie teraz od siebie. Łamaliśmy konwencję, a zadaniem Knoxa było pilnowanie, żeby jej przestrzegano.
Wyłączywszy telefon, Matthew stał przez chwilę bez słowa, zaciskając dłoń, tak jakby walczył z wewnętrzną potrzebą zmuszenia obramowania kominka do poddania się jego woli.
– To był Marcus. Ktoś próbował włamać się do laboratorium. Muszę wrócić do Oksfordu. – Odwrócił się ze zgaszonym wzrokiem.
– Czy wszystko tam w porządku? – Ysabeau rzuciła zaniepokojone spojrzenie w moim kierunku.
– Nie przedostali się przez zabezpieczenia. Mimo wszystko muszę porozmawiać z władzami uniwersytetu, żeby mieć pewność, że to się nie powtórzy, bez względu na to, kto to mógł być. – Jego słowa nie trzymały się kupy. Jeżeli złodziejom się nie udało, dlaczego to go nie uspokoiło? I dlaczego dawał znaki głową swojej matce?
– Kto to był? – zapytałam ostrożnie.
– Marcus nie jest tego pewien.
To było dziwne, biorąc pod uwagę jego nieziemsko ostry węch wampira.
– To byli ludzie?
– Nie. – Znowu wróciły jednosylabowe odpowiedzi.
– Pójdę po moje rzeczy. – Odwróciłam się w kierunku schodów.
– Ty nie jedziesz. Zostajesz tutaj. – Słysząc to, stanęłam jak wryta.
– Wolałabym być z tobą w Oksfordzie – zaoponowałam.
– Oksford nie jest w tej chwili bezpieczny. Wrócę, jak będzie.
– Powiedziałeś mi przecież, że powinniśmy pojechać tam oboje! Przemyśl to, Matthew. Co jest źródłem zagrożenia?
Manuskrypt i czarownice? Peter Knox i Kongregacja? Czy Domenico Michele i wampiry?
– Nie słyszałaś? Ja jestem zagrożony – odparł ostrym tonem Matthew.
– Och, słyszałam, co powiedziałeś. Ale coś przede mną ukrywasz. Praca historyka polega na wyjaśnianiu tajemnic – zapewniłam go przyciszonym głosem. – A ja jestem w tym bardzo dobra. – Matthew otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale go uprzedziłam. – Nie trzeba już żadnych tłumaczeń ani fałszywych wyjaśnień. Jedź do Oksfordu. Ja zostanę tutaj.
Читать дальше